0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Kremlin.ru / A.JędrzejczykKremlin.ru / A.Jędrz...

Przeczytaj także:

Żeby wszyscy uwierzyli, że Putin wojnę wygrywa, choć relacje z niej wyglądają od listopada tak samo, do zestawu: Ukraińcy bombardują nam Donieck, a my zaraz zdobędziemy Bachmut, dodali codzienny zestaw o nowych rodzajach broni, jakie Putin sobie sprawił.

Naszym celem jest wojna

Ale naprawdę istotną zmianę przyniosło noworoczne orędzie Putina. Wojna jest wyrazem suwerenności - ogłosił. Nie jest "tylko kontynuacją polityki innymi środkami”. Jest wartością samą w sobie — niezależnie od rezultatów. Pozwala władzy trwać i odpowiada za społeczną spójność. Jak mówi Putin, “razem pokonamy wszystkie trudności i utrzymamy nasz kraj wielkim i niezależnym”.

Nie chodzi tu o to, żeby wygrać — charakterystyczne, że życzenia zwycięstwa stały się w przekazach propagandowych równie rytualne jak życzenia “szczęścia i zdrowia” na Nowy Rok. Nie wiadomo już zresztą, co miałoby być tym zwycięstwem: zdobycie Kijowa? Lwowa? Warszawy? Zrównanie z ziemią Londynu? Waszyngtonu? Zmuszenie “kolektywnego zachodu” do oddania Rosji wszystkich nowych technologii i kupowania rosyjskich paliw kopalnych? A może zwycięstwo polega po prostu na nieustannym rakietowym ostrzale Ukrainy?

Te wszystkie pomysły padają w codziennych przekazach propagandowych. O co więc chodzi na tej wojnie?

Odbiorca propagandy nie może tego wiedzieć. Rozumie tylko, że władza wojnę lubi.

Jak pamiętamy, propaganda Kremla nigdy nie powiedziała, co jest celem Putina w Ukrainie. Takim celem, który dałoby się zmierzyć i ocenić, jak daleko jeszcze. “Denazyfikacja, demilitaryzacja i denuklearyzacja” - mieliśmy się domyślić — oznaczała po prostu podporządkowanie Ukrainy Rosji.

Teraz celem wojny jest wojna: gdyby Rosja jej nie prowadziła, przestałaby istnieć.

Propaganda dokonała wyboru

Nie ma już technicznej operacji wojskowej, która rozwiąże problemy Putina w trzy dni. Nie ma działań, które pozwalają wojskowym iść w ślady przodków, którzy prowadzili zwycięskie kampanie. Przodkowie mieli bowiem jasne cele: zdobyć Berlin albo obronić Sewastopol. A teraz takiego celu po prostu nie ma.

Wszystko to propaganda zawarła w noworocznym orędziu Putina.

Zachwycała się, że było ono najdłuższe — bo trwało 9 minut. I nagrane zostało na tle żołnierzy, a nie Kremla (analitycy szybko obejrzeli zdjęcia “żołnierzy” i ustalili, że to te same osoby, które tworzą stałe tło do zdjęć Putina z ludem).

View post on Twitter

Zauważyli też, że Putin nie był w stanie powstrzymać kaszlu w czasie nagrania – tak bardzo kaszle, że nie było lepszego dubla? Bo przecież orędzie nie było nadawane na żywo, a tło dla Putina w postaci ludzi w mundurach stało nieruchomo — można by z nimi nagrywać i nagrywać pochwałę dla wojny.

View post on Twitter
A może po prostu mieliśmy dostać obraz władcy, którego prawo do rządzenia wynika nie z fizycznej krzepy (jak kiedyś), ale ze zdolności do prowadzenia wojny.

To jest wojna

Celem wojny – Putin użył tego słowa po raz pierwszy na konferencji prasowej 22 grudnia – jest “obrona interesów Rosji”. Po prostu. „Będziemy iść tylko do przodu, zwyciężać dla dobra naszych rodzin i dla Rosji, dla przyszłości naszej jedynej ukochanej ojczyzny” – powiedział w noworocznym orędziu.

W przekazie o wojnie, która jest celem samym w sobie, jest kilka istotnych elementów. Dobrze to widać, gdy porówna się orędzie Putina do noworocznego przemówienia prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Ukraińska narracja kładzie nacisk na aktywność i oddolną organizację. Podkreśla, że wspólny sukces zależy od wyborów dokonywanych przez każdego z osobna. U Putina jest odwrotnie: sukces zależy tylko i wyłącznie od władzy, a poddani mają nie przeszkadzać.

O co mi chodzi. Putin:

“Rok 2022 dobiega końca. Był to rok trudnych, koniecznych decyzji, najważniejszych kroków w kierunku uzyskania pełnej suwerenności Rosji i potężnej konsolidacji naszego społeczeństwa.

Był to rok, który wiele spraw pokazał w nowym świetle, wyraźnie oddzielając odwagę i bohaterstwo od zdrady i tchórzostwa. Pokazał, że nie ma większej siły niż miłość do rodziny i przyjaciół, wierność przyjaciołom i towarzyszom, oddanie Ojczyźnie.

To był rok naprawdę przełomowych, brzemiennych w skutki wydarzeń. Stały się granicą, która kładzie podwaliny pod naszą wspólną przyszłość, naszą prawdziwą niepodległość.

O to walczymy dzisiaj, chroniąc nasz naród na naszych historycznych terytoriach, w nowych podmiotach wchodzących w skład Federacji Rosyjskiej. Razem budujemy i tworzymy.

Najważniejszy jest los Rosji. Obrona Ojczyzny jest naszym świętym obowiązkiem wobec naszych przodków i potomków. Moralna, historyczna słuszność jest po naszej stronie (…)”.

O co nam chodzi. Wołodymyr Zełenski:

“Ten rok rozpoczął się 24 lutego. Bez preambuły i wstępu. Nagle. Wcześnie rano. O godzinie 4.

Było ciemno. Było głośno. Dla wielu było to trudne, niektórzy byli przerażeni. Minęło 311 dni. Nadal może być ciemno, głośno i trudno. Ale na pewno już nigdy nie będziemy się bać. I nigdy nie będziemy się wstydzić.

To był nasz rok. Rok Ukrainy. Rok Ukraińców.

24 lutego obudziliśmy się. Jako inne osoby. Inni Ukraińcy. Pierwsze pociski w końcu zniszczyły labirynt iluzji. Zobaczyliśmy, kto jest kim. Do czego zdolni są przyjaciele, wrogowie, a przede wszystkim — do czego zdolni jesteśmy my sami.

24 lutego miliony z nas dokonały wyboru. Nie biała flaga, ale niebiesko-żółta. Nie ucieczka, ale spotkanie. Spotkanie z wrogiem. Opór i walka. (…)

Do Nowego Roku pozostało kilka minut. Chcę nam wszystkim życzyć teraz jednego — zwycięstwa. I to jest właśnie główna sprawa. Jedno życzenie dla wszystkich Ukraińców. (…)

I żeby nasza główna liczba i główny sukces - 603 tysiące 628 kilometrów kwadratowych — pojawiła się w raportach w pobliżu liczby 100 tysięcy zniszczonych wrogów, tysięcy jednostek zniszczonego rosyjskiego sprzętu. Obszar niepodległej Ukrainy, tak jak to ma miejsce od 1991 roku. Tak jak to będzie zawsze.

Niech nowy rok przyniesie to wszystko. Jesteśmy gotowi o to walczyć. Dlatego każdy z nas jest tutaj. Jestem tutaj. Jesteśmy tutaj. Jesteś tutaj. Wszyscy są tutaj. Wszyscy jesteśmy Ukraińcami”.

Różnica narracji jest uderzająca:

Dla Ukrainy wojna jest koszmarem. Okrutnym zagrożeniem, które ludzie wspólnie mają pokonać. A stanie się to, gdy Ukraina wróci do granic z 1991 roku. Będzie to bowiem oznaczać, że — po utracie Krymu — Moskwa utraci też zdolności do wojen najeźdźczych.

Dla Putina wojna jest “krokiem w kierunku uzyskania pełnej suwerenności Rosji”. Czyli – jak pisaliśmy w sylwestrowym odcinku GOWORIT MOSKWA – prawa Putina do robienia tego, co chce i jak chce. I tylko Putin może powiedzieć, czy już czuje się odpowiednio suwerenny.

"Wojna" po rosyjsku-putinowsku. Znaczenie

1. Poddany nie ma prawa kwestionować sensu wojny:

Jak mówi Putin, rok 2022 wyraźnie oddzielił “odwagę i bohaterstwo od zdrady i tchórzostwa”.

Wojna to coś, czemu trzeba się podporządkować w milczeniu. „99,9 proc. Rosjan jest gotowych poświęcić wszystko dla dobra swojej ojczyzny” - twierdzi Putin.

Od czego Putin liczy swoje 99,9 procent – nie wiadomo. Moskwa pokazuje poddanym miejsce w szeregu, w sposób absurdalny fałszując dane o poległych. Jest ich po stronie rosyjskiej 5937, “za to po stronie ukraińskiej ponad 61 tys.” (te dane RIA Nowosti podała w podsumowaniu roku).

Czy to znaczy, że gotowość poświęcenia się na wojnie Putina ma oznaczać gotowość do zaprzeczenia, że się kiedykolwiek istniało i zostawiło po sobie ślad?

2. Władza jak Died Moroz

“Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby pomóc rodzinom naszych zmarłych towarzyszy wychować dzieci, zapewnić im przyzwoite wykształcenie i zdobyć zawód. Z całego serca podzielam wasz ból i proszę o przyjęcie szczerych słów wsparcia" - mówi jednocześnie Putin w orędziu.

Władza się zaopiekuje w swej łaskawości. Łaska i wojna są atrybutami władzy.

W Sylwestra Putin odznaczył wojskowych, w tym głównodowodzącego operacją w Ukrainie generała Siergieja Surowikina. Czyli osobę, która powinna być rozliczana z konkretnych efektów swych działań — na razie do jego osiągnięć (jeśli wierzyć propagandzie) — należy tylko “ustabilizowanie frontu”. Putin odznaczył Surowikina “za odwagę i poświęcenie”.

A poza tym uścisnął mu dłoń i wręczył “drobny upominek”. Trzeba Czytelniczkom i Czytelnikom wiedzieć, że to wszystko odbywa się w trakcie akcji “Choinka marzeń”. Polega to na tym, że dygnitarze na oczach telewidzów podchodzą do drzewka obwieszonego bombkami — wiadomościami od dzieci z całej Rosji. I takie życzenie dygnitarz spełnia: czy jest to wizyta w klubie sportowym, zakup wymarzonego instrumentu muzycznego czy jazda czołgiem. Władza uosabia Dieda Moroza (Dziadka Mroza, który przynosi prezenty).

Nie ma wspólnego działania, by spełnić dziecięce marzenia. To władza, jeśli zechce, może je spełnić. A jak nie zechce – to nie spełni.

Surowikin – jak każdy z odznaczonych wojskowych — też dostał od Putina prezencik-spełenienie marzeń. Z punktu widzenia władzy generał dowodzący na wojnie nie różni się od dziecka.

3. Wojna jest emblematem Putina

Putin opowiada też, że mógłby wygrać wojnę szybko. Ale wtedy więcej ofiar by zginęło. To dlatego sytuacja na froncie w zasadzie się nie zmienia - wyjaśnia jego propaganda. “Kura dziobie po ziarenku” - uśmiecha się Putin.

To jest taki infantylny przekaz, który czyni jednocześnie wojnę stałym elementem zwykłego życia.

Oznacza to jednak dla nas dwie istotne rzeczy

  • Po pierwsze — władza nie ma pomysłu na wyjście z wojny.

Wojna będzie więc trwać. Uczynienie z niej elementu państwowej ideologii na krótką metę pozwala opanować sytuację wewnętrzną i pokazać, że władza kontroluje sytuację. Na dłuższą metę musi mieć skutki katastrofalne. Stawia na bierność i na zamykanie się w prywatności. Tylko w działalności prywatnej można wykazywać się inicjatywą i innowacyjnością. Dobra władza daje ku temu narzędzia: od 1 stycznia wolno w Rosji hodować króliki i kury w domkach letniskowych.

To taki niezauważalny czynnik, który przekłada się na to, co dzieje się na froncie.

  • Po drugie zaś — decyduje o różnicy między Ukraińcami i Rosjanami, społecznościami porozumiewającymi się rzekomo podobnym językiem, w sposobie organizowania się w obliczu wojny.

Jest chyba jasne, że “bliskość językowa” to jeden z błędów poznawczych, przez który analitycy zachodni przewidywali po 24 lutego szybkie zwycięstwo Rosji. Bo skoro są to społeczeństwa tak bliskie, to to, co się liczy, to różnica w potencjale militarnym.

Tymczasem nie ma tu żadnej bliskości językowej. Słowo “wojna” brzmi w tych językach może podobnie, ale znaczy coś innego. I wywołuje różne skutki.

***

Od początku napaści Rosji na Ukrainę śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?

UWAGA, niektóre ze wklejanych do tekstu linków mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN

Grafika: rozbłysk a w srodku oko (Saurona?)

Rosyjska propaganda: rys. Weronika Syrkowska/OKO.press

;

Udostępnij:

Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022

Komentarze