0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jan Rusek / Agencja GazetaJan Rusek / Agencja ...

Piękne czasy KOD - jak na zdjęciu wyżej z Marszu Wkurzonych w Gdańsku z maja 2016, od lewej: Mateusz Kijowski, NN, Radomir Szumełda i Krzysztof Łoziński - skończyły się wraz z "aferą fakturową" w styczniu 2017. Media opisały, że firma Kijowskiego i jego żony – MKM Studio – dostała od KOD ponad 90 tys. zł za świadczenie usług informatycznych (potem okazało się, że jeszcze więcej).

Na dramatycznej konferencji prasowej 17 stycznia pięcioro z siedmiorga członków zarządu KOD wezwało Mateusza Kijowskiego do ustąpienia, ale Kijowski odmówił. Potem powstał „Zespół dobrych usług na rzecz KOD", złożony z pięciorga znanych osób, związanych w przeszłości z opozycją demokratyczną (Danuta Kuroń, Halina Flis-Kuczyńska, Piotr Niemczyk, Krystyna Skarżyńska i Monika Płatek). Zespół podjął się (pro bono) uporządkowania dokumentów finansowych KOD.

W sobotę 22 kwietnia Danuta Kuroń w imieniu „Zespołu" poinformowała działaczy regionu mazowieckiego, że ta misja okazała się nie do wykonania.

Ale Kuroń zostawiła furtkę otwartą. Mówi OKO.press: "Nasz zespół zdefiniował sytuację: członkowie KOD nie wiedzą, jak wyglądają finanse stowarzyszenia. Zespół nie mógł tutaj pomóc, bo zostaliśmy potraktowani jako strona w sporze. Dlatego zaproponowaliśmy inne rozwiązanie: mediację niezależnej kancelarii prawnej. Obecni na sobotnim potkaniu przystali na to. Zobaczymy."

Nie dostali dokumentów?

"Polaryzacja w KOD jest tak silna, że uznano, że działamy na rzecz Mateusza Kijowskiego — mówi Danuta Kuroń. — Chociaż nasze pięć nazwisk powinno się kojarzyć z pracą dla dobra wspólnego".

Danuta Kuroń: "Zaproponowaliśmy pomoc w przygotowaniu pełnej i przejrzystej informacji o finansach KOD. Do tego jednak potrzebny jest wgląd w dokumenty".

"To nieprawda, że odmówiliśmy dostępu do dokumentów. Poza Mateuszem Kijowskim i Krzysztofem Królem zespół nie kontaktował się z nikim z zarządu — mówi OKO.press Radomir Szumełda (rocznik 1972), członek zarządu, szef pomorskiego KOD, jeden z najzagorzalszych krytyków Kijowskiego. — Zespół nie zwracał się do nas o żadne dokumenty źródłowe".

Radomir Szumełda: "To bardzo nieładna gra ze strony środowiska Mateusza. Przykro mi, że pani Danuta Kuroń zaangażowała w to swój autorytet".

Przeczytaj także:

KOD na "górze" i na "dole". Spotkanie 21 kwietnia

Ktoś mówi nieprawdę. Kto? A może to tylko nieporozumienie wynikające z chaosu? Konflikt wokół "Zespołu" to miniatura sytuacji w całym KOD, a dokładniej na kodowskiej "górze", która szykuje się do czerwcowych wyborów. Bo kodowskie "doły" - po wyborach władz regionalnych - są w innej kondycji.

Innymi słowy "góra" szkodzi "dołom"- taki wątek pojawił się na piątkowym (21 kwietnia) spotkaniu, zwołanym z inicjatywy samego KOD.

Tekst OKO.press ogranicza się do konfliktów na górze, a także do refleksji liderów ruchu i ich otoczenia, jak wybrnąć z kryzysu. Tylko w tle pojawia się obraz KOD w regionach. Czy warto upubliczniać te spory i awantury? Danuta Kuroń: "Należy pisać, ale nie na szybko, i nie upraszczając, nie wydając wyroków. Tu jest rola mediów, żeby wyjaśnić i przybliżyć tę skomplikowaną sytuację w KOD. Żeby zebrać rzetelne informacje, a jeżeli nie są dostępne, to poprosić o ich udostępnienie. Przed walnym rzetelne teksty będą bardzo potrzebne". OKO.press postara się trzymać tego zalecenia w obszernym "reportażu politycznym", który przedstawiamy pod ocenę i do dyskusji czytelniczek/ków

Na spotkanie 21 kwietnia zaproszono kilkanaście osób - opozycjonistów, socjologów, intelektualistów - które po kolei odpowiadały na pytanie "Co dalej z KOD?". Byli: Andrzej Celiński, Danuta Kuroń, Jeremi Mordasewicz, Monika Płatek, Jacek Raciborski, Andrzej Rychard, Krystyna Skarżyńska, Aleksander Smolar, Róża Thun, Wiesław Władyka, Henryk Wujec, Jakub Wygnański, Jacek Żakowski. Nie przyjechał Władysław Frasyniuk, z którym niektórzy w ruchu KOD wiązali (wiążą?) nadzieje na nowego przywódcę na trudne czasy.

Spotkanie było nagrywane, a materiał ma pomóc KOD rozwiązać kryzys. Mateusz Kijowski i jego główny rywal Krzysztof Łoziński odpowiadali na koniec.

OKO.press zna ponad trzygodzinne spotkanie z relacji dwóch osób. Rekonstruujemy główne wątki.

Kryzys przywództwa. Wiele osób - niektóre mocno i "wręcz brutalnie" - zwracało się do Mateusza Kijowskiego (rocznik 1968), że powinien ustąpić, bo niezależnie od wszystkich wyjaśnień i okoliczności "afera fakturowa" nie odklei się od niego, a jego przywództwo obciąża ruch. Były też głosy, że i Krzysztof Łoziński (rocznik 1948, działacz opozycji, współpracownik KOR, alpinista, publicysta, pomysłodawca KOD) nie nadaje się na lidera. Ma za mało charyzmy. Buduje swój autorytet na heroicznej biografii od wyrzucenia ze studiów w 1968 r. poprzez KOR i Solidarność, ale ta narracja nie przyciągnie ludzi młodszych, nie da impulsu rozwoju (tutaj można przeczytać własną opowieść Łozińskiego o sobie).

KOD na dole jest inny. Padały pesymistyczne głosy, że KOD tonie, a obecni liderzy tego nie powstrzymają, więc ruch skazany jest na klęskę. Padła nawet sugestia, by dokonać restartu KOD i zmienić jego nazwę. Ale dominowała opinia, że kondycja ruchu jest dużo lepsza niż jego liderów. Kilka osób opowiadało o swoich obserwacjach z regionów: "na dole" wyłoniły się prawdziwe elity, "świetni ludzie", tam powstaje kapitał społeczny.

Wybory samorządowe. Dyskutowano, jak wykorzystać taki potencjał obywatelski w wyborach samorządowych 2018. Nikt nie popierał tworzenia własnej listy KOD (quasi partii politycznej), nie podobał się też pomysł, by KOD rekomendował kandydatów z różnych list. Lepsza wydała się idea wspólnej antypisowskiej listy partii opozycyjnych i lokalnych organizacji, z udziałem/poparciem struktur KOD.

Wejście w politykę? Wielu przed tym przestrzegało, zalecając "abstynencje partyjną". Polityczność - tak, ale rozumiana jako wyrażanie protestu i oporu oraz działalność obywatelska, a nie tworzenie ugrupowania politycznego, bo to by naruszyło "aksjologię KOD". Poza tym aktywiści KOD to zwykle ludzie zawodowo spełnieni, którzy nie chcą kariery politycznej. Socjologowie zwracali jednak uwagę na ogólną prawidłowość: rozwój tego typu ruchu społecznego prowadzi do fazy politycznej, aktywiści oczekują "ekwiwalentu politycznego" za swoje zaangażowanie.

Co ma robić KOD? Siłą ruchu była i jest zdolność do organizowania manifestacji. Ale "chodzenie zużywa się". Ruch powinien znaleźć na to formułę: nieliczne daty stałych demonstracji, stworzenie kalendarza oporu, żeby z góry było wiadomo, na kiedy się szykować. Plus reagowanie ad hoc na posunięcia władz.

Inne formy aktywności ruchu. Sugerowano, że słabo działa zaplecze intelektualne ruchu. Że KOD poza demonstracjami powinien podjąć systematyczną działalność obywatelsko-opozycyjną, trochę w nawiązaniu do tradycji KOR i "Solidarności". Mógłby dokumentować przekręty i nieprawidłowości władz lokalnych, tworząc "księgę krzywd i hańby", wspierać osoby pokrzywdzone - znajdą się adwokaci gotowi pracować pro bono. W odróżnieniu od czysto pragmatycznego reżimu Erdogana PiS ma ideologiczny przekaz Polaka-katolika. KOD mógłby odpowiedzieć organizując alternatywną edukację, choćby na małą skalę odkłamywać politykę historyczną PiS. Ktoś rzucił pomysł wydania serii obywatelskich broszur KOD.

Liderzy odpowiadali na koniec. Tutaj oceny rozmówców OKO.press różnią się.

Kijowski się migał czy odpowiadał zręcznie? Podkreślał, że KOD przejdzie przez ten kryzys. Nie zarysował jednak - tu była zgoda - wizji rozwoju ruchu. Podkreślał, że KOD nie pójdzie w politykę.

Łoziński zdefiniował źródło kryzysu jako nadmierną rolę centrum, czy samego Kijowskiego (z sali padło nawet określenie "satrapia"), a powinno być "od dołu". Przyszłość ruchu Łoziński widzi jako federację regionów, z przywództwem ograniczonym do zarządzania oddolnym odruchem buntu i godności.

Kto za Kijowskim....

Na spotkaniu 21 kwietnia skonfliktowani liderzy ograniczyli się do uszczypliwości, ale w samym KOD toczy się ostra walka o przywództwo. Część działaczy popiera Mateusza Kijowskiego (tzw. murarze, od hasła „murem za Mateuszem”), inni liczą na to, że nowym liderem zostanie kto inny. Ci drudzy zresztą są bardziej zróżnicowani zarówno w ocenie afery fakturowej (od oburzenia do niesmaku), jak i w kontrpropozycjach personalnych. Najczęściej pada nazwisko Krzysztofa Łozińskiego.

Krążą plotki, wzajemne oskarżenia o nadużycia i kłamstwa. Do wyborów, zapowiedzianych na czerwiec, nikt nie jest w stanie powiedzieć, którzy mają większość.

Kijowski mówi OKO.press: "We wszystkich regionach są ludzie, którzy mnie popierają. Nie wiem, jak to będzie na poziomie delegatów. O tych wszystkich sprawach z moją biografią wiedziano od dawna.

Nie mam powodu, żeby teraz odchodzić. Namawianie mnie do tego przed wyborami jest sprzeczne z demokracją".

Za Kijowski murem stoi wiele osób, dla których pozostaje on ikoną najlepszych miesięcy KOD, kiedy ruch wyprowadzał na ulice dziesiątki i setki tysięcy.

Jak mówi 60-letni profesor literatury, "demonstracje przywracały mi radość buntu, jaką pamiętam z czasów "Solidarności", i frajdę, że razem pokazujemy tej obrzydliwej władzy, co o niej myślimy. Łyk wolności i normalności, ulga".

Mateusz Kijowski kojarzy się z takim właśnie czystym odruchem niezgody na państwo PiS, na prostacką walkę władzy z demokracją. Trudno teraz przyjąć do wiadomości, że lider tego ruchu ma "za uszami". Trudno też pogodzić się z tym, że "góra" ruchu jest w kryzysie, skłóciła się, ugrzęzła w polskim piekiełku.

.... kto przeciw

"Mateusz Kijowski popełnia bardzo duży błąd, że nie chce ustąpić - mówił już w styczniu 2017 jego obecny główny rywal Krzysztof Łoziński. - Jest bardzo uparty. A ja przypominam, że tu nie chodzi o Mateusza, nie chodzi o mnie, ale o Polskę! Do jasnej cholery! To jest zbyt ważne, abyśmy jakieś prywatne ambicje stawiali ponad cel główny".

Łoziński intensywnie jeździ po kraju. W 2017 miał spotkania organizowane przez oddziały KOD m.in. w Koszalinie, Słupsku, Sopocie, Łodzi, Rzeszowie, Szczecinie, Opolu.

"Mazowsze trwa przy Kijowskim. Otorbił się wyznawcami. Snuje teorie spiskowe — mówi działacz z Mazowsza. — Walczy z całym zarządem głównym, a przynajmniej z większą jego częścią. Myślę, że niewiele może go uratować. Najlepsze byłoby spokojne odejście, bez histerii".

"Kluczem są wybory krajowe i zmiana lidera. Bagaż problemów Mateusza Kijowskiego dyskwalifikuje go jako lidera — mówi OKO.press Radomir Szumełda. — Ja stawiam na Krzysztofa Łozińskiego. To facet z przepiękną biografią. Trudno mu coś zarzucić z przeszłości".

Szumełda uważa, że zwolennicy Kijowskiego są w mniejszości: "Słyszałem, że od września ludzie Kijowskiego szukają na mnie haków z przeszłości. Ale nic tam nie znajdą".

"Buntownik" i donosy

Przedwyborczym ruchem Mateusza Kijowskiego jest publikacja „Buntownik”, na pół reporterska, na pół złożona z wywiadów książka przygotowywana w Wielkiej Brytanii. Na jej stronie internetowej można przeczytać nieco hagiograficzny życiorys Buntownika. Można też zostać sponsorem książki wpłacając 250 funtów.

"Z dnia na dzień skromny informatyk, borykający się z trudnościami życia codziennego hipster z pod Warszawy stał się postacią rozpoznawalną na całym świecie".

Buntownikiem jest oczywiście Kijowski, przeciwko niemu sprzymierzają się mroczne siły.„Buntownika starano się zniszczyć na wiele sposobów” — piszą autorzy, czyli Piotr Surmaczyński oraz ... sam Kijowski. Jako przykład "niszczenia" podają zarzut, że Kijowski nie płacił alimentów i że pobierał pieniądze za pracę dla KOD.

"Widziałem. To jest kiepskie. Element wojny z zarządem i chyba próba zarobienia jakiś pieniędzy" — mówi o "Buntowniku" działacz KOD.

"Jestem współautorem tej książki. To taki trochę reportaż. Uważam, że wartościowy" — odpowiada Kijowski.

Drugi z autorów, Piotr Surmaczyński, przez niektórych internautów opisywany jako "hejter i homofob", na swym blogu wychwala Kijowskiego i atakuje jego konkurentów — Łozińskiego i Szumełdę. Tylko dwie próbki:

17 kwietnia 2017:

„Czy cały ten bunt społeczny był po to, by Szumełda z Marciniakiem [członek zarządu głównego KOD] zamienili pensje w ZG SKOD na wynagrodzenie europoselskie w Parlamencie Europejskim?

Czy ludzie ryzykowali i poświęcali się dla KOD, by Łoziński miał dodatek do emerytury?

Większość Polaków, niezwiązanych z działalnością KOD-u, ale pokładających w ruchu nadzieję, utożsamia Stowarzyszenie Szumełdy, Marciniaka i Łozińskiego z KOD-em, który powołał do życia Kijowski i nie wchodzi w szczegóły. KOD to nie SKOD. Manipulacje ZG niszczą etos Komitetu powołanego do obrony demokracji, a nie walki o władzę”.

15 stycznia 2017:

"Kijowski udaje się do Dobrzenia Wielkiego pod Opolem, gdzie mieszkańcy prowadzą protest głodowy przeciwko arbitralnej decyzji władz pisowskich o przyłączeniu ich miejscowości do Opola. Po wizycie w Dobrzeniu Mateusz udaje się do Opola, gdzie jego spotkanie zostaje napadnięte przez prawicowych bojówkarzy. Pomieszczenie zostaje zdemolowane, Mateuszowi udaje się uniknąć konfrontacji siłowej. Mniej więcej w tym samym czasie, na drugim końcu Polski,

Radomir spotyka się ze swoimi zwolennikami w elitarnym sopockim klubie „Fenix” i urządza sesję fotograficzną, którą można podziwiać w internecie".

Spotkanie 1 kwietnia

W sobotę 1 kwietnia 2017 Kijowski był gościem na nieformalnym spotkaniu w domu socjologa Sergiusza Kowalskiego, dawnego działacza opozycji. Kowalski zaprosił około 60 osób. Na spotkaniu z warszawskimi inteligentami Kijowski czuł się równie swobodnie, jak na wiecu.

"Po Kijowskim widać tęsknotę, żeby KOD odrodzić. Krytykę zbywa, zarzutów nie przyjmuje do wiadomości. Widać, że znalazł szansę życiową i nie chce jej stracić" — mówi działaczka KOD. "Bardzo miły człowiek. Robił sympatyczne wrażenie, ale bagatelizował wszystkie zarzuty. Nie jestem zbudowany tym, co usłyszałem — mówi Sergiusz Kowalski. — Wykręcał się od pytań o wizję ruchu w przyszłości. Nie szedł w głębszą refleksję".

Wielu gości nie mogło mu wybaczyć maszerowania z portretem Dmowskiego w listopadzie 2016 r. Kowalski: "Także w tym nie widział problemu. Tłumaczył, że to jeden z ojców niepodległości. Ależ to patron ONR! Jak się Kijowskiego pyta o program, to mówi, że ma być demokracja. Trudno go ucapić".

Wybór Kijowskiego może nie zostać zaakceptowany przez dużą część działaczy. Przegra — też niedobrze — słyszę od uczestniczki spotkania.

Pytano tam lidera KOD o kolejne problemy: w tym ujawnioną przez „Rzeczpospolitą” sprawę Konrada Materny, lidera KOD-kapeli, który ma zarzuty o handel kobietami. "Kijowski broni Materny. Nie osądzam człowieka. Ale musi przyjąć do wiadomości, że tu nie chodzi o zemstę, ale o wizerunek. Na czas procesu Materna powinien się odsunąć" — mówi działacz KOD.

Król się śmieje

Za konfliktem w KOD ciągnie się długi ogon plotek i spekulacji. Działacze potrafią o nich opowiadać godzinami. Historie o szkalowaniu się w internecie, zarzuty o defraudacje. Jedna z plotek dotyczy roli Krzysztofa Króla, dawnego działacza KPN i posła do Sejmu w latach 90., dziś — członka Zarządu Głównego KOD.

Podobno Krzysztof Król zamierza „przejąć” KOD działając na zlecenie b. prezydenta Bronisława Komorowskiego, który w ten sposób chce wrócić do wielkiej polityki.

Król wybucha śmiechem: "To zupełnie absurdalne. Ja już swoją sławę w polityce miałem. Wiem, jak ona smakuje i nie ma czego zazdrościć. Dzisiejszy sejm jest gorszy od tego, który był w latach 90. Wtedy przynajmniej można było dyskutować, dziś się realizuje partyjne polecenia" — mówi OKO.press. Król — wymieniany przez wielu moich rozmówców jako „trzeci gracz” w KOD — wydaje się dziś bliższy Kijowskiemu niż jego przeciwnikom. "Mówię Kijowskiemu i Szumełdzie, że są na siebie skazani. Ten wyrok na nich zapadł w imieniu RP. Najważniejsze, żeby utrzymać ruch KOD. Czasem jest mi bliżej do Kijowskiego, czasem dalej" — tłumaczy.

Agent od finansów?

Jest i taka kolejna spekulacja.

"Z zestawienia zdarzeń zebranych w naszym komunikacie wynika, że do kryzysu zaufania doszło z powodu nieprowadzenia dokumentacji wpływów i wydatków oraz księgowości" - mówi Danuta Kuroń - "A także z powodu braku staranności w protokołowaniu posiedzeń zarządu. Dlaczego osoba odpowiedzialna za finanse KOD do tego dopuściła? Bez wglądu w dokumenty nie mamy na to odpowiedzi".

W tle bałaganu z księgowością pojawia się Piotr Ch., który podawał się za współpracownika Włodzimierza Cimoszewicza, premiera w latach 1996-1997 oraz za asystenta działacza opozycji lat 80. i polityka lat 90., Bronisława Geremka.

Nikt tego nie sprawdził („tytan pracy… własnym majątkiem odpowiada za finanse KOD” przedstawiał go Kijowski na Facebooku 23 czerwca 2016 r.). Tymczasem Cimoszewicz o nim nigdy nie słyszał. Nie przypominają go sobie także współpracownicy Geremka (polityk zginął w 2008 r. w wypadku samochodowym).

Kto przysłał tego człowieka? Wiele osób w KOD podejrzewa, że zrobiły to służby działające na zlecenie polityków PiS.

"Zgodnie z podziałem funkcji w zarządzie Mateusz Kijowski nie zajmował się sprawami finansowymi. Odpowiadał za strategię i za relacje. To nie znaczy, że nie ponosi odpowiedzialności za powstałą sytuację, ale przecież nie on jeden" — mówi Danuta Kuroń.

PiS skubie KOD

Kolejna zagadka: przeniesienie śledztwa w sprawie „faktur Kijowskiego” z Warszawy do Świdnicy. „Chcą, żeby trwało jak najdłużej, i żeby dokumenty ginęły po drodze” — mówią kodowcy. Szumełda: "Dostałem wezwanie do Świdnicy. Wysłałem usprawiedliwienie, bo mam rehabilitację w Sopocie. Wzywanie ludzi na przesłuchanie na drugi koniec Polski z wyprzedzeniem 5-6 dni to złośliwość". To nie koniec.

Działacze skarżą się na działalność trolli i internetowych hejterów, w dużej części, jak sądzą, wynajętych. Duża część wewnętrznych debat w KOD odbywa się w otwartych (albo łatwo dostępnych) miejscach w internecie.

"KOD próbował zrobić rzecz niemożliwą. Takie grupy powstawały zwykle od grona osób, które się wcześniej znały, z jednego liceum czy osiedla — mówi Krzysztof Król. — KOD zrobił dokładnie na odwrót: zebrał przypadkowych ludzi na facebooku. Na domiar złego platforma FB wyjątkowo sprzyja agresji. Nie widać, nie słychać głosu, kiedy się rozmawia. Łatwo źle odczytać intencje rozmówcy".

Powtarzają się opinie, że politycy i media próbują rozgrywać KOD. "Niektóre media namaściły już Łozińskiego na nowego przywódcę" — mówi jeden działaczy, wskazując na pełen komplementów portret Łozińskiego opublikowany w wielkanocnym numerze „Newsweeka”.

Świetlana przyszłość KOD?

Co dalej z KOD? W tle sporu o osobę przywódcy jest także konflikt o przyszłość ruchu. Sporo uwag na ten temat padło na spotkaniu 21 kwietnia (patrz wyżej).

Szumełda: "Chcieliśmy robić quasi-partię bez pieniędzy i zaplecza. Nie mogliśmy nawet zaproponować działaczom miejsc na listach wyborczych".

Kijowski: "Pogłoski o naszej śmierci są przesadzone. Porównywano nas na początku, na wyrost, do „S” z sierpnia 80. Teraz jesteśmy w fazie „S” z listopada 1981 r., kiedy narastały w niej konflikty. Na początku KOD robił wielkie demonstracje, bo musieliśmy się policzyć i pokazać siłę. Teraz jest czas na działania w terenie. Formuła się zmieniła, ale KOD się nie skończył'.

Król: "Uważam, że KOD przetrwa, bo mnóstwo rzeczy dzieje się w terenie. Spotkania, pikiety, w Krakowie działacze układają flagę UE z ludzi".

Danuta Kuroń: "Ratunkiem dla KOD jest dobre przygotowanie sprawozdania z działalności na Walny Zjazd. KOD trzeba ratować, jest zbyt ważny aby upadł".

Działacz „Mazowsza”: "Zrezygnować z Zarządu Głównego i zarządów regionalnych. Oprzeć się na grupach lokalnych. U nas te grupy działają świetnie. KOD zaszkodziła wodzowska struktura".

Aktywista blisko zarządu KOD: "Strasznie mnie wkurza to wybrzydzanie typu: KOD umarł albo agonia trwa. Jest kryzys, jest wojna na górze, ale ruch powinien przez to przejść. Działa w KOD masa świetnych ludzi. Zmarnować taki potencjał? To byłoby niewybaczalne".

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze