0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Photo by Atta KENARE / AFPPhoto by Atta KENARE...

W pierwszym poście temat izraelskiego ataku na Iran (13 czerwca 2025 nad ranem) prezydent USA Donald Trump napisał, że dał Iranowi szansę za szansą, by doprowadzić do porozumienia, ale Irańczycy odtrącali jego próby.

„Już doszło do wielkiej śmierci i zniszczenia, ale wciąż jest czas, by zakończyć tę rzeź, z kolejnymi już zaplanowanymi atakami, które będą jeszcze bardziej brutalne. Iran musi zawrzeć porozumienie, zanim nie zostanie nic, i ocalić to, co kiedyś nazywano Imperium Irańskim. Koniec ze śmiercią, koniec ze zniszczeniem, PO PROSTU TO ZRÓBCIE, ZANIM BĘDZIE ZA PÓŹNO. Niech Bóg Was wszystkich błogosławi!”.

Blef USA?

Czyli – amerykański prezydent jeszcze wczoraj przekonywał, że jest czas na dyplomację. Dziś w pełni akceptuje izraelski atak i mówi, że jedyne wyjście, jakie ma Iran, to kapitulacja. W porannym wywiadzie Trump powiedział też, że izraelski atak był „doskonały”. W niedzielę 15 czerwca miały się odbyć kolejne rozmowy między Iranem a USA na temat irańskiego programu atomowego. Jak łatwo się domyślić, Irańczycy tę rundę rozmów odwołali.

Amerykanie, przynajmniej oficjalnie, wciąż podtrzymują nadzieję na niedzielne spotkanie. Lider amerykańskiej delegacji Steve Witkoff miał w nocy kontaktować się z Omańczykami (spotkanie miało mieć miejsce w stolicy Omanu, Maskacie), by potwierdzić, że ze strony USA plan się nie zmienia. Jeśli jednak Amerykanie faktycznie dalej mają nadzieję na takie spotkanie, to byłaby to daleko idąca naiwność.

Słowa Trumpa potencjalnie mogą też dalej podważyć zaufanie do rozmów z USA. Jeśli Amerykanie potrafią jednego dnia przekonywać o rozmowach, a następnego akceptować zmasowany atak swojego sojusznika – to trudno nie mieć wątpliwości co do intencji Amerykanów. Oraz co do tego, czy są w stanie kontrolować swojego znacznie przecież mniejszego sojusznika.

To dopiero początek

Na dziś trudno znaleźć scenariusz, w którym irańskie władze wychodzą z obecnej sytuacji z twarzą.

Choć trudno w to uwierzyć, wygląda na to, że Irańczycy zostali zaskoczeni. Pierwsze kilkanaście godzin wojny to pasmo militarnych sukcesów Izraela. O nocnym ataku możemy przeczytać tutaj. Uderzono też w wiele punktów w Teheranie, a według informacji podawanych przez oficjalne kanały irańskie śmiertelnych ofiar ataków w stolicy miało być 78. Informacje i zdjęcia z Teheranu wskazują na to, że uderzano w budynki cywilne, w których być może znajdowały się osoby związane z armią lub irańskim programem atomowym. Nawet jeśli tak było, to – choć nie mamy sposobu, by zweryfikować liczbę ofiar – nie ma wątpliwości, że w atakach zginęły niewinne osoby.

W ciągu dnia ruszyła druga fala uderzenia. Trafiono między innymi w cele w okolicy Tabrizu, Szirazu, Kermanszahu, Buszehr.

Izraelska operacja może potrwać dni, być może tygodnie. Jeśli Izrael chce zniszczyć najważniejsze miejsca związane z irańskim programem nuklearnym, w tym zakłady wzbogacania uranu, będzie musiał uderzyć w podziemne instalacje. A to wymaga znacznie większej siły niż dotychczas, być może wsparcia Amerykanów. Granicę Iranu i Izraela dzieli około tysiąca kilometrów, inwazja lądowa jest wykluczona.

Przeczytaj także:

Iran w szoku

Po południu ponad 10 godzin po rozpoczęciu ataku, do Irańczyków przemówił prezydent Masud Pezeszkian. Zaapelował o jedność i zaufanie wobec władz.

„Naród irański i władze kraju nie będą milczeć wobec tej zbrodni, a uzasadniona i zdecydowana odpowiedź Islamskiej Republiki Iranu sprawi, że wróg pożałuje swojego głupiego czynu” – mówił w przemówieniu prezydent.

Na razie jednak odpowiedź Iranu to jedynie wysłanie setki dronów w stronę Izraela w piątek rano. Część z nich została przechwycona nad Jordanią, a Jordańczycy przyznali, że sami zestrzelali drony, obawiając się, że spadną na ich terytorium.

Na tę chwilę brakuje informacji, by jakiś z dronów przebił się do Izraela i poczynił tam szkody.

Nie widać innych rakiet, które miałyby zostać wystrzelone. Tymczasem Izrael skutecznie uderza w kolejne cele na terenie Iranu, a w niektórych miejscach izraelskie drony rozpoznawcze latają nie niepokojone przez irańską obronę – co wskazuje na to, że została w dużej mierze zneutralizowana.

Skala sukcesu militarnego pierwszego dnia ataku może rzeczywiście być szokująca. Zginęli niemal wszyscy najwyżsi rangą dowódcy wojskowi, m.in.:

  • Generał Mohammad Bagheri, przywódca irańskich sił zbrojnych,
  • Generał Hosejn Salami, dowódca Korpusu Strażników Rewolucji,
  • Generał Gholam Ali Raszid, dowódca Kwatery Głównej Zjednoczonego Dowództwa Sił Zbrojnych,
  • Generał Amir Ali Hadżizade, dowódca sił powietrznych Korpusu Strażników Rewolucji, odpowiedzialny między innymi za operacje obrony przeciwlotniczej,
  • Generał Esma’il Gha’ani, dowódca sił Kuds, elitarnej jednostki Korpusu Strażników Rewolucji.

W krytycznym momencie w historii Islamskiej Republiki irańskie władze muszą wymienić właściwie całe dowództwo sił zbrojnych. Nie wiemy też, w jakim stopniu udało się dziś Izraelowi zniszczyć np. irańskie zapasy pocisków.

Iran jest sam

Hezbollah potępił izraelski atak, ale organizacja w komunikacie nie powiedziała nic na temat ewentualnego włączenia się w konflikt. Dla Hezbollahu dalsze zaangażowanie w konflikt z Izraelem może oznaczać dalszą marginalizację.

To też jedna z odpowiedzi na to, dlaczego atak mógł nastąpić teraz. Uderzenie, szczególnie w kontekście trwających rozmów między USA i Iranem może wydawać się nagłe i zaskakujące. Z drugiej strony Izrael przygotowywał się do tego kroku od dekad i regularnie powtarzał, że osiągnięcie zdolności nuklearnych przez Iran to dla Izraela czerwona linia.

Anszel Pfeffer, dziennikarz The Economist i autor biografii Benjamina Netanjahu napisał w mediach społecznościowych, że przez ostatnie lata Izrael od ataku na Iran powstrzymywały dwa główne czynniki: niezgoda ze strony amerykańskich prezydentów i zagrożenie ze strony Hezbollahu, który mógł silnie skrzywdzić Izrael rakietami dostarczonymi przez Iran. Oba czynniki się zmieniły – Trump atak poparł, Hezbollah został bardzo mocno osłabiony i, jak widzimy, nie pali się do kolejnej wojny z Izraelem.

Netanjahu z kolei o ataku na Iran marzył od wielu lat. Axios pisze, że przygotowania do dzisiejszego uderzenia trwały osiem miesięcy. Zbieranie danych wywiadowczych o irańskim programie nuklearnym to znacznie więcej czasu.

Netanjahu marzył też o przerwaniu normalizacji stosunków wielu krajów regionu z Iranem, o zatrzymaniu rozmów z USA. Oraz o zmianie reżimu w Teheranie. Jest zdecydowanie za wcześnie, by przewidywać, czy może do tego dojść, ale możliwe, że Republika Islamska otrzymała dziś najmocniejszy cios od ataku Iraku w 1980 roku.

Czy to koniec programu atomowego Iranu?

Na takie stwierdzenie jeszcze za wcześnie.

Iran posiada trzy zakłady wzbogacania uranu, ale o jednym wiemy niewiele. Do niedawna wiedzieliśmy o dwóch – jednym w okolicach Natanz, drugim obok wsi Fordow, niedaleko miasta Kom na południe od Teheranu. Ten pierwszy został w nocy poważnie uszkodzony. Drugi nie ucierpiał, ale jest trudniejszy do zaatakowania – jest on ukryty w skalnych tunelach. Istnienie trzeciego zakładu Iran ogłosił zaledwie wczoraj, bez ujawnienia lokalizacji. Jedną z możliwości jest podziemny zakład w Natanz, o czym spekulowano już od jakiegoś czasu.

Jak blisko broni atomowej był wczoraj Iran? To pytanie, na które nie poznamy dokładnej odpowiedzi. Izrael mówi nam, że zaledwie dni i używa tego jako pretekstu do ataku, który nazywa wyprzedzającym. Iran oficjalnie mówi, że do produkcji broni atomowej nie dąży.

Osłabiony Iran mógł przyspieszyć starania o bombę atomową

W grudniu 2024 roku Polski Instytut Spraw Międzynarodowych opublikował raport autorstwa Marcina Andrzeja Piotrowskiego pod tytułem „Rozwój i perspektywy programu nuklearnego Iranu”. Warto w dzisiejszym kontekście spojrzeć na główne wnioski z tego raportu. Według niego:

  • Iran znacznie wzmocnił zdolności do wzbogacania uranu po wypowiedzeniu w 2018 roku umowy JCPOA z zachodem przez Donalda Trumpa (więcej o jej szczegółach można przeczytać w tym tekście);
  • Iran wzbogacał uran na poziomie pozwalającym w odpowiednim momencie przełączyć się na stosunkowo szybką budowę kilku głowic jądrowych w sytuacji zagrożenia. Ale nie było wówczas informacji o tym, by faktycznie je budował. Irańczycy świadomie wybierali dwuznaczność swoich działań, która mogła dawać szersze pole manewru w negocjacjach;
  • taka taktyka mogła utrzymać się dłużej, ale sytuacja międzynarodowa – konflikt z Izraelem, zmiana w Białym Domu, utrata Syrii – mogły popchnąć Iran w stronę konstatacji, że broń atomowa jest niezbędna.

Warto dodać, że powszechną wiedzą jest, że Izrael sam posiada broń atomową, choć oficjalną polityką władz jest utrzymywanie niejednoznaczności – nie potwierdzanie, ani nie zaprzeczanie. Izrael jest jednym z pięciu państw (razem z Indiami, Pakistanem, Sudanem Południowym i Koreą Północną), które nie podpisały traktatu o nierozprzestrzenianiu broni atomowej.

Iran ten traktat podpisał i z niego nie wystąpił. Ale ratyfikacja nastąpiła jeszcze przed Rewolucją Islamską, w 1970 roku. Wiele wskazuje na to, że Iran ten traktat – który zakazuje dążenia do posiadania broni jądrowej krajom, które jej nie posiadają – łamie.

Sąsiedzi

Arabia Saudyjska – kraj, który jest czołowym rywalem Iranu w regionie i jednym z najważniejszych sojuszników wojskowych USA – ostro potępił izraelski atak, nazywając go ostrym pogwałceniem praw i norm międzynarodowych. W ostatnich miesiącach dochodziło do niewidzianego od dawna polepszenia oficjalnych stosunków irańsko-saudyjskich. Najpewniej była to jednak głównie zmiana taktyczna. W długim okresie Arabia Saudyjska i inne kraje Półwyspu Arabskiego widzą Iran jako rywala i jego poważne osłabienie raczej nie będzie dla nich poważnym zmartwieniem. Z drugiej strony tak poważna wojna z drugiej strony Zatoki oznacza niepewność i duże prawdopodobieństwo, że region w najbliższych miesiącach będzie znacznie mniej stabilny niż dotychczas. A tego nikt nie chce. Ostatecznie więc podejście najbliższych sąsiadów Iranu do ataku Izraela jest złożone.

Dziś po południu, na wniosek Iranu, zbierze się Rada Bezpieczeństwa ONZ.

„Iran potwierdza swoje niezbywalne prawo do samoobrony, zapisane w artykule 51 Karty Narodów Zjednoczonych, i odpowie zdecydowanie oraz proporcjonalnie na te niezgodne z prawem i tchórzliwe działania” – powiedział irański minister spraw zagranicznych Abbas Arakczi.

;
Na zdjęciu Jakub Szymczak
Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press od 2018 roku. Publikował też m.in. w Res Publice Nowej, Miesięczniku ZNAK i magazynie „Kontakt”. Absolwent Polskiej Szkoły Reportażu, arabistyki na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu i historii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Autor reportażu historycznego "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022) o powojennych rozliczeniach wewnątrz polskiej społeczności żydowskiej. W OKO.press pisze głównie o gospodarce i polityce międzynarodowej oraz Bliskim Wschodzie.

Komentarze