Na nocnym horyzoncie widać złowrogie świecące punkty. Chińskie łodzie zbliżają się powoli i konsekwentnie. Zostawiają falującą pustkę. „Jedna taka łódź złowi przez jeden dzień tyle, co 30 naszych małych łodzi w miesiąc” – mówi Gambijczyk Abou Saine.
Film „Stolen Fish” polskiej reżyserki i dziennikarki Małgorzaty Juszczak relacjonuje, jak chińskie fabryki mączki rybnej zamiast obiecanego postępu i modernizacji przynoszą głód i biedę.
„Stolen Fish” można zobaczyć podczas festiwalu WatchDocs w dniach 3-14 grudnia oraz na festiwalu Afrykamera od 20 grudnia. Oba festiwale ze względu na pandemię odbędą się w sieci. Zwiastun filmu można obejrzeć tutaj. Więcej informacji na fanpejdżu fimu.
OKO.press ma patronat nad tegoroczną edycją festiwalu Watch Docs.
Więcej o filmie
Swoją światową premierę miał w lipcu na Festiwalu Sheffield Doc w Wielkiej Brytanii, zobaczą go też widzowie w Turcji i na Słowacji. W Polsce gościł już na Festiwalu Człowiek w Zagrożeniu, w grudniu będziemy go mogli zobaczyć podczas Festwalu Afrykamera.
Gambia - podstawowe informacje
Gambia jest najmniejszym krajem w Afryce kontynentalnej (ok. 11 tys. km kw., 2 mln. mieszkańców), a także jednym z najbiedniejszych. Od północy, południa i wschodu graniczy z Senegalem, od zachodu z Oceanem Atlantyckim, do którego płynie największa rzeka przecinająca kraj: Gambia. W 2018 roku 35 000 Gambijczyków wyemigrowało do Europy ryzykując śmiercią na morzu i niewolą w Libii.
Europa jest na obu końcach tej historii: jako klient, który chętnie kupuje tanią mączkę z chińskich fabryk, żeby karmić nią m.in. bydło, oraz jako gospodarz, który zatrzaskuje drzwi przed głodnymi gośćmi, którym wcześniej ukradł rybę.
„To dość naiwne wierzyć, że twój hamburger naprawdę jest wart tak śmieszne pieniądze” – mówi lokalny aktywista Momodou Semega Janneh. Kiedy Zachód je dużo i tanio, Gambijczycy tracą jedyne źródło białka.
Bohaterowie opowiadają nam o bezkarności zagranicznych korporacji, zniszczeniu, jakie zostawiają, ale także o tym, czym naprawdę jest dla nich decyzja o wyprawie do Europy. Rozmawiamy z reżyserką o tym, co się w filmie nie zmieściło, jaki los czeka tych, którym do Europy dotrzeć się uda, i co właściwie możemy z całą tą wiedzą zrobić.
Marta K. Nowak, OKO.press: Dlaczego akurat Gambia?
Małgorzata Juszczak, reżyserka filmu „Stolen Fish” i dziennikarka: Zaczęło się od tego, że Minority Rights Group – międzynarodowa organizacja, która walczy o prawa mniejszości i promuje etyczne dziennikarstwo ogłosiła konkurs na film o przyczynach migracji z Afryki do Europy.
Przypadkiem złożyło się, że mniej więcej w tym czasie poznałam Gambijczyka, lokalnego aktywistę, który opowiedział mi o fabrykach mączki rybnej, które działają w Gambii od 2016 roku, i wszystkich problemach, które przyniosły lokalnej społeczności. Zagłębiając się coraz bardziej w temat, odkrywałam kolejne warstwy problemu.
Jakie to warstwy?
Najbardziej oczywistym wątkiem jest neokolonialna eksploatacja Afryki Zachodniej. Sytuacja w Gambii to tylko jeden z przykładów bezkarnego eksploatowania biednych krajów przez potęgi gospodarcze. Lokalne zasoby naturalne są wysyłane między innymi do Europy. My mamy taniego mięsa w nadmiarze, a ktoś inny przez to głoduje. To efekty połączenia kapitalizmu i globalizmu, o których wolimy nie pamiętać.
Kolejna warstwa, to aspekt ekologiczny. Przemysł mączki rybnej wpływa destrukcyjnie na ekosystem. Alarmuje o tym Greenpeace w swoim niedawnym raporcie. Sposób połowu stosowany przez chińskie fabryki niszczy dno morskie i wyłapuje wszystko, nawet niedojrzałe ryby. Wielkość populacji ryb maleje już przez zmiany klimatu, a te zbyt intensywne połowy (overfishing) pogarszają sytuację.
Co z tego wynika dla lokalnej społeczności?
Głód. W Afryce Zachodniej warzywa są trudno dostępne i niezbyt zróżnicowane. W Gambii, jednym z biedniejszych krajów na kontynencie, również mięso to luksus i rzadkość. To właśnie ryby są głównym źródłem białka w diecie, do niedawna tanim i łatwo dostępnym.
Niszczenie warunków życia wpływa oczywiście na migrację. Gambia jest jednym z krajów Afryki, z których w sposób nieuregulowany do Europy procentowo dociera najwięcej migrantów. Nazywa się ich w mediach „imigrantami ekonomicznymi”, żeby zaznaczyć, że nie są uchodźcami i nie należy im się sympatia czy pomoc. Sugeruje się, że emigrują, bo mają taki kaprys.
A to, że nie ma wojny, nie znaczy, że ci ludzie mają jakieś wyjście. Pandemia tylko zaogniła sytuację.
Ryb jest coraz mniej, coraz trudniej się utrzymać i do tego jeszcze lockdown. Rybacy w Gambii nie przerzucą się na pracę zdalną, nie mają oszczędności. To kolejny cios, który popycha ludzi w desperacką podróż do Europy.
Jeden z bohaterów, Paul, opowiada o piekle, które przeżył w drodze do Europy, ponad roku spędzonym w niewoli. Nie udało się. Czuje, że zawiódł jako syn, nie pomógł rodzinie.
Ludzie, z którymi rozmawiam, czy to z Gambii, czy z Senegalu, bardzo myślą o rodzinach. Wbrew temu, co się o nich pisze, nie ruszają do Europy z zachwytu nad naszym stylem życia, ani żeby kupić nowe adidasy, tylko żeby wysyłać pieniądze bliskim.
Mieszkam w Madrycie w imigranckiej dzielnicy Lavapiés. Na każdym rogu są punkty Western Union albo inne miejsca, z których można wysyłać gotówkę. Korzystają z nich właśnie osoby z Gambii, Senegalu czy Bangladeszu, których mieszka w Hiszpanii bardzo wielu.
Wiem, że jako dziennikarka śledzisz sytuację migrantów w Europie. Co czeka tu takich chłopaków jak Abu Saine, bohater twojego filmu, który wciąż się waha czy ruszyć w drogę?
Fatalne traktowanie przez policję, nieuregulowany status, praca na czarno. Prawo w Hiszpanii przewiduje, że mogą ubiegać się o dokumenty po trzech latach pobytu, który muszą udowodnić np. meldunkiem w mieszkaniu, ale nie pozwala się im w tym czasie legalnie pracować, wpychając do szarej strefy.
Często zarabiają jako manteros – uliczni sprzedawcy, którzy asortyment wystawiają na kocu, żeby szybko się zwinąć i uciekać kiedy pojawi się policja. Zdarza się też, że migranci sprzedają narkotyki.
Nie grozi im deportacja?
Prawo jest bardzo zagmatwane, ale możliwość deportacji zależy od tego, czy Hiszpania ma podpisane z krajem pochodzenia porozumienie w tej sprawie. Z Gambią nie ma, ale i tak Gambijczycy są razem z innymi migrantami zatrzymywani i zamykani w strzeżonych ośrodkach dla cudzoziemców [CIE-Centro de Internamiento de Extranjeros].
W tych przypominających więzienia placówkach trzyma się ich pod byle pretekstem miesiącami, często łamiąc ich podstawowe prawa człowieka. To forma represji, która ma odstraszyć migrantów. Na początku chcieliśmy w filmie opowiedzieć też o Gambijczykach w Hiszpanii, ale w końcu uznaliśmy, że skupimy się na sytuacji w ich kraju.
Co jeszcze nie zmieściło się w filmie?
Bardzo wiele. Do tego półgodzinnego filmu zebraliśmy 30 godzin materiału. Rozmawialiśmy z aktywistami i naukowcami, ale ostatecznie zdecydowałam, że zamiast gadających głów wolę pokazać historie, które pozwolą wejść głębiej w życie bohaterów, zobaczyć świat z ich perspektywy.
Nie wykorzystaliśmy na przykład wywiadu z Ahmedem Manjangiem, gambijskim naukowcem, który bada ścieki z chińskich fabryk. Są wpuszczane do oceanu bez żadnej kontroli, a zawierają szkodliwe rakotwórcze substancje, m.in. arszenik.
Innym ważnym wątkiem, który nie zmieścił się w filmie, jest wpływ fabryk na turystykę, która odpowiada za 30 proc. PKB Gambii. Fabryki powstały w miejscach turystycznych, na samych plażach, chociaż gambijskie prawo wyraźnie tego zabrania.
Przy tych plażach działało wiele lokalnych eko-hosteli, bungalowów. Fabryki rujnują krajobraz, wydzielają smród i toksyny, które zabijają ekoturystykę.
Ważną osobą, której nie ma w filmie, jest Momodou Semega Janneh, aktywista, który próbuje pchać do przodu sprawę sądową przeciwko fabrykom.
Na początku filmu słyszymy, że chińska działalność jest tak zabezpieczona, że trzeba by osobno pozwać trzy różne podmioty.
Tak, sprawa się ciągnie. Momodou robi crowdfunding, żeby zdobyć środki na dalsze działania prawne, ale z taką korporacją, która cieszy się wsparciem rządu, trudno jest walczyć.
Skąd to wsparcie rządu? Z tego co mówisz, fabryki generują wyłącznie straty i zniszczenie.
Próbowaliśmy zadać politykom te pytania, nie chcieli odpowiadać przed kamerą, ale niektórzy rozmawiali z nami nieoficjalnie. Ministerstwo rybołówstwa twierdzi, że fabryki to inwestycja. Chiny dają Gambii pożyczki, oferują modernizację. Ale tak naprawdę nic z tego nie wynika.
W miejscowościach, gdzie powstały fabryki obiecali wybetonować drogi do portu, zbudować targ rybny, żeby kobiety mogły sprzedawać w lepszych warunkach i stworzyć dużo nowych miejsc pracy. Żadna z tych obietnic nie została spełniona.
Nie ma drogi ani targu. Miejsca pracy są, ale jest ich stosunkowo niewiele i większość osób pracuje w fabrykach bez ubezpieczeń i praw pracowniczych. Nie dostają nawet środków ochrony, mimo że to praca ze szkodliwymi chemikaliami i pyłem.
Z drugiej strony przez działalność fabryki ubywa wiele dotychczasowych miejsc pracy w sektorze turystyki, a także tradycyjnego rybołówstwa i przetwórstwa ryb. Ta ostatnia branża zdominowana jest przez kobiety.
Podczas jednej ze scen jesteśmy na łodzi z młodymi rybakami, którzy mówią, że zdecydowali się nie sprzedawać ryb do fabryki. Czy społeczeństwo jest w tej sprawie podzielone?
Tak, Paul i koledzy z jego łódki zdecydowali, że zamiast fabryce, będą sprzedawać lokalnym kobietom, które te ryby wędzą. To wybór moralny. Fabryki podzieliły społeczność, wyraźna jest chociażby oś podziału między starszyzną a młodymi.
Niech zgadnę, pewnie starsi bronią tradycji, a młodzi chcą nowoczesności, nawet kosztem środowiska?
Dokładnie na odwrót. Starszyzna zgodnie z lokalną kulturą wie najwięcej, więc należy jej słuchać, ale brakuje im edukacji, więc łatwiej ich przekonać. Chińczycy stosują politykę dziel i rządź. Starszyznę przekonano, że fabryki to rozwój, krok w stronę nowoczesności, przekupiono pieniędzmi, workami ryżu.
Wśród młodych jest więcej osób wykształconych, aktywistów, dla których środowisko jest ważne. Często przez swój sprzeciw są w konflikcie z lokalną społecznością. Podziały przebiegają też wewnątrz rodzin. Jedna z aktywistek, które protestują przeciwko fabrykom, ma brata, który pracuje tam jako manager.
Wielu osobom trudno jest analizować wpływ fabryk na ich życie. bo muszą się troszczyć o to, jak jutro nakarmić dzieci. Aktywizm w rejonach, gdzie żyje się z dnia na dzień, jest trudny.
W filmie wspomina się o protestujących, których zatrzymano. Władze chciały wystraszyć lokalną społeczność?
Strach łatwo wywołać. Przez lata w Gambii panowała brutalna dyktatura. Chociaż parę lat temu została obalona i teoretycznie jest demokracja, to ludzie skarżą się, że wyłącznie na papierze. Pamięć o dyktaturze jest też wciąż żywa, ludzie boją się głośno protestować.
Podoba mi się, że poruszając taki temat nie epatujesz tragedią, nie gonisz za biedą.
Bardzo się starałam uniknąć powielania tych klisz, które wszyscy mamy w głowach. Nawet w szczytnych reklamach organizacji pomocowych ciągle powiela się takie obrazy. Bo to niestety działa – odwołuje się do naszego poczucia winy i zachęca do pomocy.
Unikanie tych pułapek wymagało ode mnie wiele uwagi, bo powielamy je czasem nieświadomie. Wszyscy mamy w głowie stereotypy, nasz mózg upraszcza sobie rzeczywistość. Na tych ukrytych kalkach opiera się zresztą nie tylko rasizm, ale też na przykład patriarchat. Potrzeba bardzo świadomej pracy, żeby te konstrukty zauważać i nieustannie rozbrajać.
Oczywiście miałam wiele dylematów moralnych. Jako biała Europejka nawet jeśli przyjeżdżam z najlepszymi intencjami, wciąż jestem częścią pewnego układu sił, w którym mam przewagę. Jako reżyserka mam do tego władzę nad przekazem.
Skupiłam się na budowaniu relacji z bohaterami, żeby mieć pewność, że w żaden sposób ich nie wykorzystam. Oczywiście to ja potem zmontuję film według mojej wizji, ale starałam się być wierna temu, co przeżywają i chcą przekazać bohaterowie.
Inny ważny element twojego filmu, który bardzo doceniam, to brak narratora. Nikt nie mówi za tych ludzi o ich świecie.
Nie wyobrażam sobie, że mogłabym mówić o życiu, którym nie żyję. Zamiast narratora pojawia się piosenka gambijskiego rapera, która w lokalnym języku mandinka mówi o realiach i problemach społecznych. Właśnie z niej dowiedziałam się, że jest coś takiego, jak „sponsor”, czyli Europejczyk, który funduje zaprzyjaźnionemu Gambijczykowi studia. Bez sponsorów niewielu ma na to szanse.
Zaczęłam oglądać film i już byłam wkurzona. Ta bezkarność, to powolne psucie świata wywołuje we mnie poczucia kompletnej beznadziei. Ty masz jakąś nadzieję?
Wiem, że pewnie tym filmem nie zmienię sytuacji natychmiast, ale może długofalowo wpłynie on na świadomość. Na przykład tego, jak wygląda kapitalizm. Wielu z nas – mnie także – wychowano w jego bezkrytycznym kulcie.
Jednak najbardziej zależało mi na zbliżeniu widza do bohaterów, do osób, które być może kiedyś zostaną imigrantami. Chciałam pokazać, że to zwykli ludzie, którzy mają swoje problemy, przeżywają tęsknotę, troszczą się o rodziny, chcą godnie żyć i boją się śmierci na morzu.
Jako Polkę boli mnie to, jaka dominuje u nas retoryka w kwestii migrantów. Patrzymy z góry i oceniamy nie zadając sobie trudu, żeby chociaż poczytać o sytuacji w ich kraju, zrozumieć, co ich popycha do podróży.
Sama jestem migrantką, mieszkam w Hiszpanii. Różnica polega tylko na tym, że ja mam europejski paszport i białą skórę. Nie muszę nawet nosić ze sobą dokumentów, bo nikt mnie nigdy nie wylegitymuje. Ale mój znajomy, który ma korzenie z Algierii, musi dowód mieć zawsze przy sobie, bo regularnie jest zatrzymywany.
A co ja, widz, mam po tym filmie zrobić, żeby ulżyć swojemu wkurzeniu, poczuciu winy? Jak zareagować?
Nie ma prostych odpowiedzi. Na pewno musimy kupować świadomie, najlepiej z lokalnych źródeł. Bojkotować firmy, które wykorzystują mączkę. Na razie jest trudno, bo nie wiemy, gdzie dokładnie trafia, ale organizacje takie, jak Compassion in World Farming starają się stworzyć mapę końcowych punktów jej podróży.
Powinniśmy też patrzeć bardziej świadomie na problem migracji. Dlaczego ludzie migrują, czy mają w tym systemie inny wybór? Czy ruchy migracyjne w ogóle można powstrzymać w dobie globalnego kapitalizmu, zmian klimatycznych?
Przepływy ludności istniały przecież zawsze. Czy mamy prawo zatrzymywać ludzi na granicach i ich deportować, skoro sami pośrednio lub bezpośrednio wchodzimy do ich krajów w butach i cały czas je eksploatujemy? Za tą świadomością mogą pójść działania: wspieranie migrantów i protestowanie przeciwko temu, jak są traktowani w Europie.
I znów o emigracji. Dlaczego Europa ma płacić za chińczyków czy za nieudolne gambijskie rządy? Przecież pieniądze na ewentualny socjał dla emigrantów nie biorą się z nieba – ktoś czyli przeciętny Europejczyk na to musiałby więcej pracować.
A, że tańszy towar wygrywa? Cóż – jak nie z Gambii to będzie mączka z innego kraju o niewiele wyższej cenie. Nikt za tego typu towar nie będzie płacił sztabkami złota.
Ciesze się, bochaterze, że tak ochoczo wyznałeś wszystkim jak bardzo nie zrozumiałeś przekazu tego wywiadu.
Kilka słów wyjaśnienia. Nasz europejski styl życia zawdzięczamy w dużej mierze rabunkowemu "kapitalizmowi" w wykonaniu m. in. Chin (plus wielkie ponadnarodowe korporacje). Ale to nie Chińczycy spijają większość śmietanki, a my, ludzie Zachodu. I część tych ludzi Zachodu, jak ty, bochaterze, nie widzi powodu, żeby za to płacić.
Oczywiście, że nie. Nikt nie nakazał murzynom robić po 10 dzieci jak ich nie stać na wyżywienie, geniuszu.
Dla mnie przekaz jest taki – wybraliśmy sobie władzę – mamy sprzedajnych gnojków, no ale to nie nasza wina. – A czyja wina ? Dlaczego w 21 wieku niepiśmienni dziadkowie plemienni przekupywani przez firmy nadal cieszą się szacunkiem i posłuchem ? Dlaczego kraj nie stawia na edukację, na reformy ? Biali byli tam źli ? A czarni potrafią sami coś zrobić ? Wielu ekonomistów po cichu twierdzi, ze państwa te straciły wiele przez zakończenie kolonializmu. Gdyby te kraje się nie wybiły na niepodległość, gdzie uwłaszczyli się lokalni kacyki, i były dalej koloniami, to społeczność zachodu nie pozwoliła by Francji czy Włochom utrzymywać takiego stanu. Reformy by się musiały odbyć. A tak rządzą się sami i każdy ma to gdzieś.
Tylko co mi do tego? Jeśli producent X może mi zaoferować ten sam produkt, ale tańszy to dlaczego mam tego nie kupić jeśli potrzebuje? Czy to moja wina, że Gambijczycy sprzedają własne surowce naturalne za bezcen? Są do tego zmuszani? Najwyższa pora skończyć z tym moralnym zobowiązaniem płacenia za czasy kolonializmu. No przecież Gambie czy Mozambiki były na najwyższym poziomie rozwoju gdy je zamieniano w kolonie.
Moralne zobowiązania odróżniają nas od zwierząt. Powtarzasz jakieś mity o "socjalach", podczas gdy bogate społeczeństwa się starzeją i coraz bardziej niezbędni są i będą pracownicy z zewnątrz.
Jeśli masz się wymądrzać to popraw wpierw swoją ortografię. Może przekaz będzie trochę mniej komiczny.
Jesteśmy Polakami, a nie ludźmi zachodu, zgniłym zachodem to ja gardzę.
Smutne. Ale jakie rozwiązanie?
Bo ja (i nietylko ja) w tym globalnym systemie mogę np. jeść mniej mięsa. Ale to i tak nie zmieni systemu. Mogę mniej wyrzucać żywności (nie wiem, czy się da mniej, bo nie marnuję), ale to i tak nie zmieni systemu. 95 % ludzi (strzelam "na oko") jest trybikami, które starają się żyć i przeżyć, jednym jest lepiej, innym gorzej – ale nie mamy jednostkowego wpływu na system globalny.
Ale warto było przeczytać, warto myśleć.
Jeszcze w XIX w np. Sułtanat Maroka masowo porywał ludzi z Europy w tym z Anglii. Każdy dba o swoje interesy. Te biedne skrzywdzone niewiniątka sprzedają kupują wykorzystują do pracy własne dzieci. "każdy ma swego wilka którego się boi i swoją żabę, która przed nim ucieka" Czy Europa Wschodnia nie jest bezwzględnie eksploatowana ? Ależ jest – świadczy o tym pogarszający się stale odsetek płacy w kosztach działania zagranicznych przedsiębiorstw – witamy wśród ludzi dorosłych. Zamiast się mazać niech zacisną zęby i zap…alają tak jak Polacy, Koreańczycy i wiele innych nacji wcześniej- wtedy zagraniczny kapitał sam przyjedzie i postawi fabryki.
Lubię jak z ludzi wychodzi prawdziwie chrześcijańska miłość bliźniego, empatia aż się przelewa. Zuch!
Wyjaśnij mi jak sprawki XIX w. sułtana mają się do rabunkowego przeławiania wód dających wyżywienie lokalnej społeczności
Tego o sułtanacie też nie rozumiem, ale z resztą się zgadzam.
W 90 latach Chińczycy sami byli niewolnikami w swoim kraju w szwalniach i innych firmach. Stawali na rzęsach by z tego wyjść i dziś są potęgą, której obawia się nawet USA. Co zrobiły Gambia, Zimbabwe czy Kenia w tym czasie ? Podejrzewam, że nic. Dlaczego Ci ludzie w swoich krajach nie obalą kacyków u władzy, nie wezmą się za edukację i bardzo ciężką pracę – wtedy to będzie zasługiwało na pomoc. Daj, daj daj na taką pomoc nie zasługuje.
Dokładnie tak samo jak praktyki koncernów francuskich, włoskich do naszego w nim udziału. NIE MA ZBIOROWEJ ODPOWIEDZIALNOŚCI, ZBIOROWEJ WINY ZBIOROWYCH ZASŁUG I ZBIOROWEGO ZADOŚĆUCZYNIENIA. \"Narody sumienia nie mają\" Nie zawsze ,ale b często ,gdy poruszony takimi opowieściami próbujesz załatwić takiemu pracę on patrzy na ciebie jak na wariata, jemu nie o to chodziło! \"Do roboty to jest cham i traktor\" jak usłyszałem swego czasu. P.S na poparcie moich słów – poczytaj niemiecką prasę – nikt (poza Polakami ) nie chce zbierać szparagów! Przyjęli milion uchodźców z Afryki a jakoś do tej prostej, ale ciężkiej pracy nikt się nie pali! Co do empatii jedno nie wyklucza drugiego. Empatia nie może powodować ,że staniesz się bezbronny w stosunku do moralnego szantażu. Szkoda mi cygańskich zasmarkanych dzieci żebrzących w autobusie ale powstrzymuję się przed daniem im pieniędzy, bo wiem jak ten proceder działa. Zbiorową winę i odpowiedzialność dały sobie wmówić kraje Europy zachodniej, a biedni muzułmanie z Afryki już nawet się nie kryją, że to wojna populacyjna którą zamierzają wygrać. "uważaj na niegodziwca, pod żadnym pozorem nie wpuszczaj do domu" to też cytat z Biblii.
(…)daniem im pieniędzy, bo wiem jak ten proceder działa.(…)
To może chociaż raz wezwałeś opiekę społeczną czy chociaż policję?
Ty się nie martw o sumienia narodów – zacznij używać własnego, tak na dobry początek 🙂
P.S. Co do nauk Jezusa- aby je zrozumieć trzeba rozumieć kontekst. Świetnie ten kontekst i ideał chrześcijańskiego miłosierdzia pokazuje "Ben Hur" To twardy facet, z jajami, nie jest naiwną beksą pozwalającą się wykorzystywać, "brać na litość" Jednak ratuje przed samobójstwem swego prześladowcę, gdy przychodzi co do czego rezygnuje z zemsty. To jest ten kontekst " nie musisz od razu zabijać swojego wroga" A jeśli chodzi o "nadstawianie drugiego policzka" to chodzi o coś zupełnie innego niż mówią księża – pewien pastor to wyjaśniał uderzenie w policzek było w czasach Jezusa formą symbolicznej zniewagi, nie formą przemocy. Na pewno nie chodziło o to by w kraju rozdartym wojną domową, brutalną rzymską okupacją zrobić z mężczyzn bezbronne c..py. Twój komentarz spodobał mi się, mam nadzieję ,że jesteś szczery (jak mi się zdaje) że to twoje prawdziwe poglądy, takie przynajmniej odniosłem wrażenie. Pozdrawiam.
Nie próbuj przykrywać własnego rasizmu i bezduszności odwoływaniem się do Jezusa i "tłumaczeniem" jego słów przy pomocy produktów popkultury.
@Paweł Marciniak
>Jeszcze w XIX w np. Sułtanat Maroka masowo porywał ludzi
>z Europy w tym z Anglii.
Porywał łobuz z Paryża i Londynu. Z Warszawy nie bo o niej chyba nie słyszał….no i Car (i.e. głowa Królestwa Polskiego) nigdy by na to nie pozwolił. Oczywiście bombardowania Tangieru i Mogadoru w 1844 przez francuski korpus ekspedycyjny z Algerii nigdy nie było, podobnie jak nie było wojny z Hiszpanią w 1859-1860….po prostu Francja i Hiszpania odpierały ataki wojsk marokańskich regularnie zapędzających się pod Paryż i Madryt….Nie było również Francusko-Hiszpańskiego protektoratu w latach 1912-1956…. Były za to zabory Polski bo byliśmy Chrystusem narodów.
Bardzo ciekawy artykuł pokazujący czym jest ta mityczna i złowroga globalizacja – że naprawdę istnieje i miewa też fatalne (bo nie zawsze i nie tylko) skutki. Brakuje nam takiej wiedzy, aby chociaż próbować naprawiać świat.
Jednak dziecinna jest sugestia, że gdyby nie rabunkowa gospodarka, to Afrykanie nie emigrowaliby do Europy. Nam Chińczycy ryb nie odławiają, a emigrujemy na Zachód, mimo że warunki życia są u nas nieporównanie lepsze niż w Gambii.
To jest jakiś głębszy problem intelektualny lewicy, że mimo bliskiej wielu ludziom wrażliwości, jej wizja świata jest dziecinnie naiwna.
Emigrowaliby, ale w zupełnie innej skali. Podobnie jak zupełnie inna była skala naszej emigracji w latach komuny a dzisiaj (emigracji, nie wyjazdów tymczasowych do pracy sezonowej).
Karmienie zwierząt hodowlanych mączką rybną jest w ogóle skandalicznym marnotrawstwem białka, już niezależnie od jego pochodzenia. Takie hodowle powinny być ujawniane i bojkotowane.
Pytanie co my Polacy mamy z tym zrobić? Bo owszem dużo łowiliśmy w tych rejonach w latach 60 ( paprykarz szczeciński to ponoć senegalskie danie podpatrzone przez naszych) jednak od tego czasu zostaliśmy wyparci praktycznie ze wszystkich łowisk przez państwa dysponujące marynarkami wojennymi na danych łowiskach, do lat 90 zostały nam tylko wody wokół Falklandów ze "słynnym" zarobaczywiałym błękitkiem ( mój kolega pływał jako lekarz okrętowy na trawlerach) a potem stało się to co nieuniknione: nasze ogromne firmy połowowe i cały przemysłowy kompleks morski będący do lat 90 przedmiotem zazdrości wielu państw zachodnich ( np. Finlandii, Szwecji, Niemiec ) został m in. w wyniku działania tych państw zlikwidowany. Polacy nigdy nie karmili zwierząt hodowlanych mączką rybną dlatego m in polska żywność cieszyła się i cieszy takim wzięciem. Stąd działania lobby niemieckiego i "ustawy futerkowe" mające rozpie..szyć polski przemysł drobiarski. Witamy w świecie ludzi dorosłych!
>nasze ogromne firmy połowowe i cały przemysłowy kompleks
>morski będący do lat 90 przedmiotem zazdrości wielu państw
>zachodnich ( np. Finlandii, Szwecji, Niemiec ) został
>m in. w wyniku działania tych państw zlikwidowany.
No i jeszcze zrzuty stonki ziemniaczanej. W co jeszcze wierzy święty lud Lechitów?
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
jeśli masz na myśli Polskę jesteś w błędzie, poczytaj statystyki pkb per capita w parytecie siły nabywczej, poczytaj statystyki społeczne – jest bardzo dobrze, teraz "wystarczy już tylko 3 x 30 lat" kontynuacji takiego poziomu pkb by dorównać społeczeństwom zachodnim w poziomie skumulowanego bogactwa. Jak to się dzieje że idzie nam tak opornie np w porównaniu z Chinami , Japonią, Koreą? One dostały swego czasu "zielone światło" i cichą ochronę USA bo były potrzebne. Nam nasi przyjaciele z UE rzucają kłody pod nogi byśmy ich Broń Boże nie dogonili, bo grozi im ,że to oni zaczną pracować na nas, a do zapier…alania za miskę ryżu społeczeństwa Europy Zachodniej nie przywykły. Był niedawno taki artykuł na Deuche Welle gdzie autor z prawdziwym smutkiem (naprawdę!) pisze ,że niestety Polska to kraj "z dziką determinacją dążący do rozwoju"
Daj namiary na ten artykuł.
I pewnie w ramach tego rzucania kłód pod nogi władowali w nasz kraj ponad 130 miliardów euro (na czysto, po odliczeniu naszych składek).
@Twój Stary.
W punkt.
Chiny dbają o zahamowanie wzrostu naturalnego w Afryce. Brawo!!!!
Tak, niech Polacy przestaną kupować marokańskie, senegalskie, gambijskie płody rolne. A tymczasem w 179 innych krajach import tych towarów wzrośnie. Alternatywa: przestańmy wszyscy kupować senegalskie, gambijskie i marokańskie płody rolne. Na pewno wtedy Senegal, Gambia i Maroko przestawią się na eksport komputerów, telefonów i robotów…I ludzie będą żyli dostatniej. Aha, przypomnę, że w Europie przejście z poziomu rozwoju obecnej Gambii na poziom Szwecji też wiązało się z olbrzymim kosztem. Ekologicznym i społecznym. Oraz z gigantycznym zbiorowym wysiłkiem. I nikt nam w tym nie pomagał. Aha, Polska nie miała kolonii i nic historycznie nie jest winna Afryce…Polska w 1945 wyglądała w całości jak Ground Zero w walentynki, jeżeli nie gorzej. I wyszliśmy z tego, bez zagranicznej pomocy. Więc?
>wyszliśmy z tego, bez zagranicznej pomocy.
Bez zagranicznej pomocy?
Lech wierzy, że sąsiedzi z Zachodu Europy uważają nas za fajnersów i tak po prostu dają kasę. Przyszli tu z pieniędzmi, dostali otwarty dość duży rynek i robią interesy. Ani centa nie dokładają tylko osporo zarabiają. Są tego pozytywy i negatywy.
Tak po prostu dają kasę. To nie kwestia wiary a faktów. Czym innym są działania podmiotów gospodarczych, a czym innym działania polityczne państw.
…miała 🙂
Konkretnie w rzeczonej Gambii i na Tobago. Były to wprawdzie 'technicznie' kolonie kurlandzkie, ale Kurlandia była lennem Rzeczpospolitej. Ergo – nasze.
Naszej wygody kartek i głodu, widzę niemieckie media piszą z perspektywy Niemiec, nic zaskakującego.
Cześć panowie, mam na imie Monika 25 lat. Chętnie poznam normalnego faceta. Nie szukam sponsora, nie interesuje mnie jakie masz zarobki, samochód itp. Przede wszystkim cenię kulturę osobistą i poczucie humoru, wygląd dla mnie to sprawa drugorzędna. Zainteresowane osoby zapraszam do kontaktu. Więcej moich zdjęć można zobaczyć na moim profilu : http://panieonline.pl/monia89