"Jakieś sugestie?", pyta na tt minister Dworczyk, odpowiedzialny za szczepienia. Ale rządzący nie muszą wymyślać koła na nowo. Są badania, które podpowiadają, jak zachęcić obywateli do szczepień - pisze prof. Krzysztof Obłój*
"Na moje oko przez marną informację i potężną dezinformację, szczepienia w Polsce staną tak gdzieś na 50 proc.", napisała internautka, a minister Dworczyk nie zaprzeczył: "Jak zwykle celnie - niestety nie jest to nieprawdopodobny scenariusz. Jakieś sugestie?".
Minister informuje także, że rząd przygotowuje kampanię profrekwencyjną, w której wezmą udział blogerzy, youtuberzy, sportowcy, a więc ci, którzy są znani młodzieży, bo wśród młodzieży obserwujemy najmniejsze zainteresowanie szczepieniami, przekonuje minister.
Gdyby nie chodziło o życie i zdrowie, byłoby to nawet zabawne. Bo załóżmy dobrą wolę wszystkich stron. Blogerzy i obywatele rozumnie chcą, aby społeczeństwo się szczepiło, bo bez odporności stadnej (nikt nie wie kiedy będzie osiągnięta, ale zakłada się, że trzeba zaszczepić 60-90 proc. populacji) będziemy chorować. I być może często i długo.
Odpowiedzialni za proces szczepień ludzie w rządzie też tego nie lekceważą i szukają sposobów perswazji. Nie tylko zresztą u nas – w różnych miejscach na świecie rozważa się nagrody finansowe, rzeczowe, uruchamia kampanie marketingowe w świecie realnym i internecie. Powód jest równie prosty co przerażający. W wielu krajach wysoko rozwiniętych mniej więcej 60 proc. populacji zgłasza gotowość do zaszczepienia na Covid, a to oznacza, że prawdopodobnie zaszczepi się mniej.
To, co łączy ten sposób myślenia, to z jednej strony troska o społeczeństwo (na plus), oraz brak zainteresowania tym, co ma na ten temat do powiedzenia nauka (na minus). Władza często naukowców słuchać nie chce.
I nie wie, jak spowodować, aby ludzie się szczepili. Czy nawet skromniej – jak zwiększyć ich skłonność do szczepienia na Covid?
Dwa badania, które ostatnio się pojawiły, zasługują na uwagę rządzących oraz promotorów szczepień. Zostały zrobione niezwykle porządnie statystycznie i dają istotne wskazania, co robić.
Pierwsze badania zrealizowała niedawno grupa kilkudziesięciu naukowców amerykańsko-kanadyjskich z dwunastu świetnych ośrodków naukowych i uniwersytetów. Wspólnie z dwoma wielkimi organizacjami opieki zdrowotnej zbadali w 2020 roku reakcję 45 306 pacjentów na różne rodzaje bodźców skłaniających do szczepienia na grypę (bo jeszcze nie było szczepionki na Covid). Pacjenci ci spełniali cztery typowe warunki:
- nie byli jeszcze szczepieni;
- nie mieli alergii na szczepionki;
- mieli telefon komórkowy;
- i akceptowali SMS od swoich dostawców usług medycznych.
Przeciętna wieku pacjenta wynosiła 52 lata, 43 proc. stanowili mężczyźni, 47 proc. zaszczepiło się w 2019 roku na grypę. Mówiąc krótko, statystycznie próba była dobrze skonstruowana ze względu na wiek, płeć, rasę, stan zdrowia oraz historię szczepionek.
Naukowcy opracowali 19 krótkich, różnych wiadomości tekstowych lub w formie video, które były w powtarzalny sposób (raz lub dwa razy) wysyłane do różnych grup w ramach całej badanej populacji przed planowanym terminem szczepienia. Przykładowe teksty wiadomości sms były następujące: „nie zapomnij zgłosić się na swoje szczepienie”, „pamiętaj zapytać się o swoje szczepienie na grypę”, „chroń się szczepiąc na grypę”, „chroń innych samemu się szczepiąc” itd. Niektóre wiadomości miały formę prostego testu o szczepieniu lub video o wadze szczepień lub dbania o zdrowie. Do grupy kontrolnej nie wysyłano żadnej wiadomości.
Wyniki badań są jednoznaczne. Najlepiej działała powtórzona dwa razy wiadomość podana w profesjonalnej formie, czyli takiej jakiej oczekujemy od ośrodka służby zdrowia (nie nagląca, nie perswazyjna, nie zaskakująca), przypominająca, że na danego pacjenta czeka zarezerwowana dla niego szczepionka („flu shot reserved for you”). Czy takie przypomnienie działa bez pudła? Nie, ale podnosi o 5 proc. prawdopodobieństwo, że pacjent się pojawi na szczepienie, a to już jest dużo i wyniki tych badań zostały już wykorzystane w niektórych programach szczepień Covidowych na świecie.
A teraz drugie ważne badanie, zrealizowane w lutym 2021 na próbie 12194 osób w 6 krajach - Brazylii, Włoszech, Korei Południowej, Hiszpanii, Szwajcarii i USA.
Pytanie w tym badaniu było równie ważne, jak w powyższym – kto jest skutecznym ambasadorem w promowaniu utrzymywania społecznego dystansu w czasie pandemii. Badanie zostało przeprowadzone jako randomizowany sondaż, w którym respondenci aktywni w mediach społecznościowych mieli odpowiedzieć na pytanie, w jakim stopniu są gotowi w swoich mediach społecznościowych podzielić się informacją o znaczeniu utrzymywania dystansu, która była promowana w danym czasie przez konkretną, wpływową osobę.
System przydzielał danemu respondentowi - jako swoistego rzecznika wagi społecznego dystansu - osobę reprezentującą rząd danego kraju (np. Donald Trump, Simonetta Sommaruga, Pedro Sánchez), rzecznika służby zdrowia (i tutaj została wykorzystana osoba Anthony'ego Fauci, znanego we wszystkich krajach amerykańskiego eksperta służby zdrowia), oraz celebrytów Toma Hanksa i Kim Kardashian.
Statystycznie zdecydowanym wygranym okazał się Fauci, bowiem to jego przekaz byli skłonni rozpowszechniać w mediach społecznościowych respondenci. Drugimi w kolejności byli przedstawiciele rządu.
Celebryci okazali się najmniej wiarygodnymi dla respondentów rzecznikami dobrych praktyk w trakcie pandemii (przy czym Hanks był zdecydowanie tutaj lepszy niż gwiazda mediów społecznościowych Kardashian).
Na skłonność do dzielenia się zasadą społecznego dystansowania miały pewien wpływ: wiek respondentów, ich stosunek do danej osoby (im bardziej ją lubiły, tym bardziej były skłonne do lewarowania jej przekazu w mediach społecznościowych), oraz kraj pochodzenia. Największa skłonność do dzielenia się informacjami w mediach społecznościach była w Brazylii, a najmniejsza w Hiszpanii.
To tylko dwa przykłady już dostępnych badań społecznych zrobionych na ogromnych próbach. Za chwilę będziemy mieli wysyp porządnych badań, takich jak powyższe, zrealizowanych przez duże i profesjonalne zespoły naukowców. Nie dadzą one nigdy odpowiedzi na pytanie jak „zmusić” ludzi do szczepień, bo to nie rola nauki. Ale dają wskazówki, co robić, a czego nie robić.
Nie wiem, czy w polskich warunkach tak samo ludzie będą reagować jak powyżej, ale warto to sprawdzić w boju. Ważne jest jednak, aby nie działać na oślep, nie wymyślać koła na nowo, tylko zaprząc kogoś w rządzie do starannego czytania wyników badań naukowych i przedstawiania ich decydentom jako możliwych, rozumnych opcji działania.
1. K. Milkman i inni, A mega study of text based nudges encouraging patients to get vaccinated at an upcoming doctor’s appointment, SSRN- id3780267 ( https://papers.ssrn.com/sol3/papers.cfm?abstract_id=3780267&download=yes)
2. Abu-Akel, A., Spitz, A. & West, R. PLoS ONE 16, e0245100 (2021). (https://journals.plos.org/plosone/article?id=10.1371/journal.pone.0245100)
*Profesor Krzysztof Obłój - specjalista z zakresu zarządzania strategicznego i międzynarodowego, kierownik Katedry Strategii Organizacji Akademii Leona Koźmińskiego. Jeden z najczęściej cytowanych na świecie polskich specjalistów z ekonomii i zarządzania.
Specjalista z zakresu zarządzania strategicznego i międzynarodowego
Specjalista z zakresu zarządzania strategicznego i międzynarodowego
Komentarze