0:00
0:00

0:00

18 listopada 2020 roku na stołecznym Pl. Powstańców Warszawy doszło do najbardziej brutalnej interwencji policji podczas masowych protestów przeciwko orzeczeniu Trybunału Julii Przyłębskiej rozszerzającemu zakaz aborcji.

Na Plac Powstańców skierowano policjantów z garnizonów z całej Polski, w sumie było ich 3,5-4 tys. Około 21:00, kiedy protestujący chcieli już się rozchodzić, policjanci otoczyli ich i nie chcieli wypuścić dopóki nie zostaną wylegitymowani.

Przeczytaj także:

W tłum protestujących skierowano też około 60 oficerów z Centralnego Pododdziału Kontrterrorystycznego „BOA" po cywilnemu, uzbrojonych m.in. w pałki teleskopowe i gaz. Najpierw stali w bocznej uliczce, ale potem zaczęli wyciągać poszczególne osoby z tłumu zgromadzonego na placu pod budynkiem TVP.

Ludzie wpadli w panikę, bo mężczyźni po cywilnemu byli podobni do agresywnych kiboli, którzy wielokrotnie w poprzednich dniach atakowali protestujących. W powstałym zamieszaniu w ruch poszły pałki i gaz.

Jednego z najbardziej agresywnych antyterrorystów sfilmowano, jak nagle odwraca się i z wielką siłą wymierza pałka teleskopową dwa ciosy. Tego wieczora incydentów było więcej – inny funkcjonariusz zaatakował gazem pieprzowym posłankę Lewicy Magdalenę Biejat.

Te wydarzenia zbulwersowały opinię publiczną, ale do dziś nie poniósł żadnych konsekwencji zarówno nikt z dowodzących akcją, jak i policjantów, którzy w ocenie ekspertów złamali prawo.

Prokuratura się nie śpieszy

Prokuratura Okręgowa w Warszawie dostała w zawiadomieniu o przestępstwie dane poszkodowanych przez antyterrorystę już dwa dni po pacyfikacji protestujących – 20 listopada 2020 roku. Jak ustaliło OKO.press, śledztwo wciąż jest na etapie postępowania sprawdzającego. Teoretycznie powinno trwać nie więcej niż 30 dni, ale w praktyce potrafi się ciągnąć dużo dłużej. Jednak w przypadku sprawy antyterrorysty śledztwo nie powinno być bardzo skomplikowane. O zdarzeniu mogą zaświadczyć nie tylko obecni na miejscu protestujący, ale też wiele materiałów wideo.

Na pytania OKO.press o stan śledztwa otrzymaliśmy odpowiedź, że nie podjęto jeszcze nawet decyzji, czy powinno być wszczęte.

„Przedmiotowe postępowanie (o czyn z art. 231 par. 1 k.k.) znajduje się na etapie czynności sprawdzających. Obecnie prowadzone są czynności w trybie art. 307 par. 1 k.p.k. Dalsze decyzje w sprawie podjęte zostaną po przeanalizowaniu dotychczas uzyskanych informacji” - napisała Aleksandra Skrzyniarz, Rzecznik Prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie

Przez ponad pół roku śledczy nie zdążyli przesłuchać uderzonego pałką w głowę uczestnika protestów. Nie wezwano też dziewczyny, którą policjant rzucił na ziemię. Nie wiadomo, czy prokuratura przeanalizowała okoliczności zdarzenia sfilmowane przez dziennikarzy OKO.press i inne dostępne nagrania z działaniami grupy antyterrorystów.

„Przesłuchanie poszkodowanego powinno być pierwszą czynnością śledczych, więc najprawdopodobniej ktoś z góry nie chce, by sprawa była wyjaśniona” - mówi nam jeden z doświadczonych prokuratorów. „W sprawach, w których doniesienie dotyczy policjantów regułą jest zwrócenie się do policji o informacje na temat danego funkcjonariusza, zdarzenia, w którym uczestniczył i wszelkich okoliczności, w jakich mogło dojść do złamania przez niego prawa" – wyjaśnia nasz rozmówca.

Policja dezinformuje?

Tuż przed weekendem majowym RMF i TVN24.pl poinformowały, że w Komendzie Głównej Policji zamknięto właśnie sprawę antyterrorysty z pałką teleskopową. Na jakiej podstawie?

„Nie ma osoby pokrzywdzonej, nie udało się jej odnaleźć prokuraturze. Nigdy się też nie zgłosił poszkodowany, nie złożył zawiadomienia. W tej sytuacji prowadzący postępowanie musieli oprzeć się na słowach samego funkcjonariusza” - przekazał portal tvn24.pl, powołując się na źródła w KGP.

Według tvn24.pl prowadzący kontrolę w sprawie policjanta za uchybienie uznali jedynie „brak oznaczeń oraz niepoinformowanie o użyciu środków przymusu bezpośredniego”. Karą ma być właśnie rozmowa dyscyplinująca. Dziennikarze portalu informowali też, że sprawa zgłoszona do prokuratury ma wkrótce zostać zamknięta. Tymczasem policjant w przeszłości miał już problemy z prawem. Według naszych źródeł został skazany w zawieszeniu za pobicie. Oznacza to, że jeśli skazano by go ponownie, groziłoby mu nawet więzienie, a z pewnością wydalenie z policji.

Tymczasem już w listopadzie 2020 roku, kiedy wszystkie stacje telewizyjne pokazywały atak antyterrorysty na protestujących, policja sugerowała, że został on sprowokowany. Z reguły w takich sytuacjach stara się przedstawiać swoje działania jako reakcję na agresywne ich zdaniem postępowanie uczestników protestu. We wpisie opublikowanym na Twitterze zamieszczono film, na którym widać, jak zaatakowany demonstrant próbuje odebrać pałkę funkcjonariuszowi – jak tłumaczył, nic nie wskazywało na to, że pałkę trzyma policjant.

View post on Twitter

Kilka dni wcześniej na protestujących napadła grupa kiboli, więc tłum początkowo był przekonany, że sytuacja się powtarza. Eksperci od bezpieczeństwa oceniający działania policji krytykowali dowodzących za skierowanie przeciwko kobietom antyterrorystów. W dodatku byli oni ubrani po cywilnemu, a podczas interwencji w tłumie nie mieli nawet opasek z napisem „policja" na ramionach, co było złamaniem przepisów.

Komenda szuka, żeby nie znaleźć

Po tym, jak zdjęcia i filmy z antyterrorystami wyemitowały media, posłowie wezwali do wyjaśnień przed komisją sejmową Komendanta Głównego Jarosława Szymczyka. Przez pięć godzin ani razu nie odniósł się do konkretnych zarzutów, ale zapowiadał, że wszystko wyjaśni.

„Obiecuję i deklaruję, że nie będziemy uciekać przed żadną prawnie określoną odpowiedzialnością, ale nie godzę się na publiczny lincz na moich ludziach. Powtarzam jeszcze raz: każdą wątpliwość wyjaśnimy, każdy przypadek udowodnionej winy rozliczymy”

- deklarował wówczas generał Szymczyk. Po pięciu miesiącach nic w tej sprawie nie zostało wyjaśnione.

Policja nie musiała się specjalnie wysilać, żeby znaleźć osoby poszkodowane. Już 20 listopada na łamach OKO.press opisaliśmy całe zajście i ujawniliśmy, że osobą, która otrzymała od policjanta cios pałką w głowę był fotograf Wojciech Wójtowicz. Z poszkodowanymi przez antyterrorystę spotkała się Zastępczyni RPO dr Hanna Machińska i pracownicy KPMT. Ze spotkań powstała dokumentacja, a poseł Koalicji Obywatelskiej Michał Szczerba złożył doniesienie w tej sprawie do prokuratury.

Materiał dowodowy przedstawiony przez posła jest mocny. Szczerba domaga się też ustalenia odpowiedzialnych w kierownictwie policji za wydanie rozkazu stosowania przemocy wobec pokojowych protestujących. Żąda przesłuchania m.in Komendanta Głównego i ówczesnego Komendanta Stołecznego insp. Pawła Dobrodzieja, który kilka miesięcy temu awansował na zastępcę Szymczyka. Prokuratura odmówiła nam podania jakichkolwiek szczegółów dotyczących swoich działań w tej sprawie, a nawet odpowiedzi na pytania, w jakim zakresie współpracuje z policją.

„W pewnym momencie wewnątrz protestu zrobiło się zamieszanie, widziałem, jak ludzie szarpią się, biją, przewracają, rozległy się krzyki. Pobiegłem tam i wśród osób opuszczających miejsce bójki, zobaczyłem człowieka w charakterystycznym jasnym płaszczu. Nie miał żadnych oznaczeń ani opaski. Sprawnie przemieszczał się między protestującymi, trzymając dłoń schowaną za plecami. Dostrzegłem, że w tej dłoni trzyma złożoną pałkę. Zacząłem się do niego zbliżać. Chciałem zrobić zdjęcie, na którym będzie ją widać. W pewnym momencie rozłożył ją, charakterystycznym ruchem. Byłem przekonany, że zaraz zacznie kogoś bić, że to jakiś nazista” – relacjonował fotoreporter w rozmowie z OKO.press.

„Stał tyłem do mnie. Podbiegłem do niego i chciałem mu tę pałkę wyrwać, żeby nikogo nie uderzył. Nie byłem jednak wystarczająco zdeterminowany i mój chwyt nie był mocny. On się wykręcił i zaatakował mnie, wtedy zacząłem uciekać. Ruszył za mną i zaczął błyskawicznie uderzać. Dostałem dwa ciosy w tył głowy, w okolice potylicy. Jeden trafił mnie naprawdę mocno. Jednocześnie jakiś inny zamaskowany człowiek zaatakował mnie gazem. Po tym wydarzeniu mam potężnego guza, od uderzeń metalową pałką głowa boli mnie drugi dzień” – mówił nam Wójtowicz.

„Relacje poszkodowanego potwierdza też obdukcja. Lekarz przeprowadzający badanie stwierdził u niego 5-centymetrową ranę głowy - zasinienie i obrzęk w lewej okolicy ciemieniowo-potylicznej i bolesność opukową głowy. „Do powstania stwierdzonych obrażeń mogło dojść w warunkach i czasie podawanych przez poszkodowanego” - napisał przeprowadzający badanie dwa dni po zdarzeniu specjalista medycyny sądowej.

Gotowa do złożenia zeznań jest też kobieta, którą ten sam policjant powalił na ziemię, kiedy próbowała ochronić Wójtowicza i zaczęła ciągnąć go za płaszcz. Z nią również nikt z policji i prokuratury do tej pory się nie skontaktował.

„Zobaczyłam, że jacyś mężczyźni ciągnęli kogoś po ziemi. Bili ludzi pałkami. Celowali w mężczyzn. Ewidentnie wybierali ich z tłumu. Miałam wrażenie, że szukają mężczyzn, żeby się nad nimi znęcać. Robiłam im zdjęcia z bliska (...) wyrwali do przodu, żeby kogoś bić. Ten w płaszczu ostentacyjnie, teatralnie rozłożył pałkę. Chwilę potem dostrzegłam kątem oka, że chce kogoś uderzyć. Wtedy odwróciłam się i chwyciłam go za koszulę. Rzuciłam się na niego, próbując go odciągnąć. Widać było po jego twarzy, że tylko szuka kogoś do bicia i dlatego próbowałam go powstrzymać. Przewrócił mnie na ziemię. Wstałam, uderzyłam chyba w którąś z kamer głową, bo do dziś mam dużego guza. W tym samym momencie dostałam gazem prosto w oczy i wtedy poczułam, że jeden z nich dalej mnie wypycha. Potem inny, z opaską na ręce, wypchnął mnie przed siebie. Ktoś życzliwy wyprowadził mnie i przekazał w ręce ratowników”.

Zdarzenie zarejestrowali protestujący i kamera OKO.press, gdy nasi dziennikarze relacjonowali protest.

Poseł Szczerba nie odpuszcza

Informacja o tym, że funkcjonariusz BOA ma zostać ukarany jedynie upomnieniem, bo nie zgłosił się poszkodowany, zdziwiła posła Michała Szczerbę.

„W zawiadomieniu do prokuratury podałem dane osobowe policjanta i pełne dane dwojga poszkodowanych, łącznie z adresami domowymi. Załączyłem też materiały filmowe i opis zdarzeń. Wskazałem dane świadka, który jest ich autorem. Do dziś nikogo ze wskazanych nawet nie przesłuchano”

– mówi OKO.press Szczerba. Wątpliwości parlamentarzysty budzi też informacja, jaką otrzymał po tym, gdy udał się pod koniec kwietnia z posłem Dariuszem Jońskim z interwencją poselską do Komendy Głównej Policji. „Poinformowano mnie o prowadzonym postępowaniu dyscyplinarnym, wobec oczywistych faktów i nadużycia uprawnień przez funkcjonariusza, wyjątkowo jednak przewlekłym" – mówi Szczerba.

„Na moje polecenie dokonano w Biurze Kontroli KGP wstępnych ustaleń ukierunkowanych na wyjaśnienie okoliczności i zasadności użycia środków przymusu bezpośredniego przez nieumundurowanych funkcjonariuszy Policji, w rejonie Placu Powstańców Warszawy. Aktualnie na kanwie tych ustaleń prowadzone są czynności wyjaśniające. (…) Dodać należy, że ustalania mają charakter niejawny, z uwagi na specyfikę działań realizowanych w tym dniu w ramach operacji policyjnej oraz konieczność zapewnienia ochrony form i metod realizacji zadań i danych identyfikujących policjantów” – napisał gen. Jarosław Szymczyk, Komendant Główny Policji w piśmie datowanym na 23 kwietnia 2021 roku do posłów Szczerby i Jońskiego. Poinformował też, że Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi śledztwo i „jej ustalenia będą wiążące dla Policji”.

„Nie mam potwierdzenia, czy chodzi o śledztwo z mojego zawiadomienia. Dziennikarze otrzymują informacje z prokuratury o postępowaniu wyjaśniającym. Dziwna jest ta opieszałość prokuratury. Przecież chodzi o pobicie z udziałem niebezpiecznego przedmiotu, co mogło stanowić zagrożenie zdrowia i życia. Nadużycie uprawnień jest też poza dyskusją. Śledczy dostali na tacy nazwiska, adresy poszkodowanych i świadków, a nawet materiał filmowy i fotograficzny. Wygląda to na celowe przedłużanie sprawy. Będę wyjaśniał tę sprawę w przyszłym tygodniu” – podsumowuje Szczerba. Dodaje, że jeśli Komenda Główna Policji nie dała sobie rady z odnalezieniem uderzonego pałką w głowę, to on chętnie im pomoże, a nawet przyjdzie z poszkodowanymi.

Lempart: Nas chcą bić, kibiców się boją

Stołeczna policja wielokrotnie brutalnie traktowała uczestników protestów organizowanych przez Strajk Kobiet jesienią. Pokazywaliśmy to w naszych relacjach.

„Kierownictwo policji po raz kolejny daje sygnał swoim podwładnym, że kobiety można bić, a kiboli nie należy ruszać”

- mówi OKO.press Marta Lempart, jedna z liderek Strajku Kobiet. Przypomina, że przykład i akceptacja idą z góry. Z samej góry. "Skoro sam prezydent Andrzej Duda, stwierdził, że policja działa poprawnie, bo »nikt nie zginął«, to postępowanie Komendanta Szymczyka nas nie dziwi”.

Lempart podkreśla, że po zmianie władzy rozliczeni i pociągnięci do odpowiedzialności powinni być nie tylko policjanci, ale też ich przełożeni, którzy wydawali im rozkazy. Wyciągnięcia konsekwencji domaga się też posłanka Magdalena Biejat. Postępowanie w sprawie użycia przeciw niej gazu pieprzowego nie zostało zamknięte, choć Prokuratura zdążyła już odmówić wszczęcia śledztwa w podobnej sprawie, gdy gazem zaatakowano posłankę Barbarę Nowacką.

„18 listopada widziałam wtedy wielu pałujących i gazujących policjantów. Winni stosowania przemocy wobec protestujących powinni być ukarani podobnie jak ci funkcjonariusze, którzy próbują tuszować sprawę” - mówi nam Biejat.

„Jeśli prokuratura wyda postanowienia o odmowie wszczęcia lub o umorzeniu postępowania, będzie subsydiarny akt oskarżenia. Tak czy owak sprawa trafi do niezawisłego sądu, a wtedy kompromitacja policyjnych zwierzchników funkcjonariusza i upolitycznionej prokuratury, będzie jeszcze większa!” - kończy poseł Szczerba.

;
Na zdjęciu Radosław Gruca
Radosław Gruca

Pisał m.in. dla "Gazety Wyborczej", "Dziennika" i "Faktu"; współpracuje z kanałem Reset Obywatelski. Autor książki "Hipokryzja. Pedofilia wśród księży i układ, który ją kryje". Od sierpnia 2020 w OKO.press.

Komentarze