Wojna już nie jest najważniejsza. Jest normalna. A z propagandy bardzo trudno się dowiedzieć, co dzieje się na froncie. Chyba żeby zacząć się zastanawiać, dlaczego ostatnio zginęły z przekazu doniesienia o “bezmyślnych atakach Ukraińców na pola minowe” w Zaporożu. Czy to znaczy, że Ukraińcy już nie atakują – czy wręcz przeciwnie, przebili się?
To, czego w propagandzie nie ma, jest tak samo ważne, jak to, co jest. A czego już nie ma?
Przede wszystkim od wielu już tygodni propaganda nie wmawia poddanym Putina, że Ukraina stanowi z Rosją jedność. I tylko głupi zbieg okoliczności rozdzielił oba kraje i jeden naród granicami.
Ukraina w sposób nieodwołalny stała się osobnym, do tego wrogim krajem
Zniknęły więc opowieści o miastach zakładanych w XVIII wieku przez Katarzynę II i wzruszające reportaże o wykopanych z ziemi carskich monetach – co miało dowodzić prawa Putina do Ukrainy. Nadzieja na wielkie “narodowe” pojednanie zgasła. Owszem, Ukraina jest własnością Putina. Niestety, z powodu knowań Zachodu Putin został z niej obrabowany. Pokrzywdzono go i oszukano, choć na mapie z XVII wieku wcale nie ma Ukrainy.
“Oszukali nas” – w kółko powtarza Putin. I to dotyczy w zasadzie wszystkiego, dostaw broni, sankcji, odcięcia Rosji od zachodnich technologii. A także wojny, której – wedle obecnej interpretacji – Putin nie chciał, ale został do niej podstępnie sprowokowany.
Jest to opowieść dziwnie przypominająca tłumaczenia damskiego boksera, ale nie jest wypadkiem propagandowym. Zaraz po wypowiedzi Putina pojawił się bowiem nowy spot namawiający do służby kontraktowej na froncie w Ukrainie. I aktor grający żołnierza mówi tam, że trzeba iść na wojnę, bo „sprowokował ją Zachód”.
Przyjrzyjmy się przez chwilę konstrukcji “oszustwa” – bo dzięki niemu propaganda z Putina-agresora robi małą dziewczynkę, której zabrali lalkę. A z Rosjan, którzy akceptują wojnę – czyni niewinne ofiary światowego spisku.
Dobrym przykładem tej nowej narracji o skrzywdzonej Rosji jest skądinąd egzotyczny felieton z “Wiesti Niedieli” z 10 września o cesarzowej Marii Fiodorownie.
Była żoną cara Aleksandra III i kochała drogocenne kamienie, w tym szafiry. Jej carskie prawo. Kiedy po rewolucji 1917 roku musiała uciekać z Rosji, zabrała te szafiry ze sobą, a potem sprzedała je krewnym, członkom królewskiej rodziny brytyjskiej (caryca-wdowa była Dunką, siostrą angielskiej królowej-wdowy). I tu propaganda pokazuje zdjęcia zmarłej rok temu królowej Elżbiety II z carskimi szafirami. I szydzi “oto prawdziwie brytyjski styl”.
Elżbieta II ukradła Putinowi szafiry, tak samo, jak Ukrainę. I to jest niesprawiedliwe. Rosja jest ofiarą – tłumaczy propaganda.
Dwojgu obywatelom Rosji, którzy chcieli promem wrócić do Rosji swoim audi i mercedesem, niemieccy celnicy skonfiskowali te samochody. Bo są objęte embargiem i nie wolno ich wwozić z Niemiec do Rosji.
Można było myśleć, że te sankcje to tylko są dla picu. Ale znowu Zachód oszukał i egzekwuje je do literki
Obrabowana z mercedesa obywatelka jest obowiązkowo ciężko chora i propaganda informuje nas, że z tego powodu miała problemy z poziomem cukru we krwi. Nic dziwnego. Lista towarów podlegających konfiskacie jest długa i obejmuje nawet pastę do zębów. Propaganda rozpacza, że może niebawem każą się Rosjanom rozbierać na granicy z zachodnich ubrań.
Można się śmiać – ale zauważmy, że na niewinną ofiarę propaganda może przerobić każdego.
Równocześnie propaganda konstruuje obraz Ukrainy ze wszystkiego, co dla odbiorców propagandy jest złe.
Rozwija się więc narracja o „żydowskim nazizmie Ukrainy” (pierwszy raz z rewelacją tą wyskoczył wiosną 2022 roku szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow, teraz jest tego więcej. Propaganda dzień po dniu powtarza te rewelacje ogłaszane przez samego Putina).
Ukraina to nazistowscy Żydzi (tacy jak Zełeński, co propaganda z przyjemnością wielokrotnie podkreśla) – podczas gdy Putin jest z dziada pradziada Słowianinem.
Dowód na czystość krwi Putina mieliśmy niedawno, bo władca zupełnie przypadkowo złożył wizytę w regionie Rosji, skąd “pochodzą jego przodkowie”. I przy okazji modlił się (przed kamerami) i ujawnił, że chrzcił go “ojciec patriarchy Cyryla” [rzeczywiście, ojciec Cyryla był petersburskim popem – aj].
Ukraina za to, to naziści. Rząd nazistowski i ludność też. Propaganda cytuje teraz Putina, specjalistę w końcu od ludobójstwa, że za śmierć 1,5 mln Żydów w Ukrainie w czasie II wojny światowej odpowiadają sami Ukraińcy. A Żyd Zełenski teraz został specjalnie “wyznaczony na stanowisko prezydenta przez USA”, by ukryć ten fakt sprzed 80 lat.
Jeśli wydaje się Państwu, że to zbyt pokręcone, to propaganda odstawia na bok piwo i pokazuje, że może bardziej.
Przykład z 13 sierpnia w reportażu “Wiesti” z Niemiec (Niemcy są obowiązkowym elementem przekazu na obecnym etapie). Otóż oszustwu wobec Rosji i złej wojnie sprzeciwia się w Niemczech bohaterska i rosnąca w siłę AdF (Alternatywa dla Niemiec). Ma jednak okrutnego wroga w postaci niejakiej Antify (czyli Akcji Antyfaszystowskiej – ale skrótu propaganda nigdy nie rozwija).
A tymczasem – i tu płynne przejście (proszę odstawić płyny) – “z faszyzmem walczył serial »17 mgnień wiosny«. Jego główny bohater Stirlitz narodził się w korytarzach Łubianki, a ojcem chrzestnym był Jurij Andropow".
“17 mgnień wiosny” z 1973 roku to sowiecka wersja polskiej “Stawki większej niż życie”. Bohater serialu Max Stirlitz – tak jak Kloss – paradował w niemieckim mundurze, ale nie Abwehry, tylko SS.
Widz może nie pamiętać, kim był Andropow (następcą Breżniewa). Ale nie umknie mu, że jedynym dobrym bohaterem walki z faszystowską Antifą są pracownicy rosyjskich organów bezpieczeństwa państwowego Rosji z Łubianki.
Oczywiście ochrzczeni.
Propaganda z promowania braterstwa z Ukrainą przerzuciła się też na dehumanizację wroga. To widać na przykład w zmianie relacji o “amerykańskiej broni biologicznej” w Ukrainie. Początkowo propaganda zarzucała odbiorcę regularnymi sensacjami o nietoperzach zmienionych genetycznie po to, by kąsały wyłącznie Słowian. Wyglądało to na sposób wyjaśnienia, dlaczego należy bombardować “braci Ukraińców” – no bo trzeba zniszczyć te modyfikowane nietoperze. Czyli ratować Ukraińców, by nie zamienili się w wilkołaki i upiory.
Ale teraz Ukraina jest już definitywnie obca – to ona, a nie nietoperze – łaknie ofiary z niewinnej rosyjskiej krwi. W całości jest “zainfekowana” amerykańską bronią biologiczną. Ukraina jest dla Rosji ciałem obcym, należy ją zniszczyć – a nie połączyć się z nią.
Propaganda obiecuje tu zwycięstwo, ale w tak niejasnych okolicznościach, że widać obietnice te przypominają dawne zapowiedzi zwycięstwa komunizmu na całym świecie.
Celem tej narracji jest przede wszystkim przerobienie umysłu odbiorcy na miazgę. Nie będzie w stanie ocenić tego, co wyrabia władza – a jeśli nawet mu się to uda, nie będzie miał języka, by to wysłowić
Także opowieść o wojnie, o starciach na froncie i wojennej rzeczywistości, jest tworzona nie po to, by podtrzymywać bojowego ducha – ale by pacyfikować ewentualne niezadowolenie z władzy.
Nie jest to wojna techniczna, nowoczesna trzydniowa operacja specjalna (jak na początku pełnoskalowej agresji) ani święty rytuał dający dzięki śmierci sens nieistotnemu ludzkiemu życiu (tak było wiosną).
Wojna nie ma sensu – jak klęski i katastrofy naturalne, powodzie, pożary i wypadki. Po prostu jest, bo taki jest naturalny, tradycyjny porządek.
Przy czym wojna polega teraz przede wszystkim na odpieraniu ataków ukraińskich dronów, w tym dronów nad Moskwą. Nie jest to zdarzenie przerażające – zwykły kryzys, do którego należy się przyzwyczaić. Dlatego Ministerstwo Edukacji i Nauki zleciło uczelniom prowadzenie szkoleń z zakresu praktycznego reagowania w takich nowych “sytuacjach kryzysowych”.
Te drony i pociski ukraińskie uderzające w rosyjską infrastrukturę powodują zniszczenia, pożary czy zatrzymanie ruchu na lotniskach – ale nie powodują ofiar. I w zestawieniu z doniesieniami o zwykłych katastrofach w Rosji po prostu giną. Z propagandowego przekazu można wynieść, że łatwiej w Rosji zginąć na drodze, w czasie powodzi albo pijąc legalnie kupiony, ale zatruty metanolem alkohol. Taki los.
Państwo odbudowuje domy po powodziach i pożarach. Tam, gdzie pękła źle zbudowana tama, pojawia się Putin i rozkazuje, by to się więcej nie powtórzyło, zwłaszcza że w katastrofie tej ucierpiały aż 44 tysiące osób.
Tak samo odbuduje się po wojnie, bo między wojną a powodzią nie ma różnicy
I oto dostajemy surrealistyczny obrazek, jak chińska artystka operowa śpiewa “Katiuszę” z chińskim akcentem w odbudowywanym właśnie przez Rosjan teatrze w Mariupolu (“Wiesti Niedieli” 10 września). Nie ma żadnego wyjaśnienia, skąd i po co ta śpiewaczka. Ale propaganda ma okazję, by przypomnieć, że teatr, który Rosjanie zbombardowali z dziećmi w środku w czasie oblężenia miasta wiosną 2022 roku, wedle oficjalnej wersji Putina zniszczyli sami Ukraińcy.
Teatr nie jest jeszcze za bardzo odbudowany, ale propaganda zapewnia, że będzie.
To jest właśnie dowód nowej normalności.
Jeśli chodzi o sytuację na samym froncie, to nie sposób się dowiedzieć, jaka jest. Z czego można domniemywać, że nie jest to sytuacja dobra – stałym elementem doniesień jest spalenie ukraińskiego sprzętu – ale nie zdobycie jakiejś wsi, czy choćby jej kawałka. Rosjanie chyba (?) ustępują – bo pojawiły się informacje o zajmowaniu “lepszych pozycji” i porzucaniu “kompletnych ruin” (ruiny – pamiętajmy – odbuduje się później, więc nie ma problemu). Ukraińcy musieli też przejść pola minowe na Zaporożu, bo nie ma już informacji o tym, że rzucają żołnierzy na te pola. Teraz są reportaże z linii frontu, na którą korespondent wojenny przedziera się po cichu i po ciemku, jak pan Skrzetuski ze Zbaraża – bo w każdej chwili może zostać trafiony. “Ukraińskie drony są wszędzie”.
Jest też trochę tradycyjnych reportaży o tym, “jak strzela armata” – to jest rozmów przy strzelaniu, ale w bezpiecznej odległości od przeciwnika. Ale gdzie strzela i z jakim skutkiem, nie wiadomo.
Najważniejsze: nie są to wiadomości z czołówki “Wiesti”, bo czołówką są wizyty gospodarskie Putina, otwarcie nowej autostrady, rozmowy Putina z kochającą go ludnością (tego propaganda nie umie jeszcze filmować – Putin w tych relacjach rozmawia z ludźmi przez dwa rzędy ochroniarzy), oraz jego wizyty w cerkwi.
Wiadomością nr 1 jest, że Rosja nie ma żadnych problemów gospodarczych, nie zależy od zachodnich technologii, wszystko sobie zrobi sama. Zacieśnia przyjaźń z Koreą Północną, więc to nieprawda, że jest na świecie izolowana. (Dzięki zacieśnieniu tej przyjaźni możemy oglądać do woli materiały o defiladach w Pjongjang. A są to lepsze defilady niż te, które ostatnio odbywały się w Moskwie).
Odbywały się one od piątku 8 września do niedzieli 10 września. Ale to, że nie była to informacja ważna, chyba Państwa nie dziwi. Wojna jest elementem utrzymania władzy przez ekipę Putina – a wybory utrzymanie władzy tylko potwierdzają (ludzie Putina wszędzie wygrali), więc hierarchia ważności informacji jest zachowana.
Cel wojny się nie zmienia – chodzi o to, by bazy obcych wojsk nie znalazły się w pobliżu granic Rosji (tak zapewnia 11 września rzecznik Putina Pieskow). Co nie przeszkadza obcym bazom w rozrastaniu się. W Finlandii.
Propaganda pokazuje więc (9 sierpnia) ministra obrony Siergieja Szojgu, jak pokazuje (taka baba w babie) swoim generałom mapę z nową granicą Rosji i NATO. A generałowie widzą, że granica ta jest dwa razy dłuższa niż przed wojną.
Ale dlaczego tam się pojawiło NATO, zupełnie nie wiadomo.
Musi nam wystarczyć taki wywód: "Władze Finlandii, nadzorowane przez Stany Zjednoczone, celowo zmierzają do konfrontacji z Rosją, jak za czasów III Rzeszy. Helsinki nie wyciągnęły wniosków z przeszłości, ale po zwycięstwie Rosji w operacji specjalnej wszystko wróci do normy – powiedział 31 lipca Nikołaj Patruszew, sekretarz Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej”.
Opowieść o wojnie pochodzi z tej samej półki co bajki o faszystowskich antyfaszystach. Ale im bardziej bez sensu, tym bardziej skutecznie. W związku z tym Putin nakazał skupić się na organizacji obchodów 80-lecia końca II wojny światowej. W 2025 roku.
Tę wojnę na pewno wygra. Jak więc Państwo widzą, od ostatniego odcinka naszego cyklu pojawiła się jakaś odpowiedź na pytanie, co i jak Putin wygra.
Od początku pełnoskalowej napaści Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?
UWAGA, niektóre ze wklejanych do tekstu linków mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze