0:00
0:00

0:00

Opowieść o złej Polsce zajęła w niedzielę (20 listopada) wieczorem pół godziny - w dwóch różnych programach propagandowych. Było o tym, że Polska chciała sprowokować wojnę światową przy pomocy rakiety, która spadła na Przewodów. I że jest wrogiem Rosji od czasów Rusi Kijowskiej, czyli zanim jeszcze powstała Moskwa. Że "polskie pany" gardzą Rosjanami i uważają ich za “ludzi gorszego sortu” - pogardzają też prawosławiem i chcą je zniszczyć. Najlepszym dowodem na to jest największa polska zbrodnia XX wieku: rozebranie cerkwi Aleksandra Newskiego na placu Saskim (dziś Piłsudskiego) w Warszawie. Cerkiew górowała nad miastem i była “najpiękniejszą cerkwią w Europie” (na zdjęciu u góry - pokazane w rosyjskiej telewizji zdjęcie z rozbiórki: na ścianach widać prawosławnych świętych, którym zaraz zagrozi świętokradcza polska ręka).

Do wysadzenia cerkwi – “tylko dlatego, że była rosyjska” - Polacy zużyli 15 tysięcy ładunków wybuchowych i “nazwali ten wandalizm derusyfikacją”

- powiedziała propaganda (oczywiście nie było w tym przekazie słowa o tym, że Warszawa była okupowana przez Rosjan i przerabiana na styl wielkoruski, i że to nie podobało się Polakom).

Materiał “historyczny” w głównym wydaniu wieczornych “Wiadomości Tygodnia” w niedzielę, zaraz po czołówce o Przewodowie, wyjaśniał, że Polska atakuje Rosję od stuleci i że atak ten nie ma charakteru wojen sąsiedzkich. Jest to atak religijny. Polacy, z natury podli i fałszywi, a myślący o sobie, że są szlachetni i sprawiedliwi, prowadzą krucjatę przeciwko prawosławnej wierze. Krzyżowcem był król Zygmunt III (tu propaganda pokazała kolumnę Zygmunta, gdzie postać monarchy trzyma wielki krzyż), za którego czasów Polacy przez dwa lata panowali na Kremlu. O prześladowaniu prawdziwej wiary przez Polaków pisał też sam Puszkin (tu pojawił się stosowny cytat z wieszcza).

Kolejny materiał “historyczny”, po głównym wydaniu “Wiadomości” - w cotygodniowym programie “Moskwa. Kreml. Putin", tłumaczył: Władimir Putin przez 20 lat próbował nawiązać cywilizowane stosunki z Polską. Był nawet w Katyniu i wbrew swojemu przekonaniu, że istnieje tylko jedna, wielkoruska interpretacja dziejów, przyznał, że w sprawie paktu Ribbentrop-Mołotow możliwe są różne oceny. Tymczasem wszyscy polscy przywódcy: Kwaśniewski, Lech Kaczyński, Tusk, a także Radosław Sikorski okazali się fałszywymi krętaczami. Niby mówili, że zależy im na dobrych stosunkach z Rosją, ale jednocześnie układali się z USA i zgodzili na budowę w Polsce tarczy antyrakietowej. Którą, choć jest instalacją obronną, łatwo przerobić w broń ofensywną. Więc Putin nie poczuł się uspokojony – wręcz przeciwnie. Uznał, że bezpieczeństwo Rosji jest zagrożone

Poza tym Polacy zaplanowali z Niemcami ostateczne rozwiązanie “kwestii żydowskiej” (minister Beck rozmawiał z Hitlerem w 1938 roku o planach wywiezienia Żydów Europejskich do Afryki), wzięli udział w rozbiorze Czechosłowacji w 1938 roku i słusznie spotkało ich to, co spotkało - czyli rozbiór między Niemcy a ZSRR.

Polskie pany zawsze życzą źle Rosji i nie pilnowani zawsze mogą zaatakować Moskwę.

Przeczytaj także:

Skąd się to wszystko wzięło?

Jak może Czytelniczki i Czytelnicy pamiętają, rosyjskie przekazy propagandowe na szczeblu centralnym konstruowane są każdego dnia z depesz o oficjalnych wydarzeniach i z komunikatów rosyjskiego MON. Z tego wytwarzane są m.in. telewizyjne codzienne “Wiadomości”. A w niedzielę z tych wszystkich przekazów robione są “Wiadomości Tygodnia” - ich autorem jest propagandysta Dmitrij Kisielow, który układa nowe nabożeństwo: stare materiały filmowe wzmacniane są autorskim komentarzem (np. że wszystkiemu winien jest Zachód i geje). Czasem Kisielow tylko dojaśnia, o co władzy chodzi, ale czasem też reinterpretuje wydarzenie.

To Kisielow latem zaczął szczucie na osoby LGBT i to on pierwszy mocno i wyraźnie przyznał, że wrześniowa rosyjska klęska pod Charkowem to nie zwykłe tam skrócenie frontu, ale prawdziwa porażka.

W tę niedzielę Kisielow dokonał wyraźnej reinterpretacji opowieści o rakiecie z Przewodowa: zajął się Polską. A że po jego programie zrobili to w “Moskwa. Kreml. Putin” dwaj kolejni propagandyści: Władimir Sołowow i Paweł Zarubin, to kombinacja z Polską nie była pomysłem jednego Kisielowa.

To jest duży zwrot.

A teraz pytanie – o co im chodzi?

Rakieta z Przewodowa jest na wojnie Putina tylko incydentem: codzienne opowieści “Wiesti” zaczynają od relacji rosyjskiego pogranicza, gdzie spadające rakiety są codziennością. A wiadomości z Donbasu – po dziewięciu miesiącach “operacji specjalnej mającej na celu obronę Donbasu” – są ciągle takie same. Rosjanie strzelają i Ukraińscy strzelają. Codziennie giną tam cywile. Ruiny zmieniły się o tyle, że przedtem rosła wokół nich zielona trawa, a teraz leży śnieg.

Jednak w przypadku Przewodowa Rosja została wystawiona na ocenę całego świata.

W powietrzu zawisło więc pytanie: Kto winien?

Ostatecznie, po pokazowej koordynacji przekazu, Zachód powiedział: rakieta była ukraińska, ale winę za to ponosi Rosja. Bo jest agresorem w Ukrainie.

Propaganda kremlowska nie potrafiła sobie z tym poradzić. Próbowała złożyć odpowiedź ze starych klocków. Że Rosja jest niewinna, bo to Ukraina nie chciała wysłuchać jej słusznych roszczeń. Że Rosja miała prawo zaatakować Ukrainę “w obronie Donbasu”. Że Ukraina niesłusznie chciała do NATO, stwarzając zagrożenie dla Rosji. Że winę ponosi też Zachód, bo zbroi Ukrainę, a wcześniej wsparł “zamach stanu na Majdanie” w 2014. Że niesłusznie rozszerzył NATO w 1999 roku, choć obiecywali Rosji po upadku ZSRR, że żadnego rozszerzenia nie będzie...

Ta odpowiedź nie wystarczyła - bo dobra propagandowa odpowiedź musi być prosta i - na tym etapie kryzysu - odpowiednio straszna. Z analizy wiadomości z oficjalnego rosyjskiego obiegu wynika bowiem, że władza zmaga się z generalnym pytaniem “Kto winien?”. I wcale nie o Przewodów tu chodzi.

Po pierwsze

Nadal, tydzień do tygodnia spada zaufanie do Putina. W kolejnym tygodniowym badaniu oficjalnej sondażowi obsunęło mu się ono nie o 0,3 i nie o 0,6 pkt proc., ale już o całe 1,5 pkt proc. i wynosi ledwie 78 proc. (standard putinowski to ponad 80 proc.). Także o 2 punkty proc. spadła tydzień do tygodnia aprobata dla działań Putina – wynosi ledwie 73,7 proc.

Po drugie

Rosjanie nie zamierzają rezygnować ze świątecznych iluminacji miast. 81 proc. (a więc więcej niż “ufa” Putinowi w tym samym sondażu) “opowiada się za organizowaniem świąt dla dzieci i choinek pomimo trwającej specjalnej operacji wojskowej”, natomiast 70 proc. respondentów stwierdziło, że “nie powinno się rezygnować z noworocznego dekorowania miast i miasteczek, ale nie warto kupować nowego oświetlenia i dekoracji”.

To wyraźnie różni rosyjskie społeczeństwo od zachodnich, które godzą się na mniej świecidełek, bo jest wojna (propaganda Kremla i tu zrobiła zwrot i teraz podkreśla, że ograniczenia w świątecznym wystroju zachodnich miast nie tylko dowodzą straszliwego kryzysu, ale także tego, że tam “władza nie chce sprawić radości ludziom". Mer Moskwy zapowiedział tymczasem w “Wiadomościach”, że on taką radość moskwianom sprawi).

Po trzecie

FSB ogłosiła nową listę informacji, których nie można rozprzestrzeniać, bo grożą bezpieczeństwu Rosji. Na liście jest 60 typów nowych informacji. Zakazane więc od 1 grudnia jest m.in. opowiadanie

  • o przebiegu mobilizacji i szkoleniu mobilizowanych,
  • “o przestrzeganiu praworządności oraz klimacie moralnym i psychologicznym w wojsku i formacjach wojskowych",
  • "o ocenie i prognozach rozwoju sytuacji wojskowo-politycznej, strategicznej (operacyjnej)”
  • “o potrzebach wojsk, formacji i organów wojskowych w zakresie opracowywania, produkcji, testowania, instalowania, instalowania, konserwacji, naprawy i likwidacji uzbrojenia, sprzętu wojskowego i specjalnego, w tym systemów automatycznych”,
  • "o pozyskiwaniu towarów, robót, usług na potrzeby wojsk, formacji i organów wojskowych, w tym informacje o wyłącznych dostawcach towarów, robót, usług".

To te informacje, którymi dziś żyje rosyjski wojenny Telegram. A poza tym dostępne są one w przekazie oficjalnym: w relacjach z posiedzenia rządu, kiedy premier opowiada o tym, że sprzęt dla wojska musi być “dobry”, w informacjach lokalnych, że np. skarpety zimowe robione dla żołnierzy przez aktywistów zamiast na front trafiają na targowisko (przypadek z Briańska), a zły komendant mobilizacyjny został zdymisjonowany (przypadek z Jarosławia). Że przepisy o zamówieniach publicznych utrudniają realizację zamówień broni, że "wiodący rosyjski producent i twórca sprzętu bojowego i kamizelek kuloodpornych Armokom” dopiero w 2023 roku podwoi produkcję, że Putin przyznaje, że standardy zaopatrzenia wojska nie są dostosowane do rzeczywistych potrzeb (w związku z tym Putin wydaje polecenie, żeby były).

Ciekawe, czy FSB pozwoli od 1 grudnia publikować informacje o tym, że Putin w związku z wojną złagodził regułę wydatkową w budżecie (wiadomość z poniedziałku, 21 listopada). I czy rzecznik Putina będzie mógł się tak swobodnie dzielić "oceną rozwoju sytuacji", jak właśnie to zrobił: „Rosja dąży do osiągnięcia swoich celów specjalnej operacji wojskowej. Cele te można osiągnąć na różne sposoby i w różnych formatach”. Zapytany, czy zmiana władzy na Ukrainie jest jednym z celów operacji specjalnej, Pieskow odpowiedział: „Nie, prezydent już o tym mówił”.

Po czwarte

Oficjalne putinowskie sondażownie odnotowują duży poziom lęku w społeczeństwie. "Poziom lękowych nastrojów Rosjan w ciągu ostatniego tygodnia wyniósł 49 proc., spokojnych jest 46 proc.". “Rosjanie najbardziej boją się zaostrzenia konfliktu między Federacją Rosyjską a innymi krajami, wzrostu napięć społecznych i spadku dochodów”.

Do tego od kilku dni propaganda opowiada o potrzebie zawarcia pokoju – zapewne chodziło o oswojenie ludzi z możliwością “niewygrania” w Ukrainie, mimo nieustannych zapewnień, że “pobieda budiet za nami” (że wygramy). "Pokój na ziemiach historycznej Rusi pozostaje dziś główną potrzebą” – powiedział np. “patriarcha Moskwy i całej Rusi” Cyryl.

Ale rozmów pokojowych nie ma, a ludzie już zdążyli się przywiązać do tej myśli.

Skoro się boicie, damy wam wroga

A na taki poziom niepewności jutra i niezadowolenia z kryzysu propaganda ma jedną odpowiedź. Odwieczny wróg nas atakuje. Do tej roli ani USA (za krótko istnieją) ani Niemcy (Rosjanie nie mają opowieści o Krzyżakach i obronie Głogowa, za to z ostatniej niemieckiej carycy zrobili prawosłaną świętą). Za to Bolesław Chrobry walczący z “naszym Jarosławem Mądrym” (czyli księciem kijowskim) - już tak. Szczególnie że nikt z widzów “Wiadomości” nie wie, kim byli Jarosław i Bolesław.

Chodzi o to, że Polska chce być od morza do morza i do Kaukazu i przez to może zagrozić tradycyjnej prawosławnej choince, na której tak wam zależy – naucza Kisielow.

To nie jest raczej jeszcze przekaz do “zwykłych Rosjan” - bo oglądanie w niedzielę wieczorem czterogodzinnego propagandowego seansu jest ponad siły zwykłych ludzi. Jest to jednak niewątpliwie przekaz do propagandystów niższego czynu i do latyfundystów zarządzających armiami trolli: to teraz mogą mówić, takie wątki rozwijać.

W przekazie o fałszywych Polakach, którzy dybią na niewinną i wyższą moralnie Rosję, jedno mnie zaciekawiło: ilustracją do tych opowieści były archiwalne polskie zdjęcia, ale też współczesne zdjęcia polskich miast. I zupełnie bez sensu - Lwowa, z kopułą kościoła Dominikanów z łacińskim napisem “Soli Deo” (XVIII-wieczna świątynia jest dziś w ukraińskim Lwowie grekokatolicką cerkwią).

To chyba sygnał dla czynowników propagandy, żeby grzać temat rzekomych roszczeń terytorialnych Polski wobec Ukrainy.

Poza tym propaganda pokazuje delikatnie, że winnym obecnych kłopotów Rosji w Ukrainie jest… Stalin. Bo to on uparł się włączyć do Rosji Sowieckiej Lwów. Mimo że - jak przypominał Churchill - Lwów nigdy nie był rosyjski. “Ale Warszawa była” - odparł Stalin i o Lwowie więcej nie było mowy. Tymczasem Lwów, z Soli Deo i głębokim poczuciem ukraińskiej odrębności jest teraz wylęgarnią kłopotów dla Putina.

Tego się dowiedziałam w niedzielę z rosyjskiej telewizji.

Od początku napaści Rosji na Ukrainę śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?

UWAGA, niektóre ze wklejanych do tekstu linków mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN

Grafika: rozbłysk a w srodku oko (Saurona?)

Rosyjska propaganda: rys. Weronika Syrkowska/OKO.press

;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze