0:000:00

0:00

Prawa autorskie: AFPAFP

Ukraińska armia dopiero w lipcu (z zaledwie kilkoma wcześniejszymi wyjątkami) zaczęła kierować do działań wojennych na większą skalę - formowane od pierwszych dni wojny w ramach powszechnej mobilizacji niemal od zera lub całkowicie od zera - brygady zmechanizowane i pancerne należące do Korpusu Rezerwy.

Podczas gdy Rosja oparła przez pierwsze pół roku wojny swe uzupełnienia w ponadprzeciętnie wysokim stopniu na formowanych w trybie ad hoc batalionach ochotniczych i jednostkach paramilitarnych w rodzaju Rosgwardii – co dość szczegółowo opisywaliśmy niedawno w OKO.press - Ukraina postawiła na uparte i czasochłonne formowanie profesjonalnych dużych jednostek regularnej armii. Ten gigantyczny i długotrwały wysiłek się Ukrainie opłacił.

Władimir Putin ogłosił w Federacji Rosyjskiej „częściową mobilizację” dopiero 21 września – czyli po prawie 7 miesiącach otwartej pełnoskalowej wojny. I dokładnie w momencie, w którym ogłoszona w Ukrainie niemal 7 miesięcy wcześniej powszechna mobilizacja zaczyna przynosić realne efekty.

Wraz z ofensywami w obwodzie chersońskim (rozpoczętą 29 sierpnia) i charkowskim (rozpoczętą 6 września), wojna weszła w etap, w którym ukraińska armia zaczyna – wciąż z umiarem - dyskontować swój wielomiesięczny mobilizacyjny wysiłek.

My zaś dowiadujemy się wreszcie coraz więcej o nowych jednostkach ukraińskiej armii – sformowanych w ramach Korpusu Rezerwy w trakcie procesu powszechnej mobilizacji. Idą tym samym ostatecznie w kąt zadziwiająco powszechnie głoszone przez część ekspertów opinie, jakoby Ukraina nie była w stanie formować nowych pełnowartościowych jednostek już w trakcie wojny.

Debunking

Ukraińska armia z braku sprzętu i ludzi nie jest w stanie formować nowych dużych jednostek, dlatego nie widać ich na froncie
W ramach ukraińskiego Korpusu Rezerwy proces formowania nowych brygad trwa od pierwszych dni wojny. To, że dopiero w ostatnim czasie pojawiają się one na froncie, wynika z czasu niezbędnego na ich wyszkolenie - zajmuje to bowiem do 6 m-cy

Ukraiński Korpus Rezerwy

Korpus Rezerwy utworzono jeszcze w trakcie pierwszej wojny w Donbasie, przez osiem kolejnych lat był on na różne sposoby rozwijany i modernizowany – generalnie jednak samym założeniem było to, by w wypadku konfliktu zbrojnego Ukraina mogła dysponować relatywnie szybko pierwszymi dużymi jednostkami – czyli dwiema lub trzema nowymi brygadami pancernymi i nawet więcej niż 10 brygadami piechoty zmechanizowanej.

Już po rozpoczęciu wojny Korpus Rezerwy był i nadal jest wielokrotnie powiększany – skala ukraińskiej powszechnej mobilizacji oznacza bowiem podwojenie liczebności samej armii regularnej.

Do Korpusu Rezerwy należą więc na przykład 4 i 5 Brygada Pancerna, brygady zmechanizowane (i innych współczesnych odmian piechoty) o numerach zaczynających się od 60, a także część tych z numerami powyżej 100 (co akurat bywa bardzo mylące, choćby dlatego, że jedną z najbardziej bitnych jednostek ukraińskiej armii regularnej jest np. 128. Samodzielna Brygada Górska). Są też w Korpusie co najmniej 2 brygady artylerii.

Część z nich istniała przed rozpoczęciem wojny w tzw. formie skadrowanej (czyli z przynajmniej częścią kadr oficerskich i podoficerskich, zmagazynowanym sprzętem, amunicją i wyposażeniem), część jedynie na papierze, jako element planów rozwinięcia mobilizacyjnego.

Zarazem jednak ukraiński Sztab Generalny, zgodnie z przedwojennymi jeszcze założeniami, utrzymał zasadę, że brygady rezerwowe po ich pełnym rozwinięciu mają być pełnoprawnymi jednostkami armii regularnej, porównywalnymi pod względem wartości bojowej z jednostkami istniejącymi i mającymi pełne zdolności operacyjne na długo przed rozpoczęciem wojny.

Dlatego właśnie proces formowania, szkolenia i wyposażania nowych brygad z ukraińskiego Korpusu Rezerwy trwał tak „długo”. I dlatego właśnie pierwsze zmobilizowane od zera czy rozwinięte ze stanu „skadrowanego” ukraińskie brygady zaczęły wchodzić do akcji „dopiero” w lipcu.

Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Będziemy rozbrajać mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I pisać o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.

Pierwsze gotowe (i niegotowe) jednostki

Dwoma znanymi nam wyjątkami pod tym względem były 3 Brygada Pancerna i 61 Brygada Jegrów – które były gotowe do działania już relatywnie niedługo po rozpoczęciu działań wojennych.

Obie brygady zostały jednak przeniesione z Korpusu Rezerwy do wojsk operacyjnych jeszcze przed rosyjską agresją (nawet w 2019 roku) – choć pozostawały częściowo skadrowane i do ich pełnego rozwinięcia trzeba było nieco ponad miesiąca.

61 Brygada Jegrów powstała z przekształcenia rezerwowej 61 Brygady zmechanizowanej – została lżej wyposażona i szkolono ją specjalnie do walki w specyficznym, pełnym lasów i mokradeł terenie północnego pogranicza Ukrainy z Białorusią i Rosją.

Początkowo właśnie tak było, niemniej w ostatnich miesiącach 61 Brygada Jegrów walczyła w obwodzie chersońskim – za co została odznaczona honorowym przydomkiem „Ingulecka” – mającym bezpośredni związek z bojem o utrzymanie ukraińskiego przyczółku za rzeką Ingulec.

Już w sierpniu trafiła tam również 63 Brygada Zmechanizowana – w całości stworzona w procesie mobilizacji w ramach Korpusu Rezerwy.

Bliźniaczą wobec 61 Brygady 68 Brygadę Jegrów – rozwiniętą już w pełni w ramach Korpusu Rezerwy - można było z kolei zobaczyć od połowy lipca w południowej części obwodu Donieckiego i następnie na Zaporożu.

View post on Twitter

3 Brygada Pancerna wprowadzona została do boju już w kwietniu – walczyła początkowo pod Iziumem, następnie w Donbasie. Odegrała istotną rolę w najtrudniejszym momencie „bitwy o Donbas” wykonując serię kontrataków opóźniających rosyjskie postępy na południe od Łysyczańska.

Wtedy – w trakcie „bitwy o Donbas” - Ukraińcy wprowadzili także na front 4 Brygadę Pancerną – formowaną w ramach Korpusu Rezerwowego. Zdaje się, że zrobili to nieco przedwcześnie – przed zakończeniem pełnego procesu szkolenia – co skutkowało tym, że po pierwszych walkach brygada wróciła do roli odwodu.

Za zasługi bojowe 3 Brygada Pancerna otrzymała honorowy przydomek „Żelazna”, ale o 4 brygadzie słychać na razie relatywnie niewiele.

Przeczytaj także:

Bolesna lekcja Donbasu

Właśnie w trakcie „bitwy o Donbas” ukraińska armia bardzo boleśnie przekonała się o tym, o czym dopiero w sierpniu i wrześniu jeszcze boleśniej przekonali się Rosjanie.

W obliczu coraz cięższego położenia w rejonie Siewierodoniecka i Łysyczańska i faktu, że nowo formowane brygady armii regularnej nie ukończyły jeszcze procesu szkolenia, ukraińskie dowództwo zaczęło tam wprowadzać na front brygady obrony terytorialnej.

Ochotnicy z formacji „terytorialsów” obsadzali więc ufortyfikowane linie obronne nieustannie atakowane przez Rosjan (w tym i doświadczonych wagnerowców) i zasypywane całymi wagonami pocisków artyleryjskich. Kończyło się to na ogół tak, jak skończyć się musiało – czyli kolejnymi rosyjskimi postępami.

A w ukraińskiej infosferze - co z lubością podchwytywała rosyjska propaganda - pojawiło się wiele nagrań z „terytorialsami” krytykującymi dowództwo za wysłanie ich „na rzeź” bez wystarczającego wsparcia, a nawet otwarcie spierającymi się z oficerami.

Krwawe i tragiczne doświadczenia ukraińskich terytorialsów w „bitwie o Donbas” były jednak potwierdzeniem tego, co ukraińscy sztabowcy wiedzieli już wcześniej: jednostki ochotniczej lekkiej piechoty nie nadają się do walki na pierwszej linii frontu w pełnoskalowej wojnie i w warunkach bitewnych, jakie zaistniały pod Popasną, Rubiżnem czy Siewierodonieckiem.

Z kolei dość mieszana efektywność bojowa wprowadzonej na front w akcie desperacji jeszcze przed ukończeniem procesu formowania 4 Brygady Pancernej potwierdziła słuszność samych założeń ukraińskiego procesu mobilizacji – nowe brygady mają być wysyłane do walki dopiero wtedy, gdy będą pod każdym względem (szkoleniowym, sprzętowym, logistycznym i dowódczym) do tego gotowe.

Jak szkolone są ukraińskie rezerwy?

W trakcie mobilizacji ukraińskiej armii nigdy nie brakowało rezerwistów. Wciąż zresztą w procesie formowania nowych jednostek wykorzystywani są przede wszystkim ci z nich, którzy zyskali doświadczenie bojowe w trakcie I wojny w Donbasie z lat 2014-2015. A także w okresie tlącego się aż do rosyjskiej agresji ograniczonego konfliktu na „linii rozgraniczenia” między terytorium kontrolowanym przez Ukrainę i samozwańcze „republiki” separatystów.

Liczbę ukraińskich rezerwistów z takim doświadczeniem nabytym w ciągu ostatnich 8 lat szacuje się na nie mniej niż 300 tysięcy ludzi. To przede wszystkim na nich opiera się obecny proces podwajania wyjściowej liczebności ukraińskiej armii regularnej, co jest głównym celem mobilizacji.

Co najmniej kilkanaście tysięcy ukraińskich żołnierzy z brygad Korpusu Rezerwowego ma już za sobą ukończone szkolenia w krajach Zachodu – m.in. w Wielkiej Brytanii czy niektórych państwach Europy Wschodniej, w tym w Polsce.

Najwięcej wiadomo o szkoleniach odbywających się na Wyspach Brytyjskich – przy czym możemy sądzić, że według podobnego lub wręcz identycznego modelu prowadzone są one również w innych lokalizacjach.

Na Wyspach więc to 3-miesięczne turnusy, w ramach których szkoli się po około 10 tysięcy ukraińskich żołnierzy. Zaangażowanych jest w to około 1000 instruktorów z samej Wielkiej Brytanii oraz kilkuset m.in. z Belgii i Holandii.

Szkolenia odbywają się w co najmniej 4 dużych brytyjskich bazach wojskowych, z wykorzystaniem m.in. słynnych walijskich pasm górskich, w których ćwiczą żołnierze legendarnego SAS. Szkolenie jest kompleksowe, zawiera wiele dni treningów strzeleckich (przy czym chodzi głównie o tzw. strzelanie dynamiczne, nie na tradycyjnej strzelnicy), a także zgrywanie drużyn czy działania z użyciem określonych – na ogół docelowo przewidzianych dla danej jednostki – typów pojazdów.

Na te szkolenia kierowana jest tylko część żołnierzy danej jednostki – po powrocie do kraju ich zadaniem jest przekazanie kolegom zdobytej wiedzy – co również odbywa się w usystematyzowany sposób.

W procesie szkoleniowym całych nowych jednostek w Ukrainie (i być może także na terenie kilku krajów ościennych) ogromny nacisk kładziony jest natomiast na tzw. zgrywanie pododdziałów – od szczebla drużyny po bataliony i całą brygadę. Chodzi o to, by żołnierze jak najwięcej czasu spędzili w trakcie szkolenia wykonując te rodzaje zadań, które realnie przypadną im na froncie.

Problem numer 1 - sprzęt

Największym ograniczeniem w formowaniu nowych ukraińskich brygad pozostaje tempo dostaw ciężkiego sprzętu z krajów NATO – to właśnie ono wyznacza czas, w jakim brygady mogą osiągnąć gotowość bojową. Po przydzieleniu sprzętu nowo formowana brygada potrzebuje bowiem nie mniej niż 3 miesięcy, by w pełni wyszkolić żołnierzy w jego obsłudze – na poziomie pozwalającym na branie udziału w działaniach wojennych.

Ogromnym wyzwaniem dla ukraińskiej armii jest też różnorodność sprzętu dostarczonego Ukrainie przez państwa Zachodu. To ponad 20 typów samych pojazdów – z których większość ukraińscy żołnierze widzieli przed rozpoczęciem wojny jedynie na zdjęciach i nagraniach wideo. Są wśród nich i ocierające się o współczesność polskie czołgi PT-91 „Twardy”, jak i archaiczne zmodernizowane wersje T-55, które właśnie przekazuje Ukrainie Słowenia.

Dodajmy do tego kilkanaście różnych typów uzbrojenia artyleryjskiego oraz prawie całą dostępną na zachodnim rynku paletę możliwych typów środków przeciwpancernych i przeciwlotniczych, a wyłoni nam się z grubsza obraz logistycznego piekła, jakim jest proces możliwie logicznego rozdzielania całego tego inwentarza po nowo formowanych jednostkach.

I z tym jednak – jakoś – radzi sobie ukraińska armia. Choćby starając się ograniczać różnorodność typów pojazdów i uzbrojenia przydzielanych poszczególnym jednostkom – co często wymusza ich określoną specyfikę także pod względem zastosowania na polu bitwy.

Jak to może dokładnie wyglądać?

Jeśli chodzi o pojazdy pancerne, Ukraina najwięcej otrzymała czołgów T-72 – ponad 200 od Polski i około kolejnych 100 od innych krajów Europy Wschodniej – oraz transporterów opancerzonych M113 (i ich holenderskich zmodyfikowanych odmian YPR-765) m.in. od Stanów Zjednoczonych, Holandii i Danii.

Jeszcze w maju pojawiły się informacje, że w „polskie” czołgi i właśnie YPR-765 jest wyposażana 5 Brygada Pancerna rozwijana w ramach Korpusu Rezerwowego. Bataliony pancerne ukraińskiej brygady potrzebują nieco ponad 90 czołgów, zaś towarzyszący im batalion piechoty zmechanizowanej około 30 wozów bojowych.

W tym wypadku udało się to załatwić zaledwie dwoma głównymi typami pojazdów (przy czym musimy pamiętać, że w brygadzie są jeszcze inne typy wozów – m.in. wsparcia, logistyki czy artylerii samobieżnej).

Już jednak w brygadach zmechanizowanych i brygadach jegrów część batalionów operuje na wozach lżejszych niż transportery opancerzone – a to na różnych wersjach Humvee, a to np. na australijskich Bushmasterach. Widać to wyraźnie na nagraniach z obu ukraińskich operacji kontrofensywnych.

View post on Twitter

Armia wielu standardów

Z różnorodnością sprzętu dostarczanego przez państwa NATO wiąże się jeszcze konieczność różnicowania samych struktur nowo formowanych brygad. Konstrukcje pojazdów powstawały w oparciu o różne koncepcje dotyczące rozmiarów i składu drużyny piechoty – co komplikuje również proces szkolenia.

Dla przykładu drużyna piechoty poruszająca się BWP-1, czyli posowieckim wozem bojowym, których Ukraina miała nieco w rezerwie - zaś kolejne otrzymała od kilku krajów Europy Wschodniej – liczy 9 żołnierzy. Taką drużynę można też zmieścić w amerykańskim transporterze opancerzonym M113 czy australijskim lżejszym kołowym Bushmasterze.

Ale w części lżejszych pojazdów mieści się już na przykład tylko 7 żołnierzy – co oznacza inny podział ról w drużynie i inne wyposażenie jej w sprzęt wsparcia. Zmusza to ukraińską armię do stosowania równolegle kilku różnych schematów szkolenia.

Tym bardziej że trzy typy pojazdów, które przed chwilą wymieniliśmy niemal jednym tchem, różnią się od siebie również samymi ideami ich zastosowania. Bojowe wozy piechoty są najsilniej opancerzone i dysponują najsilniejszą bronią pokładową. Transporter opancerzony uzbrojony jest najczęściej jedynie w karabin maszynowy. Bushmastery to z kolei kołowe MRAPY, czyli pojazdy o wzmocnionej odporności przeciwminowej, uzbrojone w karabiny maszynowe i granatniki automatyczne.

Każdy z tych typów pojazdów wymusza nieco inne schematy taktyczne, na których opiera się działanie drużyny piechoty – co również komplikuje proces szkolenia.

Część ukraińskich brygad Korpusu Rezerwy nadal pozostaje na różnych etapach formowania. Można przypuszczać, że są wśród nich i takie, które wciąż nie wyszły poza etap tzw. zalążka mobilizacyjnego – czyli szkieletowej struktury dopiero oczekującej na przydział uzbrojenia – co jest tu kluczowe i zależy od tempa dostaw z Zachodu – a następnie rekrutów.

Około dziesięciu brygad jest już jednak albo w pełni gotowych do działań wojennych, albo też zbliża się do ukończenia procesu formowania,

***

Ukraiński proces mobilizacyjny pozostaje efektywny – w jego wyniku powstają w pełni sformowane nowe brygady, z których kilka już po miesiącu walk zasłużyło na wymienione wcześniej wyróżnienia w postaci nadania honorowych przydomków odnoszących się do ich szlaku bojowego czy charakteru prowadzonych na froncie działań.

Pod tym względem Ukraina już o 7 miesięcy wyprzedza Rosję – która w trakcie wojny poprzestawała najpierw na rozwijaniu nowych batalionowych grup taktycznych na bazie istniejących już jednostek, a następnie łatała coraz większe dziury w uzupełnieniach.

Udostępnij:

Witold Głowacki

Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.

Przeczytaj także:

Komentarze