0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Kuba Atys / Agencja Wyborcza.plKuba Atys / Agencja ...

„Życie jest ciekawe, kiedy coś się dzieje” – zakończył trwającą mniej niż godzinę konferencję prasową prezes NBP Adam Glapiński. To nowość – zwykle konferencje trwały znacząco dłużej, a przede wszystkim dłużej trwały otwierające konferencję monologi.

Krytycy prezesa NBP – a jest ich niemało – spopularyzowali nazywanie konferencji Glapińskiego dzień po decyzji RPP stand-upami. To wdzięczna nazwa przydługiego monologu, w którym autor regularnie puszcza do odbiorców oko, rzuca żartami. Problem w tym, że nie tak powinny wyglądać wystąpienia osoby, której słowa mają moc wpływania na sytuację gospodarczą.

Możemy być zmęczeni i zażenowani konferencjami prezesa Adama Glapińskiego, ale to, co powie, jest istotne, gdyż jego słowa są również narzędziem polityki NBP.

Długie posiedzenie, krótka konferencja

Tym razem prezesa warto było słuchać uważnie dlatego, że wczoraj RPP drugi raz z rzędu zadecydowała, że nie podnosi stóp procentowych, a z wypowiedzi jej członków i prezesa wynika, że niechęć do kolejnych podwyżek jest duża. Wielu ekonomistów mówi, że to błąd.

Konferencja przyciągała też uwagę ze względu na to, że wewnątrz RPP tli się konflikt między prezesem Glapińskim a trójką członków RPP wybranych przez Senat. Mają oni inne poglądy na to, co powinna robić RPP i uważają, że szefostwo banku utrudnia im pracę. Tymczasem wczorajsze posiedzenie było długie – komunikat poznaliśmy dopiero o 18:25, znacznie później niż zwykle.

Dla kontrastu otrzymaliśmy jednak najpóźniejszą od dawna decyzję i najkrótszą od dawna konferencję.

Element humorystyczny i złośliwy zostały tym razem znacznie skrócone. To dobrze, to wyraźna poprawa w stosunku do ostatnich konferencji. Najwyraźniej ktoś udzielił prezesowi Glapińskiemu dobrej rady, a prezes tej rady posłuchał.

To nie znaczy, że nie było w trakcie konferencji elementów kontrowersyjnych.

Przeczytaj także:

Ceny energii

Adam Glapiński zaczął od obszerniejszego niż w znanym już komunikacie wyjaśnienia motywów decyzji o niepodnoszeniu stóp procentowych. Ale nie dodał tutaj wiele więcej treści. Założenie, z jakiego wychodzi RPP, jest proste: za inflację odpowiada przede wszystkim szok związany ze skokowym wzrostem cen energii. Drugi istotny powód to wojna na terenie Ukrainy. Inflacja będzie rosła jeszcze przez kilka miesięcy, ale od drugiego kwartału inflacja zacznie się silnie obniżać.

Można z tym dyskutować, zastanawiać się, dlaczego nie ma mowy o oczekiwaniach inflacyjnych i ich zakotwiczeniu, dlaczego prezes NBP nie mówi o inflacji bazowej.

Dr Wojciech Paczos, ekonomista z Cardiff University ma wątpliwości, czy szukanie większości przyczyn dzisiejszej inflacji w cenach energii jest dobrym podejściem.

„Ceny energii są w tej chwili na poziomie sprzed inwazji. Mamy ciepłą jesień i pełne magazyny gazu. To dobre wiadomości dla europejskich konsumentów, częściowo tez dobre dla rządów (może się okazać, że pakiety wsparcia energetycznego będą kosztować mniej, niż zakładano)” – mówi OKO.press ekspert. „Bardziej niepokojące jest to, że to się na razie nie przekłada na spadek presji inflacyjnej, co moim zdaniem wskazuje na utrwalenie oczekiwań na wysokim poziomie. W takiej sytuacji błędnym jest obarczanie cen energii całkowitą odpowiedzialnością za inflację.

To może być ślepa uliczka. Natomiast istotnie: nie wiem, jak długo utrzyma się taka sytuacja i czy ceny energii nie zaczną znowu rosnąć (kontrakty futures na razie na to nie wskazują, jeśli NBP wie coś więcej o cenach energii to powinno się ta wiedza zwyczajnie podzielić z uczestnikami rynku)”.

To nie jest koniec cyklu

W trakcie konferencji padło jedno, bardzo ważne zdanie:

„Nie kończymy cyklu zacieśniania, jesteśmy w stanie zawieszenia i pauzy”.

Dodał też, że to może być ostatnia podwyżka, ale tego jeszcze nie wiemy. RPP będzie reagowała na nowe dane w przyszłości, może stopy jeszcze podnieść, a może je już tylko obniżać.

Prezes Glapiński nie ogłosił więc końca cyklu podwyżek, co mogłoby mieć znaczący wpływ na kurs złotego czy rentowność polskich obligacji. We wrześniu koniec cyklu ogłosili Węgrzy. Spowodowało to duży, niepokojący spadek wartości węgierskiej waluty. W ciągu dwóch tygodni forint stracił 6 proc. w stosunku do euro. Zapowiedziany koniec podwyżek trwał więc… nieco ponad dwa tygodnie. Na awaryjnym posiedzeniu 14 października węgierski bank centralny podniósł odpowiednik naszej stopy lombardowej aż o 950 punktów bazowych, z 15,5 do 25 proc.

Pełna projekcja w poniedziałek

Prezes nie zdradził nam szczegółów nowej projekcji inflacji NBP — poznamy ją w poniedziałek 14 listopada. Powiedział jedynie, że nie ma w niej przekroczenia 20 proc. inflacji, więcej danych podać nie chciał. Wytłumaczył się tym, że gdy zrobił to ostatni raz, dziennikarze celowo przeinaczyli jego słowa, by uderzyć w NBP.

NBP aktualizuje swoją prognozę dwa razy do roku. Poprzednio stało się to w lipcu. Wówczas, także przed prezentacją raportu, prezes powiedział:

„Inflacja zejdzie w przyszłym roku do poziomu gdzieś tam sześć, dziewięć, powiedzmy… a wzrost będzie dwa, ponad dwa. Może półtora, no. Tam jest półtora, jest dziewięć. Zależy czy tarcza będzie, czy nie będzie tarczy. Jak nie będzie tarczy, no to będzie 12, prawda, tam w przyszłym roku, jak będzie tarcza, będzie dziewięć, a na koniec roku sześć. Dla 2024 roku to nie ma znaczenia, jesteśmy w celu”.

I rzeczywiście, chodziło o różne zakresy prawdopodobieństwa oraz prognozy w przypadku, gdy tarcza antyinflacyjna zostanie utrzymana lub nie. Natomiast tej wypowiedzi (i wielu innym) prezesa Glapińskiego można zarzucić brak klarowności. Prezes wyraził się mało precyzyjnie, a następnie winą za swoje potknięcia komunikacyjne obarczył media, które starają się zrozumieć, co miał na myśli.

Dalsze działania rządu neutralne inflacyjnie

Co do tarczy, prezes Glapiński uznał, że planowane przez rząd działania osłonowe w najbliższych miesiącach będą łagodniejsze niż dotychczas i nie będą już proinflacyjne jak dotychczas, ale neutralne.

Poinformował też, że Rada przyjęła opinię do budżetu i raport o inflacji, co znajdowało się w planach listopadowego posiedzenia. Nie poinformował jednak czy to z tego powodu informację o braku podniesienia stóp otrzymaliśmy wyjątkowo późno. Nie odnosił się też wcale do wewnętrznej krytyki w RPP.

Warto też zwrócić na ostatnie zdanie z cytowanej wypowiedzi z lipca, bo cztery miesiące później prezes NBP już nie mówi, że w 2024 roku zejdziemy do celu inflacyjnego NBP (2,5 proc.). Prognoza została rozszerzona na 2025 rok, by można było pokazać zejście do tego celu. Ale to potrwa aż trzy lata.

Wyższe stopy nic by nie dały

Mimo tego, prezes Glapiński nie uważa, żeby należało dziś podwyższać stopy procentowe. Na konferencji powiedział najpierw, że Rada uważa, że obecny poziom stóp procentowych jest właściwy z punktu widzenia walki z inflacją. Na koniec odpowiedzi na jedno z pytań dodał:

"Dalsza podwyżka stóp nie spowodowałaby jakiś dodatkowych korzystnych efektów, jeżeli chodzi o zwalczanie inflacji".

To zdanie, które jest dla ekonomistów co najmniej zaskakujące.

„Takie stwierdzenie można włożyć między bajki. Tak samo, jak obiecywanie przez cały 2021, że inflacja ma charakter tymczasowy” – mówi nam dr Paczos. I dodaje stanowczo: „Jedynym ratunkiem byłoby chyba dobrowolne wycofanie się Glapińskiego z wystąpień publicznych. No i powołanie w NBP stanowiska głównego ekonomisty, który mógłby go zastąpić, aby spróbować przywrócić wiarygodność instytucji”.

O ocenę tej wypowiedzi poprosiliśmy też Łukasza Rachela, adiunkta ekonomii w University College London:

„Jestem zdezorientowany. Po pierwsze, nie rozumiem, z jakich badań czy wyliczeń płyną takie wnioski. Doświadczenia innych krajów, empiryczne badania wszerz i wzdłuż, i cała teoria makroekonomii, wszystko wskazuje inaczej.

Po drugie, to kolejny błąd komunikacyjny — dlaczego prezes NBP publicznie mówi o tym, że jego główne narzędzie nie działa? Że na wojnie z inflacją nasza broń się zacięła? Jak to wpłynie na oczekiwania i percepcję determinacji NBP w walce z inflacją?”

Polski bank bardziej niezależny

Inna zaskakująca opinia, jaką podzielił się dziś Adam Glapiński, jest jego zdanie o zależnościach między bankami centralnymi a rządem w innych krajach:

„W kilku krajach europejskich i to wyżej od nas rozwiniętych jest tak, że rząd w większym stopniu kieruje pracą banku [centralnego] lub wpływa na kierunki jego działania” – mówił prezes NBP.

Według Wojciecha Paczosa na naszym kontynencie jedynie Turcję można podać jako przykład kraju, w którym bank centralny wykonuje polecenia rządu, ale i tak dzieje się to nieoficjalnie.

Podaje też przykład Wielkiej Brytanii:

„W Wielkiej Brytanii na przykład minister finansów wyznacza zadanie dla Banku Anglii (inflacja w celu, to znaczy 2 proc.) i gwarantuje mu niezależność operacyjną. Odchylenie od celu o jeden punkt procentowy powoduje potrzebę oficjalnego wyjaśnienia: prezes Banku Anglii musi wysłać do ministra list z wyczerpującymi wyjaśnieniami, który jest dostępny w domenie publicznej”.

Być może o to chodziło prezesowi Glapińskiemu, ale w żaden sposób nie oznacza to zależności banku centralnego od rządu. Prezes NBP znów wypowiedział się skrajnie nieprecyzyjnie.

Przewodnik

Prezes jest silnie przekonany, że inflacja za chwilę zacznie spadać, choć rozumie, że jest to dla obywateli uciążliwe. Gdy o tym mówił, nastąpił jeden z niewielu momentów, gdy prezes Glapiński się uśmiechnął i porównał naszą sytuację do wędrowania po górach. Według niego jesteśmy w tym momencie, gdy jesteśmy już mocno zmęczeni, ale szczyt już widać i uda się go osiągnąć niedługo.

Jeśli metaforę tę przedłużymy, to można uznać, że górskim przewodnikiem jest Adam Glapiński. Główny problem, jaki przewodnik musi dziś pokonać to przekonanie grupy, którą prowadzi, że zna ścieżkę na szczyt oraz że do jego osiągnięcia zostało już niewiele. Jeśli dzisiejsza konferencja była krokiem do przodu, to bardzo niewielkim. Przewodnik za wszelką cenę musi odzyskać zaufanie swojej grupy. Na dziś, jest ono wciąż bardzo niskie.

;

Udostępnij:

Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze