PiS od dawna próbuje przywłaszczyć sobie „Solidarność”. Przypominamy, o co jej chodziło, czym się różniła od PiS. Uwaga: prawie wszystkim
W OKO.press uważamy, że nie istnieje coś takiego, jak „żywy realizator wartości” - i że przynajmniej minister kultury mógłby mówić po polsku, nawet jeśli sprawia mu to trudności. Niemniej jednak sens wypowiedzi Glińskiego jest jasny: PiS próbuje wcielać w życie te same wartości, o które walczyła „Solidarność” w latach 1980-1981, a także jest jej kontynuacją i przechowuje jej dziedzictwo - jeśli nie dosłownie, to w przenośni, ponieważ chodzi mu o to samo.
Wicepremier Piotr Gliński powiedział to na konferencji w Gdańsku, poświęconej zbliżającym się obchodom 40. rocznicy strajku w Stoczni Gdańskiej i powstania „Solidarności” (porozumienie z władzami w Gdańsku podpisał w imieniu „S” najważniejszy przywódca protestu Lech Wałęsa, 31 sierpnia 1980). Relację z wydarzenia można przeczytać w serwisie Ministerstwa Kultury.
Uczestniczył w wydarzeniu szef aktualnej „S” Piotr Duda, który „wręczył wicepremierowi Piotrowi Glińskiemu monetę, upamiętniającą 40-lecie podpisania Porozumień Sierpniowych i utworzenia NSZZ »Solidarność«”.
Politycy PiS chętnie przedstawiają się nie tylko jako dziedzice „S”, ale też w ogóle wszystkich tradycji niepodległościowych i narodowych w najnowszej historii Polski.
Kaczyński bywa porównywany do Józefa Piłsudskiego, przywódcy niepodległościowej Polskiej Partii Socjalistycznej w czasie rewolucji 1905 roku (jego współpracownicy nazywają go nawet podobno „naczelnikiem”, jak Piłsudskiego, który był w 1918-1921 był formalnie Naczelnikiem Państwa z dyktatorską władzą).
Równocześnie rządząca prawica chętnie powołuje się na Romana Dmowskiego, przywódcę obozu narodowego, który był śmiertelnym wrogiem Piłsudskiego i zwalczał go przez większą część życia.
Podobnie jest z „S”. PiS fałszuje historię związku, próbując umniejszyć w niej rolę Lecha Wałęsy, który jest przedstawiany głównie jako agent SB, a nie charyzmatyczny przywódca. Politycy PiS próbowali przejąć Europejskie Centrum Solidarności w Gdańsku, a kiedy im się nie udało, rozpoczęli w 2019 roku tworzenie dublera - „Instytutu Dziedzictwa Solidarności” (pisaliśmy o tym tutaj).
Przypomnijmy:
* w sierpniu 2017 roku Janusz Śniadek, b. szef „S” oraz poseł PiS, stwierdził, że Lech Kaczyński miał większe zasługi dla związku niż Lech Wałęsa (pisaliśmy o tym tutaj).
To oczywiście nieprawda - w „S” Lech Kaczyński był postacią z drugiego szeregu, a Jarosław - z trzeciego. Książki o historii „Solidarności” przypisują Lechowi Kaczyńskiemu marginalną rolę (o ile w ogóle się w nich pojawia). W pracy Jerzego Holzera i Krzysztofa Leskiego „Solidarność w podziemiu” (Łódź 1990) nie występuje wcale.
* w listopadzie 2019 roku premier Morawiecki powiedział, że PiS „zmienił politykę społeczną na taką, jakiej chciała »Solidarność«”. Porównaliśmy osiągnięcia PiS z 21 postulatami „S” z 1980 roku. Polityka PiS miała z nimi mało wspólnego (więcej w naszej analizie tutaj).
* W marcu 2020 premier Morawiecki mówił, że „Żołnierze Wyklęci są ojcami »Solidarności« i poprzez to są ojcami naszej niepodległości”. To również uznaliśmy za fantazję - ale też element strategii przepisywania przeszłości na nowo (w rzeczywistości „wyklęci” z „S” nie mieli nic wspólnego; „S” np. programowo odżegnywała się od walki zbrojnej).
Oczywiście „Solidarność” w 1980-1981 roku była bardzo skomplikowanym i wewnętrznie sprzecznym ruchem. Ważne role pełnili w niej byli członkowie założonego w 1976 roku Komitetu Obrony Robotników, tacy jak Jacek Kuroń, czy dawny dysydent z PZPR Karol Modzelewski.
Później ludzie związani z KOR w dużej mierze trafili do Unii Demokratycznej, następnie Unii Wolności, a potem - do Platformy Obywatelskiej.
Senatorem PO jest dziś np. Bogdan Borusewicz, w latach 70. jeden z najważniejszych działaczy Wolnych Związków Zawodowych, a potem „S” - opozycjonista rangi znacznie większej od tej, którą kiedykolwiek miał którykolwiek z braci Kaczyńskich.
Z drugiej strony, w KOR i w „S” działał Antoni Macierewicz, dziś jeden z ważnych polityków PiS, b. minister obrony.
Ludzie dawnej „S” są więc dzisiaj w różnych partiach. Jej najsławniejsi i najważniejsi przywódcy - tacy jak Lech Wałęsa czy Władysław Frasyniuk - są dziś jednak w opozycji wobec władzy.
Gliński jednak mówił o czymś trochę innym - o wartościach wyznawanych przez ruch. Tutaj znowu „S” była tworem skomplikowanym i miała wiele nurtów. Miała nurt katolicko-konserwatywny oraz liberalno-laicki. Była po prostu zbyt duża, żeby ją włożyć do jednej przegródki.
O co przede wszystkim walczyła „S”? O demokrację, wolność i godność. Walczyła, dodajmy, pokojowo i przestrzegając (tam, gdzie się dało) obowiązującego w PRL prawa. To była jej siła.
Czy PiS walczy o te same wartości? Być może sam tak myśli. W rzeczywistości jednak coraz częściej odwołuje się do metod policyjnych, walcząc z pokojowymi protestami nasyła policję na aktywistów LGBT, a lista naruszeń praworządności jest długa (zaczynając od łamania konstytucji).
„S” była demokratyczna i tolerancyjna, PiS próbuje budować państwo policyjne i marzy o „repolonizacji” mediów. Są to dla oryginalnej „S” antywartości.
OKO.press zaufałoby raczej w sprawie wartości wyznawanych przez oryginalną „S” Lechowi Wałęsie czy Władysławowi Frasyniukowi - a ci mają o PiS jednoznaczne zdanie. Złe zdanie.
Historia
Propaganda
Piotr Duda
Piotr Gliński
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Prawo i Sprawiedliwość
Solidarność
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze