Niezależnie od tego, jaki cel miał Putin i wojskowi, ogłaszając “bożonarodzeniowe zawieszenie broni” w Ukrainie, propaganda wykorzystała okazję. Użyła słowa oficjalnie “wojna” i do kultu wojny jako oznaki potęgi państwa dodała element duchowy: ta wojna jest wojną świętą
A teraz mamy wojnę - wyraz mocy sprawczej państwa, o czym Putin mówił w czasie świeckiego święta Nowego Roku. I co zapowiadał od kilku tygodni.
Teraz, w prawosławne Boże Narodzenie, propaganda połączyła wolę cara Putina z wolą Pana Boga.
Obaj ramię w ramię toczą świętą wojnę z Antychrystem, który okupuje święte miejsca prawosławnego kultu w Kijowie.
Bez podbicia Kijowa nie będzie więc pokoju – bo nie tylko Putin, ale i jego Pan Bóg nie odpuści.
Nie może być bowiem tak - tłumaczy propaganda - że w Ławrze Peczerskiej w Kijowie Ukraińcy modlili się wraz ze swoimi, ukraińskimi kapłanami. I nie dopuścili do największej świątyni prawosławnego kompleksu dostojników kościelnych uznających władzę Rosji i Cyryla.
Putin wraz z patriarchą Cyrylem ogłosili na dzień świąteczny 36-godzinny boży pokój, średniowieczne treuga Dei. Polegało ono - wedle propagandy - na tym, że rosyjska armia nie atakowała sama z siebie, ale odpowiadała na ataki ukraińskie.
Miał być to wyraz pobożności, miłości bliźniego i pokojowego nastawienia Rosji - wyjaśniała propaganda. Ale też zaraz po ustaniu rozejmu Rosjanie - pochwaliła się propaganda – dokonali operacji odwetowej za Makijiwkę, zabijając pod Kramatorskiem 600 żołnierzy ukraińskich.
W tej informacji może się być klucz do tego, co teraz wyrabia propaganda.
Do tej pobożnej podmiany “operacji specjalnej” w “pobożną wojnę”, co teraz oglądamy.
Bo przecież oficjalnie w szkole w Makijiwce miało zginąć tylko 89 wojskowych rosyjskich, którzy po prostu “nie wyłączyli swoich komórek i tak zostali namierzeni”. Więc albo Putin stał się dzień po świętach mniej pobożny (co byłoby sprzeczne z obowiązującą narracją), albo jednak w Rosji ludzie wiedzą, że oficjalna opowieść o Makijiwce jest kłamstwem. Zginęło tam więcej żołnierzy, bo była to prawdziwa wojenna masakra. Więc w przestrzeni publicznej słowo “wojna” już wygrało z putinowską “operacją specjalną”. Władza musi się więc dostosować.
Dlatego choć na froncie nic się nie zmieniło, zmieniło się w propagandzie.
Słowo “wojna” wypowiedziała w rosyjskiej rządowej telewizji “prosta kobieta”. “Reporter” przypadkowo spotkał ją, jak wychodziła z cerkwi w Doniecku. Władze przeniosły tam nocne nabożeństwa na ranek – i kobieta powiedziała “Cóż robić, jest wojna”. A świąteczne “Wiadomości” 7 stycznia dokładnie to zacytowały.
Wcześniej Putin napomykał o wojnie tylko półgębkiem - tak jak na konferencji prasowej 22 grudnia (w odpowiedzi na amerykańską wizytę prezydenta Wołodymyra Zełenskiego).
A teraz o wojnie zaczęło się mówić jakby swobodniej.
Pamiętajmy – zgodnie z putinowskim prawem nazywanie tego, co dzieje się w Ukrainie, “wojną” jest karane łagrem. Bo to tylko operacja specjalna. Najwyraźniej jednak propaganda uznała, że dalej tej nomenklatury utrzymać się nie da. Nie da się zmobilizować gospodarki i społeczeństwa do udziału w “operacji specjalnej”. Wojna to co innego – to już w historii Rosja ćwiczyła i to nie raz.
Warto się przyjrzeć, jak to się odbywa, na przykładzie dużego wywiadu, jaki agencja TASS zrobiła 5 stycznia z rosyjskim wojskowym, podpułkownikiem “Milicji Ludowej” “republiki donieckiej” i deputowanym do “parlamentu republiki” Andriejem Bajewskim. Tłumaczy on, że oczywiście mamy do czynienia z “operacją specjalną”, ale ludzie nie są w stanie zrozumieć genialnej myśli wodza naczelnego (czyli Putina), dlatego mówią na to – jak to prostaczkowie – wojna. A chodziło o to, że w czasie “operacji” - w przeciwieństwie do wojny – nie używa się wszystkich dostępnych środków wojennych.
“Zacznijmy od tego, że wtedy [w czasie II wojny światowej] była wojna, a teraz - specjalna operacja wojskowa. Naczelny wódz nie wybrał tego pojęcia na próżno. Po prostu niewiele osób to słyszało i niewiele osób jest w pełni świadomych trafności definicji” - mówi Bahewski.
Czyli jeśli ktoś mówi “wojna” to po prostu jest prostym człowiekiem - nic strasznego. W tej roli wystąpiła więc w telewizji kobieta z Doniecka. Zresztą w Donbasie to nie takie straszne słowo - w końcu wedle propagandy wojna trwała tam od 2014 roku (Ukraińcy nazywali to operacją antyterrorystyczną).
Ale potem Dmitrij Miedwiediew użył pojęcia “czas wojny”. Więc jest jednak bardziej wojennie, niż było.
Najładniej z języka “operacji specjalnej” na język “wojny” przechodzi jednak patriarcha Cyryl, świątobliwe "usta Kremla". Jego świąteczne kazania, wywiady i pogadanki dla dzieci były przez propagandę obficie cytowane:
Cyryl – co podkreślała propaganda - modlił się w czasie bożonarodzeniowego nabożeństwa o pokój. Aby zapanował między jedyny narodem, jakim są Rosjanie i Ukraińcy.
A jak się modli o pokój - to mamy wojnę, prawda?
"Niestety, radość z obchodów Bożego Narodzenia jest teraz przyćmiona przez dobrze znane wydarzenia wojskowe. Nie możemy nie opłakiwać zmarłych i rannych, naprawdę opłakujemy ich i modlimy się za nich" - powiedział Cyryl w kazaniu bożonarodzeniowym w Soborze Chrystusa Zbawiciela w Moskwie.
Żeby nikt nie miał wątpliwości, patriarcha Cyryl poszedł na bożonarodzeniową choinkę dla dzieci i zapewnił je w sobotę, że "Pan odpuścił grzechy żołnierzom poległym w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej i wziął ich do siebie”. Na “choinkę” tę zaproszone zostały dzieci żołnierzy ze strefy specjalnej operacji wojskowej, uczniowie internatów i szkółek niedzielnych. “Dzisiaj - zauważył patriarcha - nikt nie wymaga od nas takich poświęceń. Chociaż są dziś miejsca, także na przestrzeniach historycznej Rusi, gdzie używa się broni, gdzie ludzie bronią ojczyzny i giną w czasie pokoju, mówimy im: nie ma większej miłości, niż gdyby ktoś życie swoje oddawał za innych”.
Myślicie, że patriarcha trzyma się wersji o pokojowej operacji specjalnej? Nie. Bo dalej, pouczając dzieci, wyraźnie przesuwa się w stronę narracji wojennej:
„Chciałbym życzyć nam wszystkim, abyśmy kochali naszą Ojczyznę, nasz naród. To jest właśnie ta miłość, która często wymaga poświęceń, jak to się dzieje dzisiaj na polu bitwy. No cóż, po miłości do Ojczyzny – miłości do rodziny, taty, mamy, dziadków... A na górze miłość do Boga... Wreszcie bądźcie zawsze gotowi kochać Ojczyznę tak bardzo, jak jej służyć, a w chwilach najstraszniejszych - apeluję przede wszystkim do chłopców, którzy dorosną - by stanęli w jej obronie. Niech Pan wszystkich nas obejmie w to wielkie i radosne święto Narodzenia Pańskiego” – powiedział patriarcha, zwracając się do dzieci i ich rodziców.
„Wszystkie najstraszniejsze konflikty mają dziś miejsce, ponieważ ludzie odchodzą od wiary. I odwrotnie, opierając się na wierze, można leczyć konflikty i je przezwyciężać” – powiedział patriarcha w kazaniu w noc Bożego Narodzenia.
Wojna, która oficjalnie powolutku staje się wojną, nie jest jednak niczym strasznym. Gdyż, jak objaśnił Cyryl: społeczeństwo może wyjść z kryzysu moralnego, w którym jest, tylko przez kataklizmy i ciężkie życie. A telewizja sprawozdawała to na bieżąco.
"W trosce o zachowanie prawosławia na Ukrainie w obecnych warunkach w tym kraju trzeba się poświęcić – powiedział Cyryl. „Prawosławie (w Ukrainie – red.) zostanie zachowane. Ale aby zachować prawosławie, konieczne są ofiary. I to nie są dobrowolne ofiary, ale po prostu reakcja prawosławnych na wyzwanie, jakie jest przed nimi”.
Tu dochodzimy do istoty rzeczy: elementu, który pozwala propagandzie tak łatwo przejść z narracji o operacji specjalnej do opowieści o wojnie (“Goworit Moskwa” relacjonowała ten proces od wielu miesięcy).
O co chodzi? O transpłciowość oczywiście. Cyryl opowiada dalej, że trzeba ginąć za prawosławie, by stawić czoła zmianie płci.
“Na Zachodzie dobrze żyje się bogatym i jeśli pójdziemy tą drogą, to będzie nam się dobrze żyło. Ale jak wiemy, na tej samej ścieżce, pojawia się kwestia zmiany płci, krytycznego stosunku do religii i wielu rzeczy, które dziś towarzyszą dechrystianizacji zachodniego społeczeństwa” - powiedział patriarcha w wywiadzie dla kanału telewizyjnego Rosja 1.
Mamy więc już prawie oficjalnie wojnę, a ta zmiana słownictwa odbywa się w kontekście religijnych obrządków. Niby nie wojna, a co jakiś czas mówi się “wojna”. Ale chodzi tu o zbawienie i o Rosję. I jest to dzieło boże:
Operacja specjalna – czas wojny – wojna święta - po prostu wojna.
Telewizja pokazywała tłumy modlące się w cerkwiach. Bardzo ładnie prezentowali się zwłaszcza młodzi wojskowi modlący się w równych szeregach.
Putin zaś modlił się sam – w cerkwi na Kremlu. Część komentatorów uznała, że to ze strachu. I pewnie tak było. Ale propaganda obsadziła Putina w roli władcy rozmawiającego w samotności z Bogiem. Cerkiew, w której witał Boże Narodzenie Putin - sobór zwiastowania - to prywatna świątynia carów - mówiły “Wiadomości" (zgodnie z tradycją, dodajmy, tamtejszy kapłan był jednocześnie spowiednikiem panującego).
Putin stał więc tam samotnie i samotnie żegnał się jak prawdziwy prawosławny car.
Niestety, nie nabył przez lata panowania minimalnych umiejętności aktorskich – takich, które pozwoliłyby mu zagrać choćby rolę halabardnika (nieodmiennie zadziwia to zachodnich komentatorów, takie umiejętności to przecież elementarz dla osób pełniących funkcje publiczne). Dlatego Putin w roli władcy prowadzącego dialog z Bogiem wypadł blado. Jak zwykle nie kontrolował grymasów i mimowolnych ruchów ciała (zdjęcie na samej górze - ujęcia z kilkusekundowych przebitek telewizyjnych).
Propaganda robiła jednak, co mogła: przebitki z Putinem łączyła z przebitkami z tłumem, tworząc efekt, że Putin stoi na czele tego tłumu. Jest najważniejszym z wiernym w cerkwi, jaka jest cała Rosja.
I modlą się o pokój. Czyli mamy wojnę.
Te obrazki świętej Rusi propaganda zetknęła z obrazkami szatana: wojskowych ukraińskich modlących się w Ławrze Peczerskiej w Kijowie. Nabożeństwo sprawowali duchowni cerkwi ukraińskiej nieuznającej zwierzchnictwa Moskwy – propaganda nazywa ich raskolnikami i schizmatykami.
Ukraińcy po prostu nie umieją właściwie obchodzić Bożego Narodzenia - wyjaśniły “Wiadomości” 8 stycznia”. Chcą zniszczyć prawdziwą wiarę - dodał uznający Cyryla metropolita Paweł z moskiewskiego patriarchatu w Kijowie. “Nie walczą z protestantyzmem, tylko właśnie z prawosławiem” - objaśniały “Wiadomości” 8 stycznia.
W całej Ukrainie organizowane są napady na duchownych prawdziwej, moskiewskiej cerkwi – opowiadały dalej. I wszystko to grozi rozwojem katolicyzmu!
“Ukraińscy schizmatycy, »przebrani biskupi« i organizatorzy schizmy kościelnej zostaną ukarani, to nastąpi bardzo szybko, a obecna władza nie będzie miała dużo czasu na zdominowanie Ukrainy – zapowiedział Cyryl.
„Nie możemy pozwolić satanistom na bezczeszczenie sanktuariów w Kijowie, nie mamy prawa dopuścić do ludobójstwa i kulturowej, a raczej niecywilizowanej asymilacji Rosjan w Ukrainie. Jesteśmy zobowiązani do uzyskania stanowczych gwarancji, że nic nie zagrozi nam z terytorium byłej Ukrainy - ogłosił w na nowo zinterpretowanym duchu Bożego Narodzenia Władimir Konstantinow, “szef krymskiego parlamentu”.
Mamy więc wszystkie elementy świętej wojny: nabożeństwa i zagrożenie dla świętych miejsc. Oraz odpuszczenie grzechów, które załatwia Cyryl
Niestety – mimo modlitw o pokój, Najwyższy chce wystawić swoich wiernych na próbę:
"Zełenski i jego banda tak już przystosowali się do zbijania fortun w wojnie, że dla nich dzień, nawet godzina rozejmu jest nie do przyjęcia, nie mówiąc już o trwałym pokoju. Do pokoju można ich zmusić tylko siłą” - opowiada nieoceniony Konstantinow. A Ukraińcy nie obchodzą już Bożego Narodzenia tylko Noc Walpurgii. “Coraz mniej ukrywają swoją satanistyczną istotę”.
Po obrazkach z cerkwi pora przyszła na informacje o kolejnych dostawach broni zachodniej z Ukrainy. Rosja Putina pragnie pokoju, ale nie będzie jej dane go zaznać. Na szczęście w ostatnich dniach Putin zaprezentował poddanym dużo nowych pocisków i okrętów, które są najlepsze na świecie.
„Chciałbym podkreślić, że będziemy nadal rozwijać potencjał bojowy Sił Zbrojnych, produkować obiecujące modele broni i sprzętu, który będzie stał na straży bezpieczeństwa Rosji w nadchodzących dziesięcioleciach” – powiedział Putin 4 stycznia podczas wodowania wyposażonej w hipersoniczne cyrkony fregaty Admirał Gorszkow.
8 stycznia telewizja pokazała w “Wiadomościach" ogromny materiał, jak “Admirał Gorszkow" wychodzi w morze. I zapewniały, że może uderzyć w Wielką Brytanię. A nikt na świecie nie ma takiej broni jak cyrkony.
Świetnie idzie też - zapewnia propaganda - modernizacja czołgów T-90.
A chłopcu z Ługańska "prawdziwy rosyjski Dziadek Mróz" przyniósł piękną zabawkę-czołg. Bo maluch marzy o byciu czołgistą. Jego marzenie zostało spełniane, bo wioska malucha jest wreszcie pod władzą Rosji.
Telewizja sprawozdaje z frontu pod Bachmutem: walki idą o każdy metr.
Jak na wojnie. Pokazuje też z bliska zabitego ukraińskiego żołnierza. “Reporter” ogląda jego hełm. “Europejski” - mówi ze znawstwem.
I tak się w Rosji skończyły pokojowe dziewięciodniowe święta noworoczno-bożonarodzeniowe (przez te dni kraj miał wolne, propaganda też zredukowała swoje codzienne dawki jadu do minimum).
Od początku napaści Rosji na Ukrainę śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?
UWAGA, niektóre ze wklejanych do tekstu linków mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN
Rosyjska propaganda: rys. Weronika Syrkowska/OKO.press
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze