Według danych NFZ w części sal porodowych w Polsce krocza nacina się nawet u 99,6 proc. pacjentek. A to nie jest zgodne z żadnymi standardami opieki okołoporodowej. Zapytałam wszystkie szpitale z czołówki rankingu o to, czy i dlaczego masowo stosują tę procedurę. Oto odpowiedzi, które przeczą danym NFZ
Standard Organizacyjny Opieki Okołoporodowej – zarówno obowiązujący obecnie, jak i nowy, mający wejść w życie w najbliższych miesiącach – uznaje nacięcie krocza (epizjotomię) za procedurę, którą należy wykonywać wyłącznie w medycznie uzasadnionych przypadkach. Tych natomiast jest stosunkowo niewiele.
Epizjotomia nie chroni – wbrew powtarzanym mitom – przed niekontrolowanym pęknięciem, a nacięcie krocza po to, by zapobiec rozległym urazom okołoporodowym, ma tyle wspólnego z rozsądkiem i profilaktyką, co złamanie nogi pacjenta przez ortopedę po to, żeby się lepiej zrosła.
Światowa Organizacja Zdrowia już bez mała 30 lat temu twierdziła, że odsetek nacięć krocza powinien oscylować w okolicach 10 proc. W Polsce – zgodnie z danymi Narodowego Funduszu Zdrowia – w 2024 roku wynosił on 33 proc. Ale czy aby na pewno te liczby są wiarygodne?
Pod koniec października 2025 roku na portalu Menedżer Zdrowia pojawił się ranking porodówek z najwyższymi odsetkami nacięć krocza. Zestawienie powstało na bazie ogólnodostępnych statystyk, które podsumowują raporty zdawane obowiązkowo przez poszczególne placówki.
Wyniki były zatrważające – zgodnie z nimi w części sal porodowych w Polsce krocza nacina się nawet u 99,6 proc. pacjentek.
Zaprezentowane informacje – nie bez powodu – wzbudziły oburzenie zarówno ze strony kobiet, jak i personelu medycznego. W mediach społecznościowych zaczęły się jednak pojawiać komentarze sugerujące, że te dane mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. Narodowy Fundusz Zdrowia miał otrzymywać od szpitali nieprawdziwe informacje na temat niewykonywanych w rzeczywistości procedur medycznych.
Postanowiłam sprawdzić, jak dane Narodowego Funduszu Zdrowia mają się do rzeczywistości. Wysłałam pytania do niechlubnej pierwszej 11 szpitali z najwyższymi odsetkami nacięć krocza. Zapytałam, czy informacje posiadane przez NFZ są zgodne z prawdą. Jeśli tak – z czego wynika tak wysoki odsetek epizjotomii w placówce? Czy i jakie poczyniono kroki ku zmniejszeniu tych liczb? Jeśli nie – ile tak naprawdę kroczy nacięto na poszczególnych porodówkach? Skąd wynikają rozbieżności między stanem faktycznym a tym, co na papierze?
W OKO.press pokazujemy, jak jest naprawdę. Prezentujemy odpowiedzi szpitali (lub ich wymowny brak).
W tym przypadku sytuacja jest specyficzna. Wspomniane 100 proc. stanowią bowiem dwa porody drogami natury, w których rodzącym nacięto krocza. W odpowiedzi na wysłane zapytanie Szpital w Radziejowie poinformował, że tamtejsza porodówka w okresie od 11 stycznia do 11 lipca była zawieszona, a 12 lipca 2024 roku zakończyła działalność. Przed zawieszeniem do porodu przyjęto dwie pacjentki – jedna z nich rodziła w Sylwestra 2023 roku, a druga w styczniu. Obie wpisano w statystyki za 2024 rok.
Wynik, który był prawdopodobnie najgłośniej komentowany w Internecie. 247 nacięć krocza na 248 porodów drogami natury. W odpowiedzi na otrzymane pytania władze szpitala stwierdziły, że
w 2024 roku w Myślenicach nacięto krocza nie 99,6, a 37 proc. pacjentek rodzących „siłami natury”.
Dodały, że „różnica w danych statystycznych prawdopodobnie była wynikiem omyłkowego sprawozdania w zakresie oznaczenia kodu ICD procedury”. Nie napisały jednak, czy i jakie kroki podejmują ku zmniejszeniu – i tak przecież niemal czterokrotnie wyższego od międzynarodowych zaleceń – odsetka epizjotomii w placówce.
Co więcej, decydenci po raz kolejny wykazali się brakiem precyzji i niezrozumieniem terminologii. Stwierdzili bowiem, że wspomniane 37 proc. nacięć krocza odnosi się do porodów „siłami” natury. Pytania OKO.press dotyczyły jednak porodów „drogami” natury. Ile kobiet rodzących drogą pochwową, ale – na przykład – po zastosowaniu znieczulenia zewnątrzoponowego czy przy stymulacji czynności skurczowej syntetyczną oksytocyną poddano epizjotomii – tego nadal nie wiadomo.
Szpital nie odpowiedział na zadane przez OKO.press pytania.
Według danych NFZ 63 z 70 rodzących w łęczyckim szpitalu drogami natury pacjentek miało wykonaną epizjotomię. W odpowiedzi na przesłane przez OKO.press pytania szpital stwierdził jednak, że w rzeczywistości odsetek nacięć krocza na ich sali porodowej w 2024 roku wyniósł 46,7 proc. Dodał, że rozbieżność danych wynikła z nieprawidłowego przyporządkowania procedur przez personel szpitala i poinformował o wdrożeniu działań naprawczych. Na koniec zapewnił, że epizjotomia w placówce jest wykonywana ze wskazań medycznych, a decyzję o niej podejmuje lekarz.
W tym miejscu warto dodać, że nie jest to standardowe postępowanie. Decyzję o nacięciu krocza – po otrzymaniu uprzedniej zgody rodzącej – mogą podejmować położne. To ich rolą jest bowiem prowadzenie porodu. Co więcej – w miejscach, w których to właśnie w ręce położnych oddaje się samodzielną opiekę nad rodzącymi, obserwuje się niższy poziom medykalizacji i – co za tym idzie – kaskady interwencji medycznych, prowadzących pośrednio właśnie do nacinania krocza.
Z informacji zebranych przez Narodowy Fundusz Zdrowia wynika, że 89 ze 115 rodzących w Tarnowskich Górach drogami natury w 2024 roku pacjentek nacięto krocza. Rzecznik Prasowy placówki przyznał jednak, że nie są to poprawne dane. Prawdziwy odsetek nacięć krocza w szpitalu miał wynieść 61,53 proc.
Sławomir Głaz zaznaczył, że tamtejszy oddział posiada II stopień referencyjności (co nadal nie tłumaczy kilkukrotnie wyższego od rekomendowanego odsetka epizjotomii – przyp. aut.), a odsetek wykonywanych nacięć krocza zmniejsza się i w okresie styczeń-październik 2025 roku wyniósł 49,31 proc. Podkreślił, że wpływ na to mają działania edukacyjne Szkoły Rodzenia oraz niefarmakologiczne metody łagodzenia bólu, wśród których poza aromaterapią czy muzykoterapią wymienił… Masaż Shantala. W jaki sposób tradycyjna indyjska technika masowania niemowląt miałaby łagodzić ból porodowy zdecydowanie niebędącej niemowlęciem kobiety? Tego nie dodał.
Szpital nie odpowiedział na zadane przez OKO.press pytania.
Szpital w Białogardzie – jak wszystkie pozostałe – otrzymał nasze pytania. Z pewnością również zdołał się z nimi zapoznać. W odpowiedzi – słowami Asystentki Zarządu, Martyny Jabłońskiej-Jawelskiej – poinformował jednak, że „nie jest zainteresowany udzieleniem przedmiotowej informacji”.
Z odpowiedzi podpisanej przez kierownika Oddziału Ginekologiczno-Położniczego, dr. Dariusza Owczarka, wynika, że posiadane przez Narodowy Fundusz Zdrowia dane są zgodne z prawdą. Według lekarza na odsetek epizjotomii wykonywanych w placówce wpływa „struktura” rodzących kobiet.
Owczarek dodaje, że na wysoki odsetek epizjotomii w pabianickim szpitalu składa się także nieuczęszczanie kobiet do szkół rodzenia oraz na „treningi rodzenia”. Argumentuje, że sporą część nacięć krocza stanowią te wykonywane u kobiet powyżej 35 roku życia oraz tych, które rodzą dzieci o masie większej niż 3800 gramów. Twierdzi, że ze względu na osłabienie tkanek i obniżenie ich elastyczności starsze rodzące są bardziej narażone na pęknięcie krocza. Podkreśla – ponownie powielając nieaktualną wiedzę – że nacięcia były w takich przypadkach wykonywane w obawie przed niekontrolowanym, masywnym pęknięciem.
Tyle tylko, że ani wiek rodzącej, ani masa płodu szacowana na więcej niż 3800 gramów nie są bezpośrednimi wskazaniami do epizjotomii. Co więcej – duże dzieci niejednokrotnie o wiele łatwiej rodzi się w pozycjach wertykalnych, w których pomocna okazuje się grawitacja. Jednak gdy pacjentka stoi, kuca czy przebywa w wannie, nacięcie jej krocza mogłoby okazać się kłopotliwe.
Szpital nie odniósł się do zadanych przez OKO.press pytań. Poinformował jedynie, że działalność tamtejszej sali porodowej została zawieszona w 2024 roku.
Pełniący obowiązki zastępcy dyrektora do spraw lecznictwa dr Artur Tarasiewicz w odpowiedzi na przesłane przez OKO.press pytania przekazał stanowisko Kierownika Oddziału Położniczo-Ginekologicznego i Ginekologii Onkologicznej, prof. Dariusza Samulaka. Lekarz nie zaprzecza temu, że dwóm na trzy rodzące w kaliskim szpitalu kobiety nacina się krocza. Wspomina, że wskaźnik epizjotomii – mimo że wysoki – jest obecnie niższy niż w poprzednich latach.
Przeczy to, co prawda, informacjom przekazywanym przez Szpital Fundacji Rodzić po Ludzku, ale o tym później.
Wśród będących podstawą do nacięcia krocza przesłanek lekarz wymienia jednak między innymi ryzyko poważnych urazów struktur krocza – jasno udowadniając, że mit ochrony przez nacięcie ma się w Kaliszu doskonale.
W przysłanej przez rzecznika prasowego szpitala, Pawła Bugirę, odpowiedzi nie znalazło się zaprzeczenie temu, że dwóm na trzy rodzące w Przemyślu kobiety nacina się krocza. W stanowisku pojawił się natomiast przegląd mitów – między innymi tych, zgodnie z którymi wskazaniem do nacięcia krocza jest ryzyko jego pęknięcia.
Twierdzeniu temu przeczą badania, które wykazują, że nacięcie krocza nie chroni przed jego dalszym pęknięciem. Co więcej – prawidłowo zaopatrzone rany po pęknięciu goją się lepiej od ran powstałych w wyniku epizjotomii. Placówka częściowo obarcza winą same rodzące. Twierdzi, że w Szpitalu im. św. Ojca Pio nacina się krocza pierworódkom. A to właśnie one stanowią największą część rodzących, gdyż obecnie kobiety coraz rzadziej decydują się na kolejne dziecko.
Autorzy pisma podkreślają: „We wskazanym okresie (w którym wykazano w naszym ośrodku wyższy odsetek nacięć krocza), nie doszło u nas do ani jednego przypadku pęknięcia krocza III stopnia, uszkodzenia odbytnicy lub urazu krocza skutkującego krwotokiem poporodowym – co jest istotnym klinicznie benefitem wykonanych zabiegów epizjotomii” – ponownie udowadniając, że nie znają realnych wskazań do wykonania nacięcia krocza i jego konsekwencji.
Sytuacja robi się jeszcze ciekawsza, gdy spojrzy się na nią z szerszej perspektywy. Narodowy Fundusz Zdrowia nie jest bowiem jedyną instytucją zbierającą dane na temat opieki okołoporodowej w Polsce. Podobne działania prowadzi Fundacja Rodzić po Ludzku, umieszczając na portalu GdzieRodzic.info uzyskane od poszczególnych szpitali informacje związane z oferowanym przez nie poziomem opieki.
Po przeanalizowaniu ich okazuje się, że w przypadku wielu placówek zgłaszających wysokie odsetki epizjotomii trudno mówić o pomyłkach. Przekazując dane Fundacji – a więc instytucji, która aktywnie działa na rzecz zmniejszenia liczby nacięć krocza – szpitale niejednokrotnie na przestrzeni lat deklarowały inne wyniki niż te raportowane do NFZ. I tak, przykładowo, za 2022 rok:
Na osobną uwagę zasługują dane od szpitali w Białogardzie i Pabianicach. Szpitale nie aktualizowały ich Fundacji Rodzić po Ludzku od 2018 roku, kiedy to zadeklarowały kolejno:
Nie wszędzie jest tak źle jak w opisanej niechlubnej czołówce rankingu. W Polsce istnieją miejsca, w których dobry poród jest czymś więcej niż pusty slogan. To placówki, w których ochrona krocza jest standardem, a epizjotomię wykonuje się jedynie wtedy, gdy naprawdę zaistnieją ku temu wskazania. Zgodnie z danymi Narodowego Funduszu Zdrowia, prym w tym zakresie wiodą:
Jak mówi Katarzyna Jendrysko-Jamrozik, położna koordynująca sali porodowej w Mysłowicach, doprowadzenie do tego, by na mysłowickiej porodówce odsetek nacięć krocza wynosił niewiele ponad 1 proc., wymagało zaangażowania i pracy całego zespołu: – "Te zmiany były stanowcze. Nie wszystkim się podobały. Minęło kilka lat, zanim wszyscy się przyzwyczaili do poziomu, który chciałam wprowadzić na naszym oddziale. Znalazłam położne, które były chętne i którym mogłam swoimi decyzjami pozwolić rozwinąć żagle. To bardzo ważny aspekt, bo nadal jest wiele miejsc, gdzie pracują świetne położne, które jednak są po prostu tłamszone. Nie mają pozwolenia na samodzielność. U nas jest inaczej. Moje koleżanki mają dużą swobodę. Mogą prowadzić porody po swojemu, spokojnie, zgodnie ze standardem. Nikt nie patrzy im na ręce.
Dzięki temu od wielu lat mamy w skali roku jedynie 2 do 4 nacięć”.
Tłumaczy, że mysłowicka sala porodowa ma I stopień referencyjności – a więc rodzą się na niej głównie dzieci z fizjologicznych ciąż. To właśnie fizjologia daje położnym spore pole do popisu i umożliwia prowadzenie porodu w warunkach zbliżonych do domowych.
Zapytana, co tak naprawdę jest wskazaniem do nacięcia krocza, Jendrysko-Jamrozik wymienia między innymi definitywny brak zgody na ochronę krocza ze strony pacjentki. Wskazaniem może być też krocze ze zmianami chorobowymi – na przykład grzybicą – oraz konieczność natychmiastowego ukończenia porodu ze względu na zły stan płodu (w tym nieprawidłowe tętno).
Dodaje: „Sporą pomocą są pozycje wertykalne. W naszym szpitalu mało która kobieta rodzi na plecach. A przecież nacięcie krocza u pacjentki, która stoi albo jest w wannie, byłoby co najmniej problematyczne do wykonania. Nigdzie się nie spieszymy. Mamy jeden, dwa, czasem trzy porody na dobę. To pozwala nam poświęcić każdej pacjentce odpowiednio dużo czasu”.
Podkreśla, że – wbrew krążącym w Internecie mitom, jakoby nienacinanie krocza prowadziło do rozległych pęknięć – mimo znikomej liczby epizjotomii na sali porodowej w Mysłowicach nie zdarzają się rozległe urazy.
Położna twierdzi, że nie można porównywać specjalistycznych klinik III stopnia referencyjności z salami porodowymi o I stopniu. Ale już dwa oddziały o I stopniu mogłyby bez problemu działać na podobnych zasadach. Nadal jednak oddział w Mysłowicach jest jedyną porodówką na Śląsku i jedną z niewielu w Polsce, gdzie położne w pełni samodzielnie prowadzą porody. „Lekarza wzywamy tak naprawdę w momencie przyjęcia pacjentki na salę porodową. Wzywamy lekarza również, kiedy w przebiegu porodu jego obecność lub interwencja jest konieczna. We wszystkich innych przypadkach położna, jako specjalistka, w pełni obsługuje matkę i noworodka” – mówi Katarzyna Jendrysko-Jamrozik.
Jak komentuje Paweł Florek, Dyrektor Biura Komunikacji Społecznej i Promocji z Centrali NFZ: „Szpitale przekazują dane do poszczególnych oddziałów wojewódzkich NFZ w formie elektronicznej. Fundusz prowadzi zarówno kontrole formalne i logiczne przekazywanych danych (np. zgodność kodów świadczeń, danych pacjenta, procedur), jak i kontrole merytoryczne, które mogą być realizowane w ramach bieżącego nadzoru nad realizacją umowy o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej”.
Ekspert dodaje, że w przypadku przekazywania przez placówkę medyczną nieprawdziwych danych NFZ może podjąć działania wynikające z zapisów umowy – m.in. żądać zwrotu nienależnie wypłaconych środków lub nałożyć na szpital kary.
Tyle tylko, że nacięcie krocza oraz konieczne po jego wykonaniu szycie nie wiąże się – zgodnie z zapewnieniami Narodowego Funduszu Zdrowia – z dodatkowym wynagrodzeniem dla szpitala.
Paweł Florek podkreśla: „Dane dotyczące częstości wykonywania tego zabiegu publikowane są wyłącznie w celach informacyjnych – w ramach zapewnienia pacjentkom transparentności i możliwości porównania standardów opieki okołoporodowej pomiędzy poszczególnymi placówkami”.
Dlaczego zatem – biorąc pod uwagę fakt, że coraz więcej pacjentek zna swoje prawa i oczekuje zgodnej ze standardami opieki okołoporodowej – część szpitali decyduje się strzelać sobie w stopy i raportować niezgodne z prawdą dane? Próżno szukać jakichkolwiek logicznych argumentów przemawiających za takim działaniem.
W tym miejscu należałoby jednak zastanowić się, w jakim stopniu wiarygodne są statystyki zbierane przez NFZ – zarówno odnoszące się do poziomu opieki okołoporodowej, jak i pozostałe, dotyczące innych aspektów funkcjonowania systemu ochrony zdrowia.
Ile dodatkowych procedur pojawia się w dokumentacji niczego nieświadomych pacjentek i pacjentów? Jaką część z nich stanowią takie – podobnie jak epizjotomia – niepłatne dodatkowo, a jaką te, za które szpitale otrzymują nienależne środki?
Wreszcie: w jaki sposób Ministerstwo Zdrowia chce poprawiać standardy opieki? Jak, opierając się na tak łatwych do zmanipulowania danych NFZ, planuje rozliczać szpitale z realizacji górnolotnych założeń, standardów i norm nie tylko w teorii, ale również w praktyce? Kiedy zacznie skutecznie kontrolować placówki, w których poszczególne wskaźniki już teraz sygnalizują potencjalne nieprawidłowości?
Zapytałam o to resort zdrowia. Przedstawiciele ministerialnego Biura Komunikacji w odpowiedzi piszą: – „Rozporządzenie (Standard Organizacyjny Opieki Okołoporodowej – przyp. aut.) nie określa instrumentów kontroli i nie wskazuje szczególnego postępowania określającego sposób oceny stopnia wdrażania i przestrzegania poszczególnych postanowień”.
Dodają: – „Ministerstwo ściśle współpracuje z Rzecznikiem Praw Pacjenta, konsultantami krajowymi oraz organizacjami pozarządowymi w zakresie działań wspierających ich właściwą realizację. Ponadto wszystkie sygnały dotyczące naruszeń praw pacjentów w obszarze opieki okołoporodowej kierowane są do rozpatrzenia Rzecznikowi Praw Pacjenta, który na bieżąco monitoruje ich przestrzeganie, a w razie konieczności podejmuje działania w celu usunięcia nieprawidłowości”.
Pracownicy Ministerstwa Zdrowia podkreślają, że artykuł 4. Ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta przewiduje wprowadzenie krajowych wskaźników jakości opieki zdrowotnej jako podstawowego narzędzia monitorowania realizacji świadczeń i oceny ich jakości. Pierwsze wskaźniki zostały opublikowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia w kwietniu 2025 roku.
Jak twierdzą, stworzone wskaźniki – wśród których znajdują się między innymi odsetki porodów ze znieczuleniem czy nacięć krocza – umożliwiają „bardziej precyzyjną ocenę praktyk stosowanych przez świadczeniodawców”. Mają one również wspierać działania na rzecz poprawy jakości opieki nad rodzącymi. Zapowiadają, że dane wskaźnikowe będą wykorzystywane w procesach kontraktowania i finansowania świadczeń. Konkretny sposób powiązania wskaźników z finansowaniem określi w przyszłym roku zarządzenie Prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia.
Diabeł tkwi jednak w szczegółach. Z opublikowanej przez NFZ tabeli ze wskaźnikami wynika bowiem wprost, że „Przedstawione dane obejmują dane sprawozdane do Narodowego Funduszu Zdrowia i przekazane do centrali NFZ, bez względu na status rozliczenia i weryfikacji”.
A papier, jak wiadomo, przyjmie wszystko.
Absolwentka położnictwa, logopedka, pedagożka. Na co dzień marketing managerka OKO.press. Poza pracą propaguje położnictwo, w którym każda osoba ma prawo zakończyć swoją ciążę wtedy, kiedy chce i tak, jak chce.
Absolwentka położnictwa, logopedka, pedagożka. Na co dzień marketing managerka OKO.press. Poza pracą propaguje położnictwo, w którym każda osoba ma prawo zakończyć swoją ciążę wtedy, kiedy chce i tak, jak chce.
Komentarze