0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: 23.07.2022 Katowice , plac Slawika i Antalla . Komendant Glowny Policji Jaroslaw Szymczyk (L) odbiera z rak prezydnta RP Andrzej Duda Krzyz Oficerski Orderu Odrodzenia Polski podczas centralnych obchodow Swieta Policji z udzialem prezydenta RP Andrzeja Dudy Fot. Dominik Gajda / Agencja Wyborcza.pl23.07.2022 Katowice ...

Wtorkowe "Tak jest" w TVN 24 (27 grudnia 2022) było pokazem argumentacji przedstawiciela władzy, która nosząc znamiona racjonalnej i operując (zapewne) prawdziwymi informacjami, jednocześnie pomija istotę sprawy, a problem zamąca tak, by chronić dobre imię politycznego kolegi.

Wiceminister MSWiA Błażej Poboży, który przegrał mandat PiS w wyborach 2019, a w 2018 był szefem zespołu programowego przegranego kandydata na prezydenta Warszawy Patryka Jakiego, tym razem bronił przegranej sprawy odpowiedzialności komendanta policji Jarosława Szymczyka ("zwanego prześmiewczo granatnikiem"). Generał Szymczyk 14 grudnia 2022 doprowadził w Komendzie Głównej Policji do eksplozji granatnika z Ukrainy.

W polemice z Janem Strzeżkiem, radnym Warszawy i członkiem władz Porozumienia, wiceminister Poboży w obronie Szymczyka atakował osoby, które krytykują komendanta lub się z niego śmieją. Z żarliwością powtarzał, że

"powinno się Szymczykowi okazywać empatię wobec tej sytuacji, a nie pójście w śmiech".

Ze śmiertelnie (nomen omen) poważną miną cytował też komendanta, że "wolałby tydzień memów niż tydzień nekrologów". I dalej: "Możemy mówić w kategoriach cudu, że nic nie stało się panu generałowi".

Jak często w programach tego typu politycy się przekrzykiwali. Poboży przerywając co chwilę Strzeżkowi, tłumacząc, że "kłamstwa uruchamiają w nim naturalny instynkt obronny pana generała". Przedstawił argumenty, które miały wybielić Szymczyka i pokazać, że nie ponosi winy ani w sensie odpowiedzialności karnej, ani politycznej, ani jakiejkolwiek innej.

(1) Niewinny, bo wprowadzony w błąd...

Poboży powtarzał, że "pan generał został w tej sprawie osobą pokrzywdzoną (...) został obdarowany w swoim przekonaniu pozostałością po jednorazowym granatniku, który pomyłkowo, jak przyznaje strona ukraińska, okazał się jednak nie atrapą i eksplodował w gabinecie".

Chciał się też zakładać z prowadzącym program Andrzejem Morozowskim, że "będzie pan miał dwa granatniki i jeden będzie uzbrojony, a drugi pustym tubusem i pan będzie w stanie odróżnić, który to jest z tych granatników?". Dodał, że "będziecie to musieli [w TVN] zabezpieczyć".

Pomysł tego zakładu miał podkreślać niewinność i bezradność Szymczyka, ale znajdzie się raczej w galerii argumentów absurdalnych. Politycy populistycznej prawicy chętnie przedstawiają się w roli ofiar krzywdzonych przez liberałów, lewaków, złośliwe media, "naszych politycznych przeciwników" itd. Tym razem dało to efekt komiczny, odruch "pójścia w śmiech".

...i tylko wynosił granatnik z gabinetu (Szymczyk mówił inaczej)

Morozowski zwrócił uwagę, że to sam komendant wywołał tę eksplozję, czemu Poboży zaprzeczył, ale natychmiast potwierdził, mówiąc, że "pan generał tylko przestawiał granatnik ze swego gabinetu na zaplecze i po tym, jak zdążył go odstawić do pozycji pionowej nastąpiła eksplozja".

Przypomnijmy, że według kilku źródeł Onetu związanych ze służbami, "do zdarzenia doszło w gabinecie, gdzie znajdował się komendant oraz jego współpracownicy. Funkcjonariusze mieli oglądać tę broń. Nasi informatorzy twierdzą, że w pewnym momencie Szymczyk wziął granatnik do ręki i skierował w stronę drzwi pomieszczenia socjalnego. Przez przypadek odpalił broń, nie spodziewając się, że jest naładowana" - informował Onet.

Szymczyk z kolei opowiadał w TVP, że był "zupełnie sam". "Chciał ustawić pionowo" jeden z dwóch granatników i wtedy doszło do eksplozji. To nie był jego zdaniem wystrzał, ale "ewidentnie eksplozja".

Wersja Pobożego jest inna niż Szymczyka.

Poboży mówił o przestawianiu i odstawianiu na zaplecze, a Szymczyk o ustawianiu na zapleczu. To w końcu jak było?

Wersja Onetu tłumaczyłaby wydarzenia lepiej niż opowieść Pobożego o wynoszeniu broni na zaplecze. Bo czemu Szymczyk nie miałby pochwalić się prezentem? Przecież był pewien, że nie ma żadnego ryzyka.

(2) Ukaranie ukraińskiego generała dowodem na niewinność Szymczyka

Czy skoro w Ukrainie zawieszono odpowiedzialnego za przekazanie granatnika-prezentu zastępcę szefa Państwowej Służby Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych, to także Szymczyka nie należałoby zawiesić? - dopytywał Morozowski.

Poboży: "Wręcz przeciwnie, to potwierdzenie naszej narracji, że strona ukraińska zauważa swoją okrutną w konsekwencjach pomyłkę, która na szczęście nie skończyła się tragicznie".

(3) Niewinny, bo działał zgodnie z prawem

Pytany, czy Szymczyk nie stoi ponad prawem, Poboży oświadczył, że w najmniejszym stopniu. Komendant przejechał granicę bez kontroli "jak każdy tego typu funkcjonariusz na paszporcie dyplomatycznym".

Morozowski: "Pan generał [wchodząc do komendy] omija wszystkie bramki?".

Poboży (triumfująco): "Był pan dziennikarzem sejmowym, czy jak wchodzi dziennikarz do Sejmu, to przechodzi przez bramkę?".

Morowski: "Oczywiście".

Poboży: "Ale parlamentarzyści nie przechodzą. Mamy sprawę wyjaśnioną, pan komendant także w swoim miejscu pracy nie przechodził przez bramkę".

Cały ten passus o omijaniu bramki był raczej omijaniem sensu,

bo przecież to nie Szymczyk wnosił granatnik (czy raczej dwa granatniki) do swego gabinetu, lecz jego kierowca.

Strzeżek atakował Pobożego, że przez 30 godzin nie było żadnego komunikatu w sprawie incydentu.

"Jako nadzorujący departament komunikacji" Poboży wyjaśnił, że podanie komunikatu dopiero 30 godzin po zdarzeniu było konieczne, bo "trzeba było sprawdzić wszystkie okoliczności (...) nie muszę chyba przypominać, że [w Ukrainie] toczy się wojna i mogą działać służby także innego państwa".

Argumenty, czyli kontrargumenty

Argumenty Pobożego w obronie Szymczyka mają wątpliwą wartość, bo właściwie wszystkie - jeden po drugim - opisują raczej okoliczności obciążające, a na dodatek są słabe faktograficznie.

(1) Wprowadzenie w błąd jest tak naprawdę opisaniem naiwności Szymczyka, niebezpiecznego myślenia życzeniowego, a może pewnej bezmyślności i działania bezrefleksyjnego typu "skoro dają prezent, to biorę i nie sprawdzam". Przecież sam Poboży podkreśla, że "[w Ukrainie} toczy się wojna i mogą działać służby także innego państwa".

Zdarzenie, jakie miało miejsce dowodzi, że możliwe są pomyłki (bo zakładamy jednak, że nie była to rosyjska prowokacja). Komendant policji, czyli służby, która - zgodnie z ustawą - jest "uzbrojoną i umundurowaną formację służącą społeczeństwu i przeznaczoną do ochrony bezpieczeństwa ludzi oraz do utrzymywania bezpieczeństwa i porządku publicznego", powinien być wyczulony na wszelkie sygnały zagrożenia, a broń jest takim właśnie potencjalnym zagrożeniem.

(2) Zawieszenie ukraińskiego generała jest właściwą reakcją (mowa też o ewentualnej procedurze karnej), choć przecież on także został przez kogoś wprowadzony w błąd. To nie on popełnił "okrutną w skutkach pomyłkę", ale ktoś z jego podwładnych, który granatnik dostarczył. On tylko - i aż - nie sprawdził tej broni. Dokładnie tak jak Szymczyk.

(3) Omijanie zgodnie z prawem kontroli granicznej, a także bramek w Komendzie Głównej Policji, ma dowodzić niewinności Szymczyka, ale także go pogrąża. Przepisy o ruchu przez granicę wysokich funkcjonariuszy publicznych są oparte na założeniu o uczciwości i odpowiedzialności tych osób. Tak samo możliwość przejścia poza bramką to wyraz zaufania instytucji do swego pracownika i wiary w jego zdrowy rozsądek.

Szymczyk nadużył tego zaufania, wykazując się nieostrożnością, a nawet pewnym rodzajem arogancji. Poza tym przecież to nie on osobiście wnosił granatnik. Komendant narażał swojego kierowcę, bo - jak mówił Wiadomościom TVP - to on przyniósł dwa granatniki na zaplecze gabinetu.

Dlaczego Poboży tego nie powiedział, wdając się w dywagacje o kontrolowaniu dziennikarzy sejmowych?

Nie wiedział, kto wnosił granatnik/i do komendy? Mało prawdopodobne. Raczej nie chciał obciążać generała, że ten posłużył się swoim kierowcą nieświadomie narażając go. "Panie Karolu, pan mnie odwiezie do domu, a potem pan odwiezie te granatniki do komendy i wstawi mi gabinetu" - tak to zapewne było, gdy Szymczyk wrócił do Warszawy z ukraińskiej wyprawy.

A gdyby tak Robert Kowalski z OKO.press...

Robert Kowalski dziennikarz-filmowiec OKO.press kilkakrotnie jeździł do Ukrainy przywożąc stamtąd poruszające materiały, w tym miniserial dokumentalny o plutonie 130. Kijowskiego Batalionu Obrony Terytorialnej, zwanym "Szwedy".

Co by było, gdyby żołnierze ukraińscy z wdzięczności za jego pracę podarowali mu na pamiątkę atrapę granatnika, Robert przewiózł ją przez granicę, a następnie przyniósł do redakcji i atrapa by wybuchła?

Jak postępowaliby z nami policjanci? Co mówiłyby media publiczne? Czy Kowalski zostałby zaproszony z zaklejonym uchem jako gość "Wiadomości"? Czy prokuratura uznałaby Roberta za pokrzywdzonego? Czy Poboży tłumaczyłby, że winne są "Szwedy", a nie Robert i OKO.press? Czy spółdzielnia mieszkaniowa, od której wynajmujemy biuro, stwierdziłaby, że nie ma sprawy i pokryje koszty wystrzelenia kawałka dachu w powietrze? Czy też musielibyśmy pokryć straty?

(na szczęście mogę państwa zapewnić, że ani "Szwedy", ani Kowalski nie mogliby zrobić czegoś takiego. Oni są zbyt doświadczonymi żołnierzami, on zbyt doświadczonym, a także - jakby to grzecznie ująć - myślącym człowiekiem...).

(4) Nie należy go zwalniać, bo jest wybitnym komendantem

Na koniec Poboży podkreślił, że Szymczyk jest "bardzo dobrze oceniany w Ukrainie. A także w Polsce, bo jest najdłużej sprawującym funkcję komendantem głównym Policji, [przeżył] czterech ministrów".

Ten czwarty argument w obronie Szymczyka jest dla Pobożego bezsporny, bo przyjmuje punkt widzenia władzy. Dowód długiego trwania komendanta jest jednak wątpliwej wartości, bo kluczową rolę odgrywać tu może polityczna dyspozycyjność szefa policji.

W OKO.press pisaliśmy, jak gen. Szymczyk bronił brutalności policji podczas aresztowania aktywistki LGBT Margot na demonstracji w sierpniu 2020.

Przeczytaj także:

Policja pod wodzą komendanta Szymczyka do spółki z prokuraturą unikała też wyjaśnienia sprawy brutalnej interwencji w listopadzie 2020, kiedy antyterrorysta po cywilnemu bił pałką teleskopową osoby uczestniczące w proteście Strajku Kobiet.

;
Na zdjęciu Piotr Pacewicz
Piotr Pacewicz

Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze