0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: il. Mateusz Mirys/OKO.pressil. Mateusz Mirys/OK...

Jak podała Rzeczpospolita, rośnie grupa uchodźców ze Wschodu, którzy otrzymują polskie obywatelstwo. W 2022 roku obywatelstwo otrzymało blisko 10 tys. osób, z czego aż ponad 5 tys. obywateli Ukrainy, blisko 3 tys. obywateli Białorusi, ponad 400 obywateli Rosji. To liczba rekordowa: rok wcześniej polskie obywatelstwo przyznano 7,5 tys. osób. W ciągu ostatnich pięciu lat polski paszport otrzymało ok. 37 tys. cudzoziemców, przede wszystkim obywateli Ukrainy i Białorusi.

Białorusko-ukraiński dramatopisarz Vital Karaban w swojej najnowszej sztuce opartej na relacjach emigrantów z Białorusi i Ukrainy stawia pytanie o ich doświadczenia. Jak się adaptują w Polsce? Czy nowy kraj stanie się ich domem? Czy sięgną po prawa mniejszości? – „Mozaika” to subiektywne spojrzenie na życie w Polsce oczami emigrantów, w kluczowym momencie nich i dla samej Polski – mówi autor. W OKO.press publikowaliśmy jego wcześniejszą sztukę „How Are You” – o wojnie w Ukrainie, widzianej oczyma cywilnych ofiar.

Sztuka powstała w ramach Rezydencji Artystycznej „Białoruś. Ukraina”, organizowanej przez TR Warszawa i Instytut Teatralny im. Z. Raszewskiego w Warszawie. Pierwsze czytanie odbyło się podczas Tygodnia Teatru Białoruskiego w TR Warszawa. Polskie tłumaczenie:

Maks: Nie wyglądam na Białorusina

Cześć, mam na imię Maks, jestem z Białorusi. Wiem, o czym myślicie – ten chłopak nie wygląda na Białorusina. Macie rację, bo mój dziadek jest Ukraińcem, a przez historię jego rodziny przewinęli się krymscy Tatarzy. No i lepiej mówię po ukraińsku niż po białorusku. Mój dziadek na co dzień mówił po ukraińsku. Przez dwa lata przed wybuchem wojny mieszkałem w Ukrainie. Bardzo podoba mi się ten język. W mojej rodzinie wszyscy rozmawiali po rosyjsku, więc obcy ukraiński stał się dla mnie bliższy, niż ojczysty białoruski.

Dlatego jestem swój wśród obcych, obcy wśród swoich.

Miałem zabawną rozmowę tutaj w Polsce, właśnie przyleciałem z Portugalii. Miałem przy sobie paczkę portugalskiego tytoniu, jakiś gość podszedł do mnie i poprosił o trochę. Na pytanie, co to za dziwny tytoń, powiedziałem, że z Portugalii, a on mi na to radośnie:

– Oh you are Portuguese.

– Nope, I’m from Belarus.

– What?! You don’t look like Belarus.

– I know.

Wiem. I poszedł sobie.

No, ale jestem Białorusinem. Byłem adwokatem w Białorusi, jednak po 2020 roku adwokaci już nie są tam potrzebni. Mam 35 lat i obecnie pracuję tutaj jako taksówkarz, chociaż wszyscy są przyzwyczajeni do tego, że Białorusini są informatykami lub pracują na budowie, ale na razie taksówka jest dla mnie dobrą opcją.

Bardzo podoba mi się w Polsce, uważamy, że tak powinna wyglądać Białoruś zdroworozsądkowego człowieka. Nadal wierzę, że prędzej czy później będę mógł tam wrócić. Tymczasem pracujemy tutaj, płacimy podatki i cieszymy się pięknymi miastami.

Nawiasem mówiąc, przydarzyło mi się coś śmiesznego. Kiedy się przeprowadziłem, szukałem mieszkania. Agent nieruchomości poprosił, abym wysłał linka do swojego konta w mediach społecznościowych. Nie oddzwonił do mnie, więc zadzwoniłem do niego następnego dnia, a on mi mówi:

– Przepraszam, ale jest pan czarny.

– Ale jestem z Białorusi.

– Tak, ale właściciel powiedział „tylko dla Słowian”.

Staram się mieć pozytywne nastawienie do wszystkich tych chwil, różnie bywa. Tym bardziej że teraz w Polsce jest bardzo dużo migrantów.

Kiedy pracowałem jako kurier, często słyszałem od Hindusów, Arabów, Ukraińców, rozumiemy was. Nie sądzę. W skrajnym przypadku, jeśli coś im tutaj nie wyjdzie, zawsze mogą wrócić do domu. A na mnie w domu czeka co najmniej 10 lat więzienia, chyba że zostanę zabity gdzieś na granicy w krzakach.

Nie mam prawa do błędu. Nie mam prawa do błędu w dokumentach. Z pensją nie mam prawa do błędu. Nie zachoruję, bo nie będę mógł zarobić. Nie mam prawa do narzekania, że jestem z czegoś niezadowolony. Nie mam prawa do założenia biznesu. Nie mam prawa do kredytu.

Pozostaje mi tylko praca, ciężka praca i taniec, kiedy zostanie trochę energii lub taniec w czasie pracy. Żeby choć trochę się zabawić.

Jest jedno słowo, które łączy nas wszystkich – cudzoziemiec. To znaczy pochodzący z cudzego kraju. Cudzo-ziemiec.

Cudzoziemiec.

Cudzoziemiec.

Cudzoziemiec.

Sofiko: Tańczę w piekarni

Cześć, jestem z Gruzji. Naprawdę, nie chciałbym ujawniać swojego imienia. Ale jeśli chcecie, możecie mówić do mnie Sofiko. Zawsze się zastanawiałam, dlaczego rodzice nie dali mi takiego imienia. Musiałam opuścić Gruzję z rodzicami, kiedy byłam mała, bo w Gruzji wybuchła wojna. Potem rozpoczęła się rewolucja w Białorusi.

Teraz jestem w tym wspaniałym kraju. Pracuję w piekarni u przyjaciela mojego taty. Oczywiście jest to trudne, pracujemy co najmniej przez 12 godzin, czasami musimy pracować przez 16. Nie pokażę wam moich rąk. Zrobiły się okropne. Ogólnie to jestem tancerką. Przez całe życie marzyłam o tym, żeby tańczyć w balecie Sukhishvili. Chyba los chciał inaczej. Ale nie jestem zdesperowana.

Wkrótce dostanę kartę pobytu. Przecież oficjalnie tu pracuję. Będę mogła pojechać do innych krajów. Zobaczyć Europę. Udaje mi się nawet oszczędzać. Zaoszczędziłam już 480 zł w rok. Prawdopodobnie dla was to małe pieniądze, ale mogę już za to polecieć do Rzymu, tam i z powrotem. Sprawdzałam bilety, stać mnie na to.

Kiedy poznaję tutaj ludzi, najczęściej zadawane mi pytanie brzmi: „Dlaczego nie pojechałaś do Gruzji?”. Nawet nie wiem, jak odpowiedzieć na to pytanie. Czuję, że jestem bardziej Białorusinką, a dokładniej białoruską Gruzinką.

Traktuję życie jako grę. W tej grze mogę iść do sklepu i kupić sobie najpiękniejszą sukienkę, fajną szminkę, ale potem zdaję sobie sprawę, że nie potrzebuję tego wszystkiego. Po rewolucji zdarzyło mi się mieszkać w tak wielu różnych krajach i miejscach, że w pewnym momencie zaczęłam zostawiać tam swoje sukienki, a teraz, kurde, w ogóle nie czaję, gdzie są. Czy mają teraz jakiś sens?

To prawda, że są chwile, kiedy bardzo na coś czekasz, a to do ciebie nie przychodzi. Wtedy wydaje mi się, że nie zrozumiałem zasad tej gry. Jakbym robiła wszystko źle, ale prędzej czy później to coś do mnie przychodzi. Wszystko przyjdzie. I wszystko, co nam pozostaje w tej grze, to taniec. W końcu nikt nie może nam odebrać tańca. To nic nie kosztuje i jest zawsze z tobą.

Czasami zostaję ostatnia w piekarni, żeby wszystko posprzątać i tańczę tam. A czasami mogę pójść trochę wcześniej, wtedy jadę na jakąś imprezę i po prostu tańczę.

Tańczę tak, jakby nikt mnie nie widział.

Tak naprawdę właśnie nikt mnie nie widzi. Jestem tu obca, cudzoziemka, jak mówią miejscowi. Polscy mężczyźni i tak nie zwracają na mnie uwagi, lubią inne typy dziewczyn. Więc co to za różnica, kto co o mnie pomyśli? Mogę po prostu tańczyć.

Chcecie może, żebym pokazała wam gruziński taniec?!

Przeczytaj także:

Maks: Płacą mi za lekcje polskiego

Czy wiecie, jaka jest największa różnica między nami a miejscową ludnością?! To czas. Często pytałem moich klientów w samochodzie, jakie mają plany na tydzień. Mimo że wybuchła wojna, ludzie mierzą swój czas od piątku wieczorem do poniedziałku rano. Do momentu, aż dotrą do pracy. A w pracy jest jakaś pustka.

My natomiast mierzymy czas godzinami. Znam cenę każdej godziny mojego życia. Życia, które toczy się na czterech kołach. W którym rozumienie języka polskiego ze słuchu zapewnia ci polskie radio, speaking club prowadzą pasażerowie Polacy, choć czasami w ciągu dnia można spotkać więcej białoruskich informatyków. Nie nauczyłem się nawet normalnie pisać i czytać.

Właściwie to mi płacą za te lekcje polskiego. Rano w godzinach szczytu ceny są najwyższe. Tak samo wieczorem, kiedy wszyscy wracają z pracy i w mieście są duże korki. Pomiędzy tymi dwoma okresami mogę zaparkować i spać w samochodzie. Czasami chcę zarobić dodatkowe pieniądze, w tym celu w bagażniku trzymam torbę na dostawę żywności. Dostarczam jedzenie tym, którzy dopiero co rano jechali moim samochodem i nie mieli czasu na śniadanie. Potem tym, którzy nie mieli czasu na przygotowanie obiadu i nie mają czasu na wyjście z biura. Potem zabieram ich do domu. Aby zaoszczędzili czas, postali w korku.

Moją ulubioną dzielnicą tu jest Mokotów. Ludzie ciężko pracowali, zarabiali duże pieniądze, aby wydać je na eleganckie mieszkania, a teraz stoją codziennie rano i wieczorem w korkach, aby dostać się do swoich drogich mieszkań. Siedzą w drogich ubraniach, w moim bardzo tanim samochodzie. Zabawne, prawda?!

Znam też cenę nie tylko godziny. Najdroższy czas to piątkowy i sobotni wieczór. Wszyscy ci ludzie przez cały tydzień oszczędzali czas i wysiłek, pracując w znienawidzonej pracy. W piątkowe i sobotnie wieczory piją do upadłego i to ja ich odwożę do domu. W tym czasie najwięcej zarabiam na słabościach innych ludzi.

Patrząc na tych ludzi, zdałem sobie sprawę, że sam taki byłem. Tak, mogę się do tego przyznać. W Mińsku też wieczorem chodziłem do barów i wracałem do domu nad ranem. Bo białoruskie sądy i papiery były nie do zniesienia.

Emigracja jakby mnie uwolniła. Nie mam nic, tylko samochód i torbę na dostawę jedzenia. Wszystkie moje ubrania i rzeczy zmieściłyby się w jednej walizce. Obawiam się jednak, że to nie jest wolność. Jestem takim samym niewolnikiem jak ci ludzie. Tylko że muszę pracować nie tylko po to, żeby nie umrzeć z głodu, ale także dla dokumentów. Bo jeśli człowiek nie przynosi korzyści temu państwu, po co miałby tu siedzieć?! Niech jedzie do domu! Dlatego pracujemy dalej.

Mam plan na 10 lat – dostać stały pobyt. Potem obywatelstwo. Będę szczery, potrzebuję nowego paszportu, mój wkrótce się skończy.

Nawiasem mówiąc, ostatnio miałem zabawną historię na parkingu. Długo krążyłem i szukałem miejsca dla siebie. Widzę odjeżdżający samochód, czekam, aż odjedzie. Zaczynam parkować, aż tu nagle podjeżdża sobie dziewczyna i zajmuje to miejsce. Wysiadłem z samochodu, grzecznie wyjaśniłem, że stoję tu długo i czekam na to miejsce. Wiecie, co mi powiedziała?

„Jestem u siebie. Jestem Polką! I dlatego tu zaparkowałam, a ty spierdalaj czarna kurwo”.

Tak właśnie nie pozwalają mi zapomnieć, że nie jestem u siebie.

Sofiko: Jesteśmy tu gośćmi

Ostatnio jechałam autobusem z przyjaciółmi. Po prostu gadaliśmy sobie, autobus podjeżdżał na przystanek i nie mógł się zatrzymać, bo na przystanku stała taksówka. Jakiś pan w autobusie się oburzył. Powiedział:

– A, taksiarz, ukraińska kurwa.

Po czym wysiadł z autobusu i poszedł do taksówkarza, żeby porozmawiać, ale taksówkarz odjechał. Mężczyzna wrócił do autobusu ze słowami:

– To nasz taksówkarz.

Rozbawiło mnie to. Rozumiem, że często moi rodacy albo przyjaciele z Ukrainy nie zachowują się najlepiej na emigracji. Nie tak dawno temu właśnie jechaliśmy tramwajem z innym przyjacielem. Mężczyzna głośno narzekał, że przyjechaliśmy do jego kraju i żyjemy z jego podatków. Nawet kiedy wysiedliśmy, szedł za nami i krzyczał do nas.

Ale lubię Polaków. Zwłaszcza jeśli pracuję przy kasie (czasami muszę). Tam ćwiczę swój polski. Miło jest patrzeć na ludzi, którzy lubią naszą pracę, nasze jedzenie. Bo dla mnie kuchnia gruzińska jest najsmaczniejsza.

Wydaje mi się, że kiedy ludzie jedzą chaczapuri, czas się dla nich zatrzymuje. Ciągnie się jak ciepły ser.

Pewnego razu pod koniec dnia przyszedł do nas bezdomny facet i powiedział, że skończyły mu się pieniądze. Pewnie był Polakiem, mówił bez akcentu. Dałam mu chleb, który nam został. Zostawiłam go dla siebie, to była oczywiście moja kolacja, ale nie mogłam mu odmówić. Nie zaszkodzi mi, jeśli zjem mniej chleba, tym bardziej wieczorem.

Pewnego dnia dorosły mężczyzna wrócił do nas z awanturą. Źle zapakowaliśmy zupę albo jakoś tak ją niósł, że się rozlała, nie wiem. Głośno krzyczał nieprzyjemne rzeczy. Oczywiście, wszystko naprawiliśmy. Ale to było strasznie nieprzyjemne. Powiedział coś przed odejściem, że przyjechaliśmy i nie możemy normalnie pracować. Nawet trochę płakałam.

Rozumiem, że jesteśmy tu gośćmi, ale tak samo płacimy podatki, pracujemy.

Chciałabym wrócić do domu. Naprawdę chcę, aby wojna się skończyła, aby Ukraina oczywiście wygrała, to oznaczałoby, że Białoruś też będzie wolna i wrócę do mojego ukochanego Mińska. Chcę otworzyć drzwi do swojego pokoju i robić tam porządek przez cały dzień. Otworzyć szafki i wydostać zeszyty szkolne i moje prywatne dzienniki. Przeczytać ponownie, o czym myślałem, gdy miałem 14 lub 15 lat. Chociaż wielu Ukraińców na pewno tu zostanie, nie mają dokąd wrócić. Wojna zabrała im wszystko, można powiedzieć, że zabrała im pamięć. Dokąd wrócą mieszkańcy Mariupola? Nie ma już większości dzielnic. A Bachmutu?

Codziennie czytam wiadomości i boli mnie serce. Martwię się o Ukrainę, Gruzję i o Białoruś. Nie wiem, jakie serce trzeba mieć, żeby to wszystko zmieścić i przeżyć.

W mojej głowie często brzmi gruzińska kołysanka. Chcecie, żebym zaśpiewała?

(Śpiewa gruzińską kołysankę)

Maks: Mamy prawo do miłości

Czy wiecie, jak znaleźć sens w mieście, w którym mieszkasz? Człowiek powinien mieć albo ulubioną pracę, albo być zakochany. Bez względu na to, jak fajne i wygodne jest miasto, nigdy nie sprawi ci przyjemności samo z siebie. Odkryłem więc nową Warszawę. Nie znalazłem jeszcze ulubionej pracy, ale udało mi się znaleźć miłość.

Jest Polką. Oczywiście, że mi się podoba. Ma bardzo piękne imię – Joanna. Więc teraz dość szybko uczę się polskiego i przyzwyczajam się do miejscowego jedzenia.

Poznaliśmy się w mojej taksówce. Jest to dość standardowa historia, zostawiła swoją torbę w bagażniku, a ja tę torbę zwróciłem. Potem nawet zapomniałem o tej sprawie, ale pewnego ranka zobaczyłem zamówienie na znajomy adres, przyjechałem, a tam była ona. Rozmawialiśmy, ja – w tym swoim łamanym polskim, ona tłumaczyła coś na angielski, ale nie lubię angielskiego, jest bardzo prymitywny.

Dowiedziałem się więc, że ma 45 lat i podobnie jak ja przeprowadziła się do Warszawy. Jest po rozwodzie z mężem, ale dzieci nie mają. Zaprosiłem ją na randkę, długo posiedzieliśmy w kawiarni, a potem jakoś tak poszło. Słuchała mnie uważnie, jak bardzo tęsknię za Białorusią, chociaż tutaj wszystko jest bardzo podobne do Białorusi, ale to nie jest mój dom i bardzo chciałbym wrócić. Chciałbym pokazać jej, gdzie chodziłem do szkoły. Jakimi drogami z chłopakami biegaliśmy na boisko, żeby zagrać w piłkę.

Wszystko było fajnie, dopóki nie odwiedziliśmy jej przyjaciół. Kiedy mnie zobaczyli, zapytali, dlaczego byliśmy na wakacjach i ja się opaliłem, a Joanna – nie. Nie byliśmy na wakacjach, mam taką karnację, nawet nie muszę się opalać, lubię mój kolor skóry. I nawet nieźle sobie pogadaliśmy, ale później dowiedziałem się, że najlepsza przyjaciółka powiedziała jej coś w stylu „Pomyśl, jest młodszy od ciebie i czarny. Może w ogóle nie jest Białorusinem, zrobił tam sobie paszport, oszukał kogoś, jak ciebie. Może jest z tobą dla dokumentów, czy inaczej cię wykorzystuje".

Ale jak mogę ją wykorzystywać? Chyba że dla nauki języka.

Szczerze mówiąc, rozumiem ich. Nie wyglądam jak Polak, mówię z akcentem, pracuję jako taksówkarz, a ona w dużym banku. Nasze pensje są bardzo różne, ale nie biorę od niej pieniędzy. Wszystkie rachunki płacimy na pół. Tak, nie mogę polecieć z nią na Majorkę, ale nie tylko z powodu pieniędzy, czekam na kartę pobytu na podstawie wizy humanitarnej. Pewnie, gdybyśmy się pobrali, byłoby mi łatwiej, ale no nie wiem, nawet nie googlowałem, co by mi to dało. Po prostu ją kocham.

Wydaje mi się, że miłość jest taka. Nigdy nie wiesz, gdzie będzie na ciebie czekać. Oto są dwie osoby, które przeżyły traumę z poprzednich doświadczeń. Samotne. Tak naprawdę w tych ogromnych miastach wszyscy jesteśmy samotni. Staramy się bawić i nie wiemy jak. Wymyślono dla nas apki do randek i mówiono, że tak będzie łatwiej znaleźć parę. No i nic z tego, po prostu będziesz miał więcej randek, ale więcej nie znaczy lepiej. Wszyscy staramy się bawić. Kiedy jedziemy do pracy, czytamy lub słuchamy muzyki, kiedy siedzimy w pracy i jest wolna minuta, oglądamy coś. Biegniemy na siłownię, aby utrzymać ciało w dobrej kondycji. Bo inaczej nie zainteresujemy innych i nie będziemy mogli bawić się razem z nimi.

A miłość nie zna wieku. To nie jest za coś. Po prostu jest. Kto by pomyślał, że zakocham się w starszej ode mnie dziewczynie? I tak się stało.

Oczywiście nie czuję, że jestem młodszy. Ona mówi, że to ja jestem znacznie starszy od niej. Być może tak jest.

Prawdopodobnie najbardziej martwi się o to moja mama. Chce wnuków. Ale można adoptować. Albo tam surogatka. Nie czytałem jeszcze na ten temat, ale wiem, że są opcje. Zawsze są opcje.

Nawet jeśli jesteś tylko imigrantem w obcym kraju, masz najważniejsze prawo. Prawo do miłości.

Nikt mi tego nie zabierze. Żadna ustawa tej pieprzonej Unii Europejskiej. Dlatego, jeśli czujesz się samotny albo samotna i wydaje ci się, że nikomu na całym świecie nie jesteś potrzebny albo potrzebna, pamiętaj, że twoja połówka gdzieś jest i po prostu cię szuka. Wkrótce połączą was bogowie, przypadki, gwiazdy, karty tarota lub cokolwiek innego, w co wierzysz z powodu swojej rozpaczy. Gdzieś czeka na ciebie twój człowiek. Dla którego będziesz centrum wszechświata, a on stanie się tym centrum dla ciebie.

Sofiko: Kocham swoją pracę

Wiecie, zrozumiałam jedną rzecz. Dopiero na emigracji zaczynasz doceniać swoją kulturę. Nie pamiętam siebie w Gruzji, byłam bardzo mała. Ale pamiętam, jak tata wznosił długie toasty. Wydawało mi się to jednocześnie interesujące i dziwne. Kiedy dorosłam, zaczęłam bardziej interesować się kulturą gruzińską. Chociaż mieszkałam w Białorusi, wszystkie te bele siana na polach w różnych kształtach i większość piosenek wydawały mi się dziwne. Nigdy nie byłam na obchodach Dnia Niepodległości. Ale wszystko jest przede mną! Prawdziwy Dzień Niepodległości Białorusi, na którym na pewno zawinę się w dwie ojczyste flagi: gruzińską i białoruską.

Teraz w Polsce zaczęłam poznawać fajną współczesną muzykę białoruską. Jak cenią swoją muzykę Ukraińcy. Pewnego razu przyszli do nas ojciec z córką. Siedzieli sobie, jedli i nagle zaśpiewali „Czerwoną kalinę”. Aż mi łzy do oczu napłynęły, gdy dziecko śpiewało z ojcem. Śpiewali cichutko, siedząc w kąciku.

Wydaje mi się, że teraz siedzimy tu cicho, każdy w swoim kąciku i każdy śpiewa swoją piosenkę.

Każdy dokonuje rewizji swojej kultury na własny sposób. Myślę, że wszystkie okrutne wydarzenia służą temu, abyśmy jeszcze bardziej napełnili się miłością i docenili tę miłość w sobie. I przekazali ją innym. Na przykład, kiedy piekę chleb, robię to z miłością i mam nadzieję, że ludzie, którzy go zjedzą, również otrzymają cząstkę tej miłości.

Chociaż czasami czuję się taka samotna... W takich chwilach idę do parku i po prostu przytulam drzewo. Kupiłabym przynajmniej kotkę, ale właściciel mieszkania, od którego wynajęłam pokój, zabrania jakichkolwiek zwierząt. Kiedy mam dzień wolny mogę przytulić przyjaciół.

A w dni powszednie mam tylko chleb. Wychodzi na to, że kocham swoją pracę.

Dzisiaj jechałam do piekarni, wsiadłam do autobusu, chciałem skasować bilet, ale kasowniki były zablokowane. Kontrolerzy natychmiast podskoczyli do mnie i zaczęli krzyczeć na mnie i naciskać, żebym zapłaciła mandat, nie miałam przy sobie pieniędzy, a właściwie, dlaczego miałabym płacić, kiedy właśnie wsiadłam, a kasowniki były już zablokowane. Wyprowadzili mnie z autobusu i kazali jechać do tej swojej Ukrainy. Z dumą odpowiedziałem im, że jestem Gruzinką i będę tu mieszkać.

Ale jacy są ludzie? Wydaje mi się, że brakuje im trochę miłości, w środku. I miłości do swojej pracy też.

Ogólnie rzecz biorąc, można ich zaprosić do tańca. Wtedy wszystkie negatywne emocje uwolnią się w tańcu, oni będą poruszać rękami i nogami we wszystkie strony i tańczyć. Kiedy zabraknie im tchu, wezmą oddech. Otworzą ramiona, wyjdą na zewnątrz i zobaczą miasto z innej perspektywy.

Zasnęłam kiedyś w autobusie, kiedy obudziłam się, zobaczyłam obok starszą panią, chciałam ustąpić jej miejsca, a ona powiedziała mi: „Siedź sobie, siedź. Wiem, że młodzi też muszą posiedzieć, bardziej się męczycie”. Tak bardzo chciałam ją przytulić.

Miłość jednak uratuje ten świat.

I wszyscy tutaj nie jesteśmy wolni. Wolność jest tu względna. Widziałam reklamę polskiego serialu o emigracji. Jest tam dwóch wesołych facetów, chyba według Polaków emigracja jest fajna. My natomiast mamy tyle zabawy z dokumentami, że nawet na truskawki nie chce się wyjeżdżać.

Nic tu nie mogę, tylko muszę... Muszę przeżyć.

Sofiko: Jestem mozaiką

Znam już po trochu wiele języków. Czasami kręci mi się od nich wszystkich w głowie... Teraz uczę się polskiego i podoba mi się, że Polacy zachowali swój język i bardzo go promują.

Gruziński znam słabo, bardziej od taty, mówiony. Białoruskiego zaczęłam się uczyć w szkole, ale lekcji było tak mało, że świadomie wróciłam do niego w wieku dorosłym. Ale większość ludzi dookoła mówiła po rosyjsku. Wydaje się, że Białorusini wstydzą się własnego języka i próbują pozbyć się białoruskiego akcentu. Mój tata próbował pozbyć się gruzińskiego, ale dla niego jest to prawie niemożliwe. Kiedy tylko przyjechaliśmy do Białorusi, od razu widzieli w nas obcych. To takie nieprzyjemne uczucie, jakbyś była nie tak fajna, jak na stolicę. Rosyjski zawsze stanowił tło i znam ten język, niestety, najlepiej.

Pamiętam, jak starszy brat mojej koleżanki z klasy przynosił płyty z piosenkami w języku angielskim. Uczyliśmy się ich na pamięć, nie znając języka i śpiewaliśmy. Potem zaczęły się lekcje angielskiego w szkole. Modne stało się dodawanie angielskich słów do wypowiedzi. Wydawało się to takie fajne. Pamiętam, jak zazdrościłam ludziom, którzy potrafią czytać książki po angielsku.

A na uczelni zazdrościłam tym, którzy pojechali na work&travel. Mnie nie puścił tata. Ale tak bardzo chciałam zobaczyć USA. Teraz też chcę, bardzo chcę.

Czasami wyobrażam sobie, jak chodzę po Nowym Jorku, biorę kawałek pizzy, przechodzę przez Central Park, wchodzę do pubu jazzowego, siadam przy pierwszym stoliku przy scenie z koktajlem i słucham prawdziwych jazzmanów, którzy od dzieciństwa wchłaniali tę muzykę. I rozmawiam z nimi bez akcentu.

Widzicie, przez cały czas wstydzimy się swojego akcentu. Prawdopodobnie tylko osoby z Europy Wschodniej wstydzą się swojego akcentu w każdym języku.

Chociaż Ameryka jest krajem emigrantów, wszyscy, którzy się tam przeprowadzili, zapomnieli o swojej kulturze w imię wspólnej kultury amerykańskiej. Wydaje mi się, że najłatwiej wyemigrować właśnie tam. Nikt cię osądzi za twój akcent, ludzie będą starali się używać prostszych słów, żeby coś ci wyjaśnić, jeśli ich nie zrozumiesz. Teraz z powodu wojny wielu Ukraińców tam wyjechało, podobno było to moje okno możliwości, ale nie mam pieniędzy nawet na bilet. No i Polska jest mi jakoś bliższa, nie wiem. Nawet język jest podobny do białoruskiego, należymy do tej samej grupy językowej. W Ameryce też bym chyba pracowała w piekarni. Ostatnio gdzieś w Internecie oglądałem filmik, w którym mówiono: „Zapraszamy do Ameryki, kraju fałszywej opalenizny i wybielonych zębów”. Być może tak jest, tam wszystko i wszyscy wyglądają jak na obrazku.

Mam wielu przyjaciół Ukraińców, więc nauczyłam się trochę ukraińskiego, jest bardzo podobny do białoruskiego. Wychodzi na to, że znam ukraiński, rosyjski, białoruski, angielski, gruziński i teraz uczę się polskiego. Czasami głowa mi pęka, kiedy muszę mówić po polsku. Przez cały czas porównuję polskie słowa z językiem białoruskim lub ukraińskim. W jakim języku obecnie buduję swoje zdanie i myśl? Kim jestem? To taki winegret z kultur i języków…

Czasami mam wrażenie, że nie znam żadnego języka normalnie. W mojej głowie jest taka mieszanka językowa.

Niedawno przeczytałam, że język kształtuje nasze postrzeganie świata. Jestem mozaiką, w której wszystkie części niby pasują do siebie, niby układają się w jakiś rysunek, ale czasami jest to bardzo trudne i długie. Kiedy ludzie na mnie patrzą, widzą wszystkie te styki. Nie jestem do końca Gruzinką, nie jestem do końca Białorusinką, nie jestem Polką, nie... Jestem mozaiką.

Śródtytuły od redakcji.

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, niepokoją, zaskakują właśnie.

;
Na zdjęciu Vital Karaban
Vital Karaban

Dramatopisarz i reżyser, ur. w 1991 roku w mieście Żodino (Białoruś). W 2016 roku ukończył Białoruską Państwową Akademię Sztuki na wydziale reżyserii filmowej. W tym samym roku przeniósł się na Ukrainę, gdzie pracował jako reżyser reklam i teledysków, a także pisał sztuki nominowane do festiwali teatralnych w Ukrainie i Białorusi. Podczas rezydencji w Warszawie napisał dokumentalną sztukę „How are You” - polifoniczny obraz wojny na Ukrainie oparty na setkach wywiadów przeprowadzonych z Ukraińcami po 24 lutego 2022 r.

Komentarze