W drugim dniu rosyjskiego ataku na Ukrainę rosyjska propaganda mierzy się z dwoma problemami: liczbą ofiar cywilnych po stronie ukraińskiej oraz skalą - i bohaterstwem - ukraińskiego oporu. Coś, co miało być wyzwoleniem "bratniego narodu", wygląda na napaść na bohaterski naród
Nie tak miało być - co wyczytać można z przekazów dnia publikowanych przez agencję TASS. Dlaczego Ukraińcy nie przypominają faszysto-nazisto-banderowców z czytanek, a do tego zachowują się jak bohaterscy obrońcy ojczyzny? Jak wyjaśnić rosnącą liczbę ofiar operacji, która - oficjalnie - miała zapobiec ofiarom?
Czy w ogóle można się przyznać, że te ofiary są? Kiedy rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow opowiadał w piątek dziennikarzom, jak jego szef Władimir Putin dostaje wszystkie informacje z frontu i to online, zapytali go właśnie o liczbę ofiar z tych raportów.
Pieskow odesłał ich do wojskowych. Putin nie może być obciążany śmiercią cywili - to jasne. Ale to problemu propagandy nie rozwiązywało
Z faktem, że ludzie giną, a zdjęcia i filmiki z ataku obiegają cały świat, Kreml próbuje się zmierzy na trzy sposoby:
Rano w piątek Ukraińcy podali, że w pierwszej dobie rosyjskiej agresji zginęło 137 osób. A ostrzał Kijowa i atak na Kijów trwał.
TASS zatem precyzyjnie opisywała ofiary po stronie republik ługańskiej i donieckiej. Z depesz wynikało, że Ukraińcy zaczęli tam strzelać z niewiadomych powodów. Bo przecież powodem nie może być to, co powiedział lider DRL Denis Puszylin: “Kontrofensywa trwa, siły DRL posuwają się do przodu”.
TASS podawała np.:
Poza tym odbiorca depesz TASS mógł się przekonać, jak bardzo Rosjanom zależy na tym, by nikomu włos nie spadł z głowy. Nawet jeńcy wojenni (!) są bowiem bezpieczni.
Rosjanie pojawili się z czołgami, samolotami i inną bronią, ale nie strzelają. To znaczy, nie strzelaliby, gdyby Ukraińcy się poddali. A takie strzelanie nie liczy się do prawdziwego strzelania.
„Nikt nie będzie atakował narodu ukraińskiego, nikt nie będzie traktował członków Sił Zbrojnych Ukrainy w jakiś poniżający sposób. Chodzi o niedopuszczenie do tego, by w tym kraju rządzili neonaziści i ci, którzy propagują metody ludobójcze” - mówił rzecznik rosyjskiego MON Konaszenkow. “Bo teraz reżim w Kijowie znajduje się pod dwoma mechanizmami zewnętrznej kontroli - Zachodu, na czele ze Stanami Zjednoczonymi, i neonazistów, którzy promują swoją »kulturę«, i kwitną we współczesnej Ukrainie".
Dlatego rzecznik Konaszenkow zaapelował do Ukraińców w Kijowie: „Wasze nacjonalistyczne przywództwo chce - jak terroryści - użyć was jako żywych tarcz. Rosyjskie siły zbrojne nie będą przeprowadzać żadnych uderzeń na dzielnice mieszkalne ukraińskiej stolicy”.
"W czasie trwającej na Ukrainie specjalnej operacji wojskowej rosyjskie siły zbrojne nie przeprowadzają ataków rakietowych, powietrznych ani artyleryjskich na miasta kraju. Infrastruktura wojskowa, obiekty obrony przeciwlotniczej, lotniska wojskowe i lotnictwo Siły Zbrojne Ukrainy są ubezwłasnowolnione.
Żadnego zagrożenia nikt specjalnie dla ludności cywilnej nie stwarza” - powiedziała rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa.
Kropkę nad i postawił sam Putin:
Główne starcia podczas operacji na Ukrainie nie toczą się z regularnymi oddziałami ukraińskimi, ale z formacjami nacjonalistycznymi.
A opowieści o ofiarach to fejk. W kolejnej depeszy TASS napisała, że tymi fałszywymi informacjami zajmie się rosyjska prokuratura wojskowa.
Na dodatek, mimo że Rosjanie (prawie) nie strzelają, “nacjonaliści rozmieszczają wiele wyrzutni rakiet w głównych miastach Ukrainy”. Te informacje podał rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.
Propaganda kremlowska miała podstawić pod Ukraińców “złego” znanego Rosjanom i Ukraińcom z czasów II wojny światowej. Naziści, faszyści, zbrodniarze na masową skalę. Ale żonglowanie skojarzeniami nie do końca Kremlowi wyszło. I ostrzeżenia, że trudno będzie wytłumaczyć wojnę z narodem "bratnim", okazały się trafne.
W drugiej dobie ataku Ukraińcy bronią się jak najwspanialsi bohaterowie “wojny ojczyźnianej”. Kijów pokazuje, że jest - jak za Hitlera - godny miana “miasta bohatera” (co widać na zdjęciach z metra służącego po raz drugi w historii jako schron). Obrońcy Wyspy Węży wolą zginąć, niż się poddać.
Na to propaganda miała w piątek takie pomysły:
„Żadne ataki rakietowe na Kijów, o którego bohaterstwie podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej przypomniał sobie W. Zełenski, nie zostały przeprowadzone przez rosyjskie siły zbrojne” – podało źródło TASS w rosyjskim Ministerstwie Obrony. “Rosyjskie siły zbrojne nie przeprowadziły ataków rakietowych na Kijów. Według rozmówcy agencji, pojawienie się 25 lutego jasnej łuny nad miastem, a następnie uderzenie czegoś w budynek mieszkalny, można wytłumaczyć zupełnie inaczej niż uderzeniem rakiety.
Jeśli chodzi o 13 Ukraińców do końca broniących Wyspy Węży („Rosyjski okręcie wojenny, pierdol się"), co opisaliśmy tu:
TASS podała taki komunikat: “Garnizon Sił Zbrojnych Ukrainy na Wyspie Węży na Morzu Czarnym, składający się z 82 żołnierzy, dobrowolnie poddał się jednostkom Sił Zbrojnych Rosji. (...) Kolejnych 11 żołnierzy 53. oddzielnej brygady zmechanizowanej Sił Zbrojnych Ukrainy poddało się w rejonie Mikołajiwa. Również jedna z jednostek piechoty morskiej 36. oddzielnej brygady piechoty morskiej Sił Zbrojnych Ukrainy skontaktowała się z dowództwem milicji ludowej DRL i poprosiła o korytarz wjazdu na terytorium republiki. Po oddaniu broni będą mogli również wrócić do swoich rodzin”.
Trochę to wygląda na technikę propagandową "Wy nam o Katyniu, a my wam opowiemy o Chatyniu".
W piątek propaganda kremlowska zmagała się tez z problemem, kim są “źli Ukraińcy”. Czyli “nacjonalistyczni i nazistowscy”. W czwartek wyglądał na to, że to określenie dotyczy tylko władz. W piątek - jak pokazaliśmy wyżej - widać było jednak, że nadspodziewanie wiele osób dało się “wykorzystać jako żywe tarcze”.
"Rosja ma nadzieję, że naród ukraiński pozbędzie się ucisku nacjonalistycznego reżimu" - powiedziała na briefingu rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa.
"Władze Kijowa są pod kontrolą państw zachodnich, na czele ze Stanami Zjednoczonymi i zwolennikami neonazizmu" - powiedział rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow. Ale, jak dodał najwyraźniej wyprowadzony z równowagi Putin,
ta „banda narkomanów i neonazistów, którzy osiedlili się w Kijowie”, wzięła "jako zakładników cały naród ukraiński”.
Istotę problemu wyłożył jednak chyba cytowany przez TASS Aleksander Łukaszenka z Białorusi:
„Jeśli chodzi o działania, naszej bratniej Ukrainie (...), cóż, ludzie wybrali [tam] takie przywództwo” - powiedział.
A zatem chyba jednak większość Ukraińców nie spełnia standardów Putina i kremlowskiej propagandy. Problem nie dotyczy dziś jednak tylko Ukraińców: jak zauważyła rzeczniczka Zacharowa, "także obywatele Europy stali się ofiarami podejścia polityki zachodnich rządów, które starały się nie pokazywać prawdy o wydarzeniach w Donbasie”.
Właściwe podejście wypunktował przewodniczący Dumy Wiaczesława Wołodina we wpisie na Telegramie, który cytuje TASS:
Na razie Ukraina nadal nie jest “właściwa”.
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze