0:000:00

0:00

Prawa autorskie: AFPAFP

13 września 2022 dwudziestodwuletnia Mahso* Amini, nazywana też czasem Żino, przyjechała do Teheranu ze swojego rodzinnego Sakkezu, stutysięcznego miasta w irańskim Kurdystanie. Nie zdążyła nacieszyć się pobytem w stolicy. Gdy w towarzystwie brata szła ulicą, zatrzymał ją patrol policji obyczajowej, tak zwanej giaszte erszod, która ma za zadanie pilnować, czy Irańczycy, a przede wszystkim Iranki, przestrzegają surowych nakazów dotyczących stroju, jakie obowiązują w Islamskiej Republice.

Członkowie patrolu uznali, że chustka na głowie Mahso jest zbyt luźno założona i odsłania włosy. Kiedy dziewczyna próbowała sprzeciwić się aresztowaniu, brutalnie wciągnęli ją do furgonetki i zawieźli na posterunek. Jej brat pojechał tam w ślad za nią, ale nie doczekał się jej uwolnienia. Zamiast tego, po jakimś czasie, zobaczył, że karetka wywozi jego siostrę do szpitala Kasri.

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, zaskakują właśnie.

Pracownicy szpitala przyznali później, że Mahso, kiedy do nich trafiła, „nie wykazywała oznak życia”. Leżała dwa dni w śpiączce. Zmarła na oddziale intensywnej terapii 16 września.

Jeszcze kiedy żyła, świat obiegły jej zdjęcia, nieprzytomnej, z krwawiącym uchem i rurkami podłączonymi do nosa i gardła oraz falowanymi, czarnymi włosami rozsypanymi wokół jej dziecięcej twarzy na poduszce szpitalnego łóżka.

Irański reżyser, zdobywca Oskara, Aszgar Farhadi napisał wtedy na swoim Instagramie: „Mahso, moja córeczko, podróżniczko ze śpiącego miasta. Na pewno przed wyjazdem zapisałaś sobie w notesie, co warto zobaczyć w Teheranie. Miałaś zamiar tam iść w wolnej chwili. Od kiedy wczoraj przeczytałem o tobie, jestem zniesmaczony. Tym razem do siebie samego.

Śpisz na szpitalnym łóżku, ale w tej śpiączce jesteś bardziej przytomna od nas wszystkich, którzy, jak pogrążeni we śnie, nie zwracamy uwagi na wszechobecne okrucieństwo. Mamy udział w tej zbrodni”.

Po śmierci dziewczyny władze kazały pracownikom szpitala wycofać się z wcześniejszych zapewnień, że dziewczyna była nieprzytomna kiedy do ich trafiła. Rząd przekazał mediom informację , że Mahso Amini od dzieciństwa cierpiała na chorobę serca i zmarła w skutek powikłań związanych ze swoją przypadłością. Oboje rodzice Amini zaprzeczyli tym twierdzeniom. A znany irański lekarz, Hosejn Karampur, napisał list otwarty do irańskiej Rady Lekarskiej, w którym wzywał do zbadania sprawy, bo, jak podkreślał, krwawienie z ucha i widoczne pod oczami Mahso sińce są najpewniej objawem urazu głowy, a nie żadnej choroby serca. Przypuszczenia Karampura podziela wielu lekarzy.

Wszystko wskazuje na to, że Mahso Amini zmarła na skutek ciężkiego pobicia, którego dopuścili się policjanci albo jeszcze w radiowozie wiozącym ja do komisariatu, albo w czasie przesłuchania.

Przeczytaj także:

Ogień znów zapłonął

Protesty zaczęły się już na pogrzebie Amini w Sakkezie 17 września. Tłumy ludzi przyszły odprowadzić ją na ostatnią drogę. Kobiety demonstracyjnie zdejmowały chustki i czadory, skandowano „śmierć dyktatorowi”. Mimo że ta demonstracja została krwawo spacyfikowana, w wyniku czego zginęły trzy osoby, w kolejnych irańskich miastach niezadowoleni obywatele i obywatelki wychodzili na ulice. Protesty objęły dosłownie cały kraj. Demonstrowano nawet w Kum, najbardziej konserwatywnym i pobożnym ze wszystkich irańskich miast, znanym z wielu religijnych uczelni.

Kobiety już nie tylko zdejmowały chustki, ale je podpalały. Zaczęły także publicznie ścinać włosy. To ścinanie włosów, zwane po persku geisu boron jest starym zwyczajem żałobnym. Praktykowano je wśród niektórych ludów zamieszkujących Iran, które wierzyły, że obcinając włosy po czyjejś śmierci zapobiega się następnym śmierciom.

View post on Twitter

Niestety, chyba następne ofiary są nie do uniknięcia. Już teraz jest ich kilkanaścioro. Reżim zdaje sobie sprawę, że ma do czynienia z naprawdę wielkim gniewem. W ostatnich latach Irańczycy co kilka, kilkanaście miesięcy wychodzili na ulice. Na przełomie 2017 i 2018 roku powodem była drożyzna produktów spożywczych, kolejny raz fala niezadowolenia wybuchła w listopadzie 2019 roku, po podwyżce cen benzyny.

Kiedy po jednej z poprzednich fal demonstracji robiłam wywiad z irańską adwokatką i obrończynią praw człowieka, Nasrin Sotude, powiedziała mi: „złość w ludziach kipi. Są jak żarzące się węgielki pod warstwą popiołu. Wystarczy jeden mocniejszy podmuch, by ogień zapłonął z nową siłą”.

Śmierć niewinnej Mahso była takim podmuchem, który spowodował, że Iran znów stanął w ogniu.

19 września oliwy do ognia dolało ogłoszenie wyroku blisko czterech lat więzienia dla innej kobiety, Meliki Karagozlu, która w lipcu wzięła udział w wirtualnym antyhidżabowym proteście. Wcześniej Prezydent Ebrahim Raisi zapowiedział wzmocnienie kontroli nad kobiecymi strojami. Wprowadzono nowe restrykcje, zapowiedziano częstsze i surowsze patrole giaszte erszod. Tydzień później, 12 lipca, w Narodowy Dzień Hidżabu i Cnoty, kobiety publikowały na swoich mediach społecznościowych zdjęcie bez chust z hasztagiem #no2hijab. Karagozlu była jedną z nich, została zatrzymana kilka godzin po publikacji zdjęcia.

Dziś pożar, który ogarnął Iran jest tak wielki, że władza nie jest w stanie dłużej go ignorować i udawać, że nie istnieje.

Przemawiający we wtorek 20 września na nowojorskim forum Narodów Zjednoczonych prezydent Raisi zapowiedział śledztwo w sprawie śmierci Amini. Nic nie wskazuje jednak na to, żeby takie uczciwe dochodzenie miało się odbyć.

Władze aresztują kolejnych świadków, których zeznania mogłyby się przyczynić albo do wzmożenia społecznego gniewu, albo do wyjaśnienia okoliczności śmierci dziewczyny. Zatrzymano na przykład dziennikarkę Nilufar Hamedi, reporterkę gazety „Szark”, która pojechała do szpitala Kasri, kiedy Amini leżała tam w śpiączce, by porozmawiać z jej rodzicami i z personelem. Wcześniej aresztowano też wiele osób, które nawoływały w sieci do protestów, na przykład reżyserkę i działaczkę na rzecz praw kobiet Mahnaz Mohammadi, czy fotografkę Jaldę Moiri.

Chusty od dawna są polityczne

To kolejny już akt walki z obowiązkową zasłoną. Pierwszą kobietę skazano w Iranie na śmierć za brak chusty w 1853 roku. Była to wybitna poetka Tahere Ghoratolajn. Pochodziła z bardzo pobożnej rodziny. Jej ojciec i mąż byli znanymi religijnymi postaciami. Ona sama pisała wiersze, w których często odnosiła się do losu kobiet i dyskryminacji, jaka je spotyka z racji płci.

W jednym z wierszy pisała: [przytaczam we własnym, bardzo niedoskonałym tłumaczeniu, bez zachowania rymu i rytmu]:

„Jesteś mężczyzną, masz władzę i mnóstwo ziemi

Moim jedynym bogactwem jest rozum

Ty będziesz szczęśliwy i wychwalany

Ja zostanę potępiona i ukarana za najmniejszy błąd"

W 1848 roku Ghoratolajn pokazała się publicznie bez chusty, za co została aresztowana. Była związana z ruchem babi (nawiązującym do reformy islamu w duchu humanistycznego liberalizmu), który później przekształcił się w bahaizm, religię do dziś najzacieklej zwalczaną przez irańskich szyickich mułłów. Wyrok śmierci na Ghoratolajn wydał sam ówczesny szach Nasriddin z dynastii Każarów.

Na dobre chusty stały się w Iranie przedmiotem kontrowersji w latach 30. XX wieku i to z przeciwnego powodu. W 1936 roku szach Reza Pahlawi, który kilka lat wcześniej obalił konserwatywnych Każarów, zakazał Irankom noszenia muzułmańskiego hidżabu, co wywołało gwałtowne protesty. Stopniowo jednak zasłona stawała się w Iranie coraz mniej popularna. W pełnej jej wersji, czyli okalającym całe ciało oprócz twarzy czadorze, chodziły tylko kobiety z bardziej konserwatywnych warstw, mieszkanki prowincji, żony szyickich duchownych.

Wielkomiejska klasa średnia w latach 60. i 70. prawie całkowicie zrezygnowała z hidżabu. Zdarzało się czasem, że jakaś kobieta do niego wracała, by okazać swój sprzeciw dla polityki szacha, a nie ze względu na przekonania religijne.

Po rewolucji islamskiej z lutego 1979 roku jej przywódca, ajatollah Chomeini, próbował bardzo szybko wprowadzić obowiązek zakrywania się dla kobiet. Jednak wydany przez niego dekret spotkał się z ogromną falą sprzeciwu. 8 marca 1979 roku kobiety zwołały w Teheranie olbrzymią demonstrację. Były wściekłe. To także one zrobiły tę rewolucję i przyczyniły się do obalenia okrutnego reżimu Pahlawich. Nie po to wywalczyły wolność, żeby teraz Chomeini mówił im, co mają wkładać na siebie.

Rewolucyjna władza zrezygnowała wtedy z wprowadzenia obowiązkowego hidżabu, ale nie na długo. Mułłowie odczekali tylko, aż ich frakcja umocni się wśród nowej elity władzy i jak tylko wyeliminowali z rządu lewicę, wrócili do dawnego dekretu. Hidżab w Iranie obowiązuje wszystkie kobiety nieprzerwanie od wiosny 1981 roku.

Tak naprawdę chodzi o godność

Zmieniała się tylko żarliwość władz w jego przestrzeganiu. W latach 90., gdy rewolucyjny zapał nieco osłabł, zaczęto bardziej przez palce patrzeć na kobiety przykrywające chustką jedynie czubek głowy. Nie bez znaczenia była też łączność Iranu ze światem. W dobie internetu Iranki coraz częściej na coraz więcej sobie pozwalały, próbując naśladować modnisie z Zachodu, jednocześnie formalnie przestrzegając zasad hidżabu. Kiedy władza w Iranie była nastawiona liberalniej, usiłowała negocjować z państwami Zachodu kwestie zbrojeń nuklearnych czy wymiany handlowej, następowało także poluzowanie polityki obyczajowej. Kiedy zaś przeważały tendencje izolacjonistyczne i konserwatywne, znów wzmagały się prześladowania za nieodpowiedni strój.

Gdy po erze fatalnych stosunków z Zachodem za prezydentury Mahmuda Ahmadineżada Iran postanowił jednak dogadać się ze światem co do własnego programu atomowego i doprowadzić do zdjęcia sankcji, Najwyższy Przywódca Chamenei pozwolił na start i wygraną w wyborach liberalnego kandydata na prezydenta Hasana Ruhaniego. Ten w czasie kampanii sugerował nawet, że doprowadzi do zniesienia obowiązkowego hidżabu. Nigdy się na to nie zdobył, ale za jego rządów przynajmniej patrole giaszte erszod były bardziej wyrozumiałe.

Wszystko załamało się po tym, gdy USA za sprawą prezydenta Trumpa wycofały się z nuklearnego dealu z Iranem i przywróciły sankcje. Nadzieja na dobre stosunki z Zachodem prysła, Ruhani znalazł się na przegranej pozycji, a jego następca, Raisi, zaostrzył reguły dotyczące hidżabu.

Hidżab jest oczywiście tylko wierzchołkiem góry lodowej. Dyskryminacja kobiet w Iranie nie przejawia się jedynie w tym, że nie wolno im się ubierać, jak chcą.

Mimo, że formalnie mają znacznie więcej praw niż ich koleżanki z wielu krajów arabskich, łącznie z największą rywalką Iranu w regionie, czyli Arabia Saudyjską, w praktyce dyskryminacja spotyka je na każdym kroku. Owszem, mają czynne i bierne prawa wyborcze, studiują i pracują. Prowadzą własne biznesy, jeżdżą samochodami i publikują książki. Jednak w Iranie funkcjonują na przykład małżeństwa tymczasowe, w których kobiety mają znacznie mniej praw iż mężczyźni. Wiele przepisów, wywodzących się bezpośrednio z szariatu, sprawia, że są gorzej traktowane w sądach. Czasem po prostu chodzi o uzus, nie o przepisy. Jeśli sędziowie to tylko mężczyźni, a panuje powszechne mniemanie, że mężczyźni są bardziej wiarygodni, skutkuje to tym, że kobieta broniąca w sądzie swoją molestowaną przez ojca nastoletniej córki - przegrywa.

Trzeba jednak przyznać, że irański reżim nie dyskryminuje jedynie kobiet. To system, który preferuje silnych i bogatych. Masz pieniądze – wygrywasz i zapewniasz sobie życie na odpowiednim poziomie. W tym przeżartym korupcją państwie wszystko można kupić, jest to tylko kwestia ceny.

W protestach, które ogarnęły Iran, nie chodzi tylko o chusty. To bunt obywateli, którzy czują się we własnym państwie nikim. Reżim, który był w stanie rękami swoich funkcjonariuszy zamordować dziewczynę za to, że kawałek materiału na jej włosach leżał nieodpowiednio, a później kłamał, by zatuszować swoją zbrodnię, nie zasługuje na żadne poparcie. To dlatego w demonstracjach uczestniczą nie tylko feministki, nie tylko obrońcy praw człowieka czy opozycjoniści, a mnóstwo zwykłych Irańczyków o najrozmaitszych poglądach. To dlatego coraz częściej w czasie pochodów słyszy się już nie tylko okrzyki „śmierć dyktatorowi”, ale też „Koniec z Islamską Republiką”, bo ustrój, który pozwala na coś takiego, musi kiedyś upaść. Pytanie, ile jeszcze takich Masho Aminich musi zginąć, zanim to nastąpi.

*od autorki: większość polskich mediów stosuje wziętą bezpośrednio z angielskiego transkrypcję tego imienia - Mahsa. Jest to jednak nieprecyzyjne. Gdybyśmy chcieli stosować transkrypcję naukową, napisalibyśmy na końcu a z poziomą kreską, bo na końcu tego imienia jest dźwięk długiego a. Ponieważ jego wymowa bardziej przypomina polskie o niż a, piszemy o. Podobną zasadę stosujemy w przypadku innych perskich słów w tym tekście.

;

Udostępnij:

Ludwika Włodek

Dziennikarka, socjolożka, adiunktka w Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego, autorka m.in. zbioru reportaży z Azji Środkowej „Wystarczy przejść przez rzekę" i „Buntowniczek z Afganistanu" (WAB 2022).

Komentarze