0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. AFPFot. AFP

Tej katastrofy Moskwie nie udało się do tej pory zażegnać. Rozmowy trwają.

Co wiemy na razie z propagandy? Że zaproszenie Putina do USA to jego zwycięstwo, „gdyż żaden rosyjski lider, niezależnie czy w czasach carskich, sowieckich czy postsowieckich tam nie był” („Wiesti” z 9 sierpnia). Propaganda tym bardziej podkreśla ten sukces, im mniej jest pewna wyników spotkania.

Z propagandy Kremla wynika teraz, że osobiste spotkanie Putina z Trumpem było w zasadzie celem wojny w Ukrainie.

Relacje o przygotowaniach przypominają podniecenie świata królewskimi zaręczynami. O spotkaniu Trumpa z Putinem propaganda mówi tak, jakby chodziło o królewski ślub. Odbiorca zalewany jest masą nieistotnych szczegółów i ciekawostek. Że Alaska była kiedyś rosyjska, a obecnie przechowuje tego ślady w języku. Jest taką „rosyjską Ameryką”. Że jest tam cerkiew prawosławna, ale się zamerykanizowała, więc przeszła na zachodni kalendarz. I – cóż za niesamowity przypadek – wedle tego amerykańsko-prawosławnego kalendarza 15 sierpnia przypada święto Wniebowzięcia.

Jak w przypadku takiego publiczno-prywatnego spektaklu, nie mówi się tu o intymnych szczegółach, czyli w tym przypadku – o dzieleniu Ukrainy.

Owszem, „Wiesti” 9 sierpnia pokazują i cytują artykuł Onetu o propozycji USA dla Putina. Ale robią to po to, by podkreślić, jak nawet zła Polsza, tak jak cały świat, przejęła się spotkaniem władców świata. To, co władcy ustalą, jest ich prywatną sprawą.

Nie minął jeszcze tydzień od wzajemnego grożenia sobie przez Putina i Trumpa katastrofą gospodarcza wywołana sankcjami i bronią jądrową.

Przeczytaj także:

Nic się jednak nie zmieniło w fundamencie tej narracji: o losie każdego z nas decyduje jednoosobowo Putin, ewentualnie z kolegą Trumpem. O ile Trump pojmie wielkość Putina.

Putin uradowany

Sam Putin wygląda, od momentu wizyty wysłannika Trumpa Witkoffa 7 sierpnia, na niezwykle docenionego i uradowanego. Po wiadomości o możliwym spotkaniu z Trumpem pokazał się od razu w mediach. Gdyby coś działo się nie po jego myśli, schowałby się albo pokazywał na spotkaniach o rozwoju małych miasteczek w głębi Rosji.

Co go tak uradowało? Wedle propagandy – i chyba w tej kolejności – trzy rzeczy:

To, że wszystko odbędzie się z wielką pompą i Putin osobiście załatwi sprawę z Trumpem.

„Dla Rosji ważne jest, aby przekazywać swoje stanowisko na najwyższym szczeblu: priorytetem jest wyeliminowanie przyczyn konfliktu” – tłumaczy na „ekspert” agencji TASS. „Zbliżające się spotkanie prezydentów Rosji i USA będzie wydarzeniem historycznym i pozwoli na bezpośrednie przekazanie stanowiska Rosji amerykańskim kierownictwu” – to z kolei wysłannik Putina do Trumpa Kiryłł Dmitriew. A to pewnie znaczy, że Putin liczy na wyprowadzenie w pole Trumpa.

Pamiętajmy, że Putin nie ma za wiele czasu na przekonanie Trumpa. Postępy na froncie postępami na froncie, ale stan gospodarki Rosji jest coraz gorszy, a ataki ukraińskie – coraz bardziej dotkliwe. Mer Noworosyjska nad Morzem Czarnym właśnie zalecił mieszkańcom, by mimo wakacji unikali plaż i nie przebywali w pomieszczeniach z widokiem na morze ze względu na zagrożenie ukraińskimi morskimi dronami. Zaś na Krymie i „w 60 innych regionach” władze ogłosiły, że będą wyłączać mobilny internet na wiele godzin, by mylić zwykle drony.

Putin więc, jak donosi jego propaganda, uprawiał intensywne stosunki międzynarodowe, obdzwaniając „przyjaciół” za granicą. Widać, że mu zależy. W czwartek rozmawiał z prezydentem RPA Ramaphosą. W piątek – z prezydentem Chin Xi, premierem Indii Modim, prezydentem Białorusi Łukaszenką, przywódcą Uzbekistanu Mirzijojewem i Kazachstanu Tokajewem. A w sobotę – z prezydentem Brazylii Lulą, za to w niedzielę – z prezydentem Kirgistanu Dżaparowem.

Niezależna „Meduza” zauważa oznaki przestawiania się reżimu z trybu wojennego na pokojowy. Po prostu zmienia się aparat represji, a brutalne represje ustępują dojrzałemu systemowi kontroli.

Drugi powód do radości Putina jest taki, że niezależnie od tego, co uważa Trump, Rosja w niczym nie ustąpiła i mnie zmieniła swoich „celów” w Ukrainie.

Rosyjska propaganda powtarza to od chwili, kiedy wysłannik Trumpa wyjechał z Moskwy. Bardzo to kontrastuje z oświadczeniami Trumpa, że jest już prawie dogadany z Putinem i że Rosja i Ukraina będą musiały „ustąpić”. Propaganda Kremla powtarza cały czas, że Rosja „pozostaje nieugięta w dążeniu do osiągnięcia celów i założeń specjalnej operacji wojskowej, w tym demilitaryzacji i denazyfikacji Ukrainy”.

Powód trzeci – to kolejna udana okazja poniżenia prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego.

Amerykanie sugerowali przez Witkoffa rozmowy trójstronne. Ale organizują spotkanie dwustronne, bo na takie Moskwa się zgodziła. Spotkanie z prezydentem Zełenskim byłoby dla Putina katastrofą, bo podważałoby jego wyjątkowość. Na pewno nie byłoby formatem królewskim, ślubnym, który pozwala poddanym Putina zadziwiać się jego marynarką, krawatem, zegarkiem i kawalkadą jego limuzyn.

Ponieważ Amerykanie cały czas opowiadają, że jednak może warto rozmawiać też z prezydentem Ukrainy, propaganda zaczęła opowiadać, że „może Trump wezwie go na Alaskę na dywanik” („Wiesti” 9 sierpnia) i że Trump nie jest w stanie zmienić poglądu Putina, że o Ukrainie nie będzie decydować Ukraina, tylko Rosja i USA.

Propaganda dodaje, że całe te starania o udział Ukrainy przy stole rokowań jest upokorzeniem nie tylko dla niej, ale dla całej Unii Europejskiej. Silni nie muszą się starać. Upokorzenie zaś jest dowodem na to, że Rosja jest silna a Putin potężny.

Na co liczą w Rosji?

Wbrew pozorom nie jest to takie łatwe do ustalenia. Jeszcze kilka dni temu aparat propagandowy skupiał się na przekonywaniu, że żadne nowe sankcje Rosji nie zaszkodzą. Teraz aparatczycy kremlowscy są pełni zapału i wiary w pokonanie Ukrainy. Trudno powiedzieć, jaki jest status tych publicznych wypowiedzi. Niewątpliwie bardzo podnoszą poprzeczkę sukcesu dla Putina. Ale może taka jest mechanika propagandy: że każdy wysoko postawiony aparatczyk musi ogłosić swą wiarę w sprawność Putina. A propaganda musi to podać?

W każdym razie aparatczycy i „eksperci” propagandy mówią tak:

Putin odniesie sukces, Trump ustąpi i zniesie sankcje, Zełenski ustąpi, a może nawet go zabiją. A następnie Trump z Putinem zajmą się tym, co im najlepiej wychodzi, czyli rządzeniem światem:
  • „Trump teraz nie będzie stawiał ultimatum, tylko będzie skłonny co negocjacji i ustępstw” (przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Dumy, lider Liberalno-Demokratycznej Partii Robotniczej Leonid Słucki 7 sierpnia).
  • „Spotkanie może stać się zwiastunem pokoju na Ukrainie na warunkach rosyjskich i zadać silny cios »partii wojny« na Zachodzie” (Siergiej Mironow, lider partii „Sprawiedliwa Rosja – Za Prawdą”, 7 sierpnia).
  • „Wybór Alaski na miejsce negocjacji między prezydentem Rosji Władimirem Putinem a amerykańskim przywódcą Donaldem Trumpem to ważny sygnał dla innych krajów zachodnich, że tylko Rosja i Stany Zjednoczone rozwiążą kryzys ukraiński” (Mironow, 9 sierpnia).
  • „Jeśli wysiłki prezydenta USA Donalda Trumpa zmierzające do pokojowego rozwiązania konfliktu na Ukrainie okażą się skuteczne, dni Wołodymyra Zełenskiego u władzy będą policzone” (ukraiński zdrajca Aleksandr Dubiński cytowany przez RIA Nowosti, 7 sierpnia).
  • „Wołodymyr Zełenski będzie miał ciężko, ponieważ jego fantazje o poparciu całego świata rozsypują się w oczach w przededniu spotkania przywódców Federacji Rosyjskiej i Stanów Zjednoczonych na Alasce” (deputowany do Dumy Amir Chamitow (9 sierpnia).
  • „Zełenski nigdy nie dorósł do roli postaci politycznej. Jest szesnastym politykiem i powinien trzymać język za zębami, gdy dwaj politycy broniący interesów swoich państw prowadzą dialog na temat nowego geopolitycznego porządku świata opartego na nowym systemie kontroli i równowagi” (deputowany Szeremet, 10 sierpnia).
  • „Prezydent USA Donald Trump może wykazać się większą elastycznością podczas rozmów z rosyjskim przywódcą i omówić możliwe złagodzenie amerykańskich sankcji wobec Rosji” – cytowany przez TASS 7 sierpnia już nie aparatczyk, ale zagraniczny politolog Malek Dudakov, ale „politolodzy” w tym wypadku służą aparatowi do przekazywania słusznych myśli.
  • „Spotkanie pomoże ustabilizować globalną gospodarkę” (Dmitriew, 7 sierpnia). Indeks giełdy moskiewskiej już skoczył o ponad 5 proc. na wiadomość o szczycie Putina z Trumpem.
  • „Spotkanie prezydenta Rosji Władimira Putina z prezydentem USA Donaldem Trumpem może położyć podwaliny pod nowy, bardziej sprawiedliwy porządek świata” (Władimir Rogow, współprzewodniczący „rady koordynacyjnej ds. integracji nowych regionów”, 9 sierpnia)

Lekki, ale rosnący niepokój Moskwy

Trzeba sobie jednak powiedzieć, że sukces Putina z Alaską sukcesem, ale propaganda nie wie jeszcze, jak to wszystko się skończy. Jest rozedrgana.

W czwartek 7 sierpnia była niepewna, opowiadała tylko o „wysyłaniu sygnałów” między Moskwą a Waszyngtonem. W piątek była w ekstazie, w sobotę lekko swój entuzjazm pohamowała. By w niedzielę znów nabrać animuszu – bo Amerykanie donosili, że osiągają postęp w rozmowach z Ukrainą i swoimi sojusznikami. I zaraz potem się przestraszyć zapowiedzią, że jednak prezydent Zełenski może być pełnoprawnym gościem na Alasce.

9 sierpnia „Wiesti” ostrzegły, że

czekają nas dni pełne napięcia. W innych kanałach propagandy była mowa nawet o dniach pełnych niebezpieczeństw”.

10 sierpnia wieczorne „Wiesti niedieli” obiecały: Zełenskiego na Alasce nie będzie.

„Przygotowania do szczytu Rosja-USA na Alasce nie będą łatwym procesem, ale strony będą ciężko nad nim pracować” – powiedział doradca Putina Uszakow.

Stanowisko prezydenta Zełenskiego, że Ukraina nie będzie handlować swoimi ludźmi i ziemią, propaganda przyjęła lekceważąco. Ostrzegła, że w ten sposób Zełenski może „rozeźlić Trumpa”. Ale „niektóre kraje mogą próbować zakłócić spotkanie przywódców Rosji i USA, Władimira Putina z Donaldem Trumpem” – ostrzegł w sobotę 9 sierpnia w Telegramie Dmitriew.

Moskwa znowu grozi „euroimbecylom” Oriesznikiem

„Zełenski wysuwa niedopuszczalne propozycje. Ostatecznie jednak działa to na jego niekorzyść. Pojawia się i umacnia przekonanie, że to on staje się głównym problemem, a problemy należy rozwiązywać. Na różne sposoby” – pogroził 10 sierpnia „ekspert RIA Nowosti” Władimir Dżarała. Były prezydent Miedwiediew, wyrażający w sieci myśli wykluczonego cyfrowo Putin, w niedzielę rano napisał na Telegramie, że Amerykanie, zamiast walczyć z kartelami narkotykowymi w Ameryce Północnej, powinni wysłać swoje siły specjalne do Kijowa na operację antyterrorystyczną. Bo tam rzekomo mają się znajdować żołnierze narkotykowej mafii.

Użycie w komunikacji Miedwiediewa pokazuje, jak rośnie irytacja Moskwy.

„Siły sprzeciwiające się pokojowemu rozwiązaniu konfliktu na Ukrainie zintensyfikowały swoją działalność w krajach europejskich przed szczytem rosyjsko-amerykańskim na Alasce” – pisał z kolei w Telegramie Słucki. Ostrzegał, że europejscy politycy próbują albo wciągnąć prezydenta USA Donalda Trumpa do antyrosyjskiej koalicji, albo uniemożliwić pokój i rozwiązanie konfliktu ukraińskiego.

Dowód tych knowań pojawił się natychmiast w postaci oświadczenia liderów Europy, że choć popierają Trumpa, to Ukrainy nie zostawią.

Miedwiediew: „Podczas gdy euroimbecyle próbują utrudnić amerykańskie próby rozwiązania konfliktu ukraińskiego, reżim Bandery wpada w panikę i rekrutuje na front najohydniejsze szumowiny ludzkości”.

W końcu wiceminister spraw zagranicznych Riabkow zaczął w niedzielę opowiadać w rosyjskiej telewizji 10 sierpnia, że „Rosja dysponuje nie tylko kompleksem Oresznik, ale także innymi nowoczesnymi rodzajami broni”. Znowu zaczęło się robić gorąco i jedyną nadzieją aparatu został Putin. Jak zapewniał gorąco Słucki, „o wszystkim zadecydują Putin i Trump.

Spotkanie 15 sierpnia na Alasce będzie wydarzeniem nie tylko dla stosunków rosyjsko-amerykańskich, ale także dla oceny roli przywódców w historii świata”.

Z tych ostrzeżeń wynika, że w Rosji rozumieją, że jeśli Witkoff z Trumpem czegoś nie zrozumieli, to niestety Ukraina i Europa mają jeszcze całe cztery dni, by im drukowanymi literami wyjaśnić, co dla świata oznaczają rosyjskie żądania wobec Ukrainy.

Tyle że czasy są takie, że fakty mogą nie wystarczyć, kiedy Trump z Putinem padną sobie w objęcia.

***

Od początku pełnoskalowej napaści Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?

UWAGA, niektóre z linków wklejanych do tekstu mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN. Blokuje je Rosja.

Grafika: rozbłysk a w srodku oko (Saurona?)
Rosyjska propaganda: rys. Weronika Syrkowska/OKO.press
;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze