"Tęczowy Piątek" w szkołach przyprawił prawicę o palpitację serc. Według "Solidarności" w Toruniu akcja jest sprzeczna z zamysłem Boga, a uczniów nie można wspierać w "wiecznym potępieniu". "Gazeta Polska" straszy "tęczową zarazą", a kurator Nowak nie chce "psucia dzieci". A wszystko na podstawie półprawd, kłamstw i mitów
"Tęczowy Piątek" to akcja zainicjowana cztery lata temu przez Kampanię Przeciw Homofobii. Przez jeden dzień (w 2019 roku 25 października) szkolne korytarze pełne są tęczowych rekwizytów - plakatów, flag, broszur informacyjnych. W niektórych szkołach organizowane są lekcje o różnorodności, w innych "Żywa biblioteka".
To jaki kształt przybierze akcja zależy wyłącznie od uczniów i nauczycieli.
W ubiegłym roku wzięło w niej udział ponad 200 placówek w całej Polsce. Po co? By młodzież LGBT czuła się bezpiecznie, bo statystyki są zatrważające.
Aż połowa nieheteronormatywnych i transpłciowych uczniów cierpi na depresję, a 70 proc. ma myśli samobójcze.
W 2018 roku resort edukacji, Episkopat, prawicowe media i ultrakonserwatywne organizacje takie jak Ordo Iuris, próbowały zepsuć święto różnorodności w polskich szkołach. Minister Anna Zalewska wysłała nawet kuratorów, by dyscyplinować dyrektorów, którzy dołączyli do akcji. Skończyło się na straszeniu, ale do "Tęczowego Piątku" przypięto łatkę instrumentu "niebezpiecznej ideologii", która bez wiedzy rodziców wkracza do szkół i zagraża dzieciom.
W tym roku KPH zmieniła zasady dołączenia do akcji - nie trzeba wypełniać żadnych formularzy ani wysyłać zgłoszeń. Prawicowe media już fantazjują, dlaczego organizacja chce, żeby akcja była bardziej "dyskretna", ale KPH studzi emocje i zachęca wszystkich bez wyjątku do wsparcia młodzieży.
"25 października mamy szansę wspólnie udowodnić, że bezpieczeństwo młodych to dla nas priorytet. Obyśmy zdali ten test celująco" - apeluje Joanna Skonieczna z KPH.
Już dziś wiemy, że lista dorosłych, którzy oblali egzamin będzie równie długa, jak rok temu.
21 października szef oświatowej "Solidarności" w Toruniu zwrócił się do nauczycieli i nauczycielek z prośbą o "powstrzymanie się" od udziału w Tęczowym Piątku. Co zaskakujące, jego argumentacja nie opiera się ani na prawie oświatowym, ani Karcie Nauczyciela, a tym bardziej nie na przepisach konstytucji. Jerzy Wiśniewski powołuje się na "zamysł Boga".
"Większość z nas została ochrzczona: zobowiązuje to nas do udzielenia wsparcia młodym ludziom, by unikali zagrożeń duchowych, przed którymi ostrzega nas Bóg swoimi przykazaniami"
— pisze w liście szef toruńskiej "S".
Udziela też pokrętnej lekcji tolerancji. Nauczyciel - jako duchowy przewodnik, który troszczy się "wieczną przyszłość" swoich podopiecznych - nie może akceptować wszystkich zachowań uczniów. A w szczególności takich, które "mogą być przyczyną jego zguby". Innymi słowy, wspieranie młodzieży LGBT jest niedźwiedzią przysługą, która skazuje ich na wieczne potępienie.
Co mogą więc robić nauczyciele? "Otaczać modlitwą i fachową pomocą" - odpowiada Wiśniewski.
To nic innego jak sugestia, że homoseksualność czy transpłciowość można - a nawet trzeba - "leczyć". Takie sugestie są ogromnie szkodliwe, bo - jak wielokrotnie pisało OKO.press - prowadzenie terapii reparatywnych jest niezgodne ze współczesną wiedzą na temat seksualności i w ocenie Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego powoduje "niekorzystne skutki psychologiczne".
Lekcji nie odrobiły też prawicowe media.
"Gazeta Polska" - odwołując się do homofobicznego kazania abp. Marka Jędraszewskiego - już w piątek (19 października) grzmiała o "tęczowej zarazie", która wraca do szkół. Portal TVP.info powołuje się na anonimowego rodzica ucznia jednej z warszawskich szkół i pisze, że akcja odbywa się bez wiedzy i zgody rodziców oraz "promuje LGBT".
Za to katolicki portal "pch24" obszernie cytuje małopolską kurator oświaty Barbarę Nowak, która twierdzi, że "Tęczowy Piątek" jest niezgodny z prawem. "Nie może być tak, że ktoś wchodzi do szkół z obcą ideologią i psuje dzieci" - peroruje Nowak.
W ten sposób powtarza ulubiony fałszywy argument przeciwników akcji. Podczas "Tęczowego Piątku" nikt z zewnątrz nie wchodzi do szkół - akcję organizują uczniowie i nauczyciele. To jak będzie wyglądać - czy powieszą plakat, czy będą rozmawiać z nauczycielami o tolerancji - zależy tylko od nich.
Przeciwko akcji wystąpili też radni PiS z Gdańska. Kwestię bezpieczeństwa dzieci wykorzystali, by zaatakować urzędników i prezydent Aleksandrę Dulkiewicz, którzy według radnych od dłuższego czasu "promują LGBT".
Prawnicy z "Ordo Iuris" nie ograniczają się tylko do lamentowania nad losem niewinnych dzieci. Jeszcze zanim KPH ogłosiło datę akcji, organizacja rozsyłała do szkół dyscyplinujące zapytania, czy wezmą udział w akcji. Za to rodzicom przypominają, że mają wpływ na treści wychowawcze serwowane w szkołach. I zachęcają, by podpisywali oświadczenia "chroniące dziecko przed wulgarną edukacją seksualną".
Chodzi o zajęcia z edukacji seksualnej, ale też warsztaty antydyskryminacyjne czy wykłady o różnorodności.
"Atakując Tęczowy Piątek, w rzeczywistości atakuje się tysiące nastolatków LGBT, które jedyne, czego pragną, to być akceptowane takimi, jakie są" - punktuje przeciwników KPH i zachęca, by włączyć się do akcji.
O tym, co możesz zrobić, żeby wesprzeć młodzież LGBT przeczytasz tutaj.
Również Rzecznik Praw Obywatelskich przypomina ministerstwu edukacji, jak przestrzegać praw uczniów i rodziców oraz dlaczego ważna jest edukacja antydyskryminacyjna. RPO podkreśla, że:
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze