0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Agnieszka Sadowska / Agencja GazetaAgnieszka Sadowska /...

Z telewizyjnych ramówek, nagłówków prasowych i twittera nie schodzi temat pracownika sieci IKEA zwolnionego za słowa o "śmierci i krwi", które czekają osoby homoseksualne.

Komentarz pracownika umieszczony w wewnętrznej sieci firmy zawierał cytaty ze Starego Testamentu mówiące o śmierci, jaka powinna spotkać osoby jednej płci współżyjące ze sobą: „Akceptacja i promowanie homoseksualizmu i innych dewiacji to sianie zgorszenia. Pismo Święte mówi: »Biada temu, przez którego przychodzą zgorszenia, lepiej by mu było uwiązać kamień młyński u szyi i pogrążyć go w głębokościach morskich«. A także: «Ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość.

Obaj będą ukarani śmiercią, a ich krew spadnie na nich«”.

Komentarz ów był odpowiedzią na pismo skierowane do wszystkich pracowników firmy, w której pracodawcy z okazji Międzynarodowego Dnia Przeciwko Homo- Bi- i Transfobii przypominali o potrzebie „wzajemnego szacunku".

Ordo Iuris: Przyczyny zwolnienia są nieprawdziwe

Instytut na Rzecz Kultury Prawnej „Ordo Iuris”, który reprezentuje pracownika Tomasza w sporze sądowym z firmą IKEA twierdzi, że decyzja pracodawcy to dyskryminacja ze względu na wyznanie i poglądy. „Przyczyny zwolnienia wskazane przez pracodawcę są nieprawdziwe. Nie znajdują one odzwierciedlenia w rzeczywistości i stanowią arbitralną oraz subiektywną ocenę Ikei, której poddane zostały wyłącznie światopogląd, wiara i religia pracownika”.

To nieprawda. Pismo wewnętrzne IKEI do pracowników jest całkowicie zgodne z Katechizmem Kościoła katolickiego, który każe traktować osoby homoseksualne „z szacunkiem, współczuciem i delikatnością. Powinno się unikać wobec nich jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji”.

Niezgoda na traktowanie osób nieheteronormatywnych z szacunkiem - tak drastycznie wyrażona przez pana Tomasza - wskazuje raczej na to, że to on nie zna nauczania Kościoła. Ale istota sprawy leży zupełnie gdzie indziej.

Przeczytaj także:

Według pracodawcy Tomasz „naruszył wewnętrzne regulaminy firmy” oraz „zasady współżycia społecznego”. „W ocenie Pracodawcy umieszczony przez Pana komentarz oraz Pana nastawienie i postawa naruszają zasady współżycia społecznego oraz stanowią przejaw braku szacunku oraz poszanowania odmienności osób o innej orientacji seksualnej” – czytamy w uzasadnieniu decyzji o zwolnieniu.

Kulą w płot, czyli stan polskiej debaty

Prawica już rozstrzygnęła: niewątpliwie doszło do dyskryminacji ze względu na wyznanie i światopogląd.

„Chcą wymuszać na pracownikach postawy afirmujące czy wspierające środowiska LGBT. Jest to często niestety niezwykle niebezpieczne. (...) Nawet tak duża i popularna w Polsce korporacja jaką jest IKEA, nie może traktować Polski jak swojego folwarku i dokonywać prób formułowania nowego człowieka” - grzmiał 29 czerwca były szef MSWiA, europoseł PiS Joachim Brudziński.

„Wara komukolwiek od systemu prawnego, systemu wartości obowiązującego w Polsce. Tu jest odpowiedz na pytanie, dlaczego Prawo i Sprawiedliwość jest tak brutalnie atakowane i dlaczego tak brutalnym atakom poddawane są media katolickie, media narodowe, takie jak TV Trwam czy Radio Maryja. Właśnie dlatego, że wyłamują się z tego nurtu dla mnie osobiście bełkotu politycznej poprawności” - dodał Brudziński.

Jego wypowiedź najlepiej skupia paletę argumentacji prawej strony sceny debaty publicznej. Katolik broniący swoich (w domyśle: polskich) wartości, religii i poglądów, został kozłem ofiarnym polityki firmy, która prowadzi eksterytorialną rewolucję kulturową. A tak w ogóle to zwolnienie jest niezgodne z polskim prawem.

Ale w centrum nie jest dużo lepiej. Michał Szułdrzyński z „Rzeczpospolitej” w komentarzu zamieszczonym na twitterze wyraził wprawdzie niepokój związany z tonem wypowiedzi Tomasza. Jednocześnie uznał jednak, że wewnętrzna polityka firmy wykraczała poza niedyskryminację i była „zmuszaniem do afirmacji postulatów LGBT".

Sedna sprawy w porannej rozmowie TOK FM (1 lipca) nie wychwyciły też redaktor Dominika Wielowieyska i jej gościni - Barbara Nowacka z Inicjatywy Polskiej. W odniesieniu do głośnej sprawy łódzkiego drukarza (dotyczącej dyskryminacji w dostępie do usług, a nie w miejscu pracy) zastanawiały się, kiedy możemy powołać się na wolność sumienia i poglądów.

Dominika Wielowieyska: „A gdybym tak była krawcową i miała uszyć flagę ONR-owi, no i to nie byłoby zgodne z moimi poglądami?”

Barbara Nowacka: „I właśnie dlatego ważna jest precyzyjna wykładnia Kodeksu pracy".

To nie jest sprawa o dyskryminację

„Za dyskryminację pozwany jest pracodawca, który postąpił zgodnie z ustawowym obowiązkiem przeciwdziałania dyskryminacji w miejscu pracy. To odwracanie kota ogonem. Sensem sprawy jest homofobia w miejscu pracy i sposób reagowania na nią” - uważa Karolina Kędziora, prezeska Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego.

Art. 94 Kodeksu pracy zawiera przepastny katalog obowiązków, które musi dopełnić pracodawca. Wśród nich w punkcie 2b zapisany jest obowiązek przeciwdziałania dyskryminacji.

„Kodeks pracy nie doprecyzowuje, na czym ten obowiązek ma polegać, ale zasada jest prosta. Chodzi o wdrożenie rozwiązań, których celem jest wspieranie grup narażonych na dyskryminację w miejscu pracy. Niektórzy pracodawcy wprowadzają regulaminy równościowe, inni organizują szkolenia lub przygotowują materiały informacyjne.

Z całą pewnością elementem działań antydyskryminacyjnych jest adekwatne reagowanie na wrogie lub nienawistne postawy" - mówi mec. Kędziora.

Stawianie na przeciwległych biegunach orientacji seksualnej i religii oraz sugerowanie konfliktu wartości to według mec. Kędziory działanie polityczne.

Pracodawca działał na podstawie przepisów polskiego prawa

Mało dokumentów w polskim prawie tak jasno stawia sprawę dyskryminacji ze względu na orientację seksualną jak Kodeks pracy. Argumenty mówiące o tym, że firma wprowadza działania, które są niezgodne z przepisami prawa, są zupełnie nietrafione.

„To pracodawca odpowiada za tworzenie miejsca pracy przyjaznego wszystkim pracownikom. Gdyby zignorował wpis (czyli w prawniczym języku nie podjął adekwatnych działań), mógłby narazić się na pozwy ze strony innych pracowników, którzy poczuli się dotknięci komentarzem Tomasza.

Szczególnie że - jak wynika z dokumentacji udostępnionej przez firmę IKEA - to sami pracownicy zainterweniowali ws. homofobicznego zachowania współpracownika” - mówi OKO.press mec. Karolina Kędziora.

Czym różni się agitacja od działań wyrównawczych?

„Chcemy aby każdy pracownik był szanowany za to kim jest (...) Nie akceptujemy dyskryminacji ze względu na orientację seksualną i tożsamość płciową” - napisał pracodawca w wewnętrznej komunikacji firmy. W liście pojawiły się też wskazówki dotyczące używania niedyskryminacyjnego języka.

Karolina Kędziora: „Sam fakt, że firma jest otwarcie przyjazna pracownikom LGBT+ nie jest zachęcaniem do homoseksualizmu, jak sugeruje część komentatorów. To jedynie wyraz realizacji ustawowego obowiązku niedyskryminacji. Pozytywny komunikat, który odnosił się do wzajemnego szacunku i bezpieczeństwa w miejscu pracy, został potraktowany jako atak na normę.

Dodatkowo pracodawca - zgodnie art. 18 b par. 3 Kodeksu pracy - ma możliwość prowadzenia działań wyrównawczych względem grup narażonych na dyskryminację. Najbardziej znanym przykładem takich inicjatyw są inicjatywy prorodzicielskie.

W tej sprawie, możemy uznać, że działania wyrównawcze, które podjął pracodawca były nakierowane na grupę narażoną na szczególne szykany. A chodziło w nich o zbudowanie przyjaznej atmosfery pracy dla osób nieheteroseksualnych i transpłciowych” - mówi Kędziora.

Sprawa drukarza: nie ma tu żadnej analogii

Sprawa „katolika zwolnionego z IKEI za poglądy i wyznanie” wypłynęła w tym samym tygodniu, w którym do debaty publicznej wróciła sprawa homofobicznego drukarza z Łodzi. W 2015 roku, powołując się na klauzulę sumienia, odmówił organizacji LGBT druku baneru. Sądy powszechne skazały go za to na grzywnę z art.138 kodeksu wykroczeń, który zakazuje dyskryminacji w usługach.

Nie chciał się tym pogodzić Zbigniew Ziobro, który bronił drukarza-homofoba, i jako Prokurator Generalny skierował sprawę art. 138 do Trybunału Konstytucyjnego, który 26 czerwca orzekł, że art. 138 jest niekonstytucyjny.

Między sprawą drukarza a sprawą Tomasza z IKEA nie ma jednak żadnej analogii. Pierwsza dotyczy dyskryminacji w dostępie do usług i konfliktu konstytucyjnych wartości (zasady równego traktowania i wolności sumienia). Druga przeciwdziałania dyskryminacji w miejscu pracy.

Część o „wolności wyznania, sumienia i poglądów” jest narracją dopisaną przez część opinii publicznej, a nie stanem faktycznym.

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze