Rosja zdecydowanie wygrywa wojnę w Ukrainie. To znaczy nie przegrywa jej. Żeby o tym przekonać, propaganda sięgnęła po dowód ostateczny: zachodnie media tak twierdzą
Oczywiście z propagandy nie dowiemy się, jak jest naprawdę. Zwraca jednak uwagę to, że już nie rzecznik rosyjskiego MON i nie sam Putin – jak na początku ukraińskiej kontrofensywy – ale właśnie zachodnie, kłamliwe przecież ze swej liberalnej natury media, mają być tu źródłem wiarygodnej dla poddanych Putina informacji.
“Sytuacja na linii kontaktowej jest obecnie stabilna” – mówi teraz Putin. Ale propaganda woli się powoływać na “The New York Times” i “The Washington Post”.
Oczywiście poddani Putinowi ufają – może nie tak, jak na samym początku „specjalnej operacji”, ale jednak ledwie w 80 procentach (wedle oficjalnych oczywiście danych).
Ufają też telewizji centralnej. ”W większości” – jak doniosła agencja RIA Nowosti. Ale tu “większość” wynosi już tylko 48 proc. i w dwóch trzecich są to osoby powyżej 60. roku życia. A 32 proc. odważyło się powiedzieć państwowym ankieterom, że telewizji Putina nie ufa.
Jeszcze w 2016 roku obywatele Rosji ufali telewizji tak jak Putinowi (zaufanie było wtedy 75-procentowe), co pokazuje dzisiejszy problem. I wyjaśnia, skąd tyle cytatów z zachodnich mediów w oficjalnym przekazie.
Powodem do optymizmu – poza analizami zachodnich dziennikarzy o sytuacji na froncie – są też anegdoty o tym, jak udało się skutecznie trafić w zachodni sprzęt na froncie.
Wcześniej groza, że na front trafią zachodnie czołgi i samoloty, była tak wielka, że usprawiedliwiała opowieści o użyciu broni jądrowej. A samoloty F16 – których sama możliwość użycia kilka miesięcy temu wystarczała do straszenia III wojną światową – okazały się teraz bronią „całkowicie przestarzałą”. „A poza tym jest ich mało”.
Teraz propaganda już nie grozi.
Ba, kiedy prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski apeluje o pomoc Zachodu i ostrzega, że jeśli Ukraina nie zatrzyma Putina, ofiarą padną kolejne kraje – propaganda Kremla szydzi, że przemówienie to musiał pisać prezydentowi jego mały syn.
Gdyż to oczywiste, że Rosja nie ma żadnych planów podboju.
Dziś Rosja usiłuje bowiem trafić w zachodnie czołgi – i cieszy się, że jej się to udaje.
"Żołnierze sił specjalnych armii rosyjskiej »Osman« trafili z amunicji Lancet słoweński czołg M-55S. Na nagraniu widać, że ukraiński pojazd opancerzony stoi na drodze leśnej. Lancet uderza w prawą burtę czołgu, po czym amunicja detonuje”.
Wniosek z tego propaganda wyciąga następujący: w zachodniej broni nie ma nic specjalnego, Rosja jest w stanie wyprodukować „taką samą albo lepszą”.
Na razie nie wyprodukowała, ale jest nadzieja. Na zwycięstwo oczywiście. Ale opowieść o nim też się zmienia jak opowieść o zachodniej broni.
To już było widać przed tygodniem: Rosja na pewno wygra (“pobieda budiet za nami”), ale o tym, na czym ta pobieda będzie polegała, powie dopiero Putin. Albo w ogóle „zobaczymy”, jakie to będzie zwycięstwo. Bo być może nie będzie to defilada wojskowa w Kijowie.
Propaganda delikatnie podsuwa już aż trzy możliwe wersje zwycięstwa:
Propaganda grzeje teraz sprawę szczytu BRICS (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny, Republika Południowej Afryki) w RPA (tego, na którym Putin występuje zdalnie, bo na miejscu groziłoby mu aresztowanie za sprawą listu gończego Trybunału w Hadze).
Fakt, że ten szczyt się odbywa, jest w propagandzie dowodem, że zmieniła się polityczna mechanika świata. A o to przecież Putinowi chodziło, gdy najeżdżał Ukrainę w 2022 roku.
„Rosja zorganizuje w przyszłym roku szczyt BRICS w Kazaniu”
– zapowiedział 23 sierpnia Putin.
Czyli sukces.
Ta bowiem “jak zawsze” dąży do wywołania kolejnej wojny światowej (wywołała już swą polityką wojnę drugą, wojnę pierwszą też, a w XIX wieku – to wszystkie wojny).
Ten wątek wart jest opowiedzenia, ale ostrzegam – lektura poniższych akapitów grozi zadławieniem się.
Krwiożercza Polska opisana została i opowiedziana przez propagandę wielokrotnie – z powodu defilady wojskowej 15 sierpnia. Dowodem na krwiożerczość i chęci najazdu na Ukrainę (oraz Białoruś) była przede wszystkim rejestracja wojskowego samochodu, którym jechał na defiladzie prezydent Andrzej Duda:
Zaczynała się ona od... UA.
Ale to nie koniec. Propaganda objaśniała, że Polacy nie świętują teraz słusznej bitwy pod Lenino w 1943 roku, tylko niesłuszną bitwę warszawską z 1920, która „była jakoby” cudem nad Wisłą. Tymczasem – wyjaśnia propaganda – nie było to żadne polskie zwycięstwo, bo w wojnie 1920 roku Armii Czerwonej udało się uratować przed polskim zaborem “rdzenne ruskie ziemie” z Kijowem włącznie.
Czyli było to zwycięstwo Rosji.
Za to wszystko odpowiadał niejaki Piłsudski, symbol polskiego ekspansjonizmu. Jego porażka w 1920 roku sprawiła, że nie znalazł się on w polskim hymnie (tym, który w „reportażu” z Warszawy teraz śpiewa nad Wisłą prezydent Duda, wojsko i cywile).
Za to do polskiego hymnu (z 1791 roku – przyp. red.) trafił inny rusofob – Napoleon Bonaparte. Najechał on Rosję w 1812 roku, co jest dowodem obecnych planów ekspansjonistycznych Polski.
Nic nie zmyślam.
Ta piękna historia musi się zakończyć dla Rosji propagandowym zwycięstwem. Rosja powstrzyma Polskę i w ten sposób Putin wygra (trzeba pamiętać, że o polskich planach podboju propaganda Kremla opowiada stale od 16 miesięcy).
Putin oczywiście nie liczy na żadne rokowania pokojowe. Ale – przekonuje jego propaganda – na Zachodzie myśl o tym coraz bardziej się przebija. Oczywiście, „dla zachowania twarzy” Zachód powtarza, że Ukrainę będzie wspierał, ale Zachód jest kłamliwy. Bo przecież mamy dowody na klęskę Zachodu: zachodnie media tak czasem piszą.
Zachód wybłaga więc u Putina pokój, on się wspaniałomyślnie zgodzi i może nawet coś dorzuci pokonanej Ukrainie. I to będzie wielkie zwycięstwo Rosji.
Ważny jest kontekst tego nowego rosyjskiego zwycięstwa.
Otóż np. informacje o nalotach ukraińskich dronów na Moskwę stały się stałym elementem rosyjskiego przekazu propagandowego. Pierwszy nalot na Kreml – w maju 2023 – był sensacją.
Teraz jest tego już tyle, że rozważa się wprowadzenie specjalnych szkoleń dla dzieci, „co należy zrobić w przypadku ataku drona”.
Propaganda bardzo stara się minimalizować znaczenie tych ataków. Wiadomości mają konstrukcję „schodkową” – zaczyna się od tego, że nic się nie stało, bo drony zostały zestrzelone (tak zapewnia MON).
Potem padają zapewnienia, że nie ma ofiar. No może są tylko ranni. Strat też w ogóle nie ma, najwyżej niewielkie. A na koniec – jak się pogrzebie w szczegółach – to najwyżej „prywatny dom, kilka bloków, sklep i hangar z materiałami budowlanymi”.
Władze Krymu zaproponowały właśnie wprowadzenie surowych kar za publikowanie w internecie zdjęć, na podstawie których można ustalić „lokalizację i działanie obiektów wojskowych i strategicznych". Szczególnie miałoby to dotyczyć mostu krymskiego. Który to most przestał normalnie funkcjonować: codziennie z niejasnych powodów ruch na nim jest wstrzymywany, a potem ponownie przywracany. A sam most widać z plaży na Krymie.
”Jakiś czas temu uważaliśmy, że takie działania są przedwczesne, ale po dwóch uderzeniach na most krymski, po atakach na inne instalacje specjalne, stało się jasne, że rozpowszechnianie takich informacji pomaga wrogowi”.
W relacjach telewizyjnych z frontu pojawiają się też inne informacje, które – być może – mają przygotować widza na „inne zwycięstwo”. Otóż rosyjskie czołgi też się palą.
W „Wiestiach” z 20 sierpnia pokazano w „reportażu z frontu” zdjęcie rosyjskiego czołgu trafionego przez Ukraińców. Oczywiście czołg zostanie naprawiony, a załodze nic się nie stało i już walczy na czołgu zapasowym – ale jest to wiadomość przełomowa. Porównywalna z pierwszymi doniesieniami o rannych rosyjskich żołnierzach (z kwietnia – maja 2022)
Dla pierwotnej relacji o “operacji specjalnej” nie było rannych i zabitych – propaganda zaczęła o nich mówić dopiero później. I też mówiła, że tak naprawdę to nic im się nie stało. Dziś na porządku dziennym są opowieści o rannych, beznogich i sparaliżowanych, którzy jednak starają się jakoś funkcjonować.
Podobna zmiana zachodzi teraz w sprawie rannych czołgów.
Wedle rosyjskiej propagandy, Ukraińcy do tej pory nie trafiali w rosyjski sprzęt – tylko w obiekty cywilne za linią frontu. Za to Rosjanie celowali – i zawsze trafiali – wyłącznie w ukraińskie obiekty wojskowe.
Teraz wychodzi na to, że z precyzyjnym trafieniem mogą być kłopoty.
Upał powoduje bowiem, że „pociski lecą dalej lub bliżej niż normalnie”
– tłumaczy zamaskowany wojskowy w „reportażu” w „Wiestiach” 21 sierpnia. Żeby więc trafiać precyzyjnie, żołnierze muszą za każdym razem mierzyć temperaturę pocisków na zamaskowanych stelażach w okopach. I muszą przekazywać je do wyznaczających cele, żeby precyzyjnie trafiać.
I tu oglądamy artylerzystę z wielkim termometrem. No po prostu kosmiczna w swej precyzji operacja.
Tylko że... na froncie w kosmosie Rosja poniosła porażkę. Łuna-25, która miała wylądować na Księżycu, rozbiła się. I to nie w momencie lądowania, ale już podczas schodzenia na niższą orbitę. Czyli – by użyć porównania tyczkarskiego – nie strąciła poprzeczki. Wywaliła się już na rozbiegu.
(na głównym zdjęciu – „Wiesti” 20 sierpnia informują o tym. Była to informacja dwuzdaniowa, co na standardy tej propagandy jest bardzo krótkie).
Tymczasem indyjska Chandrayaan-3 wylądowała na Księżycu 23 sierpnia.
Opowieść o Łunie-25 jest ciekawa, dlatego że daje nam jakiś punkt odniesienia w propagandowej narracji. W przeciwieństwie do rannych czołgów i termometrów polowych w składach amunicji, w sprawie Łuny mamy pewność, że istniała i że naprawdę się rozbiła.
„Według wyników wstępnej analizy, w wyniku odchylenia rzeczywistych parametrów impulsu od obliczonych, statek kosmiczny Łuna-25 przeszedł na nieplanowaną orbitę i przestał istnieć w wyniku zderzenia z powierzchnią Księżyca”.
Dla propagandy – mimo pewnej ekscytacji, że oto Rosja po pół wieku przerwy wraca do podróży kosmicznych – była to wiadomość mniej ważna od “reportaży z frontu”, produkcyjnych narad u Putina, czy relacji z ataków dronów na Moskwę albo katastrof naturalnych w Rosji.
To mniej więcej pokazuje znaczenie świata całkowicie wyobrażonego i wymyślonego dla władzy w Rosji Putina. Propagandzie chodzi przede wszystkim o utrzymywanie odbiorcy w stanie nieważkości, bez kontaktu z rzeczywistością – bo wtedy ona może więcej.
Świat wyobrażony wygląda teraz tak: 19 sierpnia Putin pojechał do siedziby sztabu w Rostowie nad Donem. Propaganda pokazała go wraz z szefem sztabu Walerijem Gierasimowem (widać było, jak inni oficerowie posłusznie usuwają się z kadru). Kilka migawek bez dźwięku pokazały „Wiesti”. I na tym się relacja skończyła, choć przecież Putin w odległości kilkuset kilometrów od frontu to wielki news.
Propaganda nie miała nic – ani tego, że Putin leci helikopterem i patrzy na ziemię, ani że sam kieruje samochodem i sprawdza, jak wygląda droga.
Nic. Zupełnie nic.
Ale za to – i to Państwa na pewno ucieszy – odwiedzającym podmoskiewskie targi zbrojeniowe Armia-2023 pokazano wielką rekonstrukcję bitwy pancernej na Łuku Kurskim w 1943 roku między Armią Czerwoną a Wehrmachtem. Akurat jest jej 80. rocznica.
Gospodarka rosyjska ma się tymczasem świetnie. Putin ogłosił 22 sierpnia, że zajmuje ona piąte miejsce w świecie i stale rośnie. Niestety, tego zachodnie media nie potwierdzają.
PS:
Od początku pełnoskalowej napaści Rosji na Ukrainę w lutym 2022 r. śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?
UWAGA, niektóre ze wklejanych do tekstu linków mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze