W niedzielę propaganda rosyjska po raz pierwszy - choć nie wprost - przyznała, że w Ukrainie Rosja prowadzi wojnę. Zapewniała jednak, że Rosji zależy na pokoju. W efekcie Rosja zaczęła straszyć bombą atomową. W świecie propagandy był to krok logiczny
Niedziela była w Rosji dniem specjalnych operacji wojskowych - ta nowa tradycja narodziła się w czwartek, bo Putin ustanowił to święto w dniu ataku na Ukrainę.
Święta jednak nie dało się świętować zgodnie z planem - czyli sukcesem. Władimir Putin zwrócił się rano do uczestników “specjalnej operacji” z życzeniami. Podziękował za ofiarną i bohaterską służbę. Pamięci zmarłych i zabitych nie uczcił - bo przecież oficjalnie ofiar nie było.
Tymczasem to właśnie nieplanowane przedłużenie “specjalnej operacji” sprawiło, że coraz bardziej przypominała ona wojnę. I wymagała negocjacji pokojowych.
Poza tym z depesz TASS i Interfax wyczytać można było, że:
W propagandzie rosyjskiej w niedzielę zaszła istotna zmiana: w języku. W komunikatach o Ukrainie mniej było “nacjonalistów i “neo-nazistów”. A to oni w poprzednich dniach byli celem “specjalnej operacji” prowadzonej w obronie bratniego narodu ukraińskiego. W niedzielę w ogóle nie było już mowy o ludziach, którzy dali się zmanipulować tymże “nacjonalistom” i stanęli naprzeciw przyjacielskiej "specjalnej operacji" Rosji - to jest chyba skutek uboczny zakazu informowania o tym, co się dzieje w Ukrainie i jak Ukraińcy się bronią.
W efekcie jednak język, który dotychczas pozwalał propagandzie oddzielać “dobrych” Ukraińców od “złych” władz i uzasadnić “operację specjalną”, zanikł. Podmiotem w depeszach powoli stawała się Ukraina i jej prezydent Wołodymyr Zełenski.
Otrzymaliśmy kolejny dowód - w samym języku propagandy, a nie tylko w jej treści - że toczy się wojna z innym krajem, a nie operacja ratunkowa w ramach wspólnoty narodów rosyjskich.
Analizując komunikaty rosyjskiej propagandy, trzeba się bardzo pilnować. Przecież wszyscy od rana sprawdzamy informacje w każdym dostępnym miejscu. Co z Charkowem, co z Kijowem, jak Mariupol? A Lwów? I co się dzieje z ofiarami. Co z uciekinierami. Jak pomóc?
Czytając TASS i Interfax, trzeba o tym zapomnieć - tam nie ma o tym słowa. Tam działania wojenne prowadzone są w zasadzie wyłącznie w Donbasie, w jego obronie.
“Siły obrońców Donbasu cały czas posuwają się do przodu” - powtarzały w niedzielę TASS i Interfax zapewnienia przywódców DRL i ŁRL. Uważny odbiorca mógłby zsumować podawane w depeszach kilometry - wyszłoby mu wtedy, że “obrońcy Donbasu” dawno przekroczyli Dniepr i może są już pod Przemyślem. ALE w depeszach podawane były tylko nazwy donbaskich miejscowości.
Nadal powtarzane były informacje, że “specjalna operacja militarna” jest precyzyjna. Ofiar nie ma. Tu odbiorca przekazu mógł się uspokoić - ALE czytał też, że “specjalna operacja” prowadzona jest “z lądu i morza”. Oraz że trwa ewakuacja, tysiące ludzi opuszczają Ukrainę, a nawet kraje, które nie potępiły “specjalnej operacji” w Ukrainie, ewakuują swoich obywateli. Nawet Chińczycy, którzy ciągle utrzymują ambasadę w Donbasie, mówią, że "sytuacja jest płynna".
W końcu w niedzielę wieczorem pojawił się komunikat o poległych: "Niektórzy nasi towarzysze zginęli, a niektórzy są ranni" - powiedział rzecznik rosyjskiego MON Igor Konaszenkow.
Nadal - tak jak w ostatnich dniach - feedy obu agencji zalewane były informacjami o pomocy wojskowej Zachodu dla Ukrainy i o szykanowaniu Rosji na świecie.
O sankcjach agencje pisały w tonie poważniejszym niż w sobotę. Nie jak o głupim i nieprzemyślanym ataku, na który Rosja jest przygotowana i który pozwoli jej odsiać prawdziwych przyjaciół od fałszywych (a ucierpi głównie zachodni przemysł kosmiczny).
“Aby zminimalizować skutki sankcji, władze powinny szybko reagować na sygnały od przedsiębiorstw, które mogą mieć trudności z rozliczeniami w związku z sankcjami bankowymi. Te problemy można rozwiązać - cytowała TASS w niedzielę przewodniczącego Komisji Dumy Państwowej ds. Polityki Gospodarczej Maksima Topilina. Według niego sankcje wobec rosyjskich banków będą wymagały „pracy reformatorskiej”. (...) Ale teraz bardzo ważne jest, aby na poziomie lokalnym, w regionach, na poziomie federalnym, wszystko to było wyraźnie monitorowane” - mówił Topilin.
“Komisja Budżetowa i Podatkowa Dumy Państwowej wraz z rządem Federacji Rosyjskiej szybko przygotują pakiet działań wspierających rosyjskie firmy w celu zminimalizowania skutków sankcji nałożonych na przedsiębiorców. Poinformował o tym dziennikarzy szef komitetu Andriej Makarow”.
Odbiorca oficjalnych informacji dowiedział się więc w niedzielę, że pakiet nie jest jeszcze gotowy.
Konieczność prowadzenia “precyzyjnego monitoringu na poziomie lokalnym” w całej Rosji mogło niepokoić tych, którzy wiązali sankcje z “precyzyjną”, ale jednak chyba nieudaną “specjalną operacją wojskową w Ukrainie”. Co, jeśli monitoring będzie równie precyzyjny jak operacja w Ukrainie?
Cały czas nadchodziły informacje o szykanach wobec Rosji. Np.
Mapa zamkniętych przestrzeni powietrznych to coś, co łączy nasz świat ze światem rosyjskiej propagandy. Ona podaje te same informacje:
O walkach o Charków i Kijów z depesz TASS i Interfaksu nie można się było niczego dowiedzieć. Ale od rana w niedzielę pojawiły się zapowiedzi gotowości Rosji do rozmów pokojowych.
Na miejsce rozmów Rosjanie i ich sojusznik Łukaszenka proponowali Białoruś. Wydawało się, że Ukraińcy wpadną w pułapkę: prezydent Zełenski powiedział rano, że nie może negocjować w państwie, z którego jego kraj został zbrojnie najechany.
“Zełenski powinien szukać każdej okazji do negocjacji, ale zamiast tego szuka wymówek, co z jego strony jest zbrodnią przeciwko narodowi Ukrainy" - TASS nadawała słowa wielokrotnie cytowanego w tych dniach przewodniczącego Dumy Państwowej Wiaczesława Wołodina. „Znaleźliśmy się w obecnej sytuacji, nie walcząc z nikim. Przez te wszystkie lata dążyliśmy do pokoju. Od lat 90. NATO przesuwa granice wojskowe bliżej terytorium naszego kraju, jednocześnie publicznie obiecując tego nie robić” (Wołodin nadal nazywał władze Ukrainy “neonazistami”).
Potem Rosjanie - ustami rzecznika Kremla Pieskowa - powtórzyli, że w czasie rozmów pokojowych "specjalna operacja" nie zostanie zawieszona. I nagle coś się zmieniło: TASS i Interfax zapowiedziały rozmowy pokojowe. Nie w Białorusi, ale na granicy ukraińsko-białoruskiej. TASS - za Łukaszenką - chwaliła Ukraińców, że usłyszeli zaproszenie z Moskwy. Potem TASS podała zapewnienie Łukaszenki, że na czas rozmów Rosja wstrzyma operacje powietrzne (o tym, że w czasie rozmów poleciała z Białorusi na Ukrainę rakieta, rosyjska propaganda nie poinformowała, ale dlaczego by miała, skoro nie informuje o tym od czwartku?).
A wcześniej “Rosyjskie MSZ stwierdziło, że Rosja jest gotowa do pokoju i zakończenia rozlewu krwi”. To było praktycznie pierwsze przyznanie się, że w Ukrainie toczy się wojna.
Ponieważ rosyjska cenzura zakazała używania tego słowa w kontekście “operacji specjalnej w obronie Donbasu”, zamiast tego mamy “dążenie do pokoju”. O ofiarach też w Rosji nie wolno pisać - mamy więc “zakończenie rozlewu krwi” (wygląda więc na to, że odbiorca komunikatów wie jednak coś o wojnie. Inaczej mógłby przecież pomyśleć, że doszło w Ukrainie do problemów w czasie akcji krwiodawstwa).
Jesteśmy w propagandowej bańce, w której Rosja nie napadła na sąsiednie państwo, nie bombarduje miast i nie zabija cywili. Skąd więc biorą się sankcje? Dlaczego jest tyle wiadomości o szykanach i sankcjach wobec Rosjan?
Jedyną logiczną odpowiedzią w świecie propagandy była groźba nuklearna. Rosja na to wszystko się godzi, bo przecież świat się jej wystraszył. Już w południe Łukaszenka cytowany przez TASS mówi, że polityka sankcji Zachodu „pchnie w kierunku trzeciej wojny światowej”. Potem agencje potwierdziły, że Putin postawił w tryb podwyższonej gotowości "siły odstraszania nuklearnego". Następnie można było relacjonować, jak światowe mocarstwa reagują na posunięcie Moskwy.
Nasza analiza nie dotyczy zamiarów Putina. Tych nie znamy. Ale patrząc na kolejne depesze, odnosiliśmy wrażenie, że te straszne groźby pojawiły się właśnie po to, by siadanie do rozmów nie wyglądało za bardzo kompromitująco. Bo w zasadzie, dlaczego Rosja prosi Ukrainę o rozmowy, choć Ukrainy nie napadła, a Ukraina nie odpiera bohatersko rosyjskiego ataku już czwarty dzień? Dlaczego siada do rozmów z przedstawicielami rządu, który nazywała "neo-nazistowskim"? Przecież w obronie Donbasu "operacja specjalna" posuwa się do przodu?
Propaganda
Świat
Władimir Putin
Wołodymyr Zełenski
Goworit Moskwa
propaganda rosyjska
Ukraina
wojna w Ukrainie
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze