0:000:00

0:00

"Ja się znowu zaczynam bać policji. Kiedyś się bałem milicji. Spisywano mnie, zamknięto na 48 godzin. Zaprosiła mnie ubecja i mówiła, że albo podpisuję lojalkę i będę z nimi współpracował, albo oni powiedzą mamusi i tatusiowi. Ja przez to wszystko przechodziłem i nie chcę do tego wracać, a wracam.

Boję się wywiesić tęczową flagę na balkonie. I zdałem sobie sprawę, że to wszystko, przez co przechodziłem, powoduje, że się boję. Dlaczego ja się mam bać we własnym kraju?".

Rozmawiamy z Grzegorzem i Wojtkiem, którzy są parą od 11 lat. Mieszkają w Warszawie.

Sławomir Zagórski, OKO.press: Jak odbieracie to, co dzieje się wokół LGBT w Polsce przez ostatnie miesiące?

Wojtek: Atmosfera się zagęszcza, robi się coraz bardziej duszno. Czujemy narastające zagrożenie. Nigdy dotąd się nie bałem jakichś sytuacji czy ludzi, a teraz się to zmieniło. Czujemy się wykluczani przez obecne władze.

Grzegorz: Mówi się nam, że jesteśmy gorsi, że nie ma tu dla nas miejsca. Kiedy czytasz, że Polska bez LGBT jest najpiękniejsza to oznacza „wypierdalaj stąd”.

W: Napuszcza się na nas społeczeństwo, osoby, które są podatne na tego typu perswazje.

G: Wiesz co mnie najbardziej kopnęło? 1 sierpnia ubiegłego roku, kiedy biskup Jędraszewski podczas mszy z okazji rocznicy powstania, użył po raz pierwszy „tęczowej zarazy”.

Byłem z moją ciocią, lat 89, na Powązkach, co dla warszawiaka jest rzeczą ważną. Wracamy z cmentarza, wsiadamy do autobusu i nagle czytam coś takiego. Szlag mnie trafił. Zacząłem krzyczeć, bo to było dla mnie nie do zniesienia. Ten... przy tej okazji mówi o tęczowej zarazie! Wyklucza mnie. Naprawdę po raz pierwszy w życiu czułem się tak podle, że wysiedliśmy z tego autobusu i poszliśmy się napić wódki, bo nie byłem w stanie przejść przez to na trzeźwo.

Ja znowu zaczynam się bać

Jędraszewskiego nic złego za to nie spotkało?

G: Nie. Został wielokrotnie za to nagrodzony.

W: Stał się gwiazdą.

G: Tak zwany Katolicki Uniwersytet Lubelski go uhonorował, inni też.

W: Dla mnie ta nagonka zaczęła jeszcze wcześniej. A konkretnie w Białymstoku, kiedy kościół, lokalni księża, zaczęli podburzać ludzi przeciw nam.

G: Po marszu równości w Białymstoku zdarzyła się bardzo znamienna rzecz. Mam na myśli opublikowanie przez parafię podziękowania dla tych wszystkich, którzy przyczynili się do tego, by bronić zdrowej ojczyny, zdrowej rodziny, wiary i wartości.

Przeczytaj także:

Uważacie, że źródłem nagonki na gejów były działania Kościoła?

G: Kościół idzie tu ręka w rękę z władzą.

W: Obydwie strony się wspierają. Bo w Kościele homofobia była już wcześniej, ale teraz władza zaczęła iść w tym kierunku, nagłaśniać całą tę propagandę i Kościół jest do tego świetną tubą.

G: Kościołowi bardzo zależy też na tym, żeby odciągnąć uwagę od własnych problemów, z którymi nie jest się w stanie rozliczyć.

W: To jest takie „Łapaj złodzieja!”

Obecna zmiana w nastawieniu do LGBT jest wyjątkowa?

W: Zdecydowanie tak.

Wydawało się, że przez lata wolnej Polski to wszystko szło, wprawdzie powoli, ale w dobrym kierunku. Aczkolwiek niedawno przeczytałem wpis Jacka Dehnela na Facebooku, w którym pisze m.in. tak: „Tymczasem zdążyłem wydorośleć, przekroczyć czterdziestkę i posiwieć, a nadal moje prawa są tak samo niechronione, nadal jestem pozbawiony ich dokładnie tak samo, jak w 1989”. Po tej lekturze uświadomiłem sobie, że de facto geje w Polsce są nadal w takiej samej sytuacji jak w 1989 roku.

G: Nie, tego nie odważyłbym się powiedzieć. Ale osoby, które mają doświadczenie takie jak ja, czyli tej Polski lat 80., kiedy wchodziłem z życie gejowskie, nie chcą do tego wracać. A ja do tego wracam.

Ja się znowu zaczynam bać policji. Kiedyś się bałem milicji. Spisywano mnie, zamknięto na 48 godzin. Zaprosiła mnie ubecja i mówiła, że albo podpisuję lojalkę i będę z nimi współpracował, albo oni powiedzą mamusi i tatusiowi. Ja przez to wszystko przechodziłem i nie chcę do tego wracać, a wracam.

Boję się wywiesić tęczową flagę na balkonie. I zdałem sobie sprawę, że to wszystko, przez co przechodziłem, powoduje, że się boję. Dlaczego ja się mam bać we własnym kraju?

W: Bratanek Grzesia wywiesił.

G: Mój bratanek, który ma prawie 40 lat, jest gejem, powiesił tę flagę. Ale on, gdy szliśmy na ostatnią manifestację, tę po Margot, wysłał mi informację co mam zrobić, jak mnie zatrzyma policja. On jest z Obywateli RP. Ma za sobą kilka rozpraw sądowych. Jest w tym zaprawiony. Ja nie jestem zaprawiony. Ja mam w sobie lęk z komuny, który wlokę na plechach. I on wrócił. I dusi mnie.

Ten lęk nie hamuje Was jednak przed chodzeniem na manifestacje.

G: Mam pod 60-tkę i naprawdę nie powinienem być już aktywistą. Ale nie mogłem nie pojechać na kolejną manifestację do Płocka [Marsz Równości w sierpniu 2019]. Ryczałem na tej manifestacji [Grzegorzowi łamie się głos]. Widziałem tego dzieciaka, który chciał na mnie pluć z różańcem w jednej ręce i z krucyfiksem w drugiej. Widziałem też to, co potem opisywał Jacek Dehnel. To było przerażające.

Równocześnie miałem też fajne poczucie, bo byli z nami ludzie z Obywateli RP. Wiozłem ich swoim samochodem.

A jak patrzyłeś na rodziców tego dziecka, bo to dziecko bogu ducha winne, myślałeś, że to Kościół zrobił im wodę z mózgu?

G: Wszyscy im robią wodę z mózgu.

W: Żyjemy po prostu w takiej kulturze, w której o homoseksualizmie nie mówi się w sposób normalny, tylko jest to traktowane jako zboczenie, choroba, dewiacja. Poza tym mówi się, że trzeba szerzyć wiedzę, ale ja uważam, że urzędnicy państwowi, dostojnicy kościelni, osoby jakoś tam wykształcone, które opowiadają różne dyrdymały na temat homoseksualizmu, nie robią tego dlatego, że są niedouczeni, niedoinformowani. To jest celowe kłamstwo, które się najzwyczajniej opłaca.

G: Weźmy pod uwagę choćby, kto został ministrem edukacji i szkolnictwa wyższego. To doskonale pokazuje kierunek, w którym dążymy. Polak ma umieć pisać, czytać, podpisać się i płacić na Kościół.

Wykasować kogoś z telefonu po 40 latach

OK, urzędnicy, dostojnicy rozumieją. Ale mnóstwo ludzi tego nie rozumie. I tymi najłatwiej manipulować.

G: Problem polega na tym, że to nie zwykli ludzie niczego nie rozumieją. Moje doświadczenie życiowe mówi, że są to osoby, które są dziećmi profesorów, wnukami profesorów. Jeśli ktoś, kto jest córką profesora PAN-u i wnuczką profesora przedwojennej Politechniki Warszawskiej w odpowiedzi na wysłany przeze mnie tekst o tym, jak się czuje gej w dzisiejszej sytuacji szczucia, odpisuje, że „przesadzam”, że „nie mam pojęcia”, że „to jest marginalne”, że „w ogóle o czym mówię”. A potem dostaję mema z informacją, że „PZPR to też nie była ideologia, to byli robotnicy”.

Ja się potem odzywam do niej na WhatsAppie: „Jest mi bardzo przykro, że po 40 latach piszesz mi coś takiego”, na co dostaję informację zwrotną: „Ty zioniesz nienawiścią. Idź się leczyć”.

Czy wiesz co to znaczy wykasować kogoś po 40 latach z telefonu? [Grzegorzowi znów się łamie głos] Kogoś z kim spędzałeś wakacje, przyjaźniłeś się, miałeś jajeczko, opłatek, wszystko?

To znaczy, że te 40 lat było jakimś kłamstwem. Żyłem w jakiejś bańce, w jakimś wyobrażonym sobie przeze mnie świecie. Na tych wszystkich jajeczkach jedna czwarta to byli geje, to co ci ludzie robili? Kim oni są? To kłamią teraz? Wtedy kłamali?

To nie są ludzie bez wykształcenia. To są ludzie, którzy do kościółka chodzą co tydzień i to jest dla nich ważne. To są ludzie, którzy się rozwiedli, którzy próbowali in vitro, bo były kłopoty i z tym się jakoś pogodzili. To są ludzie, którzy się dali zmanipulować.

Przerażająca jest ta manipulacja, która ma miejsce u nas. Przerażająca.

Tym ludziom jednak musi brakować wiedzy.

G: To nie jest brak wiedzy. To jest przyjęcie pewnego toru myślenia: jestem w tej grupie, mam na lustrze od 2005 roku „Lech Kaczyński – mój prezydent”. Chodzę na każdą miesięcznicę. Wprowadzam się w pewien świat, w którym mówią mi, co mam myśleć, co mam robić, i ja to robię.

Zwróć uwagę, że w tej nagonce na nas zapomina się też, że to dotyczy nie tylko gejów, ale całego ich otoczenia, ich rodziców, rodzeństwa. Moja mama przeżyła mój coming out może o tyle łatwiej, że było to w momencie, kiedy umierał mój ojciec i miała co innego na głowie. Ale potem się zastanawiała, co ona zrobiła źle. To straszne.

Nie wiem, jak przeżywają to inni rodzice. Ale jeżeli akurat są rodzicami wspierającymi swoje dziecko i pogodzili się z tą sytuacją, to są poddani presji nie mniejszej niż te homoseksualne dzieci.

Sądzicie, że to, co spotyka Was teraz, to specyficzna niechęć wobec mniejszości seksualnych czy też niechęć do jakiegokolwiek innego? Bo wygląda inaczej, ma inny kolor skóry, jest inaczej ubrany.

W: Myślę, że tym razem padło na nas, bo jest jakiś inny do straszenia.

G: Padło też na imigrantów, na lekarzy. Przypomnę jak w Sejmie o tych ostatnich powiedziano „Niech wyjeżdżają.” Najgorsze, że oni sobie to wzięli do serca i wyjechali.

W: Wszystko, co nie pasuje do prawicowego wzorca, jest wyrzucane, wyklinane po prostu.

G: A z drugiej strony ten kompletny brak empatii, jakiegoś wyważenia. Jeśli osoba, z którą również byłem przez długie, długie lata, bo od strajku w 1981 roku, w bardzo bliskich kontaktach, i rozmawiam z nią po tym Białymstoku, mówi mi: „Powinieneś poczytać o tym, w jaki sposób na podobnych manifestacjach obrażano mnie, raniono moje uczucia i pluto mi w twarz. Ponieważ żadna ze stron nie jest w porządku, proszę, żebyś niczego ode mnie nie oczekiwał”.

Jednocześnie ta sama osoba twierdzi, że to, co mówi Jędraszewski jest bez znaczenia, bo to nie jest Kościół, to, co mówi episkopat jest bez znaczenia, bo to nie jest Kościół. Kościół jest różny i ona chodzi do innego kościoła. Otóż nie ma innego Kościoła.

Wiesz co jest najzabawniejsze? Ona jeździ do kościoła, gdzie znam jednego księdza. On jest gejem, który ma osobistego narzeczonego, z którym parę razy w roku spędza wakacje. Żyje po swojemu, nie żyje zgodnie z zasadami moralności katolickiej i nie ma z tym problemu. A ona chodzi tam, bo oni tam są dobrzy. Oni tam nie mówią o polityce.

Powiedziałeś jej o tym?

G: Powiedziałem.

I co?

G: I nic. To nie trafia. Ona sobie w ogóle nie życzy rozmowy na ten temat.

To nie jest fanatyzm, a jednak jest swego rodzaju fanatyzmem, bo nie dopuszcza refleksji intelektualnej. Ona się broni przed refleksją. Nie życzy sobie. Chce mieć uporządkowany świat – to jest dobre, a to złe.

Kościół jest dobry, a homoseksualizm jest zły i nie będę się wdawać. Jest w stanie w imię tych poglądów poświęcić takie rzeczy jak przyjaźń ze mną i to mnie boli.

Pomniki ważniejsze od ludzi

Nie dziwię się.

Wiesz co, w tym wszystkim zacząłem robić rzeczy bardzo dziwne. Odbierałem samochód, rozmawiałem z facetem w warsztacie. Człowiek bardzo miły, weszliśmy na polityczne tematy. To było w ubiegłym roku, w sierpniu, kiedy wrzało po tej tęczowej zarazie i facet mówi: „Jestem związany z Kościołem, jestem wierzący, praktykujący i nie wiem co mam z tym zrobić”.

A ja mu na to: „A co ja mam z tym zrobić, skoro ja jestem tęczową zarazą?”. Szczęka mu opadła i odrzekł, że nie wie co ma mi powiedzieć.

Przynajmniej zdobył się na refleksję.

G: Ale ci ludzie, którzy zdają sobie sprawę z wartości, którzy potrafią myśleć, a nie tylko fanatycznie wierzyć w pewne rzeczy, mówią mi właśnie: „Grześ, ja cię przepraszam, ale ja nie wiem co ja mam zrobić. Ja nie potrafię rozmawiać o tym z własnymi synami". To mi mówi osoba, która jest rzeczywiście bardzo związana z Kościołem. „To nie jest mój Kościół. Ja się tam czuję tak obco, tak jak ty się dziś czujesz w Polsce.”

Ksiądz prof. Andrzej Szostek, który poręczył za Margot, zerwał swoją współpracę z KUL.

G: To wszystko jest na styku. Kiedy mówimy o tym, co się wydarzyło z Margot, było duże poruszenie, co jest obrazą uczuć religijnych, a co nie jest obrazą. Docierałem do różnych tekstów, również z takiego kościoła lewicowego, katolickiego. Te teksty wysyłałem do osób, które wydawały mi się ważne. Nie było żadnej odpowiedzi.

Nie było żadnej odpowiedzi na to, jak można porównywać glanowanie ludzi, walenie ich o bruk, z powieszeniem tęczowej flagi na figurze Chrystusa, flagi, która niczego nie zniszczyła. Która była protestem symbolicznym, nikogo nie obrażającym.

W: Pomniki i mury są w tym kraju ważniejsze od ludzi.

G: A jednocześnie następnego dnia leci premier kraju, żeby zapalić tam znicz, bo nastąpiła jakaś niewiarygodna profanacja. To przepraszam, ale w tym wszystkim profanuje się chyba Boga?

Jeśli ktoś wierzy w Boga, w te teorie, że Bóg nas wszystkich stworzył, to mnie też stworzył! Jeśli oni mnie glanują, to obrażają tego samego Boga.

Wiesz co mnie jeszcze bardzo bawi? Mówienie, że geje, że nasze związki, zniszczą polską rodzinę. Moją ciocią zajmuję się ja, a nie mój heteroseksualny brat. Mój znajomy gej zajmuje się swoim prawie 100-letnim ojcem, a nie jego brat, który mieszka 100 km dalej i przyjeżdża 2 razy w roku. Bratankiem Wojtka czasem zajmujemy się my, po to, by rodzice mieli oddech od dziecka….

…nie musisz się tłumaczyć…

G: …i nagle okazuje się, że to my niszczymy polskie rodziny.

To kompletna bzdura, nawet tego nie powtarzajcie.

G: A najgorsze jest to, że ludzie w to wierzą.

W Polsce katolicyzm nastawiony jest nie na to, żeby ludzie byli lepsi, tylko, żeby zwracać uwagę innym, że są źli. Kompletnie nie zajmujemy się sobą, nie oceniamy siebie i uważamy, że my sobie ze sobą poradzimy, ale to innym trzeba pomóc być dobrym człowiekiem. To jest punkt oparcia polskiego katolicyzmu i to jest przerażający jego błąd.

Moja ciocia przestała chodzić do kościoła, bo mówi, że nie jest w stanie znieść polityki z ambony. Mamy znajomą, która niedługo skończy 93 lata. Marnie już jest z jej mobilnością, ale jest osobą w pełni władz umysłowych, więc słuchała mszy przez radio. I niedawno podczas transmisji mszy ze Św. Krzyża ksiądz powiedział coś takiego, że ona wyłączyła radio i stwierdziła, że nie jest już w stanie tego słuchać.

To jest osoba, która pochodzi z Kresów. Syberia, wyjście z Andersem, szkoła w Afryce, matura w Ugandzie. Osoba z takim doświadczeniem życiowym nie była w stanie tego znieść…

…właśnie dlatego.

G: Bo to zaczęło być dla niej obrzydliwe. Ale strasznie na Kościół zeszliśmy.

Nie wolno się ujawniać, wychylać

Wracam do wątku historycznego. Mieliście nadzieję, że w Polsce w końcu dojdzie do zalegalizowania związków partnerskich?

G: Powiem szczerze - nie liczyłem, że tego dożyję.

W: Żadna z ekip rządowych nie zrobiła z tym nic. Uważano, że to temat na wpół obrzydliwy. Lepiej tego nie tykać, można się tylko narazić społeczeństwu, Kościołowi itd., itp. Niech oni sobie tam będą, ale niech nie podskakują.

G: Nie wiem, czy czuję potrzebę takiego związku. Ale gdyby one były, to bym się zastanowił. Taki papier jest istotny dla spraw prawnych, podatków, dziedziczenia, szpitala.

W: Ale to są właśnie prawa, które powinny przysługiwać wszystkim.

G: Pamiętam czasy, kiedy pójście na paradę równości było aktem odwagi. Pamiętam największą wówczas paradę, która odbyła się, gdy Lech Kaczyński jako prezydent Warszawy nie pozwolił na jej organizację. I ona się odbyła. Była świetnie zorganizowana, była pomoc policji, taka obstawa, że aż miło.

W Warszawie, poza dwiema ostatnimi, zawsze szedłem na parady z dozą niepewności. Nigdy nie miałem tego w Madrycie. W Madrycie szedłem wiedząc, że prawicowa burmistrz miasta, pani Aguirre mówiła: „Jestem prawicowa, ale to największa fiesta w tym mieście i ja nie mogę tego nie popierać”. Nigdy się tam nie czułem zagrożony, nigdy.

Teraz człowiek ma inne lata. To młodzi zajmują się protestowaniem, są aktywistami. Ja ich podziwiam. Podziwiam osoby typu Margot, bo one są odważne, bo one mają dosyć.

Mówiłeś o tekście Jacka Dehnela. Przez 30 lat nie zmieniło się na tyle, żebym poczuł znaczącą zmianę dla siebie. Tak minęło moje życie, a oni mi mówią, że kiedyś coś. No przepraszam, jeżeli by mi zależało na uroczystości, to bym zrobił to samo co inne osoby – pojechałbym do Danii, do Szkocji, załatwił sobie ten ślub. Ale ślub po to, żeby były fajne fotki, mnie nie interesuje. Mamy znajomych, którzy to zrobili. Ślub był gdzieś w świecie, a potem w Warszawie spotkanie towarzyskie.

Taki związek nie jest u nas honorowany.

G: Absolutnie nie.

W: Dyplom na ścianie.

G: Wszystkie próby zgłoszenia tego do Urzędu Stanu Cywilnego zgodnie z zaleceniem Ziobry są spisywane przez prokuraturę. Na wszelki wypadek, żeby mieć w teczce.

Mówisz, że w Hiszpanii nigdy nie czułeś strachu, ale wspomniałeś też, że nigdy nie trzymacie się tam za rękę na ulicy.

G: Bo mam to wdrukowane – nie wolno się ujawniać, wychylać. Zwiedzamy wieżę widokową w San Sebastian. Nikogo. Mżawka co 15 minut, jak tylko bywa na północy Hiszpanii. Znudzona bileterka jest wyraźnie zachwycona słysząc, że obcokrajowcy mówią w jej języku. Myśmy jej w ciągu 10 minut powiedzieli, że jesteśmy parą. W Polsce nikt by tego nie chciał słuchać ani ja bym nie potrafił tego powiedzieć.

Opowiadałeś też o przykrym incydencie, który spotkał cię niedawno w Warszawie, w miejscu, w którym mieszkacie.

G: Nie mam pojęcia kto to był. To był głos z offu, z ławki, gdzieś w cieniu, w krzakach. To nie była jedna osoba. Siedzieli i pili sobie. Wieczór, ciepło.

I co usłyszałeś?

G: „Wypierdalaj stąd. Wypierdalaj z Polski ty jebany pedofilu”.

Wiedzieli, do kogo mówią?

G: Jak ktoś chodzi z dwoma charakterystycznymi psami to jest bardzo rozpoznawalny.

Ja tam mieszkam od 1977 roku. A skoro mówimy o sąsiedztwie, to wiosną znów było jakieś wzmożenie hejtu.

To był weekend, otwieram drzwi i znajduję na wycieraczce pudełko ptasiego mleczka z liścikiem: „Z wyrazami wsparcia od sąsiadki - sojuszniczki”.

Wzruszające, a z drugiej strony to jest od kogoś, kto bał mi się powiedzieć to w oczy. Sądząc z charakteru pisma, musiała to być starsza osoba.

Domyślacie się o kogo chodzi?

W: Nie mamy bladego pojęcia.

Miło, że spotykają was choć takie gesty wsparcia.

G: Oczywiście, ale charakterystyczne jest to, że ta osoba zostawiła prezent na wycieraczce, nie zadzwoniła, przepojona lękiem. Moja ciocia boi się powiedzieć swoim przyjaciółkom, z którymi rżnie w karty, że jestem gejem.

Dlaczego?

G: Bo ona ma jeszcze stalinizm za sobą. Boi się wychylić z czymkolwiek. I to jest ten mechanizm, że jeśli nawet mamy wsparcie, to ono jest tak po cichutku, żeby się inni nie dowiedzieli.

Napisaliśmy podziękowanie dla sąsiadki - sojuszniczki i powiesiliśmy na tablicy ogłoszeń. Zniknęło po 15 minutach. Powiesiliśmy drugi raz. Fakt, ono było przyklejone tęczową taśmą klejącą - przyznaję się.

A inni sąsiedzi?

Zdarzają się komentarze. Sąsiad, z którym jadę windą z psami – to są dwie suki - mówi: „Te suki, to chyba jedyne kobiety w pana domu?”.

Po co on to mówi?

G: Żeby pokazać, że on wszystko wie. Może nie pluje, ale znowu zaraz nie popiera.

Wyjeżdżajcie, bo tu się nie doczekacie

Obok tych aktów niechęci, nienawiści czujecie też chyba wsparcie sporej części społeczeństwa?

G: Bez wątpienia.

W: Jest spora kontrreakcja, na szczęście. To widać. Sprawa sprowokowała chyba wiele osób, dla których to był temat może mało istotny, że jednak zaczęły bronić naszych praw jako praw człowieka.

G: Ani Kościół, ani PiS nie przypuszczali, że doprowadzi to aż do takiego rozhuśtania sytuacji, zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz. Nie spodziewali się reakcji Ursuli von der Leyen, Bidena, listu 50 ambasadorów. To naprawdę przerażające, że Mołdawia i Argentyna wzywają do przestrzegania praw człowieka w Polsce. To nas obraża.

W Argentynie, w Urugwaju związki homoseksualne są legalne. Nagle okazało się, że my się znajdujemy w jakimś skansenie.

Ponoć Kaczyński przed rekonstrukcją rządu domagał się od Ziobry zaprzestania tych ataków.

G: Przepraszam, to nie Ziobro, to Duda mówił, że to nie ludzie, tylko ideologia. Życzę panu Dudzie, żeby mu się miło rozmawiało z premier Finlandii, która jest córką lesbijek, z premierem Luksemburga, z burmistrzem Londynu Sadiq Khanem. Bart Staszewski podczas spotkania z Dudą wyłożył na stół zdjęcia trzech młodziaków, którzy popełnili samobójstwo z powodu mowy nienawiści. Z powodu takich rzeczy, które on rozbudził. I zostawił go z życzeniem, żeby mu się to przyśniło. I ja mam nadzieję, że mu się to przyśni.

W jakim kierunku to wszystko zmierza?

G: Konfrontacji.

W: Bo eskalacja jest po obydwu stronach.

G: Teraz jeszcze jest okres pandemii, ale rozbudzono nienawiść. W czasie marszu narodowców 1 sierpnia 2020 na Nowym Świecie w Warszawie była taka agresja! Odbyło się cięcie tęczowej flagi nożami, z furią na twarzy. To zostanie. Tego się nie łagodzi przez rok, przez 2 lata, przez 5 lat. To się łagodzi przez pokolenia.

Jak powiesz ludziom, że gnębienie pedała jest ok, bo to się jeszcze i Bogu, i partii podoba, to będą to robić. Mają błogosławieństwo i robią to dla ojczyzny.

Ten ktoś, kto mi krzyknął „Wypierdalaj z Polski, jebany pedofilu”, zrobił to dla ojczyzny. Dokonał czynu patriotycznego i jeszcze miłego Bogu. Kiedyś mógł to pomyśleć, a teraz mówi. I mówi to z dumą.

Myśleliście o wyjeździe z kraju?

G: To jest tak: z jednej strony otacza mnie lęk, przerażenie i desperacja. A z drugiej myślę: Kurwa mać, jestem takim samym Polakiem jak oni! Mam takie same prawo tu żyć jak oni. Albo i większe? Bo może więcej robiłem dla tego kraju. Nigdy nie oszukiwałem na podatkach. Starałem się być dobrym człowiekiem, dla siebie, dla otoczenia, dobrym przyjacielem, dbać o ogródek, nie wyrzucać śmieci pod domem. To znacznie większy patriotyzm niż maszerowanie z flagą 11 listopada.

Zmagam się z tym wszystkim. Nie wyjadę, jestem za stary. Naprawdę. 60-tka to za późno, żeby zaczynać życie od zera, nie wiadomo gdzie, zwłaszcza w dzisiejszym świecie, który jest tak niepewny.

A co byś doradzał 20-25-letnim gejom?

G: Wyjeżdżajcie. Bo tu się nie doczekacie takiego traktowania jak w Niemczech, we Francji, we Włoszech, w Argentynie, w Urugwaju, w Kostaryce.

W: Mieliśmy nadzieje 30 lat temu, że też dołączamy do cywilizacji Zachodu. Tymczasem wcale nie. To wszystko tak łatwo cofnąć, doprowadzić do jakiegoś absurdu.

G: Przerażające jest też dla mnie to, że my czekamy co zrobi Unia Europejska. A Unia nie zrobi nic. Będzie mieć artykuł 7. Będą się toczyć postępowania...

Naprawdę szukamy pomocy na zewnątrz?

G: Poczytaj sobie komentarze pod artykułami w internecie. Wszyscy czekają na to, co zrobi Unia. A przecież to my wybieramy tych ludzi, to my tego chcemy. Unia Europejska nie zrobi nic przeciwko wyborom, które są przeprowadzone mniej lub bardziej, ale demokratycznie.

Unia jest legalistyczna. Działa powoli, tu są wymagane jakieś konsensusy, jakieś ogromne większości kwalifikowane. Unia jest także grą. Hiszpania, Włochy i Francja zgodzą się na to, żeby u nas łamano prawa człowieka i żeby było zależne sądownictwo, bo oni potrzebują tych miliardów przeznaczonych na pomoc po pandemii. A my z Węgrami moglibyśmy to zablokować.

Udostępnij:

Sławomir Zagórski

Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.

Przeczytaj także:

Komentarze