0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot . Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.plFot . Grzegorz Celej...

Igrzyska Europejskie (IE) dobiegają końca – ceremonia wieńcząca wydarzenie zaplanowana jest na niedzielę 2 lipca. Choć są prezentowane jako krakowska impreza, zawody odbywają się też w 11 innych miastach, przede wszystkim w Małopolsce, ale również we Wrocławiu, Chorzowie i Rzeszowie. Sportowcy z całej Europy – oprócz niezaproszonych Rosji i Białorusi – rywalizują w 29 dyscyplinach. Do Polski przyjechało około 7 tys. zawodniczek i zawodników.

Na finiszu wydarzenia w klasyfikacji medalowej prowadzą Włosi przed Ukrainą i Hiszpanią. Polska zajmuje piąte miejsce.

Statystyki dotyczące imprezy nie przebijają się jednak mocno do mediów głównego nurtu. Sportowe zmagania nie przyciągają uwagi kamer, może poza pokazującą je na żywo TVP Sport. Brakuje najpopularniejszych dyscyplin i największych gwiazd europejskiego sportu. Niektóre z zawodów trzymają wysoki poziom i przyciągają kibiców, do mediów przebijają się jednak obrazki pustek na większości z aren. Od dziennikarzy bacznie przyglądających się imprezie słyszymy, że trudno na razie powiedzieć, jak traktować IE. Widzom i czytelnikom trzeba cierpliwie tłumaczyć, co to za impreza, a za cztery lata pewnie będzie tak samo – mówią nam przedstawiciele mediów obserwujących wydarzenia w Krakowie i innych miastach Igrzysk.

Przeczytaj także:

Najwięksi zwycięzcy? Twórcy memów

Nie znaczy to, że o imprezie nie jest głośno i że wieść o niej zupełnie się nie rozeszła. W mediach społecznościowych regularnie wybijają się memy ukazujące absurdy Igrzysk i wtopy organizatorów. Użytkownicy Instagrama chętnie udostępniali menu dostępne w strefie gastronomicznej jednej z aren, gdzie anglojęzyczni kibice zamiast piwa („beer”) mogli zamówić niedźwiedzia („bear”). Social media obiegły również zdjęcia płachty promocyjnej opadającej na bramkę do rugby na stadionie Wisły i odpadającego fragmentu zadaszenia stadionu do dyscyplin plażowych w Tarnowie. „Na szczęście w wyniku nieszczęśliwego zdarzenie nie ucierpiał żaden z kibiców, gdyż dyscypliny plażowe nie cieszą się dużą popularnością. Na trybunie znajdowała się wówczas zaledwie garstka widzów” – relacjonował lokalny reporter Radia Eska.

Najwięcej komentarzy wywołała jednak ceremonia otwarcia Igrzysk, której widzowie wygwizdali państwowych oficjeli na czele z prezydentem Andrzejem Dudą. „Pomylili sportowe święto z politycznym wiecem. Wstyd” – krytykował zachowanie kibiców potraktowany w podobny sposób wicepremier Jacek Sasin.

Niezadowolenie kibiców byłoby pewnie słychać jeszcze wyraźniej, gdyby było ich nieco więcej – na stadionie Wisły miejscami widać było pustki. Nie zdarza się to podczas otwarcia największych imprez sportowych jak igrzyska olimpijskie czy mistrzostwa świata w piłce nożnej. A zdając się na zapowiedzi przedstawicieli i miejskich władz, powinniśmy mieć do czynienia z imprezą na podobnym poziomie. Minister sportu i turystyki Kamil Bortniczuk tuż przed otwarciem Igrzysk Europejskich mówił, że to „pod wieloma względami największa impreza w historii Polski”. To odważne słowa, biorąc pod uwagę, że Polska gościła już siatkarski mundial czy mistrzostwa Europy w piłce nożnej. „To będzie nie tylko największa impreza sportowa w historii naszego kraju. To także największa impreza sportowa w tym roku w całej Europie” – wtórował mimo wszystko ministrowi rzecznik Igrzysk Europejskich Dawid Gleń.

Igrzyska Europejskie przy pustych trybunach

Takiej rangi zawodów było tego widać po trybunach. Widzów nie przyciągnęły między innymi zmagania ręcznych piłkarzy plażowych w Tarnowie. Prezydent miasta Roman Ciepiela zapewnił, że chętnie udostępniłby mieszkańcom darmowe bilety, jednak nie zezwolili na to organizatorzy zawodów. Smutnym widokiem był też niemal zupełnie opustoszały Stadion Śląski – mimo że zawody włączonych do programu igrzysk drużynowych mistrzostw Europy lekkoatletów miały być jednym z ich najważniejszych punktów.

Naturalne byłoby nieco mniejsze zainteresowanie zawodami trzeciej dywizji, czyli rywalizującej w pierwszych dniach mistrzostw najsłabszej grupy reprezentacji narodowych. Kibice nie wypełnili jednak trybun 50-tysięcznego kolosa również w czasie zmagań elitarnej pierwszej dywizji, w których udział brała polska reprezentacja. Być może zabrakło odpowiedniego wyeksponowania zawodów w promocji w ramach IE. Tam najczęściej pojawiał się zbitek słów „igrzyska”, „Kraków” i „Małopolska”, dlatego wielu mieszkańców Śląska mogło nie wiedzieć, że sportowców będzie też można oglądać w Chorzowie. Miłośników „królowej sportu” w regionie na pewno nie brakuje. O wiele więcej kibiców, mimo oberwania chmury, przyciągnął mityng lekkoatletycznego cyklu Diamentowej Ligi w 2022 roku. Kompletu co prawda nie było, jednak na trybunach pojawiło się kilkanaście tysięcy osób. Zawody lekkoatletów skończyły się przykrym akcentem. Wielu ze sportowców nie wiedziało, że oprócz drużynowych medali mistrzowskich dostaną też odznaczenia za najlepsze indywidualne wyniki od organizatorów Igrzysk.

Przed wieńczącą zmagania ceremonią dekoracji wielu sportowców zdążyło już wyjechać z Polski, dlatego została ona odwołana.

Dla uczciwości trzeba jednak przyznać, że w czasie Igrzysk zdarzały się też zawody przyciągające sporo kibiców – jak koszykówka drużyn trzyosobowych i rozgrywane w przestrzeni miejskiej centrum stolicy Małopolski zawody w teqballu (połączenie tenisa stołowego z piłką nożną) i padlu (przypominającego tenis ziemny).

Igrzyska? Dla niektórych bardziej rozgrzewka

Rozczarowaniem była frekwencja podczas konkursu letnich skoków narciarskich na igielitowej nawierzchni. Środowy konkurs na 90-metrowej skoczni przerwano przez złe, wietrzne warunki i przeniesiono na czwartek. Niektórzy skoczkowie dawali do zrozumienia, że Igrzyska Europejskie traktują w kategoriach treningu na długo przed zasadniczym sezonem.

„Nie oddałem zbyt wielu prób, zanim tu przyjechałem. Miałem w zasadzie dwa treningi i cieszę się, że mogę zorientować się, na jakim jestem poziomie” – mówił „Przeglądowi Sportowemu” norweski skoczek Robert Johansson. „To nie jest do końca dobry terminarz na imprezę, w której rozdaje się medale, bo zazwyczaj o tej porze jesteśmy raczej na początku treningów. Ale czuję się tutaj jak na dość poważnych zawodach o stawkę” – dodawał Fin Kasperi Valto. Turyści zapytani przez dziennikarzy o zawody w Zakopanem byli zdezorientowani, zastanawiając się, czy konkurs odbywa się w ramach mistrzostw Polski lub znanej kibicom serii letniej Grand Prix. Zarówno w środę, jak i w czwartek pod skocznią – mimo udziału sporej części czołówki – daleko było od kompletu kibiców. Nie przyciągnął ich udział między innymi Kamila Stocha i Dawida Kubackiego.

Mimo to nie wszystkie z zawodów były jedynie rywalizacją „o pietruszkę” i testem przedsezonowej formy. W przypadku kilku z dyscyplin stawka mobilizowała zawodników do mocniejszego wysiłku i przyniosła emocje (nielicznym) kibicom. Tak było w przypadku rugby siódemek – zawodnicy i zawodniczki tej dyscypliny walczyli o bezpośrednią kwalifikację olimpijską na Igrzyska w Paryżu w przyszłym roku.

Igrzyska Europejskie to nie igrzyska PiS-u. Ale tak się kojarzą

Takich dyscyplin jest więcej, ale Igrzyska Europejskie są specyficzną imprezą. Poszczególne zawody miały dla zawodników bardzo różną rangę – mówi nam Przemysław Pozowski ze sportowej redakcji radia TOK FM.

"Część dyscyplin jest w poważnej randze mistrzostw Europy. Kontynentalne mistrzostwa dla sportowców są trzecią co do ważności imprezą po igrzyskach olimpijskich i mistrzostwach świata. Na pewno wysokie znaczenie miały drużynowe mistrzostwa Europy w lekkoatletyce. Wystąpił w ich trakcie między innymi Gianmarco Tamberi, mistrz olimpijski w skoku wzwyż oraz Wojciech Nowicki, mistrz olimpijski z Tokio specjalizujący się w rzucie młotem. Ten ostatni mówił jednak otwarcie, że traktuje start jako część przygotowań do indywidualnych mistrzostw świata w Budapeszcie.

Wysoki poziom prezentowali również zawodnicy muay thai – to dyscyplina, która nie pojawia się na igrzyskach olimpijskich, dlatego udekorowani medalami mogli przeżyć najpiękniejsze chwile w karierze. Podobnie jest zawodami w boksie, podczas których można wywalczyć aż 44 kwalifikacje olimpijskie" – mówi nam Pozowski.

Skąd więc pustki na trybunach? Czy zawiodła promocja wydarzenia? Zdaniem Pozowskiego powodów marnej frekwencji niektórych z zawodów należy szukać gdzie indziej.

"Igrzyska sąsiadują z innymi, o wiele bardziej rozpoznawalnymi imprezami. W przypadku lekkoatletów to na przykład sierpniowe indywidualne mistrzostwa świata w Budapeszcie i miting Diamentowej Ligi w Chorzowie zaplanowany na 16 lipca. Reputacji imprezy nie przysłużyło się to, że przykleili się do niej politycy.

To stworzyło pewien dystans kibiców, w mediach często mówiło się, że to igrzyska PiS-u.

Ale w zawodach nie startują przecież sportowcy z partyjnymi emblematami na strojach" – zwraca uwagę w rozmowie z nami Pozowski.

W Krakowie widać Igrzyska? Tak, toi-toie zasłoniły rzeźbę na Rynku Głównym

Trudno było jednak uciec od politycznego kontekstu imprezy. O jej organizacji zdecydował krakowski magistrat wspólnie z rządem. W Radzie Ministrów za organizację imprezy miał być odpowiedzialny niepopularny wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin, stąd w internetowych żartach imprezę często określa się mianem „Sasinaliów”.

Do organizacji parł prezydent Krakowa Jacek Majchrowski – mimo wcześniejszego sprzeciwu mieszkańców wobec organizacji zimowych igrzysk olimpijskich. W 2014 roku pomysł ten odrzuciła większość głosujących miejskim referendum. W ostatnich miesiącach przeciwko organizacji imprezy występowali miejscy aktywiści (na czele z Akcją Ratunkową dla Krakowa) i niektórzy radni.

Organizacja Igrzysk udała się dzięki wsparciu Orlenu. Logo państwowego koncernu widać na materiałach promocyjnych, trybunach czy karoserii samochodów wożących sportowców i organizatorów wydarzenia.

A jak jest z logiem samych Igrzysk? W Krakowie, głównej arenie sportowej zmagań, nie jest ono specjalnie widocznie. Wtajemniczeni rozpoznają je wychodząc z budynku przyklejonej do Dworca Głównego galerii handlowej. Znajduje się tam strefa kibica ze sporym telebimem, gdzie podobnie jak na trybunach brakuje tłumów. Nieco inaczej niż zwykle wygląda otoczenie akademików Akademii Górniczo-Hutniczej. Miasteczko studenckie pełni funkcję wioski olimpijskiej i jest otoczone metalowymi barierami pokrytymi promocyjnymi płachtami. Członków krajowych delegacji można poznać po niebieskich koszulkach i identyfikatorach. Niekiedy można spotkać ich w komunikacji miejskiej. Impreza najmocniej widoczna jest na Rynku Głównym, gdzie ustawiono tymczasowe boisko do teqballa i padla otoczone trybunami na metalowych stelażach. Słynną rzeźbę „Erosa spętanego” Igora Mitoraja (nazywaną przez mieszkańców „głową Mitoraja”) przy tej okazji otoczyły kontenery z przenośnymi toaletami.

W każdym razie, by dowiedzieć się o Igrzyskach, krakowianie – szczególnie ci nieco rzadziej bywający w centrum miasta i niebędący na bieżąco z lokalnymi mediami – muszą się nieco postarać.

Igrzyska Europejskie zawsze w cieniu innych imprez

Według zapowiedzi organizatorów krakowska edycja imprezy miała podnieść renomę Igrzysk Europejskich. Wcześniej przechodziły one niemal niezauważone, a za organizację odpowiadały autorytarne Białoruś i Azerbejdżan.

„O Igrzyskach Europejskich jako o imprezie najwyższej rangi nie będzie można mówić nigdy. One nigdy nie będą tak samo ważne jak mistrzostwa świata i igrzyska olimpijskie. Trudno powiedzieć, czy będą rywalizowały z mistrzostwami Europy, choć w przypadkach niektórych z dyscyplin w gruncie rzeczy są mistrzostwami Europy” – mówi nam Przemysław Pozowski.

Na finiszu sportowych zmagań trudno więc stwierdzić, by misja podwyższenia rangi Igrzysk skończyła się pełnym sukcesem. Pod względem sportowym mogło udać się to połowicznie – w końcu niektóre z zawodów były mocno obsadzone. Być może pomogłoby poszerzenie formuły o popularne dyscypliny drużynowe i inne sporty olimpijskie, jak i zapewnienie większej liczby kwalifikacji do Igrzysk w Paryżu. Zawodnicy pod koniec czerwca jednak często są zajęci (trwa na przykład siatkarska Liga Narodów), a wydłużenie liczby dyscyplin wymagałoby też większych inwestycji (na przykład budowy nowych hal czy 50-metrowego basenu olimpijskiego, którego w Krakowie ani Małopolsce nie ma). Na razie dostaliśmy Igrzyska na pół gwizdka, którymi trudno było przyciągnąć uwagę przeciętnego kibica.

;
Na zdjęciu Marcel Wandas
Marcel Wandas

Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.

Komentarze