0:00
0:00

0:00

Telewizyjne wiadomości nadawane prosto z Moskwy znowu pełne są wieści z frontu, wojna zwana operacją specjalną, stanowi większość przekazu – pewna odwilż widoczna w propagandowym przekazie od wtorku, czyli rozmów pokojowych w Ukrainą w Stambule, skończyła się. Nadzieją Rosji jest Orbán i Serbia. Może też Marine Le Pen.

Zetrzeć Ukrainę z powierzchni ziemi

Dziś rano agencja RIA Nowosti opublikowała makabryczny komentarz politologa Timofieja Siergiejcew, że w Ukrainie

"denazyfikacja jest konieczna, gdy znaczna część ludzi - najprawdopodobniej większość - została opanowana i wciągnięta w politykę nazistowskiego reżimu".

Autor pisze, że teraz trzeba zabijać walczących, a ludność cywilną poddać intensywnej reedukacji przy pomocy represji i cenzury. Trzeba bowiem zniszczyć wszystkie przejawy ukraińskości. Żeby to zrobić, Rosja musi podbić Ukrainę. "Zdenazyfiowany kraj nie może być suwerenny". "Warunki denazyfikacji w żadnym wypadku nie mogą być krótsze niż jedno pokolenie, które musi się urodzić, dorosnąć i osiągnąć dojrzałość w warunkach denazyfikacji". Rosja musi wymienić w Ukrainie całą administrację, policję, wprowadzić swoje media, zmienić system edukacji. "Aby zrealizować plan denazyfikacji Ukrainy, sama Rosja będzie musiała wreszcie rozstać się z proeuropejskimi i prozachodnimi iluzjami".

Komentarz jest długi - musiał sobie czekać na swój czas. A czas ten przyszedł dziś, 4 kwietnia.

Tak jakby w Rosji doszło do zamachu, przynajmniej w propagandzie. Planom, by stopniowo ograniczyć wojnę, powiedzieć, że się nie da wszystkiego podbić, i zakończyć "operację" ogłaszając ją sukcesem, ktoś powiedział STOP.

Przeczytaj także:

Spóźniony atak na Ukrainę z powodu Buczy

Na sprawę masakry cywilów przez wojska rosyjskie w Buczy propaganda rzuciła się w niedzielę z kilkunastogodzinnym opóźnieniem. Wcześniej nie wiedziała najwyraźniej, co robić - a po świecie i w Rosji krążyły zdjęcia i filmiki z Buczy. Teraz propaganda wie. Powtarza w kółko, że to fałszywa informacja, spisek Zełenskiego i Zachodu. O zachodnich mediach mówi per "swołocz".

Nagrania z Buczy pokazywane są w telewizji z wielkim czerwonym napisem “FAKE” (na zdjęciu z programu "60 minut" tuż przed głównym wydaniem wieczornego dziennika "Wiesti").

Głównym argumentem jest od wczoraj to, że do masakry miało dojść 31 marca, a wojska rosyjskie wyszły z Buczy 30 marca (ale, jak pisaliśmy wczoraj, to nieprawda - obecność Rosjan w Buczy jest udokumentowana 31 marca, teraz zaś wiadomo, że część ciał leżała na ulicach Buczy od pierwszych dni marca). Więzy z białego materiału na rękach ofiar to zdaniem propagandy białe flagi, które mieszkańcy mieli wywieszać w oknach na polecenie armii ukraińskiej. Czyli dowód na ukraiński mord. Przy czym zwłoki nie są prawdziwe - to statyści.

Nie ma zgody, na czym konkretnie polega “fake z Buczy”

Tego, co naprawdę stało się w Buczy, propaganda nie ustaliła. Podczas gdy jedni wysocy urzędnicy rosyjscy twierdzą, że materiały z Buczy są inscenizacją, inni uważają, że do mordu doszło naprawdę, ale sprawcami są Ukraińcy.

Dla jastrzębi z “donieckich republik” Bucza jest dowodem, że cała Ukraina jest fałszerstwem - nie ma nie tylko zbrodni w Buczy. Nie ma Ukrainy jako państwa - Bucza jest kolejnym argumentem za agresją.

Najsłynniejsi propagandyści w swoich programach telewizyjnych i politycy rosyjscy powtarzają, że Rosja została zaatakowana “prowokacją w Buczy” - co jest dowodem z kolei na to, że Rosja jest sama przeciwko całemu Zachodowi. Nie ma tam z kim rozmawiać.

Propaganda krzyczy: fejk, fejk, fejk

Rzecznik Putina Pieskow podkreśla, że nagrania z Buczy mogą być montowane i nie można na ich podstawie wyciągać wniosków (chodzi mu o kwestionowany w rosyjskim internecie filmik z wjazdu do Buczy - są jednak inne nagrania i zdjęcia, np. zrobione przez dziennikarzy BBC, dopytywany o nie Pieskow mówi, że ich nie widział).

Szef MSZ Siergiej Ławrow powtarza, że relacja z Buczy to fejk: “Kolejny fałszywy atak został przeprowadzony w miejscowości Bucza w obwodzie kijowskim, po tym, jak rosyjski personel wojskowy wyjechał stamtąd zgodnie z planami i osiągniętymi porozumieniami”. „Kilka dni później wystawiono tam inscenizację, która jest rozpowszechniana wszystkimi kanałami i sieciami społecznościowymi przez przedstawicieli Ukrainy i ich zachodnich patronów”.

Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie Buczy dopiero dziś. Nie jest to śledztwo w sprawie zbrodni wojennych, ale w sprawie rozpowszechniania fałszywych informacji.

Rosjanie widzieli zdjęcia z Buczy

Rosja domaga się zwołania Rady Bezpieczeństwa ONZ. Przewodnicząca jej teraz Wielka Brytania odmówiła w poniedziałek, Rosja złożyła więc kolejny wniosek i także on został odrzucony - widać tu rozpaczliwą próbę, by z dyskusji o Buczy debata światowa zeszła na temat, dlaczego Rada Bezpieczeństwa nie chce dyskutować o Buczy.

„Poprosiliśmy o pilne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa w tej konkretnej sprawie, ponieważ takie prowokacje postrzegamy jako bezpośrednie zagrożenie dla międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa” - powiedział Ławrow. Ale jednocześnie rosyjska propaganda cytuje liderów zachodnich państw, którzy wstrząśnięci tym, co stało się w Buczy, domagają się dodatkowych sankcji. Jakakolwiek szansa na zmianę nastawienia Zachodu do Rosji wydaje się coraz mniej prawdopodobna - wynika z tych depesz.

Wszystko to pokazuje, że do Rosji wiadomość o Buczy dotarła - Rosjanie potrzebują teraz wyjaśnienia, które pozwoli im znieść horror tego, co widzieli.

Jeśli uwierzą, że Bucza to “fejk”, wojna w Ukrainie będzie dla nich naturalną koleją rzeczy.

Rzecz też w tym, że choć od początku wojny propaganda opowiadała im o ofiarach rosyjskich, prześladowanych cywilach i udręczanych rosyjskich cywilach w Donbasie, nigdy nie miała czegoś takiego, jak obrazy z Buczy.

A przecież znęcanie się nad mieszkańcami Donbasu było jedną z przyczyn “operacji specjalnej” Putina.

Przed Buczą Rosja już prawie wygrała tę wojnę

Mord w Buczy zaskoczył propagandę w szczególnym momencie. W weekend zaproponowała nowy spin: przekonywała, że Rosja wojnę w Ukrainie w zasadzie już wygrała. Zeszłotygodniowe rozmowy z delegacją ukraińską w Stambule (początkowo przedstawiane tylko jako etap wojny, który niczego jeszcze nie rozstrzyga), stały się teraz stać gigantycznym rosyjskim sukcesem.

Propaganda w sobotę i niedzielę twierdziła w głównych dziennikach telewizyjnych, że zwycięstwo jest już w zasadzie w zasięgu ręku Rosji: Ukraina zgadza się na najważniejsze warunki Rosji, a Zachód za chwilę upadnie pod ciężarem sankcji, które nałożył na Rosję.

Wyglądało to tak, jakby propaganda dawała więc Putinowi i jego armii chwilę na odniesienie jakiegoś symbolicznego zwycięstwa i wycofanie się z wojny z twarzą. Przecież Unia Europejska już zaczynała mówić o możliwości zmiękczania sankcji...

Bucza to wszystko wywróciła.

Rosyjskie MSZ: tu chodzi o zerwanie rozmów pokojowych

Mord w Buczy mógł nie być tylko oddolną eksplozją wojennego barbarzyństwa, ale akcją przeciwko tym, którzy w Rosji chcieliby zakończenia wojny. Przyszło mi to do głowy po obejrzeniu wczesnopołudniowych "Wiesti", z których znikły opowieści o sukcesach rokowań Rosji z Ukrainą. Potem zajrzałam do kolejnej porcji depesz agencyjnych.

A tam był komunikat rosyjskiego MSZ, że... celem “prowokacji w Buczy" było zerwanie rozmów pokojowych z Ukrainą.

Co charakterystyczne, MSZ nie twierdziło, tak jak jego szef Ławrow, że do zbrodni w Buczy w ogóle nie doszło, ale że dokonali jej "ukraińscy radykałowie”. Kogo jak kogo, ale MSZ stać na precyzyjny przekaz, więc taka usterka może coś oznaczać. Np. że poza "ukraińskimi aktorami" i "nazistowskimi zbrodniarzami" inni szatani byli w Buczy czynni?

Oczywiście to tylko spekulacja na podstawie odprysków z propagandy.

Tak czy siak, po Buczy opowiadanie o bliskim zakończeniu "specjalnej operacji" i sukcesie rozmów pokojowych jest dużo trudniejsze. Ławrow mówi wprawdzie, że "delegacje Rosji i Ukrainy kontynuują intensywne prace negocjacyjne za pośrednictwem łącza wideo, a Moskwa dostrzegła więcej realizmu w stanowisku Ukrainy". Ale Rosjanie muszą popierać wojnę, a nie pokój. Z kimś, kto inscenizuje masowe mordy, nie sposób się układać. Zaś podważanie wersji, że to była inscenizacja, a nie rosyjski mord - jest "fejkiem", a więc przestępstwem zagrożonym karą więzienia do 15 lat.

Niepotrzebnie się wycofaliśmy spod Kijowa

Teraz Rosja nie mówi już bowiem przez swoich przedstawicieli, że wygrywa i że w zasadzie osiągnęła cele wojny.

Rosja mówi: fejki, fejki, spisek, Zachód jest przeciw nam, nikomu nie wolno wierzyć.

W furii propagandy jest kilka ciekawych wątków. Oto zestaw argumentów z programu “60 minut” w 1 programie rosyjskiej telewizji, nadawanego w południe i późnym popołudniem czasu moskiewskiego:

  • takie fejki nie przydarzyłyby się Rosji, gdyby rosyjska armia naprawdę odniosła w Ukrainie sukces. Stało się tak dlatego, że wojskowi wycofali się z okolic Kijowa (tak wali się narracja o sukcesie w Ukrainie i w Stambule);
  • jeśli już trzeba opuszczać zdobyte miasta, to należałoby filmować ulice, by był dowód, że nie leżą tam zwłoki.

Niesłychanym zbiegiem okoliczności kilka godzin później, w kolejnym wydaniu programu, "dziennikarze dotarli" do filmy z opuszczania Buczy przez Rosjan: nie widać tam ofiar przy ulicy. "To Azowcy zabili wchodząc do Buczy" - mówi gospodyni programu Olga Skabiejewa porzucając wersję o ukraińskiej inscenizacji z żywymi aktorami.

  • Wersja z filmowaniem opuszczanych przez Rosjan miejscowości nie załatwi wszystkiego - zauważają uczestnicy "60 minut". Nie da się sfilmować wszystkich miejsc, gdzie Ukraińcy mogą znaleźć zwłoki - wszystkich piwnic i zbiorowych grobów (co chyba znaczy: jeśli armia nie utrzyma zajętych terenów, nie zapanujemy nad narracją o wojnie)
  • dlatego, zamiast tłumaczyć się z “fejków z Buczy”, należy znaleźć porządne dowody zbrodni ukraińskich, bo do tej pory się to nie udało. Trzeba zacząć rozkopywać groby w Donbasie. I to nie tylko te świeże, ale wszystkie, od ośmiu lat (także pomysł Skabiejewej).
  • Rosja musi walczyć czekając na lepszą koniunkturę dla niej na Zachodzie. Jej pierwsze oznaki już widać: to zwycięstwo Orbána na Węgrzech i Vučicia w Serbii. Rośnie też poparcie dla Marine Le Pen we Francji.
  • Kolejnym wrogiem Rosji jest Polska, nowa "anty-Rosja". Propaganda na przemian cytuje premiera Morawieckiego (wezwania do wsparcia Ukrainy) i wicepremiera Glińskiego (o tym, że nie ma teraz miejsca na rosyjską kulturę w polskiej przestrzeni publicznej, co zdaniem propagandysty Włodymira Sołowiowa czyni Glińskiego "banderowcem"; przy pomocy bomb Rosja będzie teraz bronić Czechowa zaatakowanego przez Glińskiego). Mamy na szczęście "dobrego Polaka": wieczorne "Wiesti" rosyjskiej państwowej telewizji cytują Janusza Korwin-Mikkego, że nie wiadomo, co tam się w tej Buczy stało.

A co jeśli Ukraińcy znajdą nowe trupy?

"Kijów może powtórzyć prowokację na wzór Buczy w innych wsiach »dla obrazu«” - mówi z kolei Eduard Basurin, przedstawiciel Milicji Ludowej Donieckiej Republiki Ludowej. „Prowokację, którą zrobili w Buczy, mogą w zasadzie robić w swoich wioskach… A potem powiedzieć, że w wyniku strzelaniny… doprowadzili do masowej śmierci ludności cywilnej. Tego należy się spodziewać".

Wiecie, co to znaczy?

Od początku napaści Rosji na Ukrainę śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami? Nasz cykl GOWORIT MOSKWA znajdziesz pod tym tagiem.

Grafika: rozbłysk a w srodku oko (Saurona?)
Rosyjska propaganda: rys. Weronika Syrkowska/OKO.press
;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze