W weekend propaganda obchodziła święto rosyjskiej floty. Putin obiecał jej naddźwiękowe pociski Zircon, których bać się ma cały świat. Świat jednak powinien się bać przede wszystkim tego, co Moskwa zrobiła w Ołeniwce i jak o tym opowiada. Zabiła 50 jeńców i zwaliła winę na Ukraińców
Mordowanie jeńców pod okiem satelitów, a potem robienie z efektów mordu reportaży w telewizji to jednak nowy, wyższy poziom rosyjskiej sztuki wojennej i politycznej. Bo np. mordując jeńców w Katyniu Moskwa mogła liczyć, że nikt tego nie odkryje. A w Ołeniwce — wszystko odbyło się na oczach świata.
Który jednak – co propaganda Kremla powtarza z dużą satysfakcją – zajmuje się głównie tym, że w zimie może być zimno. A także rosnącym napięciem wokół Kosowa i Tajwanu.
Propaganda rosyjska sprawozdawała w weekend obchody święta floty rosyjskiej 31 lipca cały dzień, a wieczorne "Wiesti" – ciurkiem przez prawie trzy kwadranse. Poległym na wojnie z Ukrainą marynarzom poświęciła jedno zdanie. Resztę – potędze floty i rozszerzającym się interesom morskim Rosji.
Znowu przyszło się zdziwić, jak wiele zmieniło się od parady zwycięstwa 9 maja w Moskwie. Nie było wzmianek o II wojnie światowej i konieczności naśladowania poległych w tamtej wojnie. Nie było też nawiązań do piorunujących rosyjskich zwycięstwach w tamtej wojnie. Samoloty nie próbowały latać w formacji Z.
Nie jesteśmy bowiem już w “pierwszym etapie operacji specjalnej”, który — wedle Putina — był tylko rekonstrukcją II wojny światowej, krótkiej, ledwie czteroletniej (z rosyjskiego punktu widzenia) wojenki.
Teraz mamy “drugi etap operacji specjalnej”, a tę Putin porównuje raczej do wojny północnej Piotra I, która w XVIII wieku trwała 21 lat. Ale Piotr wygrał.
Nikt w czasie morskiej parady w Petersburgu nie wspomniał zatopionej “Moskwy”, o poległych na wojnie w Ukrainie była tylko migawka z Chersonia.
Za to propaganda z lubością podawała nazwy okrętów nawiązujących do geografii Ukrainy i historii Rusi Kijowskiej (Perekop i Jarosław Mądry). Dla propagandy podbój symboliczny jest teraz równie ważny jak realny.
Jedyne, co łączyło lipcowe obchody z majowym “dniem pobiedy” to fatalna pogoda. Tym razem jednak propaganda odważyła się pochwalić Putina za to, że odbierał paradę bez parasola. Putin objechał kutrem ustawione na Newie szeregiem 17 okrętów i każdy z osobna pozdrowił (wśród innowacji był kuter z całkowicie żeńską załogą — zauważyła propaganda).
Putin stał równo na chwiejnym pokładzie, lekko tylko przytrzymując się lewą ręką (co musimy odnotować — bo na lądzie, kiedy podłoga się nie rusza, Putin chwieje się w sposób niekontrolowany). I ogłosił nową doktrynę morską (poprzednia pochodzi sprzed siedmiu lat).
Nie umiem jej zanalizować militarnie – ale odbiorcy tej propagandy też nie. Ale oni dowiedzieli się, że aby naśladować Piotra I, Rosja musi przeorientować gospodarkę, zbudować nowe porty, łączność cyfrową i satelitarną oraz własną sztuczną inteligencję. Wszystko po to, by opanować i utrzymać północną drogę morską, która dla Rosji stała się kluczowa po zamknięciu dla niej europejskich portów.
I wszystko to ma zrobić państwo, które — wedle oficjalnych informacji — samo nie potrafi nawet wyprodukować klawiatur komputerowych z własnym alfabetem.
Na zwykły rosyjski tłumaczy się to więc jako zapowiedź długiej i krwawej wojny, która dotknie każdego, choć nie każdy zostanie marynarzem.
“Piotr na zawsze połączył historię floty z historią państwa rosyjskiego, które pod jego kontrolą stało się wielką potęgą morską” – mówił Putin.
I pogroził: "Marynarka wojenna zareaguje błyskawicznie wobec każdego, kto zdecyduje się wkroczyć w wolność Rosji. Wolność tę Putin zdefiniował szeroko, a telewizja ochotnie pokazała. Tylko Grenlandczycy i Australijczycy mogli odetchnąć — bo nie są w sferze tejże wolności.
Mapka jest jednak przede wszystkim dla odbiorcy wewnętrznego. Pokazuje mu cel nadchodzących wyrzeczeń, daleko większy niż jakiś tam Donbas z Chersoniem.
Strategiczne są — zauważył Putin przede wszystkim wody arktyczne, wody Morza Czarnego, Ochockiego i Beringa, cieśniny Bałtyckie i Kurylskie. „Zapewnimy ich ochronę stanowczo i za wszelką cenę”. Obiecał też szybkie wyposażenie floty w naddźwiękowe pociski balistyczne Zircon. Pierwszy ich testowy lot odbył się 28 maja i nie sposób stwierdzić, czy rzeczywiście tak szybko trafią na wyposażenie armii. Ale Putin mógł obiecać na paradzie broń “lepszą niż amerykańska”, co w realiach HIMARSów w Ukrainie jest nie bez znaczenia.
Co mamy w doktrynie? Że “operacja specjalna w II etapie” jest tak naprawdę wojną z USA
Niestety, Ukraina nie leży w strefach sklasyfikowanych jako “inne” i właśnie mieliśmy przykład konsekwencji tego faktu, czyli użycia “siły militarnej adekwatnie do panującej sytuacji”. Rosja — jak już wspomnieliśmy — nie ma HIMARSów, ale potrafi robić rzeczy, które nie mieszczą się w głowie (choć w głowie mieści nam się dużo rzeczy, jak np. użycie broni jądrowej przez Rosję. Ale tego akurat Putin robić nie zamierza).
W niedzielnych (31 lipca) wieczornych “Wiestiach”, po sprawozdaniu nowych i przyszłych możliwości wojennych Rosji propaganda nadała reportaż Ołeniwki, gdzie Rosjanie zamordowali w piątek 50 ukraińskich jeńców.
Przy czym — to trzeba pamiętać — w przeciwieństwie do Buczy ogłosili tę zbrodnię od razu i przypisali ją Ukraińcom. Którym nie pozostało nic innego, jak protestować i prostować.
Moskwa osiągnęła jednak efekt “tak do końca nie wiadomo, jak to tam było".
Może Ukraińcy się pomylili? Może rzeczywiście ostrzelali swoimi bezcennymi HIMARSami o zasięgu 80 km barak jeniecki 12 km od linii frontu. Zaczęło się tłumaczenie, że to niemożliwe, że Ukraińcy doskonale wiedzą, że w Ołeniwce są jeńcy z Azowstali, że Ukraina nie obawia się, że "będą sypać", że jeńców wprowadzono do baraku tuż przed jego wybuchem, że tylko on ucierpiał w rzekomym "ataku rakietowym", a w okolicy wcześniej kopano rowy-groby, obecnie już zasypane (widać na zdjęciach satelitarnych).
Ale to nie był koniec, bo reportaż w niedzielnych “Wiestiach” przekroczył kolejną granicę. Pokazał środek baraku, gdzie zginęli ukraińscy żołnierze: stały w nim ciągle rzędem metalowe piętrowe łóżka. Nic im się nie stało od uderzenia pocisku, były tylko dokumentnie wypalone, jakby pożar zaczął się w środku.
“Ciała już wyniesiono” - poinformował pracownik propagandy - “Ale ich zapach ciągle się tu unosi”.
Gdyby ktoś nie zrozumiał, że to groźba i że Rosja nie zamierza ograniczać się w morderstwach, zaraz potem “Wiesti” nadały materiał o tym, że także Bucza była ukraińską prowokacją — a ciała zabitych mieszkańców przywieźli (skąd, nie wiadomo) do podkijowskiego miasteczka Ukraińcy zaraz po wycofaniu się stamtąd Rosjan. A następnie porozkładali te trupy na ulicach. Opowiedział to w rosyjskiej telewizji Francuz Adrien Boke przedstawiany w “Wiestiach” jako dziennikarz (pierwszy raz z tymi rewelacjami wystąpił w maju, nie miał jednak żadnych dowodów w tym zdjęć, bo mu je “skasowano”; nadal ich nie ma).
Na przykładzie Ołeniwki propaganda pokazała nową doktrynę w akcji. Skoro sama ma problem z mobilizacją swoich wojskowych, to właśnie postraszyła żołnierzy ukraińskich, że w niewoli grozi im spalenie żywcem.
Dla Zachodu – choć może akurat teraz Zachód tego nie pamięta – szykuje dodatkową atrakcję w postaci egzekucji dwóch Brytyjczyków: Shauna Pinnera i Aidena Aslina oraz Marokańczyka Brahima Saadouna. Zostali skazani na śmierć w "Donieckiej Republice Ludowej" za to, że walczyli po stronie Ukrainy (wedle tamtejszego kodeku karnego jest to przestępstwem, a w "DRL" w przeciwieństwie do Rosji obowiązuje kara śmierci).
Na razie "sąd" rozważa ich apelacje, ale miejsce egzekucji już jest przygotowane, o czym Rosjanie nie zapomnieli poinformować.
PS. Na 2 sierpnia propaganda zapowiada w Moskwie Dzień Wojsk Powietrznodesantowych.
Od początku napaści Rosji na Ukrainę śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?
Dziś propaganda wyszła z pierwszego szoku wywołanego tym, że genialny plan Putina nie zadziałał, a Ukraina stawiła opór. Teraz przygotowuje Rosjan do długiej wojny, powtarzając w kółko te same przekazy o złej Ukrainie i złym Zachodzie oraz dobrej Rosji Putina.
Nowe wątki pojawiają się coraz rzadziej. Ale tropimy je dla Państwa.
Rosyjska propaganda: rys. Weronika Syrkowska/OKO.press
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze