0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: kolaż: Hanna Szukalska/OKO.press; fot.: AFP, Unsplashkolaż: Hanna Szukals...

Putin, Drodzy Czytelnicy, nowy rok spędzi z najbliższymi i obejrzy z nimi swoje noworoczne przemówienie (jego treść moskiewskie media opublikowały, kiedy 2023 rok zawitał na Kamczatkę, czyli po godz. 13 naszego czasu).

Gdybym nie wiem jak długo przeglądała swoje notatki z putinowskich kłamstw o wojnie w Ukrainie, nie znalazłabym lepszego obrazu propagandy Kremla:

Putin w otoczeniu swej nietradycyjnej rodziny obejrzy siebie, jak sławi tradycyjne wartości rodzinne.

Sławi odwagę walczących ten, który frontu nie widział. Opowiadając dziennikarzom o oglądaniu samego siebie w telewizji Putin (na konferencji prasowej 22 grudnia) lekko się uśmiechnął.

Putin tradycyjny

Machina propagandowa nie dała się jednak zwieść - władza może ironizować, jej propaganda - nie. Wyprodukowała więc opowieści o dostojnikach niższego czynu, którzy spędzą Nowy Rok... z najbliższymi, słuchając orędzia prezydenta. Nie będą też za dużo pili, za to wspomną “naszych chłopców” na froncie.

Tak oto propaganda przekazała poddanym, czego władza oczekuje w tym roku: skromności i gorliwości.

Rosja nie miała bowiem wyjścia, musiała zaatakować Ukrainę. Została do tego zmuszona. Jednak odniosła sukces: poszerzyła swoje granice, więcej jest też obywateli Federacji Rosyjskiej (to w wyniku “aneksji” wschodniej Ukrainy). Gospodarka Rosji ma się świetnie, bowiem skurczyła się tylko 2,5 procenta. A społeczeństwo ufa swojemu prezydentowi.

Powyższy zestaw bredni wygłosił 25 grudnia na podsumowanie roku w rosyjskiej państwowej telewizji gospodarz programu “Wiadomości Tygodnia”, propagandysta Dmitrij Kisielow.

Jak doniósł niezależny portal Meduza, to zgodne z wytycznymi Kremla: tak teraz należy mówić o wojnie.

Jak to jednak jest, że te brednie są tak skuteczne?

Z analizy putinowskiego przekazu z ostatnich 10 miesięcy wyszło mi, że ta propaganda opiera się na pięciu założeniach:

  1. Ludzie (ci, do których Putin się zwraca) wierzą w przemoc i w jej nieuchronność. Doświadczają tej przemocy na co dzień – nie tylko fizycznej, ale i ekonomicznej czy psychicznej.
  2. Boją się poniżenia i wyśmiania, zarzutu, że odstają od “normy”, “tradycji” i “natury”.
  3. Nie umieją współpracować - są przekonani, że są sami i mogą liczyć tylko na siebie.
  4. Nie ufają nauce - uważają ją za narzędzie przemocy wobec prostego człowieka.
  5. Oddzielają własne “prywatne” życie od spraw publicznych, a historię widzą nie jako inspirację do rozmowy o teraźniejszości, ale jako zestaw dat i bitew – bo tyle przemocowa państwowa edukacja wbiła im do głowy.

Kreml musiał sobie wyliczyć, że ludzi podzielających taki obraz świata jest wystarczająco dużo, by przy pomocy negatywnych emocji dawało się wzmocnić przekaz propagandowy.

Tych pięć elementów występuje w propagandzie Kremla stale.

Przemoc jako suwerenność

Cała narracja Putina o wojnie, agresji na Ukrainę i celach strategicznych Rosji oparta jest na przemocowej wizji: silniejszy ma prawo robić to, co chce.

Słabszy musi się podporządkować. Takie jest prawo natury i “zawsze tak było”.

Dlatego kraj, który nie może zrobić tego, co chce, nie jest suwerenny. Suwerenność rozumiana jako możliwość nieograniczonej przemocy jest atrybutem władzy. Tak jak atrybutem władzy jest ostentacyjne bogactwo. Ono zaświadcza o prawie do przemocy (dlatego propaganda Kremla nieustannie podkreśla, jakie Putin ma wspaniałe samochody, samoloty, zegarki i pałace - oraz jakie wspaniałe czerwone dywany przed nim rozkładają; ma też nowe okręty wojenne - wodowaniem ich zajmował się w tym tygodniu. Oczywiście zdalnie, przez łacza wideo).

Opowieść przemocowa o wojnie w Ukrainie brzmi tak: Rosja została w Ukrainie zaatakowana przez NATO, bo nie pozwolono jej robić tam tego, co ona zrobić chce. Gdyby teraz Rosja uznała, że bombardowanie Ukrainy należy przerwać, utraciłaby swą suwerenność. Negocjowanie, uznawanie innych punktów widzenia jest oznaką słabości.

“Rosja nigdy nie przyjmowała cudzych warunków” - oznajmił 26 grudnia rzecznik Putina Pieskow. Historycznie to nieprawda, ale mamy tu do czynienia z wyznaniem wiary przemocowca. Słowo "suwerenność" Putin odmieniał przez przypadki w noworocznym orędziu 31 grudnia.

Zachodnie rzekomo uniwersalne “wartości” to pozór

Nie ma czegoś takiego jak prawa człowieka. Każda władza ma prawo ustanawiać sobie takie wartości, jakie chce. Aktualnie najlepsze wartości mają Chiny – bo są najsilniejsze. Zachód zaś jest słaby, bo oddaje władzę kobietom, a te są z natury słabsze (warto zauważyć, że rosyjski przekaz propagandowy jest skrajnie mizoginiczny – kobieta na czele ministerstwa obrony, to, hehehehe, ostentacyjny dowód słabości).

A ponieważ przemoc jest rzeczą zwyczajną, jedyną sensowną strategią dla zwykłego szarego człowieka jest dołączenie się do pościgu silniejszych za słabszymi.

Oto przykłady z propagandowego przekazu:

  • “Dziś wszyscy jesteście obok siebie, gotowi połączyć siły, aby osiągnąć wspólne cele, co oznacza, że macie pewność: być silnym, trzeba być razem, tego uczy cała bogata tysiącletnia historia Rosji" – powiedział np. Putin 15 sierpnia.
  • W wersji dla Zachodu przekaz ten brzmi: nie należy przeciwstawiać się Rosji, gdyż jest ona silniejsza (po 10 miesiącach wojny został on zmodyfikowany: “Rosja jest silniejsza, gdyż nie dała się jeszcze pokonać NATO”).
  • A na koniec - propagandowy przekaz do Europejczyków, straszący ich, że będą zjadali z głodu swoje, hehehe, ukochane zwierzaczki domowe (warto zauważyć, że w kulturze przemocy, jaką nam sprzedaje propaganda Kremla, miłość do zwierząt nie istnieje - zwierzęta są z natury słabsze, więc na miłość nie zasługują).
View post on Twitter

Poniżanie innych jako nagroda

Propaganda Kremla gorąco wierzy w moc lęku przed poniżeniem. W to, że doświadczający przemocy człowiek zrobi wszystko, by poza nagą siłą nie doświadczyć też wyśmiania. Które jest karą za zły wybór i błędną - bo nie większościową - samoidentyfikację.

Dowodem tej wiary jest wylewająca się ze wszystkich rosyjskich komunikatorów homofobia i transfobia.

W każdych telewizyjnych “Wiestiach” jest coś o nieheteronormatywnym seksie. Jak to możliwe? - zapytacie. Przecież w Rosji promowanie “nietradycyjnych relacji” jest surowo karane.

Ano jest możliwe. Popatrzmy na ten wykład, co w Rosji jest tradycyjne i legalne, a co nie (to zupełnie na serio przygotowana przez RIA Nowosti relacja z posiedzenia komisji Dumy z 21 listopada właśnie w sprawie zaostrzania kar za “promowanie LGBT”):

"Mówienie o osobach LGBT, w tym w telewizji, jest legalne, jeśli materiał nie stworzy pozytywnego obrazu nietradycyjnych relacji. Wszystko zależy od kontekstu. Innymi słowy, jeśli na ekranie pojawi się piękny obraz związku osób LGBT, to będzie karane. Ale jeśli parada gejów zostanie pokazana tak, że nie będzie w stanie wywołać u widza pozytywnych emocji i będą temu towarzyszyły odpowiednie wyjaśnienia, to nie będzie to uznawane za propagandę LGBT”.

Państwo zupełnie spokojnie instytucjonalizuje przemoc i poniżenie. Skrzywdzonym i poniżanym władza wskazuje tych, którzy są niżej w hierarchii i pozwala poczuć się lepiej. Taka to obrona “tradycyjnych wartości”.

A tu zwyczajowy kawałek o tym, jak nisko upadł Zachód:

View post on Twitter
  • Ukraina zasługuje na najazd, bo ona także dała się omamić LGBT i przyjmuje nawet nieheteronormatywne osoby do wojska. I ma gej-parady.
  • Europa stała się kolonią USA (utraciła suwerenność) i pod wpływem kultury LGBT traci swoją tożsamość (“Wiesti” z 23 października).

Skrajny indywidualizm jako doświadczenie człowieka w szeregu

Propaganda eksploatuje nieufność i nieumiejętność współpracy. Dobrze to widać np. w atakach na Unię Europejską. Kreml mówi, że nie ma czegoś takiego jak Unia. Że opowieści o naradach, ucieraniu stanowisk, wspólnym wymyślaniu rozwiązań - to bajka dla naiwnych.

Bo krajami tzw. Unii rządzi z ukrycia silniejszy. W wersji Kremla – silniejszym są Stany Zjednoczone. A czasem Niemcy.

Ale to, kto kim kręci, to szczegół - liczy się wiara, że współpraca, kompromisy, rozmowa do niczego nie prowadzą. Jeśli Wielka Brytania negocjuje z USA, to znaczy, że “stała się kolonią swej byłej kolonii”.

Propaganda stale odwołuje się do jedności rozumianej jako równanie do szeregu. O debacie nie ma mowy.

View post on Twitter
  • Debaty i spory na Zachodzie (w tym o tym, jak pomagać Ukrainie) propaganda pokazuje zawsze jako dowód katastrofy i upadku. Bowiem tylko jedność z władzą może dać poczucie bezpieczeństwa. Patriotyzm też zresztą rozumiany jest jako jedność z władzą, a nie współodpowiedzialność za wspólnotę.
  • Propaganda uwielbia cytować krytyczne anonimowe komentarze w zachodnich mediach społecznościowych: są one dowodem upadku Zachodu, bo brak jedności i fakt, że za sprzeciw władzy nie idzie się do łagru, musi być objawem upadku (trudno powiedzieć, na ile te wpisy są inspirowane przez Moskwę, na pewno jednak Moskwa je kocha).

Równie interesujące - jeśli chodzi o wywoływanie nieufności do współpracy - są propagandowe opowieści o tym, jak w Rosji stanowi się prawo. Propaganda informuje o tym w depeszach, że “Putin polecił, żeby...”. Tak oto najmocarniejsza jednostka sama z siebie wie, co zrobić. Reszta zaś nie wie - więc z uniżeniem milczy. O żadnych konsultacjach czy negocjacjach mowy tu nie ma. Najwyższej o pokornych petycjach do tronu.

A że Putin w kółko musi wydawać polecenia, żeby zmienić to, co polecił poprzednio, bo polecenie nie objęło wszelkich szczegółów, to zupełny drobiazg. Miarą sprawności państwa nie jest bowiem jego efektywność i realizowanie potrzeb obywateli – ale jedność i podporządkowanie się. I brak krytyki.

Nauka jako oszustwo

To bardzo eksploatowany wątek propagandy Kremla. Jej analitycy w Europie często podkreślają, że posługuje się ona tymi samymi kanałami dotarcia, co wcześniej antyszczepionkowcy.

Przeczytaj także:

Nie ma w tym jednak nic dziwnego. Niechęć do nauki, podwiązana z bolesnymi wspomnieniami ze szkoły, która wymaga wykucia formułek, a nie zadawania pytań i eksperymentowania, to fantastyczne paliwo dla dezinformacji i propagandy.

Mamy dzięki temu opowieści o:

Te wątki pojawiają się w przekazie propagandowym rzadziej niż ataki na osoby LGBT, ale naprawdę regularnie. A ponieważ kremlowska machina propagandowa ma wiele szczebli, konferencja prasowa Kiriłłowa infekuje potem przekazy publicystów i lokalnych mediów. A później rozchodzi się po sieci w wersji “moja dobra znajoma ma znajomego, który...”.

View post on Twitter

A szerzy się to naprawdę szeroko:

View post on Twitter

Historia - narzędzie do gnębienia

Dla Putina – i jego odbiorców - historia to "fakty”. W czasie swoich wystąpień Putin potrafi znakomicie wcielić się w ofiarę kartkówek z historii.

Opowiada słuchaczom anegdotkę, która mu akurat pasuje i mówi “eto udiwitiel’no, no eto fakt” (zdumiewające, ale to fakt).

Bo historia – tak jak nauki ścisłe - jest jedną wielka ściemą wymyśloną po to, by dręczyć prostego człowieka. Ale człowiek obrotny i mądry dowie się prawdy, odkryje “prawdę historyczną” i “fakty”, które dadzą mu prawo robić to, co chce.

A fakty Putina są takie:

  • Chersoń kazała założyć Katarzyna II, więc należy on do Putina, niezależnie od tego, co uważają dziś mieszkańcy miasta;
  • Rosja sowiecka nigdy nie uznała istnienia odrębnego ukraińskiego państwa, więc Ukraina nigdy nie istniała jako niepodległe państwo;
  • Z powodu powstania Chmielnickiego oraz rzezi wołyńskiej Polska nigdy nie będzie mogła nawiązać poprawnych stosunków z Ukrainą (jeśli twierdzi, że chce zmienić przeszłość, kłamie);
  • Lwów należał do Polski, więc Polska musi chcieć odbić Lwów. Bo Polska ma “prawo” do Lwowa. Stalin zaś niepotrzebnie wcielił wschodnią Galicję do ZSRR (z konferencji Putina 22 grudnia). Jest to źródło kłopotów – lepiej oddać te ziemie Polsce i Węgrom:
Pełnoskalowy "fakt" Putina: nie wszyscy to może wiedzą, ale granice Polski po II wojnie światowej zmieniły się. Co z tego wynika: dla Putina i jego propagandy - "oczywista oczywistość", że Polska chce odzyskać wschodnie tereny. "Wiesti", 17 sierponia 2022
  • Rozbiór Polski po 17 września 1939 roku i przyłączenie jej ziem wschodnich do ZSRR zostało przez świat zaakceptowane. Więc rozbiór Ukrainy teraz jest zupełnie naturalnym i legalnym posunięciem.

Można się z tego radośnie wyśmiewać i pytać, czy zdaniem Putina Londyn należy dziś do Włoch - skoro założyli go Rzymianie. A Kaliningrad należy się Czechom, bo miasto założył ich król w XIII wieku. Propaganda odwołuje się do doświadczenia ludzi, którzy nigdy nie traktowali historii jako rozmowy o teraźniejszości. Nie uczyli się analizować źródeł - nauczyli się za to, że nad przeciwnikiem można zyskać przewagę powołując się na nieznany mu “fakt historyczny”.

W tej bajce Rosja zawsze miłowała pokój, ale niestety zawsze była atakowana (“podstawową przyczyną operacji specjalnej była niechęć USA i NATO do uwzględnienia obaw Rosji”). Taka "historia" uczy Cię, że masz rację, bylebyś wpierał władzę. Wtedy Twoje "fakty" będą ponad "faktami" innych ludzi.

Wnioski?

Z pięciu elementów rosyjskiej propagandy można ułożyć prostą opowieść uzasadniającą atak na Ukrainę: jest ona państwem słabym, akceptującym LGBT, zdradzającym Rosję z jej odwiecznymi wrogami, bezczelnie opierającym się władzy Putina, nie mającym korzeni historycznych i rozsiewającym najstraszniejsze choroby świata.

Można z tego jednak ułożyć dowolną opowieść.

Dlatego nie powinno dziwić, że tych samych wyobrażeń o społeczeństwie używa się też w Polsce do pognębienia przeciwnika. Robi to m.in. telewizja “Für Deutschland” rządowa i prezes Kaczyński. Bo dobrze rozumie, jak bardzo skuteczne są te techniki.

  • Tyrady o Władysławie, który postanowił być Zosią Jarosław Kaczyński: "[...] ktoś mówi: Ja nie jestem Władysław ja jestem Zosia...".
  • Opowieści o tym, że nie ma Unii tylko Niemcy.
  • Straszenie, że zmiana władzy oznacza dla “zwykłych ludzi” kataklizm i wystawi ich na poniżenie.
  • Sprowadzanie tożsamości narodowej do znajomości "faktów” ważnych dla prezesa – czyli odwiecznej wojny z Krzyżakami.

Tak. To są wszystko elementy tego samego modelu. Być może nie stosuje się on do całego polskiego społeczeństwa, ale prezes PiS wierzy, że to wystarczy do mobilizacji społecznej jego zwolenników.

Ale ja nie o tym

Po pierwsze - ten dyskurs propagandy dociera wszędzie tam, gdzie relacje społeczne są takie, jak w modelu, którym posługuje się propaganda.

Ale relacje tworzymy my sami – i możemy je zmieniać.

Wniosek drugi – dobra edukacja jest równie ważna w obronie przed Putinem jak armaty.

***

Od początku napaści Rosji na Ukrainę śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?

UWAGA, niektóre ze wklejanych do tekstu linków mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN

;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze