Telewizja kremlowska nadała w niedzielę reportaż o tym, że Putin jest człowiekiem bez trwogi. Nie boi się bomb, zamachów, covidu. Od 24 lat codziennie ryzykuje życiem. Tak, to właśnie powiedzieli. Newsem w tym półgodzinnym materiale była rozmowa z kamerzystą, który 19 marca (!) towarzyszył Putinowi w przejażdżce po okupowanym Mariupolu
Kamerzysta “ujawnił” (a raczej: przy pomocy kamerzysty propaganda powiedziała), że Putin dostał wtedy w Mariupolu samochód z kierowcą, ale kierowcy kazał wysiąść. Sam prowadził i sam wybrał drogę (“Och, a przecież na drodze mogły być bomby” - zachwycił się marcowym bohaterstwem przywódcy prowadzący “wywiad” “dziennikarz” Paweł Zarubin).
Twarz kamerzysty, który ujawnił fakt, że Putin ma kierowcę, była w telewizji rozpikslowana. “Dla bezpieczeństwa prezydenta” - oznajmił Zarubin. I dodał znacząco: “Szczególnie w tym czasie”.
Cały materiał składał się ze ścinków nagrań z Putinem od 1999 roku, Miało z nich wynikać, że bywał w miejscach gorących: w Czeczenii, w Syrii, w Gruzji. “Latały nad nim helikoptery”. I nie boi się covidu (tu ujęcie, jak Putin zakłada kombinezon ochronny – co ma być dowodem, że był w czerwonej strefie szpitala covidowego). I do tego wypowiedzi Putina typu “jakbym się bał, to bym nic nie zrobił” oraz “co ma wisieć, nie utonie”.
Co to miało być?
Dlaczego propaganda postanowiła tak nagle rozprawić się z tradycyjnym wizerunkiem Putina, który gości przyjmuje przy 10-metrowym stole, z nowymi ambasadorami w Moskwie spotyka się w odległości kilkudziesięciu metrów (bo zagrożenie pandemiczne), fotografuje się z zawsze tymi samymi sprawdzonymi statystami przebieranymi za żołnierzy albo “przypadkowych przechodniów”, a udzielając wywiadów dworskiej telewizji nie pozwala przypiąć sobie mikrofonu do ubrania — więc dźwięk zbiera mikrofon na wysięgniku i poza głosem Putina nagrywa się też odgłos jego palców nerwowo bębniących po stole.
Reportaż “Prezydent. Niebezpieczeństwa i zagrożenia” o bohaterskim Putinie bez trwogi, zapowiadany był obszernie przez dwa dni w “Wiadomościach” (“Wiestiach”). Żeby obraz zwrotu propagandowego był pełen, do tego "reportażu" dodać też należy
I były niechlujne (kamerzysta - patrz kadr na samej górze - łapie w kadrze obok ikony butelki z wodą mineralną). Wiele z tego informacyjnie też nie wynikało. Poza tym, że Putin chciał “osobiście usłyszeć” o sytuacji, a nie chciał ściągać dowódców na Kreml. I że wyjazd nie był wcześniej przygotowany – co, jakby pomyśleć przez sekundę, jest aktem bezmyślności, a nie odwagi.
Nie wiadomo, kiedy to wszystko się odbyło. Na nagraniu Putin mówi, że “mamy Wielkanoc”. A podróż rzekomo odbyła się w wielkanocny poniedziałek — i rzecznik Putina Pieskow musiał tłumaczyć, że pobożnemu Putinowi pomyliła się Wielkanoc z okresem wielkanocnym.
Po powrocie Putin ogłosił swoim ministrom – ale teraz, nie w marcu – że na “wyzwolonych" terenach widział, że ludzie skromnie żyją. Mają np. “stareńkie samochody”. I trzeba im pomóc.
"Tak jest" - odpowiedział rząd (rząd zawsze tak odpowiada, ale tym razem propaganda to zauważyła i dodała, że rząd dał "jedyną prawidłowa odpowiedź").
I żeby publiczność zrozumiała lepiej, czemu się zachwyca, wyjaśnił, że władca Rosji mógł przecież powiedzieć “stare samochody”. A to by było poniżające. Słowo “stareńkie” świadczy o wrażliwości cara, o cieple, z jakim zwraca się do poddanych, oraz na tym, jak bardzo mu zależy na tym, by poprawić ich sytuację.
Niesłychane!
Wszystko to sprawia wrażenie histerycznego zbierania dowodów na to, że władza jest gotowa walczyć na froncie z bronią w ręku, by zrobić ludziom dobrze.
Moja hipoteza? Chodzi o to, że nadchodzi 9 maja, najświętsze ze świętych kremlowskich świąt, a tradycyjne obchody nie będą w tym roku możliwe. I trzeba je rekonfigurować.
To o tyle ciekawe, że w tym samym tygodniu, w którym kamerzysta Putina postanowił opowiedzieć o tym, jak w marcu Putin kazał wysiąść z samochodu kierowcy, sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg o głosił, że Ukraina na pewno wejdzie do NATO “w swoim czasie”. I nie była to dla propagandy Kremla wiadomość tygodnia – jakby ktoś z Państwa mógł pomyśleć. Były ważniejsze sprawy.
Okazało się, że rama narracyjna jest ważniejsza od faktów. A z ramą są kłopoty. I za to zabrała się propaganda.
Dziś w Rosji Putina nie da się bowiem – i to obiektywny fakt propagandowy - przeprowadzić defilad “zwycięstwa nad faszyzmem” w “anektowanych” do Rosji ziemiach Ukrainy, a nawet w Biełgorodzie, w Kałudze i w Kursku. Nie będzie defilad i obchodów na okupowanym Krymie. W Moskwie nie da się przeprowadzić defilady “Nieśmiertelnego Pułku” - czyli cywilnego marszu potomków uczestników II wojny z Putinem na czele.
Owszem, planowana jest w Moskwie defilada z udziałem 10 tysięcy wojskowych i “125 sztuk sprzętu”. Ćwiczenia trwają od miesiąca. Ale umówmy się: 10 tysięcy na defiladzie to nie jest tak dużo, jeśli się zważy, że na każdego z defilujących z okazji zwycięstwa w 1945 roku przypada kilkunastu poległych na obecnej wojnie Putina. Poza tym nie wiadomo, czy starczy samolotów, żeby zrobić przelot nad miastem (przed rokiem przez miesiąc żyliśmy opowieściami, że samoloty będą lecieć w formacji w kształcie litery Z; nic z tego nie wyszło ostatecznie, bo w Moskwie bardzo wiało - teraz jednak nie ma nadziei na jakąkolwiek literę alfabetu).
Opowieść o tym, że “operacja specjalna” jest tylko rekonstrukcją zwycięstwa w II wojnie światowej, ulega więc zmianie.
Ta narracja została wprowadzona na wojnę w Ukrainie, kiedy w kwietniu 2022 okazało się, że trzydniowa, nie wymagająca znaczących ofiar w ludziach, operacja specjalna potrwa dłużej niż trzy dni.
To rama komunikacyjna, która pozwala władzy komunikować się z poddanymi, ale też władzy samej ze sobą. Propaganda nie może odnosić się do doświadczeń innych niż te z II wojny światowej, więc tylko tak opowiada o teraźniejszości. Dlatego rekonfigurowanie tego przekazu jest tak trudne i ważne.
Bo np. jeśli kolaborant Władymir Rogow z Zaporoża (szef ugrupowania „Jesteśmy z Rosją”) chce opowiedzieć dławiącym lęku okupantów przed ukraińską kontrofensywą, to mówi, że trzeba jeszcze poczekać ponad 10 dni, bo... Ukraińcy zaatakują na pewno 30 kwietnia, jako że 30 kwietnia zabił się Adolf Hitler.
A to, że FSB nie radzi sobie z ukraińskim ruchem oporu na terenach okupowanych i z aktami oporu w samej Rosji (w które to akty oporu najwyraźniej angażują się Rosjanie), zamieniane jest w postulat, by przywrócić stalinowską SMIERSZ, super agencję do walki ze szpiegami (SMIERSZ: Smiert’ szpionom, czyli śmierć szpiegom). Telewizyjne “Wiesti” święciły więc rocznicę powstania SMIERSZa 19 kwietnia, z czego mogliśmy zrozumieć, że Putin ma problem, bo nie ma SMIERSZa.
A kiedy propagandysta Władymir Sołowiow chce zwrócić uwagę władzy na swoją osobę, wzywa do odtworzenia SMIERSZa. Bo sprawa zeszłorocznego rzekomego zamachu na niego za długo trwa i FSB sobie nie radzi, bo "sprawcy nie zostali skazani" (to ten słynny zamach, który "terroryści organizowali w mieszkaniu w bloku - FSB miała znaleźć na miejscu karty SIM, ale znalazła i pokazała w telewizji grę "Simsy". Oraz książkę z dedykacją osoby, która podpisała się "Podpis nieczytelny").
Otóż wedle najnowszych przekazów propagandy za Katyń odpowiadają Niemcy, a Polacy przypisali ją ZSRR po tym, jak okazało się, że nie dostaną Lwowa (“Eksperci zwracają uwagę, że sprawa katyńska” została wszczęta niemal natychmiast po tym, jak ZSRR odmówił zwrotu ziem Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi Polsce, która legalnie wróciła do Związku Sowieckiego w listopadzie 1939 roku”). A – i tu jest CLOU – dowody świadczące o sowieckim sprawstwie w Katyniu są tak samo niewiarygodne jak dokumentacja rosyjskiego mordu w Buczy w 2022 roku.
Otóż szef Archiwów Rosyjskich Andriej Artizow ujawnił 19 kwietnia, że "w ogóle rola Stalina w tworzeniu i kształtowaniu sowieckiej Ukrainy zasługuje na osobne omówienie”. Archiwum i Rosyjski Państwowy Uniwersytet Humanistyczny wydały właśnie zbiór dokumentów źródłowych „O historycznej jedności Rosjan i Ukraińców. Dokumenty”. Wspiera on – UWAGA “główne tezy artykułu prezydenta Rosji Władimira Putina »O historycznej jedności Rosjan i Ukraińców«, opublikowanego 12 lipca 2021 roku”.
"Niewiele osób wie, że inicjatywa przeniesienia stolicy Ukrainy w styczniu 1934 roku z Charkowa do Kijowa należała do niego" - powiedział Artizow. Dalej tłumaczy, że Stalin ze wszystkich sił walczył ze złym Zachodem, by granicą ZSRR na zachodzie była Linia Curzona. Czyli że do tego miejsca ma sięgać Rosja.
Po pierwsze, propaganda uznała teraz za stosowne wytłumaczyć poddanym, że pomysł Putina, by najechać Ukrainę, miał “naukowe podstawy”. Są na to kwity – Putin sam tego nie wymyślił.
Po drugie, uzasadnieniem dla śmierci żołnierzy na froncie jest to, że Stalin tak chciał 80 lat temu.
Stalin zarządzał przecież II wojną z Kremla – a Putin musi się fatygować na front. No prawie na front, bo Henniczesk, gdzie Putin był, oddalony jest od linii frontu o ponad 150 km. Ale jednak.
Putin jedzie więc prawie na front i daje wojskowym ikonę. Pokazuje to propaganda. Putin wyjaśnia, że to jedna z dwóch kopii ikony należących do „jednego z najskuteczniejszych ministrów obrony Imperium Rosyjskiego". Nie, nie jest to minister Siergiej Szojgu – tylko Piotr Wannowski, minister z czasów cara Aleksandra III.
Jak podkreślają “Wiesti”, to car, który przez 13 lat panowania nie prowadził żadnej wojny, dzięki czemu Wannowski mógł reformować armię. Wyposażył ją w karabiny Mosina — które starczyły aż do II wojny światowej.
Od siebie mogę dodać, że Aleksander III to jedyny z panujących potomków Katarzyny II, który nie został zamordowany i nie umarł w tajemniczych okolicznościach. Po prostu – zmarł przedwcześnie, ale we własnym łóżku, w otoczeniu rodziny.
I w takim kontekście propaganda puszcza nagrane kiedyś zdanie Putina “co ma wisieć, nie utonie”.
Ukraina od wielu tygodni opowiada, że zaraz zacznie kontrofensywę. Putin nie wie, kiedy to będzie. Rogow nie wie, Sołowiow nie wie, Zarubin nie wie. Pozostali poddani też nie wiedzą — a Putin właśnie zrobił cyfrową bazę danych z powołaniami do wojska. Powołany jest ten, komu władza wystawiła powołanie w rządowym portalu — a nie ten, któremu władza je wręczyła i kto pokwitował jego odbiór. To oznacza, że każdy mężczyzna musi się bać, bo może być już powołany do armii. Która zresztą rozpaczliwe potrzebuje nowych chętnych do okopów — stąd trwająca od kilkunastu dni kampania zachęcająca do służby kontraktowej.
I tak oto mamy prawdziwy koniec II wojny światowej. Chyba że Putin wystąpi teraz w roli bohaterskiego żołnierza zasłaniającego wrogi karabin maszynowy swoim ciałem.
Od początku napaści Rosji na Ukrainę śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?
UWAGA, niektóre ze wklejanych do tekstu linków mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN
Rosyjska propaganda: rys. Weronika Syrkowska/OKO.press
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze