Będziemy mieli recesję w Polsce pierwszy raz od 30 lat? To prawie pewne, ale jak głęboką? Ekonomiści wyliczają kolejne wskaźniki, ale sytuacja jest bardzo dynamiczna. Sprawdzamy, co dziś możemy powiedzieć o bezrobociu i PKB w Polsce na koniec 2020 roku
Od natłoku prognoz wzrostu (czy raczej spadku) PKB można dostać zawrotów głowy. Znajdziemy ekonomistów, którzy przekonują, że Polska w 2020 nie doświadczy nawet recesji, co oznaczałoby, że przez czas pandemii przeszliśmy z minimalnymi stratami. Z drugiej strony mamy też prognozy apokaliptyczne - tych jest więcej. Jeśli założymy, że w tym wypadku sprawdzi się powiedzenie, że prawda leży po środku, na koniec 2020 roku będziemy mieli kilkuprocentową recesję i dwucyfrowe bezrobocie, ale raczej bliższe 10 niż 20 procentom.
W jakim stopniu można dziś prognozować, jak będzie wyglądała polska gospodarka na koniec roku? Co wiemy na ten temat w połowie kwietnia? Przede wszystkim wiemy, czego nie wiemy: jeśli jesienią doświadczymy drugiej, równie mocnej fali pandemii koronawirusa, obecne prognozy będą musiały zostać w znacznym stopniu zrewidowane.
Dziennikarz „Pulsu Biznesu" Kamil Zatoński, zebrał na Twitterze kilkanaście najświeższych prognoz PKB dla Polski wykonanych przez banki i instytucje ekonomiczne. Korzystamy z jego podsumowania i dorzucamy kilka kolejnych.
Rozrzut jest spory:
Ważne! Najbardziej optymistyczne prognozy w tym zestawieniu mają już kilka tygodni. W czasie pandemii to cała epoka. O 2 proc. wzrostu PKB według NBP minister finansów Tadeusz Kościński mówił 20 marca.
Na podstawie prognoz, które podają więcej niż jeden wariant, widać, że w zależności od przyjętych założeń, wynik może być bardzo różny. To podkreśla niepewność, jaką dziś mamy, prognozując, co będzie się działo w kolejnych miesiącach.
Większość analiz prezentuje jednak jedną – a więc najbardziej prawdopodobną według autorów – prognozę. Na tej podstawie widać, że najpewniej czeka nas w Polsce pierwsza od 1991 roku recesja.
30 lat temu na początku transformacji od gospodarki tzw. "realnego socjalizmu" do gospodarki wolnorynkowej, Polska przeżyła szok. Wprowadzone przez rząd Tadeusza Mazowieckiego i Leszka Balcerowicza reformy, które miały zdusić gigantyczną inflację i ustanowić nowy ład gospodarczy, spowodowały likwidacje i bankructwa wielu przynoszących straty przedsiębiorstw oraz masowe zwolnienia.
Według danych Banku Światowego, w 1991 roku dało to skurczenie się polskiej gospodarki o 7 proc. Od tego czasu mamy jednak nieprzerwany wzrost w relacji rok do roku.
Nieprzerwany wzrost przez prawie 30 lat w całej Europie wydarzył się tylko w Polsce. Podczas kryzysu finansowego po 2008 roku premier Tusk chwalił się, że Polska jest w Europie „zieloną wyspą” i miał rację. Dziś wszystko wskazuje, że ta historia się nie powtórzy.
Wciąż mamy szansę stracić jednak mniej, niż inne kraje. Według prognoz Międzynarodowego Funduszu Walutowego tylko trzy kraje w Europie mogą spodziewać się mniejszych strat mierzonych wskaźnikiem PKB. To:
Na drugim końcu tego zestawienia mamy:
Dlaczego Polska gospodarka poradzi sobie lepiej niż inne? Po pierwsze, na razie epidemia ma łagodniejszy przebieg. W wywiadzie dla OKO.press prof. Marcin Piątkowski, ekonomista z Akademii im. Leona Koźmińskiego, mówił, że Polska ma lepsze szanse od innych, bo:
Ten drugi powód można prześledzić na przykładzie turystyki. W przypadku trzech krajów, które według MFW ucierpią w UE najbardziej, turystyka jest bardzo ważną częścią gospodarki. Według danych OECD w Polsce od 2009 jest to zawsze poniżej 2 proc. W 2015 roku – 1,2 proc. Dla Chorwacji w 2016 roku było to 11,4 proc.
Czy możemy wierzyć prognozom, które powstają w bardzo zmiennych czasach - pytamy prof. Michała Brzezińskiego z wydziału ekonomicznego UW.
„Niepewność jest tak duża, że nie przywiązywałbym wagi do konkretnych liczb” – mówi OKO.press prof. Brzeziński. „Owszem, rząd musi przyjąć jakieś konkrety, ale też będzie je w razie potrzeby rewidował, nawet znacznie.
Myślę, że dokładna prognoza PKB nie jest w tej chwili istotna, co najwyżej powinno nas interesować, jak zmiany PKB przełożą się na zbliżanie do konstytucyjnej granicy długu publicznego (60 proc. PKB).
Poza tym rząd powinien w tej chwili próbować weryfikować, czy wielkość pakietu ratującego gospodarkę jest odpowiednia, jak zmieniają się wyniki firm, bezrobocie, zatrudnienie itp.”.
Prof. Brzeziński nie podjął się podania swojej prognozy: „To zależy od dalszego przebiegu epidemii i lockdownu (i w Polsce, i za granicą). A także od tego, co stanie się na jesieni i w zimie. Zatem nie podam konkretnej liczby - w najlepszym wypadku będzie to zapewne minus kilka proc., w najgorszym minus kilkanaście proc. PKB”.
Również analitycy MFW podkreślają, że ich prognozy obarczone są dużą niepewnością ze względu na nieprzewidywalny przebieg epidemii w najbliższych miesiącach.
Drugim wskaźnikiem, który pokazuje głębokość kryzysu gospodarczego, jest bezrobocie. Rośnie, bo wiele gałęzi gospodarki po prostu przestało pracować.
Szacuje się, że w Indiach pracę straciło aż 200 milionów robotników. W USA liczba złożonych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych 16 kwietnia przekroczyła już 22 miliony. To oznacza ok. 13,5 proc. bezrobocie.
Ostatnio Amerykanie tak duże liczby bezrobotnych rejestrowali w Wielkim Kryzysie przełomu lat 20. i 30. XX wieku. W 1933 roku stopa bezrobocia wyniosła tam 24,9 proc.
Czego możemy spodziewać się w Polsce? Na naszych łamach ekspert rynku pracy Łukasz Komuda szacował, że pracę może stracić aż 2,6 mln osób. Jeśli wszyscy zgłoszą się do powiatowych urzędów pracy, da to stopę bezrobocia ok. 20 proc.
To jednak bardzo pesymistyczna analiza. Większość analityków podaje nieco niższe liczby.
Grzegorz Siemionczyk, dziennikarz ekonomiczny „Parkietu” i „Rzeczpospolitej”, zebrał 6 kwietnia analizy 32 zespołów makroekonomicznych. W pierwszej połowie kwietnia ekonomiści prognozowali wzrost bezrobocia na koniec roku do ok. 8 proc. Przykładowo, analitycy Credit Agricole zakładają bezrobocie na poziomie 8,2 proc. na koniec tego roku oraz 6,1 proc. na koniec 2021 roku.
Przed pandemią bezrobocie w Polsce wynosiło ok. 5 proc.
To oznacza, że wstępne szacunki są paradoksalnie optymistyczne: 8-procentowe bezrobocie to mniej niż po kryzysie z 2008 roku, który Polska przeszła przecież stosunkowo łagodnie. Stopa bezrobocia rejestrowanego wyniosła 8,2 proc. na koniec 2016 roku. Na koniec 2012 i 2013 roku (wówczas wzrost gospodarczy był najniższy w ostatniej dekadzie) bezrobocie wynosiło 13,4 proc.
Być może więc ekonomiści zbyt wolno reagują na zmiany związane z obecnym kryzysem? Rząd zaproponował Tarczę Antykryzysową i Tarczę Finansową, aby chronić Polaków przed utratą pracy. Narzędzia te są oceniane różnie, a na efekty ich działań musimy jeszcze poczekać.
Prognozy mają dziś krótki termin ważności. Pozostaje nadzieja, że to optymiści mają rację. Ale wszystko zależy od wirusa i naszej reakcji na pandemię.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze