Epidemia COVID-19 i wirus SARS-CoV-2 nie zniknęły, ale zmieniły swoje oblicze. Tymczasem udajemy, że problemu już nie ma i łudzimy się, że jakoś to będzie. A państwo znów przestało działać
Od 22 lipca można zaszczepić się już drugą dawką przypominającą przeciw SARS-CoV-2 (czwarty z kolei zastrzyk). Zgodnie z wytycznymi Ministerstwa Zdrowia na szczepienie to mogą (na razie) zgłaszać się osoby powyżej 60. roku życia, a także wszyscy ci, którzy ukończyli 12 lat i mają zaburzoną odporność. W rodzinie mamy 99-letnią seniorkę, mieszkankę Warszawy, która od paru lat nie wychodzi już z domu. Z trudnością przy pomocy opiekunki udaje się jej dojść do toalety. Przyjęła pierwsze trzy dawki szczepionki i przechorowała też COVID-19, na szczęście po szczepieniu infekcję przeszła w miarę lekko.
Dotychczasowe szczepienia odbywały się w domu. Kosztowało to sporo czasu przy telefonie, ale udawało się. Prywatna przychodnia, która ma podpisany kontrakt z NFZ na sprawowanie opieki rodzinnej, umawiała telewizytę z lekarzem, który sprawdzał stan zdrowia babci. Następnie poradnia kontaktowała się z zespołem wyjazdowym. Ten za parę dni przyjeżdżał na miejsce i było po kłopocie. Sądziliśmy, że z 4. dawką będzie podobnie. Okazało się, że jesteśmy w błędzie.
Ta sama poradnia sprawująca opiekę nad babcią poinformowała, że nie załatwia już szczepień wyjazdowych. Pozostaje więc albo dowieźć pacjentkę do nich na szczepienie, albo radzić się rządowej infolinii szczepieniowej co robić. Miła pani pracująca w infolinii oświadczyła, że niestety nie może pomóc i odesłała z powrotem do poradni jako jedynego odpowiedzialnego podmiotu za wykonanie wyjazdowego szczepienia.
Wróciliśmy do poradni. Żona wskórała jedynie tyle, że zadzwoni lekarz i odbędzie się telewizyta.
Grzeczny młody internista oznajmił, że jest mu przykro, ale nikt do babci nie przyjedzie, że trzeba wracać na infolinię, ponieważ tylko ona wie, co zrobić w takiej sytuacji. Tłumaczyłem, że infolinia jest bezradna i odsyła do przychodni, ale to nic nie dało. Lekarz mówił, że szczepienia przeciw COVID-19 są nieobowiązkowe. Odpowiedziałem, że poprzednie trzy dawki też były nieobowiązkowe i że szczepionka prawdopodobnie uratowała babci życie, ale teraz najwyraźniej już może umierać w razie kontaktu z wirusem.
Lekarz współczuł, ale oznajmił, że nic nie może i że mogę co najwyżej złożyć pisemną skargę do centrali jego przychodni. Spytałem, czy może przyjść prywatnie. Nie może. Czy słyszał, że któryś z kolegów by to zrobił. Nie słyszał.
Pomyślałem, że najprawdopodobniej NFZ przestał płacić za szczepienia wyjazdowe i dlatego poradnia się przed tym broni. Zadzwoniłem więc do NFZ i dowiedziałem się, że nic się nie zmieniło. NFZ nadal rozlicza szczepienia wyjazdowe i że to obowiązek przychodni. Spytałem, czy NFZ może udzielić reprymendy przychodni, postraszyć np. rozwiązaniem kontraktu. Nie może. Zaproponowano mi napisanie maila ze skargą pod inny adres. Uznałem jednak, że maile nie posuwają sprawy szczepienia i postanowiłem wrócić na infolinię szczepień pod numer 989.
Odbyłem dwie długie rozmowy z miłymi osobami, pragnącymi nawet pomóc, ale nie mających (ich zdaniem) takich możliwości.
Pani, z którą rozmawiałem jako pierwszą, przyznała, że toczyła już podobne rozmowy w sprawie czwratej wyjazdowej dawki i że jest więcej sfrustrowanych opiekunów.
Z kolei pan oznajmił, że była kiedyś jakaś lista zespołów wyjazdowych, ale jest już nieaktualna. Podał jeden telefon, pod którym nikt nie odpowiadał.
Zrezygnowany wbiłem do wyszukiwarki hasło „szczepienia przeciw COVID, zespoły wyjazdowe” i wyskoczyła lista kilkunastu jednostek w całym kraju. Na Mazowszu były cztery numery telefonów. Jeden z nich był czynny. Poinformowano mnie, że numer uległ zmianie, ale podano mi nowy. A tam – eureka! – pani jeżdżąca w ramach zespołu wyjazdowego po Warszawie i okolicach i szczepiąca na NFZ osoby leżące.
Poproszono mnie o wysłanie SMS-a z danymi babci, uprzedzono, że szczepienie zostanie wykonane mniej więcej za tydzień między godz. 7 rano a 19. Że niepotrzebne jest do tego skierowanie, bo wydawane jest ono automatycznie po trzech poprzednich dawkach. Minęło 9 dni, szczepienie się nie odbyło. Zadzwoniłem pownownie. Dowiedziałem się, że zastrzyk będzie wykonany lada dzień.
Opisuję tę historię (z happy endem - mam nadzieję), ponieważ dowodzi ona, że nasze państwo jest w dużej mierze bezradne wobec różnych życiowych sytuacji i zmagań z pandemią. Na papierze wszystko działa. Na stronie rządowej są szczegółowe instrukcje dla osób starających się o taką pomoc. W infolinii pracują mili i - wydawałoby się - kompetentni ludzie. NFZ podpisuje kontrakty z przychodniami, którym jakoby zależy na losie pacjentów. A jednak to wszystko nie działa.
Opisałem to wszystko też po to, by ułatwić tym samym sprawę osobom w podobnej sytuacji.
A może Ministerstwo Zdrowia mogłoby uaktualnić listę wyjazdowych punktów szczepień i ich dane dodać do zakładki na ten temat na stronie szczepień? A przy okazji zadbać, by wszyscy pracownicy infolinii też dostali tę listę.
Sprawa ta unaocznia, jak bardzo wszystkim nam spowszedniał i zbrzydł COVID-19. I jak nie chcemy się już nim zajmować. Pisząc „wszystkim” mam jednak na myśli nie tylko obywateli, ale przede wszystkim władzę, która – było nie było – organizuje nasze szczepienia i dba (poniekąd) o nasze zdrowie.
Gdybym nie był osobą zawziętą, prawdopodobnie machnąłbym ręką i zrezygnował z kolejnego szczepienia naszej seniorki. Ale przecież to nie będzie prawdopodobnie ostatnie szczepienie. Może wiedza zdobyta dziś, będzie jeszcze procentować? Czy naprawdę polskie państwo przerasta coś takiego jak szczepienie w domu najstarszych, nie wychodzących z domu seniorów? Zwłaszcza że pieniądze na to są, szczepionki są.
Współgra z tą sytuacją najnowsze stanowisko interdyscyplinarnego Zespołu doradczego ds. COVID-19 przy prezesie PAN, opublikowane 25 sierpnia 2022.
Naukowcy podkreślają, że pandemia ma obecnie znacznie mniej tragiczne skutki niż w dwóch sezonach jesiennych 2020 i 2021. Ale względne poczucie bezpieczeństwa może być złudne. Nie wiemy, jak będzie wyglądała sytuacja tej jesieni po powrocie dzieci do szkół, spadku temperatur i przebywaniem znów znacznie dłużej w zamkniętych pomieszczeniach.
Zdaniem ekspertów są tu możliwe dwa scenariusze.
W optymistycznym scenariuszu będzie nam towarzyszył wariant omikronu powodujący łagodną chorobę.
„W efekcie doświadczymy wzrostu liczby łagodnych infekcji górnych i dolnych dróg oddechowych, jednak nie dojdzie do paraliżu systemu ochrony zdrowia oraz zaburzenia w funkcjonowaniu państwa” – czytamy w stanowisku.
„W pesymistycznym scenariuszu, pojawi się nowy wariant dominujący, który będzie wykazywał wysoką zjadliwość i będzie unikał uprzednio wykształconej odporności. Na to może nałożyć się spadająca odporność, szczególnie u osób z grup wysokiego ryzyka; w takim przypadku jesień może ponownie przynieść nam liczne zgony i kłopoty systemu ochrony zdrowia” – ostrzegają autorzy dokumentu.
Ich zdaniem jesteśmy słabo przygotowani na ten gorszy scenariusz. Dlaczego? M.in. dlatego, że Polska nie testuje masowo w kierunku COVID i nie czyni już tego od dobrych kilku miesięcy. W czasie całej pandemii odstawaliśmy od wielu państw, jeśli chodzi o masowość testowania, ale w tej chwili, robimy to na naprawdę minimalną skalę.
Jak podaje na Twitterze Ministerstwo Zdrowia w tygodniu 25-31 sierpnia 2022 w kraju wykonano łącznie 69,2 tys. testów. Aż 31,6 proc. z nich miało wynik pozytywny.
W tym czasie odnotowano 157 zgonów z racji COVID (o 19 więcej niż w poprzednim tygodniu). 30 sierpnia 2022 w szpitalach przebywało 2507 pacjentów z COVID-19. Trudno więc udawać, że pandemia już w zasadzie nas nie dotyczy.
"Istotnie, testowanie masowe, które nie prowadzi do izolacji ani kwarantanny, w dużej mierze traci rację bytu” – przyznają członkowie zespołu doradczego.
„Z drugiej strony, brak monitorowania zachorowań skazuje nas na działanie reaktywne, w oparciu o liczbę zgonów” – ostrzegają.
Autorzy dokumentu zwracają też uwagę na dostępność u nas leków na COVID.
„(…) wobec braku testów masowych powinniśmy umożliwić szybkie testowanie indywidualne dla osób z grup wysokiego ryzyka ciężkiego przebiegu. Dlaczego? Obecnie mamy już skuteczne leki, które znacząco redukują ryzyko ciężkiego przebiegu choroby. Molnupirawir był przez krótki czas dostępny w Polsce. Paxlovid, który został zaakceptowany przez Europejska Agencję Leków i charakteryzuje się bardzo wysoką skutecznością, nigdy nie był dostępny w Polsce".
"Oba te leki powinny być jak najszybciej udostępnione, w pierwszej kolejności dla seniorów i osób z grup wysokiego ryzyka, u których szczepienie może nie tworzyć wystarczającej bariery” – rekomendują eksperci.
„Najważniejszą linią obrony, która powinna być traktowana w sposób strategiczny jest podawanie dawek przypominających szczepionki przeciw COVID-19” - przypominają.
Minister Adam Niedzielski wydaje się usatysfakcjonowany. 26 sierpnia 2022 podaje na Twitterze: „Do dzisiejszego poranka 4. dawką szczepionki przeciw COVID-19 zaszczepiło się 1,33 mln osób”.
1,33 mln zaszczepionych osób po 60-tce (wśród zaszczepionych były też osoby młodsze o gorszej odporności) trudno uznać za dobry wynik. Na koniec 2018 roku w tej grupie wiekowej mieliśmy 9,5 mln obywateli. A zatem szczepionkę przez ponad miesiąc przyjęło mniej niż 14 proc. uprawnionych.
„Epidemia COVID-19 i wirus SARS-CoV-2 nie zniknęły, ale zmieniły swoje oblicze. Musimy adaptować się do tych zmian. Karygodne wydaje się udawanie, że problem zniknął oraz iluzja, że ‘jakoś to będzie’” – konkludują naukowcy.
„Racjonalna strategia powinna opierać się na prawdopodobnych scenariuszach rozwoju sytuacji” - dodają. „Powinna ona również uwzględniać potrzeby osób słabszych, a także wykorzystywać wszelkie dostępne nam sposoby ograniczania liczby zakażeń (szczepienia, testowanie, leki, maseczki, dystansowanie się, dezynfekcja). Tylko przyjmując takie postępowanie, jesteśmy w stanie zapobiec kolejnej tragedii, zarówno zdrowotnej, jak i ekonomicznej oraz społecznej, która może nastąpić tej jesieni. Ponieważ dysponujemy dobrymi narzędziami ochrony, każda śmierć w nadchodzących latach będzie niepotrzebna, a każdego ewentualnego lockdownu lub ograniczenia naszej wolności można będzie w dużej mierze uniknąć”.
Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.
Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.
Komentarze