"Robi się z Kościoła, a właściwie z duchownych, osoby, które są jedynie odpowiedzialne za ten odrażający proceder, tymczasem w skali, jeśli chodzi o Kościół, jest to bardzo mała liczba osób winnych" – mówi arcybiskup. Hierarcha chyba nie zapoznał się z raportami komisji badających ten problem na Zachodzie, a nawet ze słowami papieża Franciszka
Od słynnej już wypowiedzi o „tęczowej zarazie” z sierpnia tego roku, abp Marek Jędraszewski właściwie w kółko mówi to samo. Nie inaczej było w wywiadzie na antenie TV Republika 7 listopada 2019.
W rozmowie z Dorotą Kanią i Ryszardem Gromadzkim hierarcha znów powtarzał, że LGBT to kolejna po hitlerowskiej i bolszewickiej ideologia z piekła rodem, która stosuje takie „perfidne operacje na języku” jak nazywanie związku homoseksualistów „małżeństwem”. Biskup pełen jest jednak nadziei, bo mimo tej nawały, my, Polacy, stawiamy skuteczny opór i na pewno zwyciężymy.
Dorota Kania zapytała Jędraszewskiego także o pedofilię w Kościele. Metropolita zbagatelizował skalę zjawiska i rzucił danymi, które mają potwierdzać, że to rozdmuchany problem.
Problem w tym, że ustalenia komisji z innych krajów (a nawet sam papież) mówią co innego niż nasz biskup.
„Że taki problem był – i być może jeszcze w jakiejś mierze jest – nie możemy powiedzieć, że nie” – przyznał Jędraszewski.
Okazuje się, że ilość tych naprawdę bardzo złych zdarzeń sięga zaledwie kilku promili, jeśli chodzi o księży
„Robi się z Kościoła, a właściwie z duchownych, osoby, które są jedynie odpowiedzialne za ten odrażający proceder, tymczasem w skali, jeśli chodzi o Kościół, jest to bardzo mała liczba osób winnych, duchownych winnych pedofilii”.
To kłamstwo. Wiemy, skąd metropolita mógł wziąć te wyliczenia (o czym w dalszej części tekstu), jednak są one nieprawdziwe.
Raporty komisji, które w wielu krajach na Zachodzie badały szczegółowo problem pedofilii w Kościele, wskazują, że dotyczy to nie kilku promili, a kilku procent ogółu duchowieństwa w danym kraju:
Skąd więc Jędraszewski wziął swoje "promile"? Prawdopodobnie z publikacji Konferencji Episkopatu Polski z marca 2019 roku dotyczącej Polski.
„Wszystkich zgłoszonych przypadków wykorzystywania seksualnego małoletnich (do ukończenia 18 roku życia) we wszystkich diecezjach i zakonach od 1 stycznia 1990 r. do 30 czerwca 2018 r. było 382” – czytamy w opracowaniu, które Konferencja Episkopatu Polski przedstawiła 14 marca 2019. Raport dostępny jest tutaj.
Przez „przypadki” autorzy rozumieli osoby duchowne, przy czym zaznaczali, że część z nich to przypadki niepotwierdzone.
Raport przygotował Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego, który bazował na formularzach przesłanych przez wszystkie 41 diecezji w Polsce oraz zgromadzenia zakonne.
Z tej publikacji wynikało, że problem pedofilii dotyczy w Polsce 8 promili duchowieństwa. Oznaczałoby to – porównując to z raportami z Zachodu – że Polska stanowi światowy ewenement.
Niestety, raczej tak nie jest. Jak pisaliśmy, publikacji KEP nie sposób porównywać z pracami zachodnich komisji.
Po pierwsze, formularz z pytaniami od KEP otrzymał biskup ordynariusz każdej diecezji w Polsce. Problem w tym, że KEP to tylko luźna federacja, biskupi jej nie podlegają.
Przełożonym każdego biskupa jest papież. To od dobrej woli i sumienia każdego biskupa zależało, jakie informacje odeśle do KEP. Konferencja może jedynie ufać, że ordynariusze przesłali pełne informacje o wszystkich przypadkach przestępstw seksualnych w ich diecezjach.
Po drugie, publikację przygotowała od A do Z strona kościelna. Na zachodzie robiły to albo państwowe komisje, albo eksperci zaproszeni przed Kościół.
Dopiero powołanie niezależnej komisji, na wzór tych z Zachodu i jej wieloletnia, drobiazgowa praca pokazałoby, jaka naprawdę jest skala tego problemu w Polsce.
Ze słów Jędraszewskiego wynika, że uważa on, iż problem pedofilii w Kościele to tylko sprawa księży-przestępców seksualnych. I, jak zwykle, żali się, że tak samo nie rozlicza się innych grup zawodowych.
Biskup udaje, że nie wie o drugiej części problemu, za którą odpowiadają jego koledzy z episkopatu: masowym (przynajmniej w niedalekiej przeszłości) tuszowaniu przestępstw seksualnych księży, ukrywaniu sprawców i zmuszaniu ofiar do milczenia.
Tylko w OKO.press ujawniliśmy i opisaliśmy przypadki siedmiu polskich biskupów, którzy tuszowali przestępstwa seksualne w polskim Kościele. To, jak takie mechanizmy działają (przenoszenie z parafii na parafię sprawców, płacenie ofiarom za milczenie), można też było zobaczyć w dokumencie "Tylko nie mów nikomu" braci Sekielskich.
Polscy biskupi konsekwentnie bagatelizowali problem. Także wobec Watykanu. Już od 2001 roku hierarchowie mieli obowiązek informować Stolicę Apostolską o takich przypadkach ze swojej diecezji. Jak mówił OKO.press ks. prof. Andrzej Kobyliński, który od lat 90. bada problem pedofilii, pierwsze zgłoszenie z Polski zostało do Watykanu wysłane dopiero w 2007 roku. A kolejne dopiero w 2013 roku. I to nawet mimo tego, że od 2009 roku Konferencja Episkopatu Polski zatwierdziła wytyczne, z których wynikało wprost, że biskupi mają obowiązek informowania o przestępstwach Watykan.
Od 1 czerwca 2019 roku zaczęły obowiązywać nowe wytyczne papieża, które określają już dokładne procedury, w jaki sposób i za co biskupi mogą być ukarani. Papież zobowiązuje także wszystkich duchownych do składania zawiadomień (bezpośrednio do Watykanu) o takich działaniach swoich przełożonych.
Co grozi biskupom w razie udowodnienia winy? Zgodnie z przepisami prawa kanonicznego będą mogli być usuwani z urzędu. Zresztą nie jest to nowość, w Irlandii kilkunastu biskupów straciło stanowiska za tuszowanie skandali pedofilskich.
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Komentarze