0:00
0:00

0:00

Biden nazwał w Warszawie Putina "rzeźnikiem”. Natychmiast zareagował rzecznik Putina Dmitrij Pieskow i przypomniał, że Ameryka bombardowała Jugosławię i zaatakowała Irak. A szef Dumy Wiaczesław Wołodin pospieszył z komentarzem, że “słowa Bidena o Putinie są histerią wywołaną impotencją oraz tym, że prezydent USA jest chory”. Te depesze rosyjskie agencje podały natychmiast. Nikt nie mógł mieć wątpliwości, że odpowiednio żarliwie potępiły Bidena.

Biden krytykuje Putina, a żądał bombardowania Jugosławii

"Oczywiście za każdym razem takie osobiste zniewagi zawężają okno możliwości dla naszych dwustronnych stosunków pod obecną administracją (USA). Musimy być tego świadomi" - podkreślił Pieskow. “Dziwię się, że oskarżenia pod adresem Putina pochodzą od Bidena, który wzywał do zbombardowania Jugosławii. W końcu jest to człowiek, który kiedyś, przemawiając w telewizji w swoim kraju, zażądał zbombardowania Jugosławii. Domagał się zabijania ludzi".

Przeczytaj także:

Telewizyjne “Wiesti” trzeba było jednak obejrzeć prawie do końca, żeby o tym usłyszeć. To o tyle ciekawe, że wedle oficjalnego przekazu Rosja jest na wojnie z Zachodem, a głównie z USA. Jednak wiadomości z tego frontu dziś miały nie być aż tak bardzo ważne.

Polacy stoją na baczność

Od "oburzających słów Bidena" o Putinie zaczął się reportaż z Warszawy o wizycie prezydenta USA. “Wiesti” informowały w nim poza tym, że Polacy rozłożyli przed Amerykanami czerwony dywan, a prezydent Duda dziękował Bidenowi prawie na baczność.

Było też o spotkaniu Bidena z ukraińskimi uchodźcami na stadionie w Warszawie, z komentarzem, że Biden nigdy nie odwiedził ludzi próbujących przekroczyć granicę USA z Meksykiem. A poza tym nie wiadomo, dlaczego spotkał się w Warszawie z uchodźczynią, której nie interesowały “kwestie humanitarne”, tylko pomoc wojskowa dla Ukrainy i zamknięcie nieba nad nią przez NATO (twórca reportażu sugerował manipulację). Biden tłumaczył jednak, że taka operacja oznaczałaby III wojnę światową. Reportaż "Wiesti" uzupełniły cytatem z generała Skrzypczaka, że Polska ma prawo do Kaliningradu.

Władze Rosji nie wzywają mężczyzn do komend uzupełnień!

Dokładne oglądanie “Wiesti" opłaciło się, bo zanim dotarliśmy do Bidena, na początku drugiej części (program dzielony jest blokiem reklam) pojawiły się “najnowsze wiadomości z operacji specjalnej”, a tam – po informacji o zestrzeleniu Bayraktarów pod Kijowem pojawił się sam rzecznik MON generał Igor Konaszenkow, żeby zdementować informację o wzywaniu mężczyzn do komend uzupełnień. Konaszenkow był bardzo poważny.

Przyznał, że istotnie wielu mężczyzn dostało takie telefony, ale są to fejki. Zwalił winę na Ukraińców, którzy mieli zhakować rosyjską sieć telefoniczną.

Równie dobrze jednak ktoś w armii rosyjskiej mógł próbować robić pobór, ale został powstrzymany.

Pokazano też odprawę wojskową, w czasie której szef MON Siergiej Szojgu zapewnia, że sankcje zachodnie nie wpłyną na pracę przemysłu obronnego (dwa dni temu sugerował, że jest taka możliwość, ale najwyraźniej zreflektował się).

Wiadomości z frontu są niezmienne i na to składa się pierwsze kilkanaście minut dziennika: Rosja wygrywa, bardzo ładnie wyglądają nagrania z wystrzeliwania pocisków Kalibr z Morza Czarnego w Żytomierz. Armia rosyjska skupia się jednak głównie na oferowaniu pomocy humanitarnej, a w Mariupolu zorganizowała objazd dla dziennikarzy. Niestety, dziennikarze z Europy nie chcieli brać w tym udziału. Mariupol jest już prawie cały zdobyty. Jednak “neonaziści” go zniszczyli (nadal nie jestem w stanie pojąć, jak zdobywanie miasta przez Rosjan nie łączy się z jego niszczeniem, natomiast obrona powoduje całkowite zniszczenie).

Cała sala rannych żołnierzy

Zgodnie z przewidywaniami delikatnie zmienia się narracja o rosyjskich stratach: dziś oprócz informacji o bohaterskich czynach trzech żołnierzy ("Wiesti” wymieniły Artioma Gładskego, Razima Eliazowa i Alieksieja Litwinienki, z których żaden nie poległ), mieliśmy też reportaż z wręczania odznaczeń rannym.

Jeden z żołnierzy się wypowiedział i dowiedzieliśmy się, że nie był poborowym, tylko żołnierzem kontraktowym (to ważne wobec pogłosek, że w Ukrainie wykrwawiają się poborowe roczniki 2001-2002).

Potem zobaczyliśmy całą salę leżących rannych, a następnie rząd rannych siedzących, ale na wózkach — w szeregu do odznaczenia. A na końcu całą salę mężczyzn w piżamach i z opatrunkami — na koncercie na ich część.

Warte odnotowania było też drugie tego dnia dementi: że to nie prawda, że rosyjskie wojska rozgrabiły laboratorium w elektrowni w Czarnobylu. Taka informacja rzeczywiście poszła w świat, ale nie było o tym mowy w żadnym oficjalnym rosyjskim przekazie, który śledzę. Teraz jednak dostaliśmy reportaż z laboratorium, w którym mimo przemarszu wojsk stoją na stołach w szeregu szklane naczynia laboratoryjne. Ani jedno się nie stłukło, choć pewnie ryzyko było żadne, bo ewidentnie nikt nic w nich nie trzymał. Są puste.

O ataku na Lwów, nie było ani słowa (na zdjęciu — pierwsze kadry "Wiesti” z odpalenia Kalibrów z morza).

Od początku napaści Rosji na Ukrainę śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami? Nasz cykl GOWORIT MOSKWA znajdziesz pod tym tagiem.

Grafika: rozbłysk a w srodku oko (Saurona?)
Rosyjska propaganda: rys. Weronika Syrkowska/OKO.press
;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze