0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Agnieszka JędrzejczykFot. Agnieszka Jędrz...

Dorota: “Idziesz aleją, tą sama od dzieciństwa. Tu zawsze był cień. Na ten cień się czekało od końca zimy. A tu drzewa wycinają. Ponad 150 drzew na ulicy Słonecznej”.

Rafał: “Najpierw jest szok, potem złość. I człowiek wie, że musi coś zrobić”.

Ale dlaczego wycięli?

Anita: Był to czas, gdy o drzewach nie myślało się przy inwestycjach. Lex Szyszko i procedura zezwolenia na realizację inwestycji drogowej (ZRID) sprawiły, że wycięcie drzewa stało się proste jak nigdy przedtem. Tylko przez pierwsze dwa miesiące wycięto w Polsce 1,5 miliona drzew. Do tego środki z Unii Europejskiej uruchomiły lawinowo nowe inwestycje. Drzewa wycinało się i wycina w całej Polsce. A przecież to jest nasze wspólne dziedzictwo. Pszczyna nie byłaby takim miastem, jakim jest, gdyby nie drzewa.

Przeczytaj także:

Rafał: “Zrobiliśmy petycję, zebraliśmy ponad dwa i pół tysiąca głosów, nic nie pomogło. Wycięto ponad 250 drzew w trakcie nowej inwestycji na drodze wojewódzkiej”.

No i?

Anita: „Zrozumieliśmy, że nie tędy droga. Działania reakcyjne, choć są ważnym elementem sprzeciwu społecznego, nie są do końca skuteczne. Sposobem są samorządowo-społeczne zespoły opiniodawczo-doradcze”.

???

Anita: „Zaraz wyjaśnię. Generalnie chodzi o to, że na jasnych, przejrzystych zasadach, wspólnie możemy rozwiązywać problemy. Dziś, gdy w Pszczynie działają już dwa takie zespoły, wiemy o losach każdego drzewa w mieście i powiecie”.

Gabriela: "Nauczyliśmy się sprawczości.

A inni, patrząc na nas uwierzyli, że można. Potem zobaczyliśmy się wszyscy razem w kolejkach do lokali wyborczych 15 października. I z tego jesteśmy dumni".

Co się stało w Pszczynie?

Mamy w Polsce powstańczy, czyli interwencyjno-reakcyjny model organizowania się przeciw władzy. W przypadku wycinek drzew spodziewać się należy więc protestów, demonstracji, petycji. A także przykuwania się do drzew. I to jest racjonalne, kiedy spierasz się z władzą, która nie słucha.

Władza centralna przez ostatnie osiem nie słuchała. Ale w samorządach bywało inaczej.

“W Pszczynie ludzie skorzystali z szansy. Zamiast radykalizować protest, zaczęli się organizować do współpracy” – mówi Joanna Załuska, dyrektorka akcji “Masz Głos” Fundacji Batorego.

Zmiana sposobu działania w Pszczynie to historia pasjonująca. Zaszła zupełnie pod radarem władzy centralnej i mediów.

Co wyjaśnia zdumienie Jarosława Kaczyńskiego, jak bardzo Polska się zmieniła (mówił o tym tuż po wyborach, na spotkaniu z klubami Gazety Polskiej w Spale).

Za czym stała ta kolejka?

W Pszczynie frekwencja wyborcza wyniosła w 2023 roku 77,87 proc. (w 2019 – 66,23 proc.). PiS dostało teraz 37 proc. głosów. Na trzy listy, których przedstawiciele organizują teraz nową większość parlamentarną – już ponad 50 proc.

Siła sprawcza Lex Szyszko

W Pszczynie były oczywiście wielkie obywatelskie protesty. Jak w całej Polsce – w obronie sądów i praw kobiet. I brali w nich udział także obrońcy drzew. Stali pod sądami, protestowali w sprawach kobiet – przecież to z Pszczyny pochodziła Iza, której tragedia wstrząsnęła Polską.

Była też pomoc Ukrainie – zorganizowana została bardzo sprawnie, bo samorząd miał już sieć kontaktów z ludźmi. Dzięki sieciom społecznościowym – podkreśla starosta pszczyńska Barbara Bandoła, która do urzędu wniosła doświadczenie społeczniczki.

Czyli i tu potwierdza się zasada, którą OKO.press widziało w innych miejscowościach:

zanim przyszła wojna Putina, ludzie już wiedzieli, jak się kontaktować i jak działać.

Już to umieli i już sobie ufali, bo organizowali się wcześniej do obywatelskiego sprzeciwu i pomocy w pandemii.

W Pszczynie dla obywatelskiej organizacji ważne znaczenie miały sprawy lokalne. To – jak mówi Joanna Załuska z Fundacji Batorego – łatwo przegapić. A to lokalne działania zmieniają kraj.

A jak się spotkaliście? – pytam członków Stowarzyszenia “Pszczyna Miasto Zielone”

Gabriela, Anita i Dorota: “Zaczęliśmy szukać ludzi, których boli to, co nas i którzy chcą coś z tym zrobić. I w końcu – głównie przez spotkania w innych grupach aktywistycznych – znaleźliśmy się. Gdyby nie wycinki drzew, pewnie nigdy byśmy się nie spotkali”.

I gdyby nie Lex Szyszko – dodaję. Nigdy nie dość przypominania, że ustawę tę PiS przyjął na słynnym posiedzeniu 16 grudnia 2016 roku w Sali Kolumnowej. Kiedy z obrad PiS wyłączył opozycję, a na sali w czasie głosowania najprawdopodobniej nie było kworum.

Władza uważała, że wolno jej wszystko. Nie przewidziała, że dzięki temu spotkają się:

  • Anita Pala, teatrolożka, prezeska Stowarzyszenia “Pszczyna Miasto Zielone”
  • Rafał Noga, inżynier i menadżer
  • Dorota Brauntsch, dziennikarka i pisarka
  • Gabriela Pawłowicz, geograf i menadżerka
  • Andrzej Pawłowicz, fotograf
  • Arkadiusz Gardiasz, radny miejski i urzędnik w powiecie

W Stowarzyszeniu działa lub z nim współpracuje jeszcze kilka innych osób.

Zamiast walić głową w drzewo

A teraz wszyscy razem idziemy przez pszczyński park. Piękna jesień, kolorowe liście na drzewach i pod nogami.

Kolorowe jesienne drzewa nad stawem
Drzewa w parku pałacowym w Pszczynie, 6 listopada 2023. Fot. Agnieszka Jędrzejczyk

“Tu nie ma przypadkowości. Te drzewa zostały posadzone przed laty według klucza, jaką paletę zieleni przyjmą, jak i kiedy kwitną, jak się zmieniają jesieni. To jest nasze dziedzictwo" – mówi prezeska Anita Pala.

Członkowie Stowarzyszenia dosyć szybko odkryli, że do skutecznego działania potrzebna jest znajomość procedur. Ludzie mobilizują się do akcji, kiedy rusza inwestycja i słychać dźwięki pił – a to grubo za późno. Aby działania były skuteczne, trzeba rozpocząć je jeszcze przed etapem decyzji środowiskowych. To jedyna szansa.

Gabriela Pawłowicz przed czasami Stowarzyszenia walczyła o trzy stare dęby przy domu. Miały pójść pod topór przy przebudowie drogi. Ratowanie ich zajęło jej lata, kosztowało wiele wysiłku, oparło się o najwyższe organy odwoławcze. “Zrozumiałam, że w czymś takim potrzebuję wsparcia. Zaczęłam szukać podobnie myślących ludzi”.

Siła pszczyńskiego pomysłu polega na systemowym rozwiązaniu

Aktywiści doprowadzili do powołania dwóch „zespołów doradczo-opiniodawczych” przy władzach samorządowych.

  • W mieście
  • i w powiecie.

Urzędnicy samorządowi pracują w nich razem z aktywistami.

To jest postawienie aktywności obywatelskiej z głowy na nogi: zamiast protestować, zabierają głos i są słuchani wtedy, kiedy ekspertyza obywatelska może się przydać. Sensowne działanie musi być bowiem systemowe. Zamiast podchodów, tropienia informacji, efektownych akcji protestacyjnych – regularna, mająca podstawę prawną, współpraca.

Nowy sposób na działanie

To nie było wynalezienie prochu – tylko twórcze jego wykorzystanie. Zespoły doradcze, w których obywatele mogą dogadywać się ze swoimi władzami samorządowymi, działają w wielu miejscach w Polsce. Ale nie wszędzie. Bo trzeba o takiej możliwości wiedzieć, I trzeba wiedzieć, jak to wdrożyć.

Anita Pala: “Dowiedzieliśmy się o akcji »Masz Głos« Fundacji Batorego w mediach. Był rok 2020”.

Fundacja Batorego prowadzi tę akcję od 2006 roku. Najpierw chodziło po prostu o zachęcanie ludzi do głosowania. Potem – o sieciowanie i zdobywanie wiedzy, jak być skutecznym. Jak budować kompetencje społeczne.

I tak to działa od lat: sieciowanie, szkolenie, wymiana kontaktów. Jak mówi dyrektorka akcji Joanna Załuska,

społecznicy z “ludzi z megafonami” zamieniają się w skutecznych obywateli. Doceniają wartość rozmowy i kompromisu.

Niektórzy wchodzą do samorządów z ogromnym poparciem.

Jak to się zaczęło

Rafał Noga: “Zaczęliśmy się spotykać z regionalnym koordynatorem programu »Masz Głos«, Grzegorzem Wójkowskim ze Stowarzyszenia Aktywności Obywatelskiej Bona Fides z Katowic. Poznaliśmy wśród innych uczestników z regionu Radę Seniorów z Sosnowca. Od nich dowiedzieliśmy się, że jest takie narzędzie jak zespół samorządowo-społeczny”.

Najpierw, w 2022 roku podpisali porozumienie z powiatem, a teraz – 6 listopada 2023 – z miastem.
W urzędowym pomieszczeniu trójka ludzi podpisuje porozumienie, reszta siedzi przy stole. Dwóch fotografów robi zdjęcia
Burmistrz Pszczyny Dariusz Skrobol, Anita Pala i Dorota Brauntsch podpisują porozumienie o powołaniu zespołu w sprawie drzew w mieście. Ratusz w Pszczynie, 6 listopada 2023. Fot. Agnieszka Jędrzejczyk

Nazwa projektu jest długa. Przez to widać, ile wysiłku trzeba było włożyć, by to się udało. “Zespół doradczo-opiniodawczy do spraw ochrony dziedzictwa przyrodniczego i zrównoważonego rozwoju przyrodniczego ziemi pszczyńskiej »Drzewa dla Pokoleń«”.

Efekt? “Nie trzeba polować na kolejne ogłoszenia w BiP-ie, które może zapowiadać wycinki. Urzędnicy i aktywiści wspólnie przedzierają się przez gąszcz przepisów i władztwa: to drzewo jest powiatowe, to – miejskie. A tu mamy plan przebudowy, do którego nikt nie przedstawił inwentaryzacji drzew. Bo nie musiał, nikt nie zwrócił na to uwagi. A my pilnujemy, aby rozmowy się właśnie od tego zaczynały. Bo to punkt wyjścia do rzeczowej analizy, czy faktycznie i ile drzew trzeba wyciąć”.

Inwestycje nie muszą oznaczać wycinki

Gabriela Pawłowicz: “Jestem całym sercem za funduszami europejskimi. Niestety skutkiem ubocznym nowych projektów są ogromne wycinki. Ale przecież fundusze nie każą wszystkiego wycinać w pień”.

“Są jednak zasady nie do obejścia. Np. droga powiatowa musi mieć 5,5 metrów szerokości i koniec” – mówi starosta pszczyńska Barbara Bandoła. Siedzimy wszyscy razem w jej gabinecie, razem z Marią Adamczyk, doświadczoną urzędniczką, naczelniczką wydziału ochrony środowiska, która została koordynatorką projektu z ramienia starostwa.

Grupa ludzi idzie do budynku urzędu
Członkowie Stowarzyszenia idą do urzędu powiatowego, 6 listopada 2023. Fot. Agnieszka Jędrzejczyk

Maria Adamczyk: “Ale to już sobie wyjaśniliśmy. Społecznicy podpowiadają jednak, jak dotrzymać tych norm bez obowiązkowej wycinki. I pilnują, by jeśli wycinka jest obowiązkowa, planować też nowe wartościowe nasadzenia".

Gdzie zaczyna się demokracja

Starosta pszczyńska rozmowę zaczyna od tego, że budynek urzędu powiatowego jest w pełni dostosowany do potrzeby osób z niepełnosprawnościami. To niby nie na temat – bo w końcu spotykamy się w sprawie drzew. Ale starosta Barbara Bandoła potwierdza kolejną zasadę ważną dla demokracji. Tam, gdzie władza rozumie potrzeby osób z niepełnosprawnościami, umie też zauważać potrzeby innych obywateli. I demokracja jest po prostu bardziej bezpieczna.

“Przy każdej inwestycji trzeba wykonawcom tłumaczyć zasady dostępności dla osób z niepełnosprawnościami, bo nie znają ustawy o dostępności. W starostwie rozwiązaliśmy to tak, że mamy radę ds. dostępności – i nasze inwestycje są przez nich testowane przed odbiorem. I to samo zrobiliśmy w sprawie drzew” – mówi pani starosta.

Co władza z tego ma?

Co władza ma ze zinstytucjonalizowanej współpracy ze społecznikami? – pytam.

“To, że jest bardziej efektywnie. Aktywiści, żeby nam coś ważnego przekazać, nie muszą przykuwać się do drzew. Ale też to, że my im możemy bez paraliżującego sporu wyjaśnić, jakie są nasze prawne i finansowe ograniczenia. Co się zmieniło w przepisach – bo zmienia się bez przerwy. I razem możemy na to coś wymyślić” – mówi pani starosta.

“A ludziom jednak łatwiej jest przyjść do nas, do Stowarzyszenia, niż do urzędu. Jak się coś dzieje, to do nas dzwonią, piszą na Facebooku albo mailem – dodaje prezeska Anita Pala. “Teraz pracujemy razem nad wdrożeniem tzw. zielonych standardów. A jak już one będą, to wszystko zacznie działać inaczej. Takie zapisy w postępowaniach inwestycyjnych czy przetargowych zabezpieczają odgórnie to, czego teraz pieczołowicie pilnują społecznicy”.

Jak podkreśla Rafał Noga, bez systemowych rozwiązań traci się mnóstwo czasu i nie da się zdążyć ze wszystkim.

Burmistrz Pszczyny Dariusz Skrobol zobaczył także korzyści czysto polityczne: “Dla nas instytucjonalna współpraca z organizacjami pozarządowymi jest szansą na przekazywanie uwag na poziom krajowy. Będziemy to robić za pośrednictwem Związku Gmin Polskich po to, by doprowadzić do zmian prawa. Poza tym w mieście wydając decyzje administracyjne, będziemy mogli wskazać, że uwzględniliśmy głos strony społecznej”.

Z tymi, co chcą wycinać, rozmawiamy

No dobrze, ale są też w Pszczynie ludzie, którym drzewa przeszkadzają. Bo śmiecą, zacieniają. Bo na drodze źle widać. Są urzędnicy, którzy uważają, że “drzewa przy drodze to śmierć”.

Prezeska Anita Pala: Z miłośnikami wycinek po prostu rozmawiamy. Żeby uczulać, uwrażliwiać, bo rozmowa to najlepsza metoda.

Naczelniczka Maria Adamczyk: Często ludzie nie mogą się nadziwić, że stoimy przy jednym drzewie i się zastanawiamy, ciąć czy ratować. »Dawniej nikt się tak nie roztkliwiał, cięło się i już« – mówią. Ale te nasze starania, nawet jeśli czasem bezskuteczne, też zmieniają świadomość. Tylko nie myślcie, że za każda naszą współpracą jest sukces. Nawet przy dobrych chęciach stron nie zawsze się to udaje”.

Prezeska Anita Pala: „Ostatnio pod inwestycję wycięto 120 drzew. Na prywatnej działce, ale ta działka jest częścią publicznej przestrzeni, gdzie drzewa są wspólną wartością. Ale sukcesów mamy już sporo. Drzewa wracają tam, gdzie nie były zaplanowane. I to daje radość. A my ze sobą rozmawiamy, a nie boksujemy się wzajemnie, tracąc czas”.

Rafał Noga: „To ma ogromne depolaryzacyjne znaczenie. Nasze działanie po prostu zmienia przestrzeń społeczną”.

Joanna Załuska z Fundacji Batorego podkreśla: “Potrzebujemy takich innowacyjnych pomysłów dla samorządów. Wykorzystania wiedzy i mieszkańców, i urzędników.

Z braku funduszy czas dużych inwestycji w gminach się kończy. Wyzwaniem będzie znalezienie sposobu na rozwój usług dla mieszkańców. Społecznicy, organizacje, biznes to są ważne lokalne zasoby”.

Trzeba też pamiętać, że tradycyjne protesty mają tendencje do wyczerpywania zasobów. Bo zwyczajnie frustrują – zwraca uwagę Grzegorz Wójtowski.

Rafał Noga: „Naszą siłą jest to, że jesteśmy różni i mamy różne kompetencje. A łączy nas jedna wspólna sprawie. I po ludzku się lubimy”.

Gabriela Pawłowicz: „Ja szanuję inne zdanie”.

Poglądy polityczne? – pytam.

“Nie rozmawiamy o tym. Ale jakby tak pomyśleć, to zapewne dzieli nas stosunek do wegetarianizmu”.

Zdjęcie grupowe siedmiu osób
Od prawej: Rafal Noga, Dorota Brauntsch, Gabriela Pawłowicz, Anita Pala, Joanna Załuska, Grzegorz Wójkowski, Arkadiusz Gardiasz. W tle – herb Pszczyny.
;

Udostępnij:

Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022

Komentarze