0:00
0:00

0:00

"Do 2014 roku, czyli wybuchu wojny w Donbasie, gdy pytaliśmy ludzi, jaka forma gwarancji bezpieczeństwa byłaby najlepsza dla kraju, największą popularnością cieszyła się idea statusu pozablokowego. Na drugim miejscu był sojusz z Rosją. NATO znajdowało się jako jedno z ostatnich. Od 2014 roku sytuacja diametralnie się zmieniła. Status pozablokowy to obecnie 25 proc. odpowiedzi. NATO za najlepszą gwarancję bezpieczeństwa uważa już nie 13 proc., tylko 53 proc. społeczeństwa. Sojusz z Rosją spadł z 28 proc. do 8 proc.".

Z Mariją Zołkiną, analityczką kijowskiej Fundacji Inicjatyw Demokratycznych im. Ilki Kuczeriwa o ewentualnej inwazji Rosji na Ukrainę rozmawia Paweł Pieniążek.

Przeczytaj także:

Paweł Pieniążek: Czy napięcie między Rosją a Ukrainą się zmniejsza?

Marija Zołkina: Nie. I zapewne nie dojdzie do tego w ciągu najbliższych kilku miesięcy.

Dlaczego?

Rosja próbuje poprzez negocjacje z Ukrainą, Stanami Zjednoczonymi, normandzką czwórką [Niemcy, Francja, Rosja i Ukraina – przyp. red.], Unią Europejską i NATO osiągnąć swoje cele. Jeśli to się nie uda, a na razie się na to zapowiada, będzie próbowała trzymać Ukrainę i Zachód w napięciu.

Jakie korzyści ma z tego Rosja?

Zachód szuka sposobów, by się z nią porozumieć, trwają rozmowy dyplomatyczne. Rosję interesuje podzielenie wpływów w Europie, czego elementem jest uniemożliwienie Ukrainie ewentualnego członkostwa w NATO. Państwa Sojuszu, szczególnie Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, miałyby zaprzestać aktywnej współpracy z Ukrainą. By to osiągnąć nie muszą być podpisane żadne dokumenty, jak tego oficjalnie oczekuje Rosja, ale wystarczy polityczny sygnał, że NATO – mówiąc dyplomatycznie – będzie brało pod uwagę zaniepokojenie Rosji w sprawie ćwiczeń wojskowych, rozmieszczenia broni i współpracy z Ukrainą. Chodzi jej o to, by działania w Europie Wschodniej nie nabierały tempa.

Istotne jest tutaj, że Rosja próbuje odsunąć Ukrainę od stołu negocjacyjnego. Przedstawić obecne napięcie jako jeden z wielu elementów negocjacji między nią a Zachodem. Wówczas to między Rosją a innymi mocarstwami i organizacjami międzynarodowymi będą toczyć się rozmowy. Zachód, mimo tych ostrych deklaracji, też chce porozumieć się z Rosją, by rozwiązać ten problem i zająć się innymi sprawami.

Jeśli rzeczywiście ten dialog odbywałby się w taki sposób, to może wpłynąć na kwestie dotyczące bezpośrednio Ukrainy, takie jak uregulowanie konfliktu w Donbasie. Jego losy staną się zależne od tego, jakie w danym momencie będą stosunki między Rosją a NATO i Stanami Zjednoczonymi. Temu Ukraina musi aktywnie przeciwdziałać.

W jaki sposób może to robić?

Do 2021 roku priorytetem ukraińskiej dyplomacji były Unia Europejska i NATO jako całość, a także Stany Zjednoczone. W ubiegłym roku doszło jednak do przewrotu w polityce zagranicznej. Podczas wiosennej eskalacji ukraińskie władze zrozumiały, że stanowisko UE jest zależne od konkretnych państw członkowskich. Dlatego trzeba pracować z każdym z osobna. Jeśli Niemcy czy Francja skłaniają się wobec bardziej miękkiej polityki wobec Rosji, to musimy rozmawiać z tymi, którzy nas popierają, podobnie oceniają zagrożenie i są gotowi działać.

Od 2021 roku Ukraina zaczęła skupiać się na tworzeniu małych sojuszy. Działa aktywnie Trójkąt Lubelski, gdzie znajdują się także Polska i Litwa. Zacieśniana jest współpraca z Turcją. Także powstaje sojusz między Polską a Wielką Brytanią. Jeszcze nie znamy jego szczegółów, ale mogę się domyślać, że będzie się skupiał na przeciwdziałaniu rosyjskiej agresji.

Sytuacja na granicach jest spokojna, w Donbasie nie dochodzi do walk. Jakie instrumenty wykorzystuje Rosja, by osłabić Ukrainę?

Po pierwsze, stosowała już cyberataki i myślę, że w najbliższych miesiącach należy się spodziewać kolejnych, których celem będą obiekty krytycznej infrastruktury. Dzięki temu można na przykład zakłócić pracę elektrowni czy wstrzymać działania istotnych przedsiębiorstw.

Po drugie, dezinformacja. Wcześniej Rosja rozsyłała nieprawdziwe informacje o Ukrainie, a teraz działa, by zastraszyć. Na przykład rozsyłając fałszywe wiadomości o nadchodzącej ofensywie. Im większa będzie panowała panika, mniejsze zaufanie wobec władz i gotowości armii do obrony, tym łatwiej Rosji będzie wpływać na sytuację na Ukrainie.

Poczucie ciągłego zagrożenia odbija się na gospodarce. Ukraina traci inwestorów, spadają ceny obligacji państwowych i akcje firm. W rezultacie waluta może stracić na wartości, a to dodatkowo sieje panikę. By tego uniknąć UE ogłosiła 1,2 mld euro nadzwyczajnej pomocy.

Także należy się spodziewać, że może dojść do ograniczenia dostaw energii. Ukraina wciąż kupuje prąd od Białorusi. Natomiast eksperci twierdzą, że jeśli Rosja zmniejszy ciśnienie w gazociągu, to Ukraina nie będzie mogła wydostać surowca przechowywanego w podziemnych magazynach.

To znaczy, że groźba ofensywy na Ukrainę nie jest prawdopodobna?

Zmasowany atak Rosji nie jest bardzo opłacalnym rozwiązaniem. Przynajmniej w perspektywie najbliższych tygodni.

Rosja nie mogłaby uniknąć odpowiedzialności za taki atak. To spowoduje nałożenie drakońskich sankcji, którymi straszą m.in. Stany Zjednoczone i Wielka Brytania. Dialog z Zachodem, na który liczy Putin, zostałby zerwany. Stąd – jak mówiłam – lepiej podtrzymywać napięcie, negocjować, stosować agresywne działania, ale nie takie, które dałyby podstawy do nakładania poważnych kar. Może więc dojść do dywersji, zamachów, ataków na infrastrukturę, eskalacji w Donbasie czy na granicy z Białorusią. Rosja zawsze może powiedzieć, że nie ma z tym nic wspólnego.

Politycy i media dużo mówią ostatnio o Ukrainie i jej miejscu w NATO. Co o przystąpieniu do Sojuszu myślą jej mieszkańcy?

W badaniach z ostatnich lat od 62-70 proc. Ukraińców na hipotetycznym referendum o wstęp Ukrainy do NATO zagłosowałoby „za”. Kluczowy jest jednak ich stosunek do Sojuszu. Do 2014 r., czyli wybuchu wojny w Donbasie, gdy pytaliśmy ludzi, jaka forma gwarancji bezpieczeństwa byłaby najlepsza dla kraju, największą popularnością cieszyła się idea statusu pozablokowego. Na drugim miejscu był sojusz z Rosją. NATO znajdowało się jako jedno z ostatnich.

Od 2014 sytuacja diametralnie się zmieniła. Status pozablokowy to obecnie 25 proc. odpowiedzi. NATO za najlepszą gwarancję bezpieczeństwa uważa już nie 13 proc., tylko 53 proc. społeczeństwa. Sojusz z Rosją spadł z 28 proc. do 8 proc.

Marija Zołkina – politolożka, analityczka Fundacji Inicjatyw Demokratycznych im. Ilki Kuczeriwa z Kijowa.

;
Na zdjęciu Paweł Pieniążek
Paweł Pieniążek

dziennikarz stale współpracujący z „Tygodnikiem Powszechnym”. Relacjonował wydarzenia m.in. z Afganistanu, Górskiego Karabachu, Iraku, Syrii i Ukrainy. Autor książek, w tym „Po kalifacie. Nowa wojna w Syrii" (Wydawnictwo Czarne 2019). Laureat nagrody dziennikarskiej MediaTory.

Komentarze