Telewizja Republika pojechała do Waszyngtonu razem z Karolem Nawrockim uprawiać „dyplomację obywatelską”. Stacja Tomasza Sakiewicza zastępuje rzekomo nieprofesjonalne polskie służby dyplomatyczne i nieudolny polski rząd. Jak to robi?
„Mamy to! Karol Nawrocki podjął skuteczną grę wokół bezpieczeństwa Polski i wygrał! Wygrał bezpieczeństwo Polski” – ogłosił Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny i prezes Telewizji Republika, tuż po zakończeniu konferencji prasowej Donalda Trumpa i Karola Nawrockiego. Trump potwierdził, że żołnierze amerykańscy pozostaną w Polsce, a kontyngent może nawet zostać zwiększony.
Z tej niewątpliwie pozytywnej dla Polski deklaracji Republika zrobiła sukces niemal na miarę zatrzymania bolszewików na Wiśle w 1920 roku. Jednak co najważniejsze: ten sukces należy nie tyle do Nawrockiego, ile do Republiki.
Stacja Tomasza Sakiewicza wykorzystała wizytę prezydenta RP w Stanach Zjednoczonych jako kolejną okazję do budowania dominującej pozycji nie tylko na rynku medialnym, ale również politycznym.
Republika staje się bowiem osobną „partią”, której interes i przekaz nie zawsze jest tożsamy z interesami i przekazem PiS-u.
„To myśmy w sumie razem załatwili, te miliony ludzi, które postawiły na właściwą kartę, załatwiło te wojska amerykańskie. Ale ten sukces reprezentuje Karol Nawrocki” – mówił w środę 3 września 2025 Tomasz Sakiewicz na antenie Republiki. To stacji Sakiewicza Nawrocki udzielił pierwszego indywidualnego wywiadu po wyjściu od Trumpa.
Takie postawienie sprawy („to my załatwiliśmy tych żołnierzy”) jest logiczną konsekwencją tego, co robiła Republika przez ostatnie tygodnie.
Kiedy ogląda się tę stację, trudno jednoznacznie orzec, kto w Waszyngtonie dokonywał targów z Donaldem Trumpem: Karol Nawrocki czy może jednak szefowie Republiki: Tomasz Sakiewicz albo Michał Rachoń.
Tak jak w materiale zatytułowanym „Kolejny sukces Republiki. Szczyt transatlantycki odbił się szerokim echem” (wideo poniżej).
Narratorka: „To był historyczny moment. Szczyt transatlantycki organizowany przez naszą telewizję odbił się szerokim echem”. Jej słowa ilustruje nagranie z powitania Nawrockiego i Trumpa. Czyżby Trump witał Nawrockiego podczas szczytu Republiki?
„Karol Nawrocki po raz pierwszy jako prezydent spotkał się z jednym z najpotężniejszych ludzi świata: Donaldem Trumpem”. Tu kamera pokazuje Trumpa i Nawrockiego siedzących między innymi w towarzystwie sekretarza obrony USA, Pete’a Hegsetha, wśród mikrofonów i kamer. Czyżby to właśnie podczas szczytu Republiki spotkali się prezydenci USA i Polski? Naprawdę przez moment można odnieść takie wrażenie.
Chwilę później narratorka wyjaśnia: „Właśnie tam, w samym centrum wydarzeń byli dziennikarze Republiki”. Widzowie dowiedzą się, że 3 września, w dniu wizyty Nawrockiego, Republika była najczęściej oglądaną telewizją w Polsce (faktycznie pokazują to dane Nielsena). W promocyjnym materiale stacja chwali się reporterami, którzy relacjonowali „ten historyczny moment”.
I znów dwie narracje zostają sklejone. Relacja ze spotkania z Trumpem przenika się z relacją ze spotkania organizowanego przez Republikę tak, jakby to było jedno i to samo wydarzenie.
Rafał Stańczyk (reporter Republiki) mówi o spotkaniu w Białym Domu, że był to „ważny test, egzamin”. Egzamin, bo od Trumpa niektórzy goście wychodzą „mocno poturbowani” – mówi Stańczyk, nie wymieniając nazwiska Wołodymyra Zełenskiego, o którego zapewne tu chodzi.
„Ale atmosfera była bardzo dobra, było dużo wspólnych stanowisk, więc ten egzamin, ten test był zdany na piątkę przez polską delegację” – dalej Stańczak.
Jego wypowiedź puentuje narratorka: „To wszystko zbudowaliśmy wspólnie. Dzięki Polakom, którzy wierzą, że prawda i niezależność jest możliwa”.
To wszystko? Czyli kto właściwie rozmawiał z Trumpem i zdał egzamin z niewkurzenia prezydenta USA? Nawrocki czy Telewizja Republika?
W dalszej części pada zdanie informujące, że „szczyt” Republiki odbył się „na marginesie najważniejszego wydarzenia, jakim było spotkanie Karola Nawrockiego z Donaldem Trumpem”. Jednak cały materiał przeczy temu, że to tylko margines.
Pada tu też slogan wielokrotnie powtarzany na antenie Republiki: „Nie tylko relacjonujemy wydarzenia. My je współtworzymy”.
„Kiedy Donald Tusk niszczy polsko-amerykańskie relacje, potrzebna jest dyplomacja obywatelska” – to zdanie powtarza się w Republice jak refren od kilku tygodni.
„Dyplomacja obywatelska” to właśnie działalność Republiki. Nie tylko „Kongres transatlantycki”, który odbył się w Waszyngtonie 2 i 3 września, ale też budowanie siatki znajomości ze środowiskami skupionymi wokół Donalda Trumpa. Tą „dyplomacją” jest też zbieranie datków na Republikę.
Można wręcz odnieść wrażenie, że w ramach tej „dyplomacji” to Republika wysłała Karola Nawrockiego do Białego Domu.
Faktycznie rola Republiki w poprzednich wizytach zarówno Nawrockiego, jak i Dudy, była kluczowa. To dzięki kontaktom z małżeństwem Schlappów — kierujących międzynarodową konferencją CPAC — Republice udało się doprowadzić do spotkania Dudy z Trumpem w lutym 2025 (o czym pisała Dominika Wielowieyska w „Gazecie Wyborczej”). A później Nawrockiego z Trumpem w kwietniu 2025. We wrześniu Nawrocki leciał już do Białego Domu jako głowa polskiego państwa, więc „wysłał się sam”.
Jednak w opowieści Republiki Nawrocki leciał do Waszyngtonu niejako na jej zlecenie oraz na zlecenie Polaków zaniepokojonych działalnością Donalda Tuska.
Stacja nieustannie przekonuje swoich widzów, że Tusk jest politykiem pozbawionym międzynarodowego znaczenia, a zmarginalizowanym zwłaszcza w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi.
W tej opowieści Tusk zmarginalizował się sam. Poprzez błędne obstawianie politycznych zwycięzców. Faktem jest, że Tusk w trakcie kampanii wyborczej 2023 powtarzał, jakoby potwierdzone było, że Donald Trump jest rosyjskim agentem. Był przekonany, że Trump jest politycznym koszmarem, który już nie wróci.
Do znudzenia Republika przypomina zdjęcie, jakie Tusk zamieścił w książce „Szczerze” (wyd. 2019). „8 czerwca 2018. Kolejny dzień szczytu G7 w Kanadzie. Nasz fotograf namówił mnie, żebym zaaranżował jakąś nietypową scenę z drugim Donaldem. Więc zaaranżowałem” – głosi podpis pod zdjęciem, które dumnie się rozkłada na stronach 260–261. Tusk przykłada dłoń do pleców amerykańskiego prezydenta tak, jakby celował z pistoletu.
To, w jaki sposób Republika pracuje na wizerunkowe osłabienie Donalda Tuska, opisałam niedawno tutaj. Michał Rachoń zaczął nawet posługiwać się określeniem „dziadek Tusk”.
Republika robi więc — we własnej opowieści — Polsce przysługę. Niejako zastępuje rzekomo nieprofesjonalne polskie służby dyplomatyczne i polski rząd. To najważniejszy argument, jaki ma skłonić oglądających do finansowego wspierania Republiki.
„92 procent udało nam się zebrać środków na transmisję wydarzeń, tak ważnych wydarzeń z Waszyngtonu. I na organizację szczytu transatlantyckiego z udziałem polityków i świata biznesu” – ogłosiła Danuta Holecka 2 września o godzinie 19:40 w trakcie głównego serwisu Republiki „Dzisiaj”. Dzień przed wizytą Nawrockiego.
Ta kwota to 700 tysięcy złotych. Na tyle Republika wyceniła organizację wydarzenia w Waszyngtonie.
Prośbami o wpłaty telewizja bombardowała widzów przez cały sierpień.
„Wydatki za oceanem to są potężne środki, ale wydarzenie będzie absolutnie historyczne” – zapowiadał Sakiewicz. Jednocześnie uprzedzał: „Trump potrafi grać twardo, będzie grał twardo. I ma twardego po stronie polskiej zawodnika – prezydenta Karola Nawrockiego. I to będzie zmiana. Ale żeby tę zmianę pokazać. Żeby tę zmianę zakcelerować, potrzebujemy na to potężnych środków”. I dalej:
„Musimy pokazać Amerykanom, że jesteśmy poważnym partnerem, a kto to ma pokazać, jak nie Telewizja Republika”.
Sakiewicz korzysta z najlepszych wzorców zbiórek Radia Maryja, nowoczesnego crowdfundingu i grywalizacji. Konkretny, osiągalny cel, raportowanie postępów, a przede wszystkim osobiste podziękowania. W trakcie kilku programów w ciągu dnia wpłacający mogli zobaczyć swoje nazwiska i usłyszeć podziękowania z ust popularnych prowadzących.
„Państwo wysyłacie nam pieniądze. My je wykorzystujemy na budowanie najlepszej telewizji w Polsce” – słyszą widzowie.
Pieniądze przyszły jednak nie tylko od widzów. Głównym sponsorem wydarzenia, które Republika nazwała „szczytem transatlantyckim”, była giełda kryptowalut Zondakrypto. Ile przelała Republice — nie wiadomo.
Giełda ta sponsorowała też konferencję CPAC w Rzeszowie. I właśnie w związku z tamtym wydarzeniem dziennikarz „Gazety Wyborczej” próbował się dowiedzieć nieco więcej na temat jej właścicieli. Bezskutecznie. W tekście „Tajemnicza giełda kryptowalut sponsorem konferencji z udziałem Dudy i Nawrockiego. Trop urywa się w Zug” pisze: „Kiedy postanowiliśmy sprawdzić, do kogo należy giełda, która finansuje imprezę polityków, natrafiliśmy na mur i spychologię”.
To, co Republika szumnie nazywa „szczytem”, to kilka paneli dyskusyjnych. Stacja nie chwaliła się licznym udziałem publiczności. Z ujęć pokazujących stoliki z gośćmi można wnioskować, że było to kameralne wydarzenie.
„Celem szczytu jest wzmocnienie współpracy polsko-amerykańskiej w kluczowych sektorach, takich jak bezpieczeństwo, energetyka jądrowa, technologie finansowe, blockchain, kryptowaluty, sztuczna inteligencja, wolność słowa oraz innowacje w opiece zdrowotnej” – opisuje wydarzenie sama Republika. Wśród gości byli między innymi:
Ed Martin — błędnie przedstawiany przez Republikę jako „prokurator generalny Stanów Zjednoczonych” (jest nim Pam Bondi), Martin jest prokuratorem generalnym stanu Columbia.
Corey Lewandowski — lobbysta, komentator polityczny, szef kampanii Trumpa w 2016 roku, działał wedle hasła „Let Trump be Trump” (Pozwólmy Trumpowi być sobą), dziś starszy doradca w departamencie bezpieczeństwa wewnętrznego.
Tom Rose — kandydat na ambasadora USA w Polsce.
A także Mercedes i Matt Schlapp. Nagranie z przesłaniem wysłał Andrzej Duda.
Bodaj najważniejsze, co padło w trakcie tego wydarzenia, to nawiązanie do raportu Heritage Foundation. Tej samej, która stworzyła program Project 2025 uznawany za program polityczny Trumpa.
W raporcie zatytułowanym „Kolejne kroki w strategicznej współpracy polsko-amerykańskiej” z 29 sierpnia napisano: „Polska jest modelowym sojusznikiem w ramach NATO”. I w związku z tym: „Waszyngton powinien nadal wspierać Warszawę poprzez współpracę w sektorze przemysłu obronnego, eksport energii oraz inwestycje w infrastrukturę”.
Polska ma też dać Amerykanom dostęp do innych rynków i relacji biznesowych w Europie. Dlatego są zainteresowani projektem Trójmorza. Co też jest wprost napisane w raporcie Heritage Foundation.
Ze sceny padły słowa, że polski prezydent nie przyjeżdża do USA z komunikatem „dajcie!” Spotkanie Nawrockiego z Trumpem to „szansa nie tylko dla naszej stacji, ale też dla biznesów, które państwo reprezentują” – mówił na otwarciu Michał Rachoń.
Na sali była obecna przedstawicielka Westinghouse Electric Company — firmy, która buduje pierwszą elektrownię jądrową w Polsce. A polski rząd wstrzymuje się z zobowiązaniem, że zbuduje również drugą.
Charakterystyczne jest, jak Sakiewicz podsumował później tę konferencję. „Walczymy o strefę wolności dla biznesu amerykańskiego. Mam tu na myśli choćby internet”.
Według Sakiewicza wolność i amerykański biznes to właściwie to samo. A polski rząd nie chce wolności, więc Republika musi o nią walczyć.
Jak wiemy, MSZ przygotował dla Karola Nawrockiego instrukcję, w której przestrzegał go przed poruszaniem w rozmowach z Trumpem kilku tematów istotnych dla polskiej racji stanu. Instrukcję ujawnił Robert Mazurek z Kanału Zero.
Dzień przed wizytą Nawrockiego instrukcję omówił w Republice Michał Rachoń. A ta recenzja to de facto wytyczne dla prezydenta RP. Według niego polski rząd nie chce, żeby prezydent rozmawiał o kolejnych zakupach uzbrojenia, nie dlatego, że to rząd prowadzi tego typu negocjacje, ale dlatego... że woli kupować ruskie czołgi.
Rachoń krytycznie odnosi się też do prośby o wstrzymywanie się z decyzją o tym, kto zbuduje elektrownię atomową. Ale przede wszystkim broni amerykańskich Big Techów przed podatkem cyfrowym, który chce wprowadzić polski rząd.
Zresztą, Rachoń myli pojęcia. Mówi cały czas o DSA (europejski Akt o usługach cyfrowych), zamiast o podatku cyfrowym.
„W praktyce chodzi o coś dużo ważniejszego z perspektywy naszych interesów. Chodzi o wolność słowa” – tłumaczy Rachoń. Cytuje między innymi wypowiedź Bartłomieja Sienkiewicza, którego darzy szczególnym brakiem sympatii za odebranie mu TVP. Przytoczmy dłuższy fragment:
„Bartłomiej Sienkiewicz, pułkownik Rympałek, ten człowiek, który bezprawnie i z determinacją, były funkcjonariusz służb specjalnych, pokazał, że potrafi za mordę wziąć media, które mu nie pasują, wie, co mówi. I wskazuje właśnie na DSA, właśnie na to rozwiązanie, właśnie na to rozwiązanie, o którym Donald Tusk chce nie pozwolić Karolowi Nawrockiemu rozmawiać w Białym Domu jako główne narzędzie, jako główny geopolityczny problem. Bo ludzie na Platformie X piszą to, co uważają.
I nie można w tej chwili za pomocą pały czy uchwały usunąć tych treści. I nie bez powodu, Bartłomiej Sienkiewicz w tej wypowiedzi stawia to w perspektywie geopolitycznej, w perspektywie rywalizacji Stanów Zjednoczonych i Europy”.
Chodzi tu o wypowiedź Sienkiewicza z Parlamentu Europejskiego, w której mówił o regulowaniu treści na platformie X (dawniej Twitter).
Dla Rachonia więc to wielkie platformy big techy, są globalnym strażnikiem wolności. Tak jak są nimi Donald Trump, Karol Nawrocki, Tomasz Sakiewicz i Telewizja Republika.
Dziennikarka polityczna OKO.press. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!“, a w OKO.press podcast „Program Polityczny”.
Dziennikarka polityczna OKO.press. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!“, a w OKO.press podcast „Program Polityczny”.
Komentarze