0:000:00

0:00

Prawa autorskie: AFPAFP

Niedziela to dzień wiadomości wojennych. Inne źródła rosyjskiego przekazu propagandowego jakby robią sobie wolne. Widać to było już przed tygodniem. Dziś pewnie urzędnikom łatwiej się wytłumaczyć z braku aktywności. Po pełnym religijnych odniesień wystąpieniu Putina na stadionie na Łużnikach w piątek wszyscy mogli dziś powiedzieć, że poszli do cerkwi.

Jak pamiętamy, Putin wmówił do tłumu na stadionie, że bohaterstwo żołnierzy rosyjskich można opisać tylko słowami św. Jana “Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” [J 15,13-17]). Powoływał się też na admirała Fiodora Uszakowa, twórcę bazy floty rosyjskiej w Sewastopolu na Krymie za Katarzyny II, kanonizowanego przez cerkiew prawosławną w 2000 roku. Hitem koncertu była piosenka "Donbas jest z nami, a z nami Bóg"

Przeczytaj także:

Na efekty nie trzeba było długo czekać. Już w wieczornym piątkowym programie publicystycznym Władimira Sołowjowa w I kanale rosyjskiej telewizji, w którym prowadzący pyta o opinię ekspertów (samych mężczyzn), ci przerzucali się cytatami z Biblii.

Były to cytaty o tym, jak Pan Bóg pozwala niszczyć swoich wrogów.

Od początku napaści Rosji na Ukrainę śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami? Nasz cykl GOWORIT MOSKWA znajdziesz pod tym tagiem.

Grafika: rozbłysk a w srodku oko (Saurona?)
Rosyjska propaganda: rys. Weronika Syrkowska/OKO.press

Pan Bóg zwerbowany do rosyjskiej armii

Powołanie Pana Boga do rosyjskiego wojska (jakie szczęście, że Pan Bóg jest mężczyzną!) to kolejny znak tego, jak zwykła “wojskowa operacja specjalna” zamieniła się w Rosji w wojnę światów.

Korzysta na tym metropolita Cyryl, który po raz kolejny mógł poprzeć władzę. Mógł też powiedzieć to, czego władzy mówić za bardzo nie wypada: że Ukraińcy i Rosjanie to jeden naród. W 25. dniu “specjalnej operacji”, w której Ukraińcy zajadle stawiają opor rosyjskim najeźdźcom, jest to wiadomość nie z tego świata.

Tymczasem patriarcha Moskwy i Wszechrusi Cyryl wezwał wiernych do modlitwy „za jeden naród” – Rosjan i Ukraińców.

Zauważył, że wszyscy, którzy pracują na rzecz zachowania duchowej jedności narodu i Kościoła, nie powinni wahać się co do słuszności obranej drogi.

„Musimy przede wszystkim modlić się o duchową jedność dziedzictwa św. Księcia Władimira". [Ks. Władimir to w istocie Waldemar, potomek przybyszów ze Skandynawii, władca Rusi Kijowskiej, znany z rozpustnego stylu życia, który ochrzcił się na Krymie w 988 roku. Jego imię we współczesnym języku ukraińskim brzmi Wołodymir a po rosyjsku - Władymir].

Cyryl kontynuował: “Módlmy się za nasz naród, który dziś mieszka w różnych krajach, ale wyszedł z jednej chrzcielnicy kijowskiej, który jest zjednoczony jedną wiarą i wspólnym historycznym losem (…) Wiem, że tam, w Ukrainie, wrogowie tego narodu powiedzą: »znowu patriarcha mówi, że jest to jeden naród!«

Ale to jest historyczna i boska prawda”

– powiedział patriarcha po niedzielnej liturgii w katedrze Chrystusa Zbawiciela, a podała to agencja TASS w zestawie wiadomości dotyczących wojny w Ukrainie.

Supernowoczesna broń uderza z Morza Kaspijskiego

Wiadomości z frontu przyzwyczajają odbiorców do tego, że “specjalna operacja” to nie przelewki. Leje tam się krew. W komunikatach z walk w Doniecku padają szczegóły o liczbie poległych rosyjskich wojskowych oraz dane o “zniszczonym nieprzyjacielu”

  • „W trakcie starć z jednostkami resortu obrony w ciągu minionego dnia nieprzyjaciel [wojsko ukraińskie] poniósł straty w zasobach ludzkich i sprzęcie wojskowym, a mianowicie: 160 personelu, cztery bojowe wozy piechoty, dwa transportery opancerzone, 15 pojazdów” – informuje Telegram;
  • 40 rosyjskich gwardzistów dostało odznaczenia za udział w wyzwoleniu miasta Izium w obwodzie charkowskim z rąk nacjonalistów. Udało się im odeprzeć ataki i utrzymać przyczółek;
  • “W ciągu ostatniego dnia na terenie republiki ze strony ukraińskiej wystrzelono ponad 40 pocisków i min. Trafiły w teren czterech osiedli”.

Te szczegółowe wojskowe meldunki dotyczą głównie Doniecka, gdzie walki w mniejszym i większym zakresie toczą się od 2014 roku i odbiorcy informacji są do tego przygotowani. Stamtąd przesyłają reportaże dziennikarze państwowej rosyjskiej TV. To jest już taki codzienny telewizyjny przekaz, do wieczornej herbaty.

Jeśli chodzi o to, co dzieje się w innych miejscach Ukrainy, to nadal przeważają romantyczne opowieści wojenne à la “Top Gun”. Rosyjski MON pokazuje filmiki, na których nowoczesne samoloty startują, a następnie wracają do bazy na tle wschodzącego słońca po “wykonaniu zadania bojowego”. Ofiar ani poległych nie widać.

Rosja ma też swoją cudowną, supernowoczesną broń – ponaddźwiękowe pociski Kindżał (sztylet, nazwa pochodzenia arabskiego).

Rosyjski MON pochwalił się ich "nowym wykorzystaniem w Ukrainie”. „Pociski manewrujące »Kaliber« wystrzelone z wód Morza Kaspijskiego, a także lotnicze systemy rakietowe »Kindżał« wystrzelone z powietrza nad terytorium Krymu, zniszczyły dużą bazę magazynową paliw ukraińskich sił zbrojnych w pobliżu wsi Konstantinówka w obwodzie mikołajowskim” – powiedział rzecznik MON, gen. Igor Konaszenkow.

Armia rosyjska niesie miłość

Jednocześnie jednak propaganda próbuje zharmonizować opowieść o “operacji” w Ukrainie ze słowami metropolity Cyryla: Przewodniczący Dumy Państwowej Wiaczesław Wołodin powiedział, że celem Rosji w Ukrainie jest... ratowanie ludzi i demilitaryzacja.

Zdaniem Wołodina Rosja kieruje się w swych działaniach miłością (patrz cytat z Putina), a Stany Zjednoczone – interesami gospodarczymi. Stąd ich aktywność w sprawie Ukrainy.

W sobotę pojawiły się w rosyjskich agencjach informacje, że USA interesują się Ukrainą ze względu na interesy firmy syna prezydenta Bidena, Huntera – to ciekawy komunikat, ale pokazuje bardziej, jak dziś funkcjonuje państwo rosyjskie: zarządzane przez jednego człowieka, podporządkowane jego woli i interesom.

[Przypomnijmy, że Hunter Biden był w latach 2014-2019 członkiem zarządu prywatnej firmy gazowej Burisma działającej w Ukrainie. Donald Trump i jego sztab usiłowali dowieść, że wykorzystywał wpływy ojca, by ukrócić postępowanie ukraińskiej prokuratury przeciw tej firmie. Ale nie znaleziono żadnego na to dowodu, a ukraińska prokuratura oficjalnie odcięła się od tych insynuacji].

Rosja niesie pomoc

TASS informuje obszernie nie tylko o potyczkach w Donbasie, lecz i o humanitarnej pomocy z Rosji:

“Według Ministerstwa Sytuacji Nadzwyczajnych Federacji Rosyjskiej, w tym tygodniu na Ukrainę i Donbas dostarczono 500 ton ładunku humanitarnego, w sumie od początku operacji wojskowej z Federacji Rosyjskiej wysłano 2000 ton pomocy”.

Przyczyny katastrofy humanitarnej nie są znane, ale inteligentny odbiorca domyśli się, że to sami Ukraińcy na widok rosyjskich sił sami zbombardowali i podpalili swój kraj, wypędzając miliony ludzi z domów. Z tego 300 tys. zdołało się schronić w Rosji.

Czy NATO wkroczy do Ukrainy?

Naprawdę przerażająca wiadomość przyszła w nocy: Rzecznik rosyjskiego MON Konaszenkow ogłasza, że ukraiński batalion “Azow” (walczący obecnie w Mariupolu) planuje ataki terrorystyczne we Lwowie. Rosjanom wiadomość tę miał przekazać funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa w rejonie Doniecka. Celami zamachów we Lwowie mają być pracownicy i obiekty misji dyplomatycznych Stanów Zjednoczonych i innych krajów zachodnich”.

Zdaniem Konaszenkowa ma to być prowokacja, która zmusi Zachód do wejścia do Ukrainy i wprowadzenia strefy zakazu lotów nad Ukrainą.

Wystarczy popatrzeć na mapę, by zrozumieć, jak to wszystko jest pomieszane. Jak w wywodzie patriarchy Cyryla.

Pytanie tylko, po co Rosjanie takie rzeczy opowiadają. Kogo chcą wystraszyć?

Do domu wrócimy, tylko zwyciężymy. Czyli?

Czym ta wojna się skończy i co będzie w niej zwycięstwem? Na to odpowiedzi propaganda nie ma.

Przypomnijmy sobie obecnie obowiązującą wersję wydarzeń.
  1. Zachód wypowiedział Rosji wojnę. Nie jest to wojna militarna, ale gospodarcza i informacyjna, przy pomocy kierowanych z Waszyngtonu gigantów informatycznych. Szykował się do niej od 30 lat, a nawet od 1945 roku.
  2. Władimir Putin i jego “operacja specjalna” w żaden sposób nie odpowiadają za atak Zachodu i sankcje gospodarcze, jakie spadły na Rosję. “Operacja specjalna” nie jest powodem sankcji!
  3. Gdyby nie “operacja specjalna”, Zachód wraz z Ukraińcami mógłby najechać Donbas i Krym, a wojna mogłaby się teraz toczyć na terytorium Rosji. Dowody na to Rosja znalazła już po rozpoczęciu “operacji specjalnej” w dokumentach zostawionych przez wycofujących się Ukraińców (najwyraźniej poruszali się na froncie z tajnymi planami strategicznymi). Wojska rosyjskie znalazły też umowę ukraińskiego ministerstwa zdrowia z departamentem zdrowia USA o współpracy, z czego wywnioskowały, że w laboratoriach ukraińskich Amerykanie wyhodowali SARS-CoV-2 na oczach niczego nie rozumiejących Ukraińców.
  4. Specjalna operacja jest więc dowodem dobrego rozeznania władz Rosji w sytuacji. Nie wiadomo jednak – to nigdzie nie zostało wyjaśnione - dlaczego władze Rosji nie przygotowały kraju do gospodarczego i informacyjnego ataku Zachodu, skoro był planowany od tylu lat.
  5. W tej sprawie wiadomo tylko (powtarzają to najwyżsi urzędnicy), że Rosja “nigdy więcej nie zaufa Zachodowi”. Oraz zbuduje gospodarkę uniezależnioną od zachodnich części i technologii. Zbuduje własne nowoczesne technologie oraz media społecznościowe. Z tym że potrwa to jakiś czas, nawet lata.
  6. Sankcje rzeczywiście uderzyły w gospodarkę Rosji tak, że przynajmniej “przejściowo” należy się spodziewać wzrostu bezrobocia i inflacji (słowa samego Putina). Ale Rosja kryzys przezwycięży, bo w walce o swoje istnienie naród rosyjski zawsze dawał z siebie wszystko.
  7. Celem operacji specjalnej w obronie Donbasu jest obecnie zawarcie pokoju z Ukrainą. Rosja chciałaby też nieść pomoc humanitarną Ukrainie.
  8. Celem operacji jest też “demilitaryzacja”, “denazyfikacja” i uzyskanie neutralnego statusu Ukrainy. Znaczenie tych haseł jest teraz uzgadniane w toku negocjacji z Ukrainą. Wiadomo, że celem Rosji nie jest na obecnym etapie okupacja Ukrainy przez Rosję czy też wymiana władz ukraińskich na takie, które się Rosji bardziej podobają.
  9. Sankcje, które Zachód planował od lat, uderzą przede wszystkim w gospodarkę Zachodu (planując atak od lat Zachód tego nie przewidział). Zachód bowiem żyje dla zarobku - nie tak jak Rosja, której naczelną cnotą jest ewangeliczna miłość (tu jeszcze powinnam dodać, że szef rosyjskiej agencji kosmicznej RosKosmos Dmitrij Rogozin nagrał w sobotę przejmujący klip, w którym na tle kwitnącego rzepaku i niebieskiego nieba recytuje monolog Tarasa Bulby z powieści Gogola o tym tytule. To tekst o wyższości rosyjskiej miłości do ludzi nad miłością, jaką mają do dyspozycji inne narody).
  10. Amerykańskie źródła nie wykluczają, że zawarcie porozumienia z Ukrainą może doprowadzić do wycofania Zachodu z części sankcji nałożonych na Rosję. Podały tę wiadomość prawie równocześnie i TASS i RIA Nowosti – jakby komuś zależało na zwróceniu uwagi, że choć oczywiście sankcje Zachodu nie mają żadnego (żadnego!) związku ze specjalną operacją, to celem “specjalnej operacji” mogłoby być zniesienie sankcji na Rosję.

Po czym poznamy, że Rosja wygrała?

Czyżby zniesienie sankcji mogłoby stać się celem wojny, jaką Zachód wypowiedział Rosji? I czy zwycięstwo Rosji nie mogłoby polegać na tym, że Zachód się z tych sankcji wycofa?

To zajmie jeszcze wiele dni, w których czasie zginie wiele osób. I nic nie jesteśmy w stanie z tym zrobić. Rosja pokaże jeszcze kilka filmików, jak bohaterscy piloci wrócili z misji “demilitaryzacyjnych”. Przekaże komunikaty, że rosgwardziści obronili dwa przyczółki, a inne dwa oddali, skracając front.

Patriarcha Cyryl ogłosi, że jeden naród jednak może mieszkać w dwóch państwach, bo to też jest “prawda historyczna i boska”. A następnie zaczniemy rozmawiać o zniesieniu sankcji?

Przekazy rosyjskiej propagandy układają mi się w taki obrazek.

Ale to jak odczytywanie treści z pokruszonych glinianych tabliczek. Nie wiadomo, czy tak będzie. To tylko znaczy, że ktoś w aparacie władzy mógłby tego chcieć. A cała rosyjska propaganda chce przygotować Rosjan na najgorsze – cokolwiek to jest.

Udostępnij:

Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022

Komentarze