Litera Z, symbol rosyjskiej inwazji na Ukrainę, znika. Można ją jeszcze zobaczyć na wojskowym sprzęcie, na koszulkach. Ale nie ma już kluczy samolotów w kształcie Z, rakiet kosmicznych z “Z” na kadłubie ani układanek w “Z” z przedszkolaków. Co się stało?
Kto wymyślił w lutym, by łacińska litera Z stała się symbolem rosyjskiej inwazji zwanej “operacją specjalną”? Pewnie nikt – to nie było poważne przedsięwzięcie marketingowe.
Najpierw oznaczono niechlujnie namalowanym bazgrołem rosyjski sprzęt wojskowy – by się nie pomyliło, do kogo strzelać. A kiedy kolumny z "Z" na kadłubach utknęły pod Kijowem, ktoś inny wpadł na pomysł, że można udzielić poparcia dla Wodza przy pomocy litery Z.
W marcu i kwietniu było tego pełno. Obywatele i młodzież szkolna ustawiali się w literę "Z". "Z" leciało w kosmos.
Przed paradą na dzień zwycięstwa samoloty ćwiczyły nad Moskwą formację “Z”. Ostatecznie w dzień świąteczny przelot odwołano z powodu silnego wiatru. Ale propaganda pocieszała, że wszyscy mogli zobaczyć "Z" w czasie prób.
Poczta “Ługańskiej Republiki Ludowej”, a potem poczta “Donieckiej Republiki Ludowej” wprowadziły do obiegu znaczki pocztowe z "Z". Świąteczne wielkanocne ciasta wysyłane na front ozdabiane były lukrowym "Z" i odbywało się to za zgodą cerkwi Cyryla. Były putinowski prezydent Dmitrij Miedwiediew nagrał na 1 maja zamiast życzeń filmik, na którym malował wielkie “Z” (wiadomość o tym obiegła rosyjskie media). Literę "Z" wkomponowano w znak graficzny obchodów "Dnia Zwycięstwa" 9 maja.
Gorliwe władze miejscowości z rosyjską literą “З” w nazwie przerabiały ją na łacińskie “Z", żeby podkreślić wiarę w ostateczne zwycięstwo. W połowie maja w Kuzbasie posadzono 1000 sosen w kształt “Z”.
Ale ostatnio “Z” jakby zniknęło.
Chwila minęła, zanim to do mnie dotarło. Bo ciągle gdzieś je widać w tle – na sprzęcie wojskowym, T-shirtach zwolenników Rosji, na laptopie kremlowskiego propagandysty Władimira Sołowjowa, z którego odczytuje swoje kwestie w programie internetowym.
Ale jest to “Z” stare, dawno namalowane. “Z” marcowo-kwietniowe.
Nie ma w zasadzie “Z” z czerwca – a przecież były dla “Z” powody. Rosja obchodziła rocznicę napaści Hitlera na Stalina, a potem koniec roku szkolnego.
Propaganda nie eksponuje "Z".
Czy to specjalny zamysł? Chyba tak. Ostatnia depesza o użyciu “Z” pochodzi z 24 czerwca z Krymu, ale to wygląda tak, jakby ktoś nie zdążył wyhamować:
Akcja „Promienie zwycięstwa” odbyła się w krymskich miastach — dziesiątki wiązek reflektorów przeszyły niebo na pamiątkę Zwycięstwa w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej. „Użyliśmy około 20 reflektorów. Pod koniec akcji na niebie umieszczono literę „Z” – symbol specjalnej operacji wojskowej” – powiedział TASS Wiaczesław Matwiejczuk, szef miejskiego wydziału kultury w Noworosyjsku.
Równocześnie jednak przyszła wiadomość, że - UWAGA - na zasadzie zupełnego wyjątku “Z” pozostanie na fasadzie domu oficerskiego w Permie.
Czyli gdzie indziej “Z” jest już ściągane.
Żeby permskie “Z”, wywieszone tam w marcu, mogło zostać, potrzebne jest specjalne zezwolenie, bo budynek z 1943 roku jest w rejestrze dziedzictwa kulturowego (“marszałek Żukow przemawiał tu trzykrotnie”). “Obecnie sprawa ta jest koordynowana – poinformowano RIA Nowosti w Inspektoracie Ochrony Zabytków Kulturowych im. terytorium Permu”.
Krymscy nurkowie w połowie czerwca zatopili metalowe Z w morzu — ma to być atrakcja dla nurków. Jest to jednak takie eksponowanie "Z", żeby nie było go widać, więc chyba się nie liczy?
“Z” było półproduktem minionego okresu. Sprawna, górująca techniką i organizacją armia, miała załatwić techniczny problem “niewłaściwego” rządu w Kijowie. W trzy dni miało być po sprawie. Do takiej akcji nie była potrzebna flaga czy dwugłowy orzeł — wystarczyło krzywe “Z”.
Im dłużej teraz Putin opowiada, że jest spadkobiercą Piotra I i w mozole zakłada nowe rosyjskie imperium, tym mniej to krzywe “Z” mu pasuje. Teraz propaganda opowiada przecież, że celem Putina jest obrona języka rosyjskiego i rosyjskości (“Prezydent Rosji Władimir Putin często porusza temat języka rosyjskiego w negocjacjach z zaprzyjaźnionymi krajami Azji Środkowej i innych państw, jest to jeden z priorytetów rosyjskiej polityki zagranicznej – powiedział 28 czerwca dziennikarzom rzecznik rosyjskiego przywódcy Dmitrij Pieskow”).
Obce Rosji kulturowo “Z” nie pasuje też do zapowiadającej się na lata wojny Putina z całym światem.
Propaganda mówi teraz, że Rosja walczy o suwerenność i swoje miejsce na świecie. Telewizja puszcza w wiadomościach smętne piosenki o “ruskich gierojach” nienazwanych wojen. I tłumaczy, że “czas wyzwań jest czasem wielkich możliwości”. Co znaczy: “macie się dostosować”.
Sam zaś Putin z kolegami wojnę na lata ogłasza w swoim stylu: wojna skończyć się może jeszcze dziś. Wystarczy, że Ukraina się podda (rzecznik Pieskow, 29 czerwca). Albo “Operacja specjalna na Ukrainie będzie kontynuowana do czasu osiągnięcia wyznaczonych celów” (Dmitrij Polanskij, I zastępca przedstawiciela Rosji przy ONZ).
“Z” okazało się nie tyle niedoróbką okresu słusznie minionego, ile marketingową katastrofą.
Musimy pamiętać, że krytykowanie “specjalnej operacji” jest w Rosji od początku marca surowo karane. Pod krytykowanie, czyli “zdyskredytowanie rosyjskich sił zbrojnych”, podpadają niestety także wszelkie ataki na literę “Z”, mimo jej niepewnego rodowodu i związków z wrogim Zachodem. W trzecim miesiącu wojny niechlujne prawo stało się już kłopotem.
Już 19 maja władze dały więc nową wykładnię:
„Litery Z i V nie są oficjalnymi symbolami wojskowymi (oznaczeniami) i nie mają specjalnego znaczenia”,
choć „aktualnie znaki te są rozpoznawalne i pozytywnie akceptowane przez personel wojskowy oraz obywateli Federacji Rosyjskiej, Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej i wielu innych” – napisał zastępca szefa Głównego Wojskowo-Politycznego Zarządu Sił Zbrojnych RF Siergiej Gusiew.
Dokument powstał w odpowiedzi na pytanie deputowanego do Dumy Jewgenija Stupina.
Ten ogłosił, że
odpowiedź ta “pomoże uniknąć nieuzasadnionego ścigania osób wyrażających swój stosunek do liter obcych alfabetów”.
To, o co chodzi deputowanemu Stupinowi, pokazują oficjalne agencje informacyjne. W Rosji — twierdzi propaganda — sporo jest spraw o zniesławienie nieszczęsnego “Z” (tu uwaga: choć kary za krytykę polityki Putina są teraz w Rosji drakońskie, to w oficjalnym przekazie nie ma wcale dużo informacji o ukaranych. To by było sprzeczne z tezą propagandy, że cały naród popiera Putina. Dlatego informacje o procesach o “Z” są zastanawiające):
A nic tak nie szkodzi ostatecznemu zwycięstwu jak zblakłe “Z”.
Od razu mówię — na tę tezę nie mam dowodów, to tylko intuicja. Propaganda nie pokazuje zdefasonowanych “Z”. Ale kiedy na początku wojny pokazywała spontanicznie tworzone instalacje z "Z”, to nie wyglądały one na solidne. Liczył się czas, by nikt na górze nie oskarżył twórców "Z" o brak gorliwości. "Z" nie było planowane na pięć miesięcy wojny!
Ale teraz propaganda raczy widzów informacjami o katastrofalnych, ulewnych deszczach na przemian z upałami (jest tego dziś nawet więcej niż relacji z frontu).
Tego papierowe banery i plakaty mogą nie wytrzymać.
Jest coś zastanawiającego w tym, że Moskwa toczy teraz wojnę w obronie swego stylu życia, suwerennego prawa do spalania ropy i gazu ile wlezie, a jednocześnie Rosję niszczą konsekwencje wywołanych w taki sposób przez człowieka zmian klimatu. W Moskwie niespotykane upały, pod Moskwą — pożary, na Syberii — straszliwe gradobicia.
Nawet Krym, ten Krym, który miał się odkuć dzięki ustanowieniu czołgami i artylerią lądowego połączenia z Rosją, musiał w tym tygodniu zamknąć swoje plaże, bo niespotykana powódź pognała do morza cały brud półwyspu.
Prawdopodobnie "Z” ustąpi więc z przyczyn technicznych.
Zostanie pochowane w najlepszym miejscu – czyli na widoku. Armia właśnie uchwaliła sobie medal „Uczestnik specjalnej operacji wojskowej”. “Na awersie medalu jest wizerunek wojskowego z karabinem maszynowym na tle srebrnej wstęgi w formie łacińskiej litery »Z«”.
Na piersi generała, wśród szeregu innych medali, nikt tego nie zauważy.
Od początku napaści Rosji na Ukrainę śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami? Nasz cykl GOWORIT MOSKWA znajdziesz pod tym tagiem.
Rosyjska propaganda: rys. Weronika Syrkowska/OKO.press
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze