0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Martyna Niecko / Agencja Wyborcza.plFot. Martyna Niecko ...

Prominentny polityki PiS Przemysław Czarek udzielił 19 sierpnia półgodzinnego wywiadu Danucie Holeckiej w Telewizji Republika. Było o złym Tusku”, „jego funkcjonariuszu Żurku” i wspaniałym „panu Donaldzie Trumpie”. Rozmowa dotyczyła jednak w większości tego, że ani prezydent, ani premier nie pojechali na spotkanie z Trumpem, gdzie Europejczycy walczyli o Ukrainę po przerażającym spotkaniu Trumpa z Putinem na Alasce.

Czarnek sam przyznaje, że było przerażające. „Jak patrzymy tylko na obrazki, to mi się też strasznie nie podobało, że Putin maszerował po czerwonym dywanie w Stanach Zjednoczonych, że Donald Trump mu biło brawo. Też strasznie mi się nie podobało, że Donald Trump zaprosił ludobójcę do swojego samochodu. Ja bym w żadnym sposób tego nie zrobił. Ale ani ja, ani pani redaktor, ani widzowie, którzy nas oglądają, nie są Donaldami Trumpami i nie wiedzą, jaki plan ma Donald Trump, żeby zakończyć wojnę, co obiecał w czasie kampanii wyborczej”.

Może jednak Karol Nawrocki powinien był pojechać do Waszyngtonu, by się tego dowiedzieć? Może polska dyplomacja popełniła błąd, a „duży pałac” na początku koabitacji Tusk-Nawrocki nie dogadał się z „małym pałacem”, stąd to niepowodzenie?

Przeczytaj także:

Nic z tych rzeczy. Czarnek mówi, że prezydent Nawrocki w ogóle nie powinien był jechać do Waszyngtonu. Ale jak to mówi!

Opowieść Czarnka oparta jest na argumentach z propagandy Kremla (a tworząc cykl Goworit Moskwa poznałam te argumenty bardzo dobrze). Ta nieustannie sączy się z mediów społecznościowych, a potem w zachwycie cytuje „komentarze internautów” i „polskich komentatorów” z prawicowych mediów.

Przemysław Czarnek może znać argumenty Kremla właśnie stamtąd – tak jak amerykańska prawica i sam Donald Trump. Pisaliśmy już o takich przypadkach:

GOWORIT MOSKWA w wywodzie Czarnka

To, co w tym wywiadzie widać, to głęboki antyukraiński resentyment. On spaja tę opowieść, która z polskiego punktu widzenia jest nielogiczna. Sens zaś ma z punktu widzenia Rosji: każdy kraj powinien w Europie prowadzić osobną politykę wobec Rosji, gdyby nie europejskie zakupy broni dla Ukrainy, wojna by się już dawno skończyła zwycięstwem Putina, zaś obecność zachodnich sił pokojowych w Ukrainie jest niedopuszczalna.

Czarnek rozumie – i mówi to – że klęska Ukrainy w tej wojnie by oznaczała, że Polska będzie musiała się bronić „w Dorohusku czy w Hrebennem”. Mówi, że sam mieszka blisko wschodniej granicy. Jednak kategorycznie wyklucza, by polska armia broniła jej, zanim wróg ją przekroczy:

„Na pewno nie wypuścimy polskich żołnierzy na Ukrainę, bo jesteśmy krajem sąsiadującym również z Rosją, w związku z tym nie jest naszym interesie, żeby polskie wojsko stanęło choćby w misji pokojowej na terenie Ukrainy. I dlatego pan prezydent Nawrocki nie zapisuje się do koalicji chętnych do wysłania wojsk na Ukrainę i z tego powodu bardzo dobrze, że tam [w Waszyngtonie] nie był".

Wywód, że Polska nie powinna się angażować we wspólną misję pomocy Ukrainie, brzmi tak:

  • „Gdybym miał być tym, który by podpowiadał panu prezydentowi, czy ma być przy stole, przy którym uzgadnia się, że oto państwa europejskie pożyczą Ukrainie 100 miliardów dolarów, żeby kupiła sprzęt od Stanów Zjednoczonych, to ja nie wiem, czy bym doradził panu prezydentowi, żeby przy takim stole był.
  • Gdybym miał doradzać panu prezydentowi, czy ma być przy stole, przy którym siadają sekundanci Zełenskiego, który nie szanuje Polski – wielokrotnie dawał tego wyraz – to nie wiem, czy bym podpowiadał panu prezydentowi, żeby tam był.
  • Gdybym miał podpowiadać panu prezydentowi, czy ma być przy stole, przy którym zbiera się koalicja chętnych do wysłania wojsk swoich krajów na Ukrainę…”. Tu Danuta Holecka przerywa i mówi, że nikt w Waszyngtonie o tym nie rozmawiał.

Czarnek podkreśla:

  • „To Polska spowodowała, że ta pomoc w końcu została udzielona Ukrainie i my nie mamy więcej długów wobec Ukrainy. To Ukraina ma długi wobec nas, natomiast zachowanie pana Zełenskiego bywa, jakie bywa”.

Dlaczego to brzmi znajomo? Sprawdzamy.

1. Ukraina nie szanuje Polski i jest niewdzięczna.

To stały element rosyjskiej propagandy. Nie tylko Czarnek o tym opowiada – ale ten motyw wdzięczności jest właśnie rosyjski. Starsi pamiętają, jak byli uczeni „wdzięczności” wobec ZSRR.

Tak rozumiana „wdzięczność” i „szacunek” jest elementem relacji satelickich. 18 sierpnia w wywiadzie dla państwowej rosyjskiej telewizji szef MSZ Rosji Ławrow wypominał brak wdzięczności Finlandii. Zaatakowanej w 1939 r., zmuszonej do „neutralności”, ale w końcu uwolnionej od rosyjskich wpływów. Z Ukrainą jest podobnie. Ta – co w kółko powtarza propaganda Kremla – jest niewdzięczna, bo nie doceniła bycia z Rosją. A ta przecież obdarzyła ją niezwykłymi dobrodziejstwami („dała” fabryki, drogi i „cywilizację”). Tymczasem Ukraina, tak jak Finlandia, postanowiła nie kierować się interesem Rosji.

Czarnek mówi niestety to samo: skoro Ukraina nie zachowuje się dokładnie tak, jak sobie tego życzy polska prawica, to jest niewdzięczna. I „nie szanuje”.

Charakterystyczne, że taka „wdzięczność” i „szacunek” nie obowiązuje wobec możnych tego świata. Czarnek przyznaje się, że zachowanie Trumpa w Anchorage było dla niego nie do pojęcia – ale skoro to potężny Trump, to należy przypuszczać, że miał jakieś powody, by ściskać Putina na czerwonym dywanie.

To, że polski polityk tak łatwo kupuje argument, że silny może więcej, jest zastanawiające. Możliwe, że gdyby opowieści nie składał z rosyjskich klocków, nic takiego by z jego ust nie padło.

2. Europa kupuje amerykańską broń dla Ukrainy

Czarnek mówi, że to złe i polski prezydent nie powinien w tym uczestniczyć.

To argument propagandy Kremla powtarzany dzień po dniu: podatnicy europejscy będą musieli teraz płacić na wojnę w Ukrainie. Amerykanie są sprytni, sprzedają swoją broń. Europejczycy są ofiarami „swoich pasożytnicznych elit”, które „chcą wojny”. A wojny już dawno by nie było, gdyby Europa przestała wspierać Ukrainę.

Wedle propagandy Kremla Europa jest zła, bo próbuje zmienić prorosyjskie nastawienie prezydenta Trumpa. „Jak dotąd zaobserwowaliśmy jedynie dość agresywną eskalację sytuacji, dość niezdarne i nieetyczne próby zmiany stanowiska amerykańskiej administracji Trumpa i osobiście prezydenta USA” – powiedział dziś np. szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow.

Z punktu widzenia Kremla jest logiczny. Ten wspólny wysiłek Europy szkodzi Moskwie. Z punktu widzenia Polski logiczne to zupełnie nie jest. Czarnek mówi nawet, że to Polska przekonała Europę, by wspólnie zaczęła pomagać Ukrainie po pełnoskalowym najeździe w 2022 roku. Teraz jednak, gdy to się dzieje, mówi po kremlowsku:

„Jechać tam i sekundować Zełenskiemu przy tym, żeby Francja i Niemcy pożyczyły mu 100 miliardów dolarów, żeby kupił broni od Amerykanów, trochę bez sensu. Swoją pomoc udzielaliśmy i udzielamy w interesie państwa polskiego”.

Dodajmy, że zdaniem propagandy Kremla, jeśli każdy będzie działał w Europie osobno, Rosja sobie z nim poradzi. Aby do tego przekonać, propaganda stawia na „suwerenność”. W tej narracji „suwerenność” to zdolność do postrzegania rzeczywistości zgodnie z interesami Moskwy. Wspólne działanie Europejczyków jest w tym języku dowodem braku suwerenności. Suwerenne są Węgry i Słowacja, co Kreml nieustannie powtarza.

3. Zełenski sobie nie radzi

„Nie musimy być przy sekundowaniu Zełenskiemu, który nie daje sobie rady sam w dyskusjach z Donaldem Trumpem” – mówi Czarnek.

Propaganda Kremla w ostatnich dniach wielokrotnie powtarzała, że prezydent Zełenski – przywódca kraju, który od 3,5 roku stawia czoła Rosji, polityk, który nie uciekł z kraju i który staje na głowie, by Ukrainę ratować – jest słaby. Nie radzi sobie. Jest nikim. Nie jest samodzielny i potrzebuje kuratorów. „Starszych braci”, pod opieką których jedzie do Waszyngtonu.

Czarnek używa w tym kontekście słowa „sekundanci”. Używa go w wywiadzie kilkakrotnie, więc to nie przejęzyczenie. Europejscy liderzy „sekundują” u Czarnka prezydentowi Zełenskiemu, gdyż sam sobie nie poradzi.

To czysto moskiewska fraza.

4. Co Rosja zdobyła, jest jej

„Ukraińcy już z Rosjanami będą musieli sobie wypracować, natomiast ta mapa, która wisiała w Waszyngtonie i na którą patrzyli obaj prezydenci Donald Trump i Wołodymyr Zełenski, pokazywała »osiągnięcia« i niestety zdobycze wojenne Rosji podczas tej wojny, czyli terytoria zajęte w gruncie rzeczy przez armię rosyjską na wschodzie Ukrainy.

I to są fakty. Faktów nie należy negować, tylko trzeba je po prostu oceniać. I wydaje się, że to było przedmiotem oceny dwóch prezydentów. Bo nikt się nie spodziewa, że teraz nagle Amerykanie spowodują siłowe usunięcie Rosji z terytorium Ukrainy.

Zresztą Amerykanie w ciągu tych kilku miesięcy, Donald Trump w szczególności, wytłumaczył to także Europie Zachodniej, że nie ma mowy o tym, żeby Ukraina wchodziła do NATO. To było zresztą przedmiotem tych rozmów wczorajszych. Już dzisiaj nikt tego nie neguje, są pewne rzeczy, których zrobić się nie da”.

Przekonanie, że co Rosja zdobyła, jej się należy i nic się już nie zrobi, też jest częścią narracji kremlowskiej. Europejska narracja nie zaczynałaby się od opowieści, że najpierw trzeba oddać Moskwie, co podbiła, a o reszcie potem się porozmawia.

5. Najważniejszy jest pokój, a nie rozejm

Czarnek tu się plącze, bo z jednej strony mówi, że najważniejszy dla Ukrainy i jej obywateli jest rozejm, a ostateczne granice to sobie można potem ustalać. Ale sprowadzony na ziemię przez Holecką (Trump już nie chce rozejmu, chce pokoju, a do tego czasu wojna może trwać), mówi, że stanowisko Trumpa jest lepsze.

Przemysław Czarnek po prostu przyjmuje założenie, że wszystko, co robi „pan Donald Trump”, jest najlepsze. Niestety, zdaniem Kremla to, że Trump przestał opowiadać o rozejmie i zgadza się na wlokące się negocjacje pokojowe w trakcie walk, jest największym zwycięstwem Putina w czasie spotkania z Trumpem na Alasce. Propaganda Kremla też jest przekonana, że należy postawić na Trumpa, a ten rozwiąże problem Ukrainy tak, jak trzeba. Czyli tak jak tego chce Moskwa.

***

Przemysław Czarnek sprawnie wplata te moskiewskie argumenty w opowieść o Putinie-zbrodniarzu i o tym, że trzeba zatrzymać ruskie czołgi u polskich granic. Ale powtarza, że Polska ma się bronić, stawiając wyłącznie na Trumpa, który właśnie ogłosił, że nie zamierza zbroić Ukrainy – niech ktoś inny zapłaci.

Ten wywód – o pokoju, rozejmie, obronie polskiej granicy – nie jest logiczny. Ale to właśnie jest główna cecha propagandy Kremla – poplątanie wszystkiego ze wszystkim, co uniemożliwia odbiorcy własny osąd. Osią narracyjną są tam emocje – niechęć do Ukrainy.

I ta niechęć oraz to, co wylewa się z propagandy Kremla niestety powiela się u Czarnka.

Prościej byłoby powiedzieć: nie było nas w Waszyngtonie, bo się nie udało. Albo – jak zwykle – że „wina Tuska”. Ale najwyraźniej to już nie wystarcza. Polska polityka mówi Kremlem i wcale się tego nie wstydzi.

Gdybym był doradcą prezydenta

Danuta Holecka: Przejdźmy do spraw międzynarodowych, ale też dotyczących nas, bo dotyczących wojny na Ukrainie, która [jest] za naszą granicą. Polski nie było wczoraj przy stole ważnym stole.

Przemysław Czarnek: Gdybym miał być tym, który by podpowiadał panu prezydentowi, czy ma być przy stole, przy którym uzgadnia się, że oto państwa europejskie pożyczą Ukrainie 100 miliardów dolarów, żeby tak kupiła sprzęt od Stanów Zjednoczonych, to ja nie wiem, czy bym doradził panu prezydentowi, żeby przy takim stole był.

Gdybym miał doradzać panu prezydentowi, czy ma być przy stole, przy którym siadają sekundanci Zełenskiego, który nie szanuje Polski – wielokrotnie dawał temu wyraz – to nie wiem, czy bym podpowiadał panu prezydentowi, żeby tam był.

Gdybym miał być doradcą pana prezydenta, który miał podpowiadać panu prezydentowi, czy ma być przy stole, przy którym zbiera się koalicja chętnych do wysłania wojsk swoich krajów na Ukrainy...

Nie było o tym mowy... ... tylko że to wiadomo teraz po spotkaniu. Przed spotkaniem nie było wiadomo.

Ruskie czołgi w Dorohusku, polscy żołnierze w Polsce

My twardo mówimy: to my pomogliśmy Ukrainie. Gdyby nie Polska, Ukrainy by już nie było. Kraje takie jak Niemcy czy Francja czekały, czy w ciągu następnego tygodnia, czy dwóch Rosja zajmie całą Ukrainę, a na pewno Kijów, no była już na przedmieściach. I by robili sobie dalej biznes. Pamiętajmy o 5000 hełmach, bo to była jedyna pomoc wysłana przez Niemców.

To Mateusz Morawiecki jeździł do Berlina przed Bundestag i krzyczał do Niemców „dość żartów”, to Polska dyplomacja pod wodzą Zbigniewa Raua przekonywała dyplomację państw europejskich, że trzeba koniecznie pomóc Ukrainie. I nie chodzi o wdzięczność Ukrainy, tylko trzeba wiedzieć, gdzie się ma przyjaciół.

W związku z tym my mówimy: będziemy pomagać w interesie państwa polskiego. Bo w naszym interesie jest, żeby ruskie tanki nie stanęły w Dorohusku czy w Hrebennem. Ale na pewno nie wypuścimy polskich żołnierzy na Ukrainę, bo jesteśmy krajem sąsiadującym również z Rosją. W związku z tym nie jest naszym interesie, żeby polskie wojsko stanęło choćby w misji pokojowej na terenie Ukrainy. I dlatego pan prezydent Nawrocki nie zapisuje się do koalicji chętnych do wysłania wojsk na Ukrainę i z tego powodu bardzo dobrze, że tam nie był.

Tusk źle obstawił

Dlaczego nie był tam Tusk, który się zapisał z kolei do koalicji chętnych. Dlaczego nie było go w Waszyngtonie No z dwóch powodów.

Po pierwsze nie mógł tam być dlatego, że Trump dokładnie wie, kim jest Tusk. Przypomnijmy słowa Tuska jeszcze z wczesnej wiosny tego roku czy późnej zimy, że nie będzie 500 milionów Europejczyków prosić 300 milionów Amerykanów, żeby bronili nas przez 140 milionami Rosji. Buńczucznie przed samolotem, przed wylotem zdaje się do Londynu na spotkanie tej właśnie koalicji chętnych. Więc Trump na pewno nie chce widzieć Tuska u siebie, już pomijając wcześniejsze obrażanie Donalda Trumpa. Przecież ten człowiek postawił wszystko na jedną kartę, będąc przekonanym, że wygra Kamala Harris, a nie Donald Trump, i będąc przekonanym, że wygra Rafał Trzaskowski, a nie Karol Nawrocki. Obydwa przewidywania Tuska załamały się.

Nie pojechał Tusk z drugiego powodu. Dlatego, że nie widzi go tam kanclerz Niemiec Merz. Jak wiadomo, bardzo nie lubi Tuska, to jest najdelikatniej powiedziane. Dlatego, że Merz był traktowany per noga przez panią Merkel w czasach, kiedy pani Merkel była kanclerzem i szefową CDU. A wiadomo, że kapciowym pani Merkel był Tusk. W związku z tym nie może być dzisiaj obdarzany szacunkiem przez pana kanclerza Merza. I to jest upadek dyplomacji, rządu, Donalda Tuska. Stąd moja teza: każdy dzień u władzy Donalda Tuska i Radosława Sikorskiego to jest zagrożenie także dla bezpieczeństwa państwa polskiego.

Polacy powinni otworzyć oczy i kibicować, modlić się, żeby ten rząd upadł w najbliższych tygodniach i miesiącach.

Nie należy sekundować Zełenskiemu

Radosław Sikorski napisał na X, że to prezydent powinien wykorzystywać te swoje dobre relacje transatlantyckie Polski dla dobra Polski.

Ale właśnie wykorzystał i dlatego nie pojechał do Waszyngtonu, bo pojedzie 3 września na spotkanie indywidualne z panem Donaldem Trumpem, umówiony dosłownie za dwa tygodnie.

Jechać tam i sekundować Zełenskiemu przy tym, żeby, Francja i Niemcy pożyczyły mu 100 miliardów dolarów po to, żeby kupił broń od Amerykanów, trochę bez sensu. Swoją pomoc udzielaliśmy i udzielamy w interesie państwa polskiego.

Nie musimy być przy sekundowaniu Zełenskiemu, który nie daje sobie rady sam w dyskusjach z Donaldem Trumpem.

Wczoraj [w Waszyngtonie 19 sierpnia] spotkanie rzeczywiście było bardzo dobre z naszego punktu widzenia, mówię o tym jako Polak, mieszkanie również Polski wschodniej, wschodniej Lubelszczyzny, mój dom jest położony 60 kilometrów od granicy z Ukrainą. Cieszę się ogromnie, że w końcu Europa Zachodnia po zaledwie kilku miesiącach, kiedy utyskiwała jeszcze na początku tego roku na Trumpa, że źle traktuje Ukrainę, że nie można liczyć na Amerykanów i tak dalej, robił to samo Tusk z Sikorskim, dzisiaj zrozumiała, że trzeba pojechać i podziękować Donaldowi Trumpowi, że rozpoczął negocjacje z Putinem. Bo nikt inny tego nie był w stanie zrobić. To wczoraj było widać zresztą na tych obrazkach.

W związku z tym pan prezydent Karol Nawrocki, mając znakomite kontakty z administracją Donalda Trumpa, z rządem amerykańskim, wiedział, że nie ma potrzeby jechać wczoraj z sekundować Zełenskiemu, skoro za dwa tygodnie jedzie na indywidualne rozmowy z Donaldem Trumpem na zaproszenie Donalda Trumpa.

Będziemy płacić za broń przez Tuska

Nie boi się pan tego, że te 100 miliardów euro, które ma Europa, ma zagwarantować Ukrainie na sprzęt kupowany od Stanów Zjednoczonych, obciąży wszystkich w imię solidarności, bo Unia Europejska umie w imię solidarności migrantów rozdawać, rozdzielać no i...

Jeżeli będzie cały czas rząd Donalda Tuska, to pewnie wszyscy będziemy zobowiązani do spłaty tych 100 miliardów dolarów. Natomiast jeżeli rząd Tuska upadnie, to będziemy mieli swoje zdanie w tej sprawie. My, co pomogliśmy, już pomogliśmy, i to pomogliśmy w najgorszym momencie dla Ukrainy. Powtarzam bez Polski, bez rządu Prawa i Sprawiedliwości, bez działań premiera Mateusza Morawieckiego, pana ministra Zbigniewa Raua, pana prezydenta Andrzeja Dudy, Ukrainy Niepodległej już by dzisiaj nie było od dawna.

Trump wytrawny biznesmen-negocjator

Dzisiaj czytałem wypowiedź byłego prezydenta Ukrainy Janukowycza, który twierdzi, że te rozmowy Donalda Trumpa są przedwczesne, że Putin nie jest jeszcze na tyle osłabiony, żeby móc z nim rozmawiać z pozycji siły i trudno na nim w tej chwili wywrzeć presję.

Ale zachowanie pana Donalda Trumpa, o ile dobrze obserwowałem wszystko, co się działo, wcale nie oznacza, żeby pan prezydent Donald Trump podchodził do Putina właśnie z pozycji siły. Też wiem, że tak mniej więcej zachowują się władcy państw na wschód od nas, już trochę z innej kultury politycznej, najdelikatniej rzecz ujmując.

Niemniej jednak wydaje się, że pan prezydent Donald Trump przyjął jednak taktykę bardziej wytrawnego biznesmena, który najpierw inwestuje po to, żeby później zarobić 2 albo 3 razy więcej...

Można też zbankrutować…

To jest zawsze wliczone w ryzyko, ryzyko jest zawsze wliczone w przedsiębiorczość, w biznes i także w politykę. Bez podejmowania ryzyka nie ma sukcesów, oczywiście ryzyka w granicach rozsądku, bo przecież nie można tutaj, szarżować.

Ale nie wydaje się, żeby to była jakaś nieracjonalna szarża. Bardziej widzę w Donaldzie Trumpie tego, który chce podejść Putina z pozycji nieznanych Putinowi, to znaczy wytrawnego gracza, biznesowego.

Zauważmy, że to, co ugrał Donald Trump do tej pory w relacjach z Rosją i w sprawie konfliktu na Ukrainie, to są rzeczy, które dla Stanów Zjednoczonych są tylko zyskiem.

Więc tak się zachowuje Donald Trump. No i teraz w naszym interesie, interesie państwa polskiego jest tak prowadzić politykę zagraniczną i tak układać sojusz ze Stanami Zjednoczonymi, żeby biznes amerykański w relacjach z Rosją opłacał się także Polsce.

Mapa w Gabinecie Owalnym, czyli ile ma oddać Ukraina

Sytuacja jest dość nieprzewidywalna. Trudno dziś wyrokować, czy ten pokój na Ukrainie na stanie i czy Rosja się wycofa i na jakich warunkach też to też będzie. Słyszę, że Zełenski mówi, że jeśli chodzi o terytoria, to będzie rozmawiał bezpośrednio z Putinem i nie będzie teraz o tym dyskutował. Ale w Gabinecie Owalnym była mapa, o której zresztą nawet mówił Zełenski i potem było zdjęcie obu prezydentów przy tej mapie, więc chyba albo linię frontu sobie pokazywano, albo właśnie była mowa o terytoriach. No ale rozumiem, że wszystkiego się nie możemy dowiedzieć. Ale czy pan widzi szanse na pokój realny, czy to różnie może być?

Pokój realny dla mnie to jest koniec zabijania ludności cywilnej na Ukrainie i spokój dla ludzi, którzy żyją na Ukrainie od wschodu po zachód. Mam przyjaciół, z którymi przebywam nieraz na co dzień. W związku z tym wiem, jak to wygląda być zwykłym obywatelem Ukrainy, Ukraińcem mieszkającym na Ukrainie, także zachodniej. To jest jeden wielki stres za każdym razem, kiedy pojawia się alarm przeciwbombowy.

No ale kwestia, czy ostateczne linie graniczne z Rosją będą uznane teraz, czy za lat 20... Przypomnę, że granice między Polską Rzecząpospolitą Ludową a Niemcami też były uznane długie lata po wojnie, a nie od razu. To są rzeczy, które są wtórne w stosunku do tego, czy zabija się ludność cywilną, czy się nie zabija.

Mam wrażenie, że jesteśmy blisko tego momentu, kiedy, można będzie przekonać Putina, różnymi sposobami, także tymi biznesowymi, do tego, żeby przestał zrzucać bomby na Ukrainie. I to jest dla nas wszystkich najważniejsze. Wydaje mi się, że dla Ukraińców najbardziej ważne teraz, gdzie będzie ta granica ostateczna czy ona będzie z momentu przed 2014 rokiem…

To jest sytuacja która, która rzeczywiście jest trudna do przewidzenia i Ukraińcy już z Rosjanami będą musieli sobie [to] wypracować. Natomiast ta mapa, która wisiała w Waszyngtonie i na którą patrzyli obaj prezydenci Donald Trump i Wołodymyr Zełenski, pokazywała „osiągnięcia”, niestety zdobycze wojenne Rosji, czyli terytoria zajęte w gruncie rzeczy przez armię rosyjską na wschodzie Ukrainy.

I to są fakty. Faktów nie należy negować, tylko trzeba je po prostu oceniać. I wydaje się, że to było przedmiotem oceny dwóch prezydentów. Bo nikt się nie spodziewa, że teraz nagle Amerykanie spowodują siłowe usunięcie Rosji z terytorium Ukrainy.

Zresztą Amerykanie w ciągu tych kilku miesięcy, Donald Trump szczególności, wytłumaczył to także na Europie Zachodniej, że nie ma mowy o tym, żeby Ukraina wchodziła do NATO.

To było zresztą przedmiotem tych rozmów wczorajszych. Już dzisiaj nikt tego nie neguje, są pewne rzeczy, których zrobić się nie da, i być może o tym również Donald Trump rozmawiał z Wołodymyrem Zełenskim, patrząc na osiągnięcia Rosji w wojnie z Ukrainą, tej ludobójczej wojnie, bestialskiej wojnie, zwłaszcza od lutego 2022.

Nic nie wiemy o rozmowach Trumpa z Putinem i Zełenskim

Podczas tej wczorajszej rozmowy z liderami, Unii Europejskiej, szefem NATO i piątką tych liderów europejskich, Donald Trump miał telefonicznie rozmawiać z Władimirem Putinem, zbrodniarzem. I Putin miał mu powiedzieć, że w ciągu dwóch tygodni spotka się z Zełenskim. To najpierw miał być ten trójstronne rozmowy, ale podobno Putin najpierw powiedział, tylko nie wiem ile w tym prawdy, że najpierw z Zełenskim, a potem, że również z Trumpem. Być może dołączyliby później liderzy Europy. No gdzie to miałoby się spotkać? Już czytam, że może w Moskwie, a może w Genewie. Generalnie nie wiadomo gdzie i kiedy, czy Putin zdecyduje się na to.

Gdybyśmy mieli sprawną dyplomację, to naturalnym miejscem takiego spotkania byłaby Warszawa. Tylko nie mamy sprawnej dyplomacji. Mamy kompletnie bezwładną dyplomację pod rządami Sikorskiego i Tuska i musimy ten fakt przyjąć do wiadomości

Więc na pewno to się nie odbędzie w Warszawie. To jest zupełnie jasne.

Natomiast to, jak wyglądała rozmowa pana Donalda Trumpa z Putinem, tego nie wiemy. Znamy tylko te przekazy. Sam fakt polegający na tym, że w perspektywie zaledwie kilkunastu dni może dojść do spotkania Zełenskiego z Putinem, coś, co było absolutnie niemożliwe jeszcze czas jakiś temu, i rozmowy na temat tego, jak ma dojść do tego zawieszenia broni, czyli zaprzestania zabijania, ludności cywilnej na Ukrainie, jest wielkim sukcesem Donalda Trumpa. No i zobaczymy co z tego wyjdzie

Nikt w Europie, a nawet cała Unia Europejska razem wzięta nie ma takich zdolności negocjacyjnych jak Donald Trump, jeśli chodzi o Putina.

Jasne, jak patrzymy tylko na obrazki, to mi się też strasznie nie podobało, że Putin maszerował po czerwonym dywanie w Stanach Zjednoczonych, że Donald Trump i mu biło brawo. Też strasznie nie podobało, że Donald Trump zaprosił ludobójcę do samochodu swojego.

Ja bym w żadnym sposób tego nie zrobił. Ale ani ja, ani pani redaktor, ani widzowie, którzy nas oglądają, nie są Donaldami Trumpami i nie wiedzą, jaki ma plan Donald Trump, żeby zakończyć wojnę, co obiecał w czasie kampanii wyborczej.

Słyszałam taką teorię, choć nie jest ona mi bliska, ale to jeden z amerykanistów to mówił zaraz po spotkaniu w Anchorage, że być może ten czerwony dywan był na rynek rosyjski, że ruscy to lubią. I generalnie Trump to wiedział. Dlatego to zrobił, żeby jakby kupić ruskich na potrzeby projektu pokoju na Ukrainie.

Chyba pan Donald Trump sam to mówił, że Putin nie chciał się zgodzić w ogóle na przylot do Stanów Zjednoczonych. Nie chciał, żeby to spotkanie odbyło się na terenie Stanów Zjednoczonych, a ono się odbyło na terenie Stanów Zjednoczonych być może to był.

Mówi się, że nie wiadomo, czy Trump na pewno wie, z kim gra. Oczywiście to uważają ci, którzy nie oskarżali go agenturę rosyjską, czy Trump wie, z kim gra, i że Putin może go ograć.

Nie chcę tutaj używać mocnych słów, ale ja bym tych ludzi nie nazywał ekspertami.

Jeżeli podejrzewa się Donalda Trumpa, który po czteroletniej letniej przerwie, oszukany za pierwszym razem, za drugim razem, ponownie doszedł do władzy w Stanach Zjednoczonych, gdzie przewaga mediów mainstreamowych, lewackich i lewicowych jest jeszcze większa niż w Polsce, jeżeli jego się oskarża o to, że nie wie, co robi, zwłaszcza w kontakcie z Putinem, który jest dzisiaj przedstawicielem można powiedzieć – jeśli chodzi o gospodarkę – świata chińskiego, to znaczy, że nie są ekspertami i nie znają Donalda Trumpa.

Rozejm czy pokój?

Czyli pan się nie obawia tutaj o takie rzeczy? Ale nie będzie zawieszenia broni, bo to Donald Trump powtórzył dwukrotnie i podczas spotkania z Zełenskim najpierw w Gabinecie Owalnym. Później przed spotkaniem z przywódcami Europy i szefem NATO, że nie potrzeba zawieszenia broni, żeby podpisać umowę pokojową. Co prawda, Friedrich Merz stwierdził, jakby nie słyszał, że umowa o zawieszeniu broni. Na co Trump znów powtórzył, że nie musi być zawieszenia broni, żeby była umowa pokojowa. No więc ruski wali cały czas w Ukrainę, skoro nie wymaga się od niego tego zawieszenia broni. Ale czy zawieszenie broni nie grałoby na korzyść Putina?

No ale to jest to samo. To znaczy, jeśli mamy od razu umowę pokojową, to znaczy, że ona również oznacza zawieszenie broni. Trump gra o pełną pulę od razu być może, to jest element negocjacyjny. Chce od razu pokoju, nie tam zawieszenia broni tylko umowy pokojowej, żeby zakończyć to, co się dzieje.

Trump jako wytrawne gracz chce od razu pełnej puli. Czy mu wyjdzie, zobaczymy. Być może pewnym planem minimum, ale nie określonym dzisiaj wprost przez Donalda Trumpa, jest co najmniej zawieszenie broni. Po to, żeby – ja raz jeszcze powtarzam ten efekt najważniejszy – zakończenie gehenny narodu ukraińskiego zwłaszcza tam na wschodzie, strachu i lęku o swoje życie i życie swoich dzieci każdego dnia o każdej godzinie, w każdej dobie – żeby to osiągnąć. No to negocjuje się więcej, żeby osiągnąć mniej.

Po co Nawrocki jedzie do Waszyngtonu

Nie wiemy, spekulujemy nie byliśmy przy rozmowach, a nawet nikt by nas tam przede wszystkim nie wpuścił, więc nawet gdybyśmy stali pod Białym Domem, to byśmy tego nie wiedzieli. I nie wiadomo też, z czym i w jakiej sytuacji geopolitycznej, pojedzie Karol Nawrocki 3 września. Bo to się dzieje, sytuacja jest dynamiczna. Nie wiadomo, czy nie będzie już pokoju na Ukrainie, czy nie będzie jakiś kolejnych zaawansowanych negocjacji w sprawie pokoju. I generalnie rzecz biorąc, czego się pan po tej wizycie spodziewa?

Spodziewam się zacieśnienia sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi, na ile to jest możliwe pod rządami Donalda Tuska jeszcze. Bo wiadomo, że Polski system rządów powoduje, że prezydent Rzeczypospolitej Polski to nie jest prezydent Francji. Czyli z taką władzą wykonawczą, która rzeczywiście czyni go nad premierem. To jest inny system, strasznie pomieszany w wyniku tych pookrągłostołowych ustaleń i negocjacji z postkomuną na czele, system utrzymujący trzecią Rzeczpospolitą Polską.

Ale spodziewam się, że już po wyborze Karola Nawrockiego 1 czerwca ta wizyta 3 września będzie umocnieniem sojuszu ze Stanami. Nie tylko tego militarnego, ale także gospodarczego. Bo na tym też zależy Stanom Zjednoczonym i Polsce.

Stany Zjednoczone powinny być dla nas strategicznym sojusznikiem nie tylko, jeśli chodzi o obronę narodową bezpieczeństwo, ale także jeśli chodzi o gospodarkę. Mamy tu my wiele do zaoferowania i Stany Zjednoczone mają wiele do zaoferowania, choćby w energetyce jądrowej. Te wszystkie ustawy wiatrakowe, to wszystko jest nic, to takie bałamucenie i mydlenie oczu Polakom, że przez tą ustawę wiatrakową prąd potanieje. Nic, szanowni państwo, nie potanieje od żadnego wiatraka, o żadną złotówkę mniej płacić nie będziecie.

Płacić będziemy wszyscy mniej, jeśli wejdziemy w ścisły sojusz energetyczny ze Stanami Zjednoczonymi. Zrobimy wielki biznes w energetyce jądrowej chociażby, a mamy my do zaoferowania z kolei nasze technologie, nasze doświadczenie z NCBJ ze Świerku w Otwocku, i Amerykanie, którzy chcą to inwestować.

Mamy ludzi jak pan senator Grzegorz Czelej chociażby – wymieniam tylko tego jednego, bo jest mi bliski, bo z Lublina. Niektórzy się tym zajmują na co dzień i rzeczywiście jest tutaj pole do popisu. Ale tu trzeba zrozumieć: ścisły sojusz gospodarczy ze Stanami Zjednoczonymi jest w naszym interesie. Jestem przekonany, że o tym będzie również mówił prezydent Karol Nawrocki 3 września w Białym Domu.

;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze