0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

„Młodzi zobaczyli, że dla ich osobistego życia aktualna władza jest niebezpieczna. Nie tylko dlatego, że chce zakazu aborcji. Widzą jej brak kompetencji (np. w sprawie ograniczania efektów pandemii, zarządzania kulturą i edukacją) i zaściankowość, koncentrację na zyskach z władzy i na jej utrzymaniu raczej niż rozwiązywaniu problemów społeczeństwa" – dla OKO.press analizuje protesty prof. Krystyna Skarżyńska, specjalistka od psychologii polityki i psychologii społecznej. Sięga do badań (także własnych), próbuje też zrozumieć absurdalne na pozór decyzje Jarosława Kaczyńskiego.

Oto jej diagnoza.

Od 22 października 2020 roku – dnia wydania przez tzw. Trybunał Konstytucyjny orzeczenia de facto zakazującego aborcji, ulice polskich miast, wielkich, średnich i małych, wypełniają tysiące młodych ludzi, głównie kobiet manifestujących w obronie wartości i prawa do realizacji swoich życiowych celów i potrzeb. Nie można ich nie zauważyć, nie tylko ze względu na masowość (od 30 lat tak wielkich manifestacji prawie nie było), obecność w wielu miejscowościach (także w małych miastach) i miejscach (kościoły), w których dotąd protesty obywatelskie raczej się nie zdarzały.

Przyciąga uwagę i wzbudza różne emocje obserwatorów także ich forma: gniewna, ale połączona z zabawową oraz ironia i inteligentny dowcip spisanych na tekturze haseł. Znaczącym dla zrozumienia skali i wagi protestów oraz społecznej oceny orzeczenia TK jest wyjątkowy czas pandemii, kiedy to codziennie notujemy sporo ponad 20 tys. nowych zarażeń Covid-19, a zachowywanie dystansu fizycznego jest chyba jedynym skutecznym sposobem uniknięcia zarażenia.

Skąd nasze zdziwienie, że młodzi tak masowo protestują?

Politycy z prawa i z lewa, ale i badacze życia społecznego chyba nie oczekiwali tak masowego protestu. Wiele badań społecznych wskazywało, że młodzież ma mniej afirmujący stosunek do demokracji i jest „mniej obywatelska” i mniej „polityczna” niż średnie i starsze pokolenia. Moje własne badania z końca roku 2016 dowodziły, że młodsi (zwłaszcza mężczyźni) słabiej niż starsi akceptują reguły liberalnej demokracji oraz słabiej niż starsi odrzucają autorytarne zachowania władzy, takie jak zakazy publicznych protestów i demonstracji, używanie siły wobec demonstrantów i wydawanie przez sądy wysokich wyroków za udział w protestach. Młodzi mężczyźni poza jednym wyjątkiem (zgody na jednopartyjność) byli mniej anty-autorytarni niż młode i starsze kobiety [Skarżyńska, K. (2018). Psychologiczne i społeczne aspekty poparcia dla autorytarnej polityki. Przegląd Socjologiczny, 2, 93-117].

Przeczytaj także:

Co więcej, najmłodsi wyborcy (w wieku 19-20 lat) słabo wiązali demokrację z realizacją takich wartości, jak wolność, sprawiedliwość, dobrostan obywateli, czy poziom funkcjonowania instytucji publicznych. Rzadko angażowali się w zachowania obywatelskie, zwłaszcza na poziomie ogólnopolskim i związane z przynależnością do jakiejś organizacji. W wyborach parlamentarnych i prezydenckich aż do r. 2020 wykazywano mniejszy o kilkanaście procent udział osób w wieku 18-29 niż trzydziestolatków [Raciborski, J. (2020). Młodzież się przebudziła. Analiza frekwencji wyborczej młodych w latach 2011-2020. Gazeta Wyborcza, 9 listopada, s. 11].

No i pamiętamy, jak mało było młodych ludzi w marszach KOD. Wydawali się apolityczni w swoich wartościach i stylu życia oraz anty-polityczni , zwłaszcza anty-partyjni w swoich emocjach, wyrażanych w Internecie, ale także publicznie.

Jednak w roku 2016 młode kobiety masowo uczestniczyły w Strajku Kobiet i w Marszu Parasolek.

Władza powinna była pamiętać, że na czarną perspektywę utraty prawa wyboru, czyli ograniczenia prawa do decydowania o własnym życiu – młode kobiety reagują sprzeciwem, wyraźnie, mocno i szybko. Potrafią się zorganizować i być razem, bez względu na okoliczności przyrody czy polityki. Zwłaszcza, że Ogólnopolski Strajk Kobiet działa i trzyma rękę na pulsie.

Skoro tysiące kobiet w 2016 roku przez kilka godzin maszerowało lub stało godzinami w ulewnym deszczu, by walczyć o swoje ludzkie (człowiecze) prawo – można było oczekiwać, że nie odpuszczą zamachu władzy (państwa) na prawo kobiety do decydowania o tym, czy chce nosić w sobie i rodzić martwy płód lub dziecko niezdolne do samodzielnego życia, doświadczające permanentnego bólu.

Także latem 2017 roku młodzi ludzie byli wyraźniej niż w protestach KOD obecni przed sądami.

Motywy władzy, czyli mylne rozpoznanie sytuacji przez prezesa

Czy wobec tego władza nie wiedziała, co czyni, wrzucając granat w życie młodej generacji kobiet, ich rodzin i przyjaciół? A jeżeli wiedziała, to dlaczego to zrobiła? Tłumu – manifestującego swój gniew – raczej mało lub wcale nie obchodzą motywy tej decyzji, ignorują je. Ale dla opinii publicznej wydaje się to ważne, bo świadomi obywatele chcą przejrzystości decyzji władzy, by móc ocenić odpowiedzialność za jej skutki.

Rządząca partia i jej szef dostrzegli, że młodzież – zwłaszcza z dużych i wielkich miast – nie chce już na nich głosować. Przecież ponad 80 proc. młodych mieszkańców miast powyżej 200 tys. mieszkańców głosowało na Trzaskowskiego.

Tę bardziej „zieloną”, wrażliwą na los zwierząt i na szkody dla środowiska, jakie niesie „przemysłowa” hodowla i sposób zabijania, próbowali kupić „ustawą futerkową”. Ale ustawę zamrożono ze względu na sprzeciw części partyjnych i koalicyjnych kolegów.

Frustracja wnioskodawców musiała być duża, bo nici wyszły z prób ocieplenia wizerunku PiS w oczach młodych i przede wszystkim – prezes doświadczył jawnego sprzeciwu we własnej partii. Kolejny raz w ciągu tego roku.

Dla osoby, której potrzeba władzy wydaje się być centralna, to poważny cios w ego. I nie ma go czym zrekompensować, bo pandemia szaleje, rząd nie ma jasnej strategii postępowania, każdego dnia umiera coraz więcej osób, a ludzie obwiniają władzę za chaos, niekompetencję i brak dobrej komunikacji ze społeczeństwem.

Prezes Kaczyński widzi, że notowania partii słabną, a na pełną lojalność partyjnych kolegów już nie może liczyć. Może więc trzeba mieć wsparcie Kościoła, iść na rękę katolickim fundamentalistom – także we własnym obozie? Zakaz aborcji – czemu nie? Przecież to dostojników kościelnych ucieszy.

Nie przewidział raportu Watykanu, który może zasadniczo obniżyć resztki autorytetu tej instytucji.

Orędzie wicepremiera Kaczyńskiego do katolików, by bronili kościołów i wiary przed protestującym tłumem „zdrajców narodowych wartości” miało mieć podobną funkcję. Ale odegrało inna rolę niż prezes przewidział, wyjaskrawiło i nasyciło oceną moralną różnice dzielące Polaków. Jej echo słychać było 11 listopada.

Wśród części episkopatu i wielu księży nie było entuzjazmu; nawet pojawiły się listy protestu tych, którzy uznali apel Kaczyńskiego za niepotrzebnie dzielący Polaków, także katolików. Niewielu ochotników z Młodzieży Wszechpolskiej czy podobnych organizacji zgłosiło się „do obrony”, ale organizatorzy nielegalnego, pełnego agresji „marszu niepodległości” skwapliwie słowa prezesa wykorzystali.

Młodzi „rewolucjoniści” związani za Strajkiem Kobiet to wystąpienie zignorowali. Potraktowali je jako kolejny przejaw „dziaderstwa” prezesa – braku rozumienia współczesnego świata, potrzeb młodego pokolenia i sposobu ich ekspresji.

Czas pandemii jako katalizator buntu kulturowego (plus wkład Kaczyńskiego)

Wróćmy teraz do pandemii jako czynnika, który moim zdaniem ma wpływ na skalę i temperaturę protestów. Na epidemię COVID-19 można patrzeć jak na sytuację zagrożenia egzystencjalnego, w których podzielane wartości i społeczne identyfikacje stają się ważniejsze niż w „normalnym” życiu. Nawet jeżeli młodzi mniej niż starsi boją się o własne zdrowie i życie, to przecież widzą, jak cierpią i jak umierają zarażeni wirusem. Boją się o życie swoich rodziców, dziadków, starszych przyjaciół. Lęk ten, czasem nie w pełni uświadamiany, jest skutecznie zmniejszany przez poczucie przynależności do jakiejś szerszej wspólnoty, podzielającej wartości. Przejawia się także w wyraźniejszym odrzucaniu aksjologicznych przeciwników [Por. Teoria Opanowywania Trwogi (Terror Management Theory, Greenberg, J., Pyszczynski, T., Solomon, S, i in., (1990). Evidence for Terror Management Theory: The effects of mortality salience on reactions to those who threaten or bolster the cultural worldview. Journal of Personality and Social Psychology, 58, 2, 308-318].

Pandemia „sama w sobie” uwypukliła pokoleniowe wartości i potrzeby, a orzeczenie zakazujące aborcji oraz odezwa prezesa Kaczyńskiego do katolików dodatkowo wzmocniły potrzebę ekspresji tych wartości, które zostały zagrożone.

Po trzech tygodniach protestów widać, że są one coraz bardziej racjonalno-świeckie, nastawione krytycznie wobec tradycyjnej religii oraz coraz bardziej skupione na swobodnej ekspresji; taki profil wartości sprzyja akceptacji i budowaniu stabilnej demokracji.

[Teza Ronalda Ingleharta, potwierdzona serią badań w różnych krajach świata , por. Inglehart, R (2003). Kultura i demokracja, w: L. Harrison i S. Huntington (red.), Kultura ma znaczenie (s. 146-169). Poznań: Zysk i S-ka].

Wicepremier Kaczyński dodatkowo wzbudził wygasły ogień sprzeciwu wśród starszych demokratów, dokonując „ramowania” uczestników protestów jako wrogów Polski, zagrożenia dla polskich tradycyjnych wartości chrześcijańskich i zwrócił się do katolików o obronę kościołów. Tym sposobem znacznie poszerzył skalę protestów i ich społeczną aprobatę.

Ale uwaga: poczucie zagrożenia wzbudziło potrzebę wzmacniania i ekspresji wartości tych, którzy z zakazu aborcji są zadowoleni. Oni także – choć na ogół deklarują, że Covida-19 się nie boją – odczuwają potrzebę „zwarcia szyków”, pokazania wagi swojej tożsamości a dewaluacji moralnej swoich ideowych przeciwników. W dodatku dostali od władzy sygnał, że powinni bronić swoich wartości, które – według Kaczyńskiego – są niszczone przez „zdrajców tradycji”.

Organizatorzy Marszu Niepodległości zlekceważyli prawny zakaz manifestacji, 11 listopada wyszli na ulicę Warszawy, zaopatrzeni w race i słowa wicepremiera. Efektem jest 35 rannych policjantów, ranny dziennikarz, zniszczone ulice, setki zatrzymanych agresorów, ale i unaoczniony kontrast stylów protestu:

jedni biją i niszczą, co jest na ich drodze, drudzy artykułują żądania wobec władzy i śmieją się z jej nieprzystosowania do współczesnego świata.

Dwa style bycia, różne potrzeby i ich ekspresje – choć pokolenie mniej więcej to samo. Konflikt kulturowy i aksjologiczny jest w Polsce obecny od dawna, ale okres pandemii go wyostrzył.

Strajk Kobiet i ich przyjaciele chcą innej władzy

Dziś progresywne manifestantki i manifestanci żądają nie tylko prawa do decydowania o własnej ciąży i własnym losie, ale upominają się też o prawa społeczności LGBT, szacunek dla słabszych, wspierają lekarzy, nauczycieli. Chcą coraz więcej, bo podczas tych wspólnych wielogodzinnych „spacerów” poszerza się ich wiedza o problemach, jakie władza stwarza różnym grupom społecznym.

Mam wrażenie, że nie rezygnując z luźnej, zabawowej formy manifestacji, szybko dojrzewają jako obywatelki i obywatele. Chcą wyraźnej, progresywnej zmiany.

Lista postulatów Ogólnopolskiego Strajku Kobiet jest długa, są też kolejne wersje. W sumie jest ich nie mniej niż 21, spisanych w roku 1980 w Stoczni Gdańskiej. Ale wobec władzy są one – najdelikatniej mówiąc – bardziej zasadnicze.

Młodzi zobaczyli, że dla ich osobistego życia aktualna władza jest niebezpieczna. Nie tylko dlatego, że chce zakazu aborcji. Widzą jej brak kompetencji (np. w sprawie ograniczania efektów pandemii, zarządzania kulturą i edukacją) i zaściankowość, koncentrację na zyskach z władzy i na jej utrzymaniu raczej niż rozwiązywaniu problemów społeczeństwa.

Zobaczyli władzę, która coraz bardziej alienuje się od społeczeństwa i odkleja od realnego świata. W treści transparentów i wypowiedzi manifestantów w mediach oraz w sposobie, w jaki te treści komunikują, widać, że łączy ich chęć życia w kraju bardziej przyjaznym dla ludzi, otwartym na świat i uczestniczącym w rozwiązywaniu globalnych problemów.

Tożsamość pokoleniowa umacnia się właśnie przez masowe protesty, specyficzny język oraz poczucie specyfiki pokoleniowego doświadczenia. Jesień 2020 dla progresywnie myślących i czujących młodych Polaków jest doświadczeniem formatywnym. To oni masowo i wprost powiedzieli tej władzy – mamy was dość.

Czy będą wytrwali w swoich żądaniach i uda się im tę władzę zmienić, zależy nie tylko od tego, czy młodzi zobaczą, że starsi obywatele mogą podzielać ich wartości (wydaje się, że już to widzą), ale i od tego, w jakim stopniu inne pokolenia będą zdolne i chętne, by uznawszy odmienność ekspresji – pokazać wspólnotę wartości.

Porozumienie ponad murami?

To nie różnice pokoleniowych wartości polaryzują polskie społeczeństwo. Mury między Polakami budują ci, którzy wyostrzają różnice poglądów w ważnych dla obywateli sprawach i nadają im oceny moralne. Nieszczęściem dla społecznej spójności jest moralizacja różnic, a nie same różnice.

Mamy kryzys zdrowotny i polityczny. Kryzysy mają to do siebie, że wyzwalają potrzebę zmiany. Może to jest i dla nas czas, by kolejny raz w naszej historii różne grupy społeczne zechciały wspólnie ustalić, co jest dla nich wszystkich najważniejsze. I czego chcą dla siebie, swoich dzieci i wnuków.

Nie jest to jednak łatwe. W sytuacji zagrożenia, jakim jest pandemia, a także niepokoju politycznego związanego z kryzysem a także rozczarowaniem demokracją, z nacjonalizmem, problemami UE i katastrofą ekologiczną, ludzie związani z polityką opozycyjną mają tendencję, by koncentrować się na próbach zapobiegania większym nieszczęściom i ograniczaniu szkód. O autentycznie nowe pomysły, wybiegające w daleką przyszłość – jest dużo trudniej. Potrzeba nie tylko dużej wiedzy o świecie, politycznego doświadczenia, ale też odwagi myślenia i wyobraźni.

Młodzi mają mniej barier w myśleniu i więcej spontaniczności, starsi – więcej doświadczeń, mniejszą skłonność do ryzyka. Do przeprowadzenia zmiany potrzebni są społeczni „amatorzy”, jak i polityczni profesjonaliści.

Nadzieja jest więc we współpracy aktywnych obywateli i polityków – z ludźmi kultury, sztuki, naukowcami, działaczami społecznymi i samorządowcami. Ludzi młodych, średnio młodych i starych. Współpracy równych, choć różnych partnerów, którym można zaufać.

Może warto zacząć od weryfikacji własnych uprzedzeń i stereotypów?

*Prof. Krystyna Skarżyńskapsycholog, profesor zwyczajna Uniwersytetu Humanistycznospołecznego SWPS, specjalistka w zakresie psychologii polityki i psychologii społecznej. Ostatnio wydała książkę: „My. Portret psychologiczno-społeczny Polaków z polityką w tle” (Wydawnictwo Naukowe Scholar)

;
Na zdjęciu Krystyna Skarżyńska
Krystyna Skarżyńska

Psycholog, profesor nauk humanistycznych, profesor zwyczajny SWPS -Uniwersytet Humanistycznospołeczny, Rada Programowa Instytutu Spraw Publicznych i Międzynarodowego Instytutu Społeczeństwa Obywatelskiego (MISO)

Komentarze