0:00
0:00

0:00

Od razu odpowiadamy krytykom. Nie, nie twierdzimy, że głosowanie na Karola Nawrockiego w jakiś magiczny sposób zachęca do wyboru cesarskiego cięcia albo że kobiety pod wpływem cesarki postanawiają go poprzeć. Mamy do czynienia z tzw. zależnością pozorną, kiedy jedna zmienna (wybieranie Nawrockiego) i druga (odsetek cesarskich cięć) nie są w związku przyczynowo-skutkowym, a ich korelacja, choć wysoka i nieprzypadkowa, jest wywołana przez trzecią tzw. ukrytą zmienną czy raczej ich całą wiązkę.

Gdyby zmierzono liczbę dżdżownic na metr kwadratowy wychodzących z ziemi na trawnikach i wkurzenie kierowców jeżdżących po ulicach okazałoby się, że te zmienne są wysoko skorelowane. Nie dlatego, że kierowców irytuje widok dżdżownic albo dżdżownice wychodzą z ziemi, żeby zobaczyć wściekłych kierowców. Ukrytą zmienną i przyczyną obu zjawisk jest deszcz, który lubią dżdżownice, a którego nie znoszą kierowcy, bo nasila korki w mieście.

Znalezienie ukrytej przyczyny nie będzie łatwe, bo obie zmienne to wynik decyzji wpisujących się w większe całości postaw i wartości, na które z kolei ma wpływ otoczenie społeczne, dominująca w nim kultura, a także zmienne osobowościowe. Ale spróbujemy.

I drugie zastrzeżenie. Najgorszym wnioskiem z analizy byłaby próba odgórnego ograniczania cesarskich cięć, np. poprzez wprowadzanie kontroli zaświadczeń, jakie załatwiają sobie kobiety, że poród drogami natury jest niewskazany. Postulujemy coś wręcz odwrotnego...

W tym tekście (tzw. long read, można czytać fragmentami!):

  1. omówimy dziwną korelację porodowo-polityczną,
  2. wskażemy na znaczną liczbę cięć cesarskich w Polsce (na tle UE i świata),
  3. zasygnalizujemy zalecenia medyczne,
  4. zapytamy, czy cesarskie cięcia powinny być dostępne na życzenie,
  5. zwrócimy uwagę, że cesarki to także biznes,
  6. zapytamy szpitale z najwyższymi odsetkami porodów operacyjnych, dlaczego tną aż tyle,
  7. położna Karolina Skuła powie, co jest przyczyną tak wielu cesarskich cięć,
  8. a ginekolog-położnik prof. Maciej Socha, dlaczego jest ich szczególnie dużo w województwach Nawrockiego,
  9. podsumujemy, o co w tym wszystkim chodzi,
  10. zgłosimy wątpliwość, czy oficjalne dane o cięciach są prawdziwe.

Przeczytaj także:

(1) Podobna kolejność cięcia i poparcia Nawrockiego

Według rządowego portalu e/zdrowie w 2024 roku w Polsce wykonano 116 969 cesarskich cięć, które stanowiły niemal połowę (47,9 proc.) wszystkich porodów.

W I połowie 2025 roku cesarek było 53 852 na ogólną liczbę porodów 111 548,

co daje jeszcze wyższy wskaźnik 48,4 proc.

W XX wieku odsetek cesarek w Polsce szybko rośnie:

  • w 1999 roku – 19 proc.;
  • w 2006 roku – 27 proc.;
  • w 2013 roku – 35 proc.;
  • w 2015 roku – 43 proc.;
  • w 2025 roku – 48-49 proc. (szacowane na podstawie I półrocza).

Jak widać, w 16 województwach poparcie Nawrockiego w II turze wyborów (1 czerwca 2025 roku) i odsetek cesarskich cięć w I półroczu 2025 roku idą łeb w łeb.

Są dwa wyjątki. W Lubuskiem cesarek jest aż 56,7 proc. (trzeci wynik wśród 16 województw), a poparcie dla Nawrockiego wynosi tylko 41,7 proc. (15. wynik, mniej było tylko w Pomorskim). Różnica obu rang wynosi więc aż 12. Z kolei Kujawsko-Pomorskie ma drugi najniższy odsetek cesarek (mniej jest tylko w Pomorskim), ale poparcie dla Nawrockiego wynosi 46,5 proc., co daje 10 miejsce w rankingu (różnica rang wynosi 5).

Pozostałe województwa różnią się rangami o 1-2 pozycje, stąd wysoki i statystycznie istotny współczynnik korelacji rangowej Spearmana = 0,62.

Współczynnik korelacji Pearsona, który uwzględnia nie tylko kolejność, ale i wartości osiągane przez zmienne, jest także statystycznie istotny i wynosi 0.65, ale w przypadku nielicznych zbiorów i tzw. wynikami odstającymi, rekomendowane jest raczej używanie korelacji rangowej

W sześciu województwach południowo-wschodnich, gdzie wybory wygrał Nawrocki, średni odsetek cesarek wyniósł w I półroczu 2025 roku 55,1 proc., a w 10 województwach Polski północno-zachodniej, gdzie wygrywał Rafał Trzaskowski – 46,5, prawie 10 pkt proc. mniej.

(2) Polska w czołówce Europy

Światowa Organizacja Zdrowia zalecała do niedawna, by poziom cesarek nie przekraczał 15 proc. W 2015 roku WHO podkreślała, że wzrost odsetka porodów kończących się cesarskim cięciem powyżej 10 proc. nie wiąże się ze spadkiem śmiertelności okołoporodowej – czyli nie ma uzasadnienia medycznego.

W krajach takich jak Holandia (gdzie, swoją drogą, nawet co piąta kobieta rodzi w domu!), Norwegia, Finlandia, Szwecja czy Dania odsetek cięć oscyluje w okolicach 15-20 proc. We Francji jest stabilny od lat na poziomie 20-21 proc.

W USA w 2024 roku wyniósł 32 proc. Cesarek w Wielkiej Brytanii w 2024 roku było więcej – 45 proc., z tego 20 proc. planowanych i aż 25 proc. w trybie nagłym.

Europejskim rekordzistą jest Cypr. Wg danych Komisji Europejskiej już w 2018 roku notowano tam 58 proc. cesarskich cięć, ale w wyniku programów rządowych odsetek zmalał do ok. 55 proc. W Bułgarii cesarek jest ok. 50 proc., w Rumunii w 2023 roku aż 52,9 proc.

Solidny przegląd badań z 2023 roku wskazuje, że wśród 154 krajów (gdzie odbywa się 94,5 proc. wszystkich porodów na świecie) cesarek jest już 21,1 proc., a prognozy na 2030 rok wskazują na 28,5 proc., najwięcej w Ameryce Łacińskiej i wschodniej Azji.

Według raportu z 2025 roku najwyższy na świecie odsetek cesarek jest dziś w Dominikanie (58 proc.), Brazylii (56 proc., w prywatnych klinikach – blisko 90 proc.!), na Cyprze (55 proc.), w Egipcie (52 proc.) i Turcji (51 proc.).

Podsumowując, Polska razem z Bułgarią i Rumunią i nieco za Cyprem jest w europejskiej czołówce, z poziomem cesarek prawie 50 proc. typowym dla mniej rozwiniętych krajów pozaeuropejskich, z tradycyjną kulturą patriarchalną.

(3) Cesarka na życzenie? Medycyna nie zaleca

Przegląd w Journal of Clinical Medicine (2025) kilkudziesięciu badań głównie z Francji, USA i Wielkiej Brytanii wskazuje na negatywne skutki cesarek (w porównaniu z porodami naturalnymi). Cesarka oznacza większe ryzyko dla kobiety zarówno w czasie operacji, jak i po niej, także w dłuższej perspektywie. Zmniejsza szanse na bezpieczną kolejną ciążę.

  • zatrzymanie akcji serca, intubacji i przyjęcie na oddział intensywnej terapii;
  • zakażenie miejsca operowanego;
  • śmierć matki w wyniku atonii macicy, silnego krwotoku i urazu chirurgicznego podczas cięcia cesarskiego;
  • krwotok po porodzie;
  • infekcja dróg moczowych;
  • krwawienie śródoperacyjnego spowodowanego zrostami i pęknięciem blizny;
  • niższy wskaźnik zapłodnienia, martwe urodzenia lub poronienia i obniżona płodność;
  • pęknięcie macicy w następnej ciąży;
  • następna ciąża pozamaciczna;
  • łożysko przodujące i przyrośnięte;
  • porody przedwczesne, zwłaszcza jeśli pierwsze cięcie cesarskie odbyło się przy pełnym rozwarciu.

Ryzyko dla noworodka i potem dziecka to m.in. kłopoty z oddychaniem, astma, skłonność do nadwagi, ADHD i alergie. Prawdopodobieństwo tych zagrożeń nie jest wysokie, ale wyższe niż przy porodzie drogami natury.

  • problemy z oddychaniem (głównie u noworodków po planowym cięciu cesarskim);
  • niższe ciśnienie skurczowe w pierwszym dniu życia (u noworodków po planowym cięciu cesarskim)
  • astma, świszczący oddech i uczulenie atopowe;
  • zapalenie krtani, zapalenie żołądka i jelit;
  • alergie pokarmowe;
  • żółtaczka, problemy z karmieniem, hipotermia (niemowlęta);
  • zaburzenia żołądkowo-jelitowe, egzema;
  • zwiększone ryzyko zaburzeń metabolicznych, egzema (dzieci);
  • otyłość i nadwaga;
  • infekcje dróg oddechowych, alergiczny nieżyt nosa, atopowe zapalenie skóry;
  • ADHD, specyficzne trudności w uczeniu się.

Każde z tych zagrożeń pojawiało się w jednym lub większej liczbie badań częściej po cesarskim cięciu niż po porodach drogami natury. To nie znaczy, że ryzyko ich wystąpienia jest wysokie, ale ich prawdopodobieństwo przy porównaniach dużych prób było wyższe.

Według najnowszych badań kilkuletnie dzieci urodzone przez cesarskie cięcie mają niższy poziom kortyzolu (hormonu stresu) niż dzieci urodzone drogami natury, co wbrew pozorom nie jest dobrą wiadomością. Okazuje się, że towarzyszący przeciskaniu się noworodka przez kanał rodny wzrost kortyzolu aż do maksymalnych stężeń, nie tylko nie szkodzi dziecku, ale wspomaga procesy adaptacyjne płuc, termoregulacyjne i metaboliczne, niezbędne do pomyślnego przejścia do życia pozamacicznego.

Niższy poziom kortyzolu z kolei ma długoterminowy niekorzystny wpływ na działanie osi podwzgórze-przysadka-nadnercza, co może osłabiać mechanizmy regulacji stresu. „Poród [drogami natury] jest ważnym czynnikiem rozwojowym i pominięcie go może mieć negatywne konsekwencje biologiczne” – stwierdzają naukowcy cytowani przez „Wyborczą”.

Czy należałoby zatem uniemożliwiać kobietom podjęcie decyzji o cesarskim cięciu albo choćby utrudniać jej wykonanie? Pytamy o to Joannę Pietrusiewicz¹, szefową fundacji „Rodzić po Ludzku”.

(4) Cesarka prawem kobiety

Piotr Pacewicz, OKO.press: Akcja „Rodzić po ludzku” startowała w 1994 roku jako sprzeciw wobec medykalizacji rodzenia.

Joanna Pietrusiewicz: Badania wskazują, że dla zdrowej kobiety i zdrowego dziecka, najkorzystniejszy jest poród siłami natury. Jesteśmy jednak dalekie od narzucania kobietom czegokolwiek. Wybór sposobu rodzenia powinien być decyzją kobiety, którą personel ma uszanować i stworzyć odpowiednie warunki do jej realizacji.

Czy dotyczy to także operacji, jaką jest cesarskie cięcie wybieranego wtedy, gdy nie ma wskazań medycznych?

Zawsze są, bo tego wymaga system (śmiech). Kobiety załatwiają sobie zaświadczenie do cesarskiego cięcia np. od kardiologa czy ortopedy z rozpoznaniem i uzasadnieniem, dlaczego cesarka jest bezpieczniejszym rozwiązaniem.

Czy zgodnie z zaleceniami lekarzy należałoby to ograniczyć, aby kobiety rodziły naturalnie?

Ależ skąd. Stoimy na stanowisku, że cesarka jest prawem kobiety. Przepisy powinny dawać nam prawo do takiego wyboru, tak jest zresztą w cywilizowanych krajach, takich jak Francja, Wielka Brytania, Kanada czy USA, choć wszędzie trzeba decyzję poprzedzić konsultacją.

Cesarskie cięcie jako sposób rodzenia powinno dostępne na życzenie w ramach abonamentu i NFZ powinien to finansować.

To jeszcze zmniejszy liczbę porodów naturalnych.

Wręcz przeciwnie. Oddanie kobietom kontroli nad swoim porodem, bez konieczności kombinowania i ponoszenia kosztów „pozyskiwania zaświadczeń”, stworzy nową sytuację, w której osłabnie lęk przed porodem, przed szpitalem, przed personelem. Bo powodem decyzji o cesarskim cięciu jest lęk, związany z niewiedzą i brakiem oparcia w personelu, w partnerze, w rodzinie. Cesarka to ucieczka przed porodem siłami natury. Wprowadzenie prawa do niej zmieniłoby relacje kobiety z personelem i uspokoiło ją.

Brzmi jak paradoks.

Rodzić po Ludzku zawsze stawiało na podmiotowość kobiety, byliśmy i jesteśmy ruchem wyzwolenia kobiety z sytuacji, w której ktoś decyduje za nią. Jesteśmy za cesarskim cięciem z wyboru, bo

zmuszanie kobiet do rodzenia drogami natury to forma przemocy położniczej,

tak jak odbieranie prawa do informacji, do wyboru pozycji czy do znieczulenia.

Jeśli kobieta dostanie odpowiednie wsparcie, edukację przedporodową, zapewnienie, że będzie mogła skorzystać ze znieczulenia, gdyby tak zdecydowała, jeśli otrzyma poradę psychologa i informacje o korzyściach z porodu naturalnego dla niej i dla dziecka, to jest duża szansa, że wybierze poród drogami natury.

Ale jeśli będzie wolała cesarkę, jej decyzja. Jeśli zmusimy kobiety do porodu, którego się boi, przeżycie może być tak ciężkie, że kolejnego dziecka na pewno nie urodzi.

(5) Biznes w prywatnych klinikach

Nadmiar cesarek to problem nie tylko konserwatywnych regionów kraju. Jeśli przyjmiemy, że Polki nie stanowią fenomenu na skalę świata pod względem patologii ciąży, musimy przyjąć do wiadomości, że blisko 50 proc. cesarek w Polsce to w co najmniej połowie operacje na życzenie.

Korzystają na tym lekarze. W grę wchodzi opłata za wystawienie (fikcyjnego) zaświadczenia, a także ewentualne „wyrazy życzliwości” za operację cesarskiego cięcia.

Zarabiają kliniki prywatne. Jak sprawdziliśmy w tabelach NFZ, wśród 11 miejsc z najwyższym odsetkiem porodów operacyjnych są aż trzy podmioty prywatne:

  • Centrum Medycznym Esculap w Bielsku-Białej (74 proc. cesarskich cięć),
  • Prywatna Klinika Położniczo-Ginekologiczna Tomaszewski z Białegostoku (98,21 proc.!),
  • Poliklinika Ginekologiczno-Położnicza Arciszewscy – również w Białymstoku (84 proc.).

Wszystkie te placówki mają pierwszy, najniższy stopień referencyjności (w tej trójstopniowej klasyfikacji ocenia się wyposażenie i kadrę). Oznacza to, że

powinny obsługiwać ciąże bez powikłań, a więc cesarek powinno być mniej niż średnia.

Zapytaliśmy placówki o powody tak wielu cesarskich cięć. I o to, czy personel podejmuje starania, by więcej porodów kończyło się drogami natury. Z trzech placówek odpowiedziała jedna.

Marta Arciszewska-Kasprzak, managerka Polikliniki Arciszewskich, zapewnia, że obserwują systematyczny wzrost liczby porodów naturalnych, dzięki promowaniu tej drogi ukończenia ciąży. Wymienia m.in. możliwość rodzenia w wodzie, dostęp do znieczulenia zewnątrzoponowego, szkolenia personelu z zastosowania gwizdka [do kontrolowania oddechu i parcia, co nie jest codziennym rozwiązaniem na polskich porodówkach. Doceniamy! – przyp. aut.], wsparcie fizjoterapeutki uroginekologicznej czy przyjmowanie porodów drogami natury po uprzednim cięciu cesarskim.

Czy promowanie porodów naturalnych jest skuteczne? NFZ-owska tabela wskazuje, że niezbyt. W 2022 i 2023 roku w poliklinice Arciszewskich operacją ukończono 86 proc. porodów, w 2024 minimalnie mniej ponad 81 proc. W I półroczu 2025 roku szpital wrócił na dawne tory – prawie 84 proc.

Żadna z trzech prywatnych placówek nie oferuje w cennikach cięć na życzenie. Na ich stronach internetowych można jednak znaleźć sugestie.

Klinika Arciszewscy zapewnia „porody rodzinne w dowolnej pozycji w znieczuleniu”, ale reklamuje się m.in. hasłem „tata obecny przy cesarskim cięciu”. Jest też „pakiet 4-6 tygodniowej opieki ambulatoryjnej po cięciu cesarskim za 4100 zł”.

Klinika Tomaszewski informuje, że „decyzja, czy rodzić w sposób naturalny, czy też zdecydować się na cesarskie cięcie, to wspólny wybór lekarza prowadzącego ciążę oraz przyszłych rodziców”. Z jakichś względów poród naturalny jest jednak wybierany przez tylko przez jedną na 50 pacjentek (!).

Centrum Esculap zostało 12 grudnia 2025 wykreślone z rejestru, po tym, jak w maju 2025 po planowym cesarskim cięciu doszło do powikłań, w wyniku których zmarła pacjentka. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

Wciąż jednak ze strony szpitala można się dowiedzieć, że „w sali operacyjnej do cięć cesarskich odbywają się tylko cięcia cesarskie”.

(6) Szpitale wyjaśniają: są wskazania medyczne

W pięciu z tej jedenastki – zgodnie z oficjalnymi statystykami:

podczas porodów drogami natury ani razu nie wykorzystano znieczulenia zewnątrzoponowego. Ani razu!

W kolejnym – zgierskim – znieczulenie otrzymała tylko jedna kobieta.

Z 11 oddziałów o najwyższym odsetku cesarskich cięć ani jednego przypadku znieczulenia zewnątrzoponowego nie zanotowano w: SPZOZ w Węgrowie, Samodzielnym Publicznym Zespole Opieki Zdrowotnej w Turku, Zespole Opieki Zdrowotnej w Łęczycy, Szpitalu Specjalistycznym Ducha Świętego w Sandomierzu, Szpitalu Św. Leona w Opatowie. W Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. Marii Skłodowskiej-Curie w Zgierzu znieczulono tylko jedną pacjentkę rodzącą drogą pochwową.

To co najmniej wyraz bezduszności. A może świadomej polityki, żeby dać kobiecie wybór:

albo cierpienie bez znieczulenia, albo cesarka.

Oficjalne tłumaczenie przy braku znieczuleń brzmi zazwyczaj: brakuje anestezjologów. Jak jednak widać, anestezjologów w tych szpitalach nie brakuje, tyle że mają pełne ręce roboty na blokach operacyjnych.

Pytamy: czy dane NFZ o odsetku cesarskich cięć w waszym oddziale są zgodne z prawdą? Jaki jest powód tak wysokiego wyniku? Czy i jakie kroki poczyniono, by zmniejszyć te liczby?

W Węgrowie (woj. mazowieckie), gdzie cesarskie cięcia stanowiły wg oficjalnych danych NFZ ponad 71 proc. porodów, 37 proc. operacji przeprowadzono w trybie nagłym. Jak wyjaśnia OKO.press dyrektor, lek. Artur Skóra, pozostałe cięcia wykonywano „ze względu na wskazania medyczne lub brak zgody pacjentki na poród siłami natury”. Lekarz podkreśla, że szpital promuje porody naturalne i wznowił działalność szkoły rodzenia. Dodaje, że znacząco zredukowano nacięcia krocza. Zaskakująca deklaracja, skoro w I połowie 2025 roku nacięto krocze 56 proc. pacjentek rodzących drogami natury, częściej niż w II połowie 2024 roku (44 proc.).

W Łęczycy (woj. łódzkie) drogą operacyjną rodzi 70 proc. Jak twierdzi kierowniczka działu organizacyjno-prawnego Monika Staruszkiewicz, odsetek wynika ze wskazań medycznych. Najczęstszym jest stan po cięciu cesarskim (z medycznego widzenia sam w sobie nie jest wskazaniem ponownego cięcia – przyp. aut.). Kolejne to: zagrożenie zamartwicą płodu, PROM (przedwczesne odpływanie płynu owodniowego), łożysko przodujące, nadciśnienie oraz położenie miednicowe czy makrosomia płodu. Tokofobia (paniczny lęk przed porodem) jest wskazaniem jedynie 0,8 proc. cięć.

Szpital twierdzi, że stara się ograniczyć liczbę planowych cięć. Wymienia rozszerzoną edukację przedporodową, regularne analizy wskazań do operacji oraz doskonalenie praktyki klinicznej. Efekt? Sprawdzamy – odwrotny od zamierzonego. Tegoroczne 70 proc. cięć to więcej niż w roku 2024 (63 proc.) i w 2023 (61 proc.).

Kierowniczka działu organizacyjno-prawnego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. Marii Skłodowskiej-Curie w Zgierzu (woj. łódzkie, 74 proc. cięć) Małgorzata Urbańska podkreśla, że decyzję o sposobie zakończenia porodu w każdym przypadku

„podejmuje lekarz na podstawie stanu klinicznego pacjentki”.

Tymczasem zgodnie z prawem decyzja należy do pacjentki, a lekarz może jedynie rekomendować rozwiązanie, przedstawiając korzyści i ryzyka.

Szpital Specjalistyczny Ducha Świętego w Sandomierzu (woj. świętokrzyskie) potwierdził dane NFZ: 70 proc. cesarskich cięć w I połowie roku. Przez 11 miesięcy (styczeń-listopad) wskaźnik minimalnie spadł do 68 proc.

Wyższy od średniej krajowej odsetek porodów operacyjnych związany jest

„ze wskazaniami pozapołożniczymi i lokalną tendencją”.

Sekretariat Dyrektora wyjaśnia, że pacjentki zgłaszają się do cięć z zaświadczeniami od lekarzy innych specjalności, głównie psychiatrów – z powodu tokofobii. Decyzje podejmowane są inaczej niż w Zgierzu „w porozumieniu z pacjentkami, w celu zapewnienia im komfortu zdrowotnego”.

Podobny wynik (71 proc. cięć cesarskich) osiągnął Uniwersytecki Szpital Kliniczny nr 4 w Lublinie, ale ma on trzeci stopień referencyjności i trafiają tu kobiety w ciążach powikłanych. Niemal co piąte urodzone dziecko jest wcześniakiem (w kraju – 7-8 proc.). Rzeczniczka prasowa Alina Pospischil podkreśla, że operacje wykonywane są wyłącznie wg katalogu wskazań Ministerstwa Zdrowia oraz Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników. Dodaje, że lekarze informują pacjentki o korzyściach z porodu naturalnego i ​​uczestniczą w szkoleniach o porodzie drogami natury po wcześniejszym cięciu.

Szpital św. Leona w Opatowie (woj. świętokrzyskie, prawie 75 proc. cięć) nie odpowiedział na pytania OKO.press, ale znalazł się w czołówce innego rankingu: wśród kobiet rodzących drogą pochwową,

aż trzy czwarte doświadczyło nacięcia krocza, za to żadna nie otrzymała znieczulenia zewnątrzoponowego.

Trzy czwarte (75 proc.) rodzących trafiło na stół operacyjny także w Samodzielnym Publicznym Zespole Opieki Zdrowotnej w Turku (woj. wielkopolskie). Placówka też nam nie odpowiedziała.

Szpital Uniwersytecki w Krakowie zakwestionował oficjalne statystyki (81 proc.), co opiszemy na końcu tekstu.

(7) Położna: cesarskie cięcia rodzą się z lęku i niewiedzy

Skąd tyle cesarskich cięć w Polsce? Pytamy o to Karolinę Skułę² z Ustrzyk Dolnych, położną rodzinną z wieloletnim doświadczeniem.

Karolina Skuła: Dla wielu kobiet decyzja o porodzie operacyjnym wynika ze strachu i niepewności. Prawda jest taka, że nie jestem w stanie powiedzieć pacjentce, że jeżeli wybierze dany szpital, to ma gwarancję dobrego porodu drogami natury. Poziom opieki jest niepewny i nierówny.

Znaczenie ma także odległość do najbliższej porodówki. Gdy jest daleko, planowe cesarskie cięcie daje możliwość przynajmniej częściowej kontroli nad sytuacją i zwiększa poczucie bezpieczeństwa.

Alternatywą mogłyby być planowe indukcje, ale problem zaczyna się wcześniej – od braku rozmowy. Kobiety nie wiedzą, jakie mają opcje, bo nikt ich rzetelnie nie informuje.

Nikt nie pyta o ich potrzeby; nie stara się zrozumieć lęku przed porodem drogami natury.

Gdy taka pacjentka trafi do położnej w 21 tygodniu ciąży, jest za późno, żeby rozwiewać wątpliwości.

Oliwia Gęsiarz, OKO.press: To jednak uderzające, że aż tyle jest cięć w trybie planowym.

W niektórych regionach pacjentki są pozbawione nie tylko dostępu do alternatywnych rozwiązań, ale nawet informacji o nich. Ginekolodzy nie informują o opcji wykonania obrotu zewnętrznego w przypadku niegłówkowego położenia płodu czy możliwości rodzenia drogami natury po jednym, a także po większej liczbie cesarskich cięć.

W małych szpitalach praktycznie niedostępne jest znieczulenie zewnątrzoponowe, które w wielkomiejskich placówkach jest porządku dziennym. A przecież

nie każda kobieta może sobie pozwolić na turystykę porodową.

Pacjentka powinna mieć szansę rozmowy z osobą, która prowadzi jej ciążę, także o tym, jakie zagrożenia niesie cięcie cesarskie. Powinno się skrupulatnie przeanalizować jej sytuację zdrowotną; możliwości i ograniczenia. Wiele pacjentek po takiej rozmowie mogłoby zdecydować się na próbę porodu drogami natury.

W krajach, w których kobietom zostawia się prawo do decydowania o drodze porodu, odsetki cięć cesarskich są niższe niż w Polsce. Ale tam poza wyborem zapewnia się im bezpieczeństwo, zrozumienie i kompleksową opiekę okołoporodową na poziomie odpowiednim w XXI wieku. U nas kobiety są skazane na kombinowanie i szukanie wskazań na siłę. Bez edukacji daleko nie zajedziemy.

(8) Ginekolog-położnik prof. Socha: Wolą ciąć niż rozmawiać

Jak widać, na 11 szpitali z najwyższymi odsetkami cięć aż osiem położonych jest w „województach Nawrockiego”. W „województwach Trzaskowskiego” działają tylko dwa: w Turku i Węgrowie (prywatna klinika w Bielsku-Białej jest już zamknięta). Tyle że w samym Węgrowie II turę wyborów wygrał Nawrocki (56 proc. do 44 proc.), był on też zdecydowanie górą w całym województwie mazowieckim poza Warszawą (wygrał w 35 na 42 powiaty). Powiat turecki był na tle Wielkopolski wyjątkowy – aż 65 proc. głosów na Nawrockiego, wygrał nawet w samym Turku.

To kolejne potwierdzenia opisanej na wstępie tajemniczej korelacji cesarskich cięć i postaw politycznych.

Prosimy o komentarz prof. Macieja Sochę³ szefa Oddziału Położniczo-Ginekologicznego Szpitala św. Wojciecha w Gdańsku, a także konsultanta wojewódzkiego w dziedzinie położnictwa i ginekologii oraz w dziedzinie perinatologii dla woj. kujawsko-pomorskiego.

Piotr Pacewicz, OKO.press: Dlaczego cesarskich cięć jest więcej na wschodzie, a mniej na północy i zachodzie. Poniżej 50 proc. jest w województwach: pomorskim, kujawsko-pomorskim, a także wielkopolskim, mazowieckim (dzięki Warszawie), dolnośląskim, warmińsko-mazurskim i opolskim.

Prof. Maciej Socha: Te wyniki z lepszych województw, są wciąż niepokojące i powinny ulec poprawie. Generalizując, myślę, że w województwach z niższymi odsetkami cięć, pacjentki mają lepszą ofertę położniczą. To się też czuje w mentalności i podejściu do wolności i roli kobiet w społeczeństwie. W Polsce wschodniej położnictwo jest bardziej zmedykalizowane, konserwatywne i patriarchalne. Jak mnie zapraszają np. z jakąś prelekcją, to im bardziej na południe i im bardziej na wschód,

tym bardziej rośnie ryzyko, że będę uznany za jakiegoś freaka,

który opowiada o empatii, komunikacji z pacjentką, edukacji, o pozytywnym doświadczeniu naturalnego porodu z udziałem bliskiej osoby itp. Nie takiej medycyny się panowie uczyli i nie taką uprawiają.

W bardziej konserwatywnych szpitalach najczęściej nie jest dostępne znieczulenie zewnątrzoponowe, bo jak wiemy z Biblii, losem kobiet jest, że „w bólu rodzić będziesz”. To jest takie myślenie o roli kobiety, na co nakłada się przekaz kościelny, tradycyjny, mniej jest pochylenia w stronę kobiet i ich wolności.

W grę wchodzi też niskie zaufanie do świata, do szpitala, do lekarza, ale ja bym tego nie wiązał z polityką, tylko z podejściem do ochrony zdrowia. Ludzie o poglądach bardziej konserwatywnych, czyli bliżej PiS, a szczególnie Konfederacji, nie ufają nowoczesnej medycynie i nauce, częściej poszliby do szeptuchy, niż do lekarza, częściej bywają antyszczepionkowi.

A jednak sięgają po poród metodą operacyjną. Nie powinno być odwrotnie?

Operacja jest w sytuacji kiepskiego położnictwa rozwiązaniem bezpieczniejszym dla kobiety i wpisuje się w rolę lekarza jako tego

tradycyjnego medyka, który woli ciąć niż rozmawiać.

Stosunek do kobiet widać wyraźnie na przykładzie przerywania ciąży ze wskazań medycznych, zgodne z obecną restrykcyjną ustawą z 1993 roku. W szpitalach, gdzie rządzi prawicowa opcja ideowo-polityczna, wszyscy podpisują klauzulę sumienia i aborcji po prostu nie ma. Dla zdesperowanej pacjentki, której tyka czas, lekarze nie mają żadnej propozycji, co najwyżej mogą szepnąć, żeby spróbowała w Oleśnicy albo w Gdańsku. Po prostu mają pacjentkę w... wiadomo czym.

A jak spotykam się z młodymi lekarzami z Podkarpacia, Lublina czy Białegostoku i pytam, dlaczego czegoś nie zmienicie na oddziale, i czy to, co jest, się wam podoba, to mówią, że

im się nie podoba, ale u nas się nie da, bo wiesz, jaki jest szef.

No dobrze, ale ona czy on jest jeden. A oni na to, że nie jeden, jest cała rzesza starszych, konserwatywnych lekarzy. To wszystko się składa w całość, że łatwiej się oddycha na Pomorzu niż na Podkarpaciu.

Karolina Skuła dodaje, że “na Podkarpaciu nawet po jednym cięciu kobiety w kolejnej ciąży są przez wielu lekarzy automatycznie kierowane na kolejne i bardzo mały odsetek pacjentek podejmuje próbę porodu drogami natury. A jeszcze mniejsza grupa ostatecznie rodzi drogami natury”.

Uwaga! Jutro w OKO.press cała rozmowa z prof. Maciejem Sochą

(9) Podsumowanie: Splot dwóch konserwatyzmów

Przedstawione wyżej analizy i opinie wskazują, że rekordowo wysoki w Polsce poziom cesarskich cięć jest wynikiem deficytów położnictwa, które z kolei wpisują się w szerszy kontekst kulturowy. Występuje przy tym zależność, że w regionach bardziej konserwatywnych reakcja lękowa kobiet wynikająca z braków systemu jest silniejsza niż w liberalnych.

W konserwatyzmie Polski wschodniej spotykają się dwa powiązane składniki. Tradycyjne podejście lekarzy (personelu medycznego), którzy traktują poród jak zdarzenie medyczne, a podejście do „rodzenia po ludzku” uważają za fanaberię, łączy się z kulturą patriarchalną, w której słabsza jest świadomość praw kobiet, przekonanie, że trzeba je traktować podmiotowo i troszczyć się o ich dobrostan.

Wyjściem z tego splotu dwóch konserwatyzmów jest cesarskie cięcie na tzw. życzenie kobiety.

Rodzącej daje ono poczucie bezpieczeństwa, którego nie daje niepewna perspektywa porodu drogami natury. Lekarzy zwalnia od wysiłku wyjścia z tradycyjnej roli medyka, a operacja, którą przeprowadzają, wręcz podkreśla ich wyjątkową pozycję i zapewnia wdzięczność kobiety, która może dodatkowo wyrażać się w formie materialnej. Przy okazji taki układ marginalizuje rolę położnej, która w społeczeństwach bardziej cywilizowanych położniczo jest głównym wsparciem dla rodzącej.

Kobieta oddaje siebie i swoje dziecko w lekarskie ręce trzymające skalpel. Trudno, żeby w tej sytuacji nie czuła wdzięczności po udanej operacji.

Jest oczywiste, że perspektywa porodu łączy się u wielu kobiet z lękiem przed bólem, a także przed porodem jako wyjątkowym, nieporównywalnym z niczym wydarzeniem biologicznym, w dodatku o głębokim wymiarze duchowym. Rosnące aspiracje kobiet w całym cywilizowanym świecie wymagają profesjonalnej odpowiedzi położnictwa, w której wystąpią razem precyzyjna informacja, troskliwa edukacja i podmiotowe podejście.

Kluczowe jest zagwarantowanie możliwości znieczulenia zewnątrzoponowego na życzenie rodzącej. Inaczej mówiąc, obowiązywać musi zasada, że

„w bólu rodzić NIE będziesz musiała”.

Kobietom, którym zależy z kolei na porodzie pozbawionym medykalizacji, należy taki poród umożliwić. Nie przeszkadzać w nim. Nie szukać patologii w fizjologii; nie pospieszać na siłę tylko dlatego, że „panu doktorowi się nie podoba, że to tyle trwa”. Wspierać w wyborze odpowiedniej pozycji w tym wertykalnych, szanować potrzebę rodzenia w domu. Nie straszyć.

Dopiero wtedy odsetek cesarek zacznie spadać i pojawi się przestrzeń do prawdziwego „rodzenia po ludzku”.

Nasze wnioski pokrywają się z literaturą przedmiotu, która stwierdza, że zmniejszenie odsetka cesarskich cięć do poziomu 15-20 proc. jest możliwe, gdy system opieki zdrowotnej gwarantuje:

  • holistyczną, zindywidualizowaną opiekę okołoporodową;
  • odejście od medykalizacji na rzecz autonomii pracy położnych jako specjalistek w zakresie fizjologicznych ciąż i porodów;
  • zapewnienie kobiecie możliwości wyboru przy jednoczesnej rzetelnej, partnerskiej edukacji opartej na wiedzy naukowej źródłach, a nie przyzwyczajeniach czy wygodzie lekarzy.

(10) Czy danym NFZ można wierzyć?

I na koniec dodatkowy znak zapytania.

W czołowej jedenastce placówek z najwyższymi odsetkami cięć zaskakuje wynik Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, gdzie wg danych NFZ aż 81 proc. rodzących trafiła – planowo lub nagle – na stół operacyjny. Dla porównania: w 2024 roku było to 73 proc., a w 2023 – niespełna 57 proc.

Okazuje się jednak, że – podobnie jak w przypadku informacji o nacięciach krocza – dane NFZ mogą być tu różne od rzeczywistości.

Jak informuje OKO.press Maria Włodkowska, rzeczniczka prasowa placówki, prawdziwy odsetek cięć w I połowie 2025 roku wyniósł 58 proc. Rzeczniczka tłumaczy, że był wysoki, bo oddział ma III stopnia referencyjności i przyjmuje pacjentki w ciążach powikłanych z całego województwa, a nawet kraju.

Ale jej zdaniem nie ma mowy o 81 proc. cesarek.

Rzeczniczka tłumaczy, skąd wziął się błąd.

W placówce miały miejsce w I półroczu 2025 roku 1292 porody. W tabeli NFZ w kolumnie „liczba porodów” wpisano jednak tylko 713 porodów, bo uwzględniono wyłącznie porody drogami natury, pomijając cesarskie cięcia, których było wg danych NFZ 579. To był błąd nr 1. Gdy policzyć 579 wśród 713 porodów dostajemy błędny odsetek 81 proc.

Szpitalny dział analiz przedstawił dokładniejsze dane: od stycznia do czerwca w oddziale wykonano 639 cięć cesarskich, a ogólna liczba porodów w tym czasie wyniosła 1100. To daje odsetek 58 proc.

Mniejsza niż rzeczywista (639) niż liczba cesarek wpisanych do tabeli (579) wynika z tego, że osoba przygotowująca dane dla NFZ wzięła pod uwagę wyłącznie cięcia cesarskie z kategorii N01 czy N02 (błąd nr 2), tymczasem jest sporo porodów operacyjnych rozliczanych wg innych grup świadczeń; przykładowo F.42 – duże zabiegi jamy brzusznej.

Poza krakowskim szpitalem nikt nie kwestionował danych o swojej placówce. Nie wiemy zatem, jaka jest skala nieprawidłowości i czy może być tak duża jak w przypadku ujawnionego przez OKO.press 24 listopada 2025 zawyżania raportowanej liczby nacięć krocza.

Tymczasem częstość cięć cesarskich jest – zgodnie z artykułem 4. Ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta – jednym z podstawowych wskaźników monitorowania świadczeń i oceny ich jakości, które mają być wykorzystywane w procesach kontraktowania i finansowania świadczeń.

¹ Joanna Pietrusiewicz. Działaczka społeczna i prezeska Fundacji Rodzić po Ludzku, od 1998 roku związana z organizacją. Od lat angażuje się w poprawę sytuacji kobiet w systemie ochrony zdrowia, działając na rzecz polepszania standardów opieki okołoporodowej oraz przeciwdziałania przemocy położniczej. Promuje model opieki opartej na potrzebach, godności i podmiotowości kobiet, a także szacunku dla ich praw i doświadczeń. Członkini Rady Organizacji Pacjentów przy Ministrze Zdrowia oraz zespołu ds. bezpieczeństwa zdrowotnego kobiet.

² Karolina Skuła. Położna rodzinna z Bieszczad. Specjalistka pielęgniarstwa rodzinnego. Prowadzi indywidualną opiekę nad kobietą w każdym okresie jej życia – szczególnie w czasie ciąży, porodu i połogu. Przygotowuje do porodu i opieki nad noworodkiem, towarzyszy w I okresie porodu w domu lub porodu w szpitalu, udziela porad laktacyjnych i wykonuje wizyty domowe.

³ Maciej W. Socha. MBA, dr hab. n. med. i n. o zdr., prof. Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Kierownik Oddziału Położniczo-Ginekologicznego Szpitala św. Wojciecha w Gdańsku. Kierownik Katedry Perinatologii, Ginekologii i Ginekologii Onkologicznej UMK w Toruniu oraz Collegium Medicum im. Ludwika Rydygiera w Bydgoszczy. Lekarz specjalista położnictwa i ginekologii, ginekologii onkologicznej, perinatologii, seksuologii & MBA in Healthcare Management. Konsultant wojewódzki w dziedzinie położnictwa i ginekologii oraz w dziedzinie perinatologii dla woj. kujawsko-pomorskiego.

;
Na zdjęciu Piotr Pacewicz
Piotr Pacewicz

Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Na zdjęciu Oliwia Gęsiarz
Oliwia Gęsiarz

Absolwentka położnictwa, logopedka, pedagożka. Na co dzień marketing managerka OKO.press. Poza pracą propaguje położnictwo, w którym każda osoba ma prawo zakończyć swoją ciążę wtedy, kiedy chce i tak, jak chce.

Komentarze