0:000:00

0:00

Anton Ambroziak, OKO.press: W piątek 15 stycznia ruszył masowy program szczepień przeciw COVID-19. Na infolinii 989 słyszeliśmy, że wszyscy konsultanci są zajęci; seniorom została strona internetowa (pacjent.gov.pl) lub telefon do przychodni. Media informowały, że niektóre punkty szczepień zapisują swoich pacjentów “na zeszyt”, a część seniorów, mimo mrozów, tłumnie ustawiała się w kolejkach. Jak ten pierwszy dzień wyglądał Warszawie?

Wiceprezydent m.st. Warszawa, Renata Kaznowska: Samorząd zarządza 44 z 250 punktów szczepień, które dostępne są w Warszawie. Będziemy oczywiście nalegać, by mieć dostęp do informacji o tym, co dzieje się w całym mieście, by wiedzieć, w jakim tempie przebiegają szczepienia.

Przeczytaj także:

Po spotkaniu z prezesami i dyrektorami prowadzonych przez nas SZPZLO (Samodzielny Zespół Publicznych Zakładów Lecznictwa Otwartego) i SPZOZ (Samodzielny Publiczny Zespół Opieki Zdrowotnej), gdzie zorganizowane zostały punkty szczepień, mogę powiedzieć, że pula zapisów wyczerpała się do końca lutego, a w części punktów szczepień - do końca marca.

Na przykład: tylko w ciągu trzech godzin do jednostki leczniczej przy Mehoffera zgłosiło się ponad 60 osób. Skoro rząd planuje dostawę 30 dawek tygodniowo, pacjenci musieli zostać podzieleni zgodnie z deklaracją na dwa terminy. Pierwsze 30 osób zostanie tam zaszczepionych 27 stycznia.

Czyli de facto punkty szczepień będą póki co pracować tylko w poniedziałki?

Na przykład w poniedziałki, a dokładnie raz w tygodniu, ponieważ niektóre punkty zdecydowały o szczepieniu we wtorki, czy środy, a mogłyby pięć, a nawet siedem dni w tygodniu. Założyliśmy, że czas potrzebny na zaszczepienie jednego pacjenta wyniesie 12 minut.

Wśród medyków szło to nawet szybciej, podawaliśmy nawet 150-200 dawek dziennie - ekspres!

Jednak w szczepieniu populacyjnym trzeba wziąć poprawkę na dłuższe wypełnianie czy sprawdzanie kwestionariusza kwalifikacyjnego, pomoc osobie starszej przy rozebraniu się, przygotowaniu się do szczepienia, rozmowę i kwalifikację medyczną.

12 minut to bardzo ostrożna kalkulacja. Moglibyśmy więc szczepić średnio 40 osób dziennie. Będzie 30 tygodniowo, bo nie ma czym szczepić. A zespoły będą pracować raz w tygodniu przez sześć godzin.

W takim tempie wyszczepienie mieszkańców Warszawy potrwa lata...

Policzyłam, że jeśli nic się nie zmieni, zważywszy, że podać trzeba podwójną dawkę, to ok. 1,2 mln warszawiaków szczepić będziemy przez sześć lat. Liczymy, że wraz ze zwiększoną liczbą szczepionek, tempo wzrośnie. Jesteśmy gotowi, by szczepić szybciej i więcej.

Pamiętajmy, że pierwszy dzień jest zawsze najtrudniejszy. Rządowa Infolinia była non stop zajęta. Informacji o szczepieniach szukali wszyscy, nie tylko najstarsi Polacy. Na pewno niedługo będzie lepiej, ale bez większej liczby szczepionek to i tak nie ma większego znaczenia, czy senior zapisze się dziś, czy w poniedziałek.

Szczepienia w Warszawie: Przeszkadza nam zamieszanie

Co najbardziej przeszkadza w organizacji szczepień?

Poza brakiem szczepionek? Zamieszanie. Już w grudniu 2020 w imieniu Unii Metropolii Polskich zgłosiliśmy ok. 70 uwag do Narodowego Programu Szczepień. Rząd uwzględnił sześć z nich, między innymi szczepienie pracowników edukacji w I etapie.

Okazało się jednak, że z tej grupy wyłączeni są pracownicy żłobków. Nalegaliśmy, by to zmienić. Przecież jesienny lockdown, wbrew tezie ministra Piontkowskiego, że „mury szkoły nie zarażają”, był w dużej mierze wynikiem ogniskowania się wirusa w dużych skupiskach szkolno-przedszkolnych.

Na styczniowej konferencji prasowej rządzący zapowiedzieli, że pracownicy żłobków zostaną uwzględnieni, jednak w Narodowym Programie Szczepień próżno było szukać tej grupy zawodowej.

Dosłownie wczoraj, 14 stycznia 2021, w godzinach wieczornych na mojej poczcie email pojawił się kolejny dokument. Do etapu 1 dopisani zostali pracownicy żłobków, ale nie wiadomo czy wszyscy. Stanowi on dokładnie, że w grupie priorytetowej mogą znaleźć się ci, którzy bezpośrednio pracują z dziećmi. Czy pracownik kuchni przygotowujący, wydający posiłki, rozkładająca talerze i sztućce pracuje z dziećmi czy nie? A obsługa sprzątająca, która sprząta i dezynfekuje przestrzenie?

Zresztą mamy wątpliwości, czy miesiące pracy nad priorytetowymi grupami szczepień, to najlepiej spożytkowany czas. Proszę spojrzeć, co się dzieje w etapie 1? Czy nie powinniśmy określić priorytetów w poszczególnych grupach? Czy 30-letnia osoba pracująca w danej grupie zawodowej, za biurkiem, niebędąca na pierwszej linii frontu w walce z Covid-19 powinna być szczepiona przed 60-letnim nauczycielem, który pracuje w środowisku, gdzie o zakażenie łatwo?

Osoby z niepełnosprawnościami, a także część seniorów nie dotrze sama na szczepienia. Jak zorganizujecie dowozy do punktów?

Otworzył pan kolejną puszkę Pandory. Od ponad miesiąca, jako Unia Metropolii Polskich ustalaliśmy z rządem zasady transportu osób z niepełnosprawnościami. To naturalnie dla nas kwestia bardzo istotna — chcielibyśmy jak najlepiej zaopiekować się naszymi mieszkańcami. Jaki był finał tych rozmów? Marny. Niemal wszystkie ustalenia zostały odłożone na półkę.

12 stycznia, w godzinach popołudniowych dostaliśmy za to decyzję wojewody z poleceniem organizacji transportu dla osób niesamodzielnych. Dokument był dziurawy. Zawierał w zasadzie tylko stawkę — 75 zł minus 20 proc. wkładu własnego dla miasta pow. 100 tys. mieszkańców, a także opis grupy docelowej.

W dużych miastach z transportu mogą korzystać osoby z aktualnym orzeczeniem o niepełnosprawności (o kodzie N lub R), lub odpowiednio osoby z grupy 1 z w.w. schorzeniami. W mniejszych miejscowościach, tam gdzie nie np. nie ma transportu publicznego, możliwy będzie dowóz także osób starszych, które nie mają możliwości samodzielnego dotarcia. W dużych miastach ten zapis dotyczy to osób 70 plus.

Te osoby muszą zgłaszać się same?

Tak. Na bieżąco będziemy informować osoby potrzebujące wsparcia.

W czwartek, po godzinie 20:00, dostaliśmy kolejny dokument rządowy, który stwierdza, że transport nie jest jednak zadaniem własnym samorządu, ale zadaniem zleconym. Wnioskowaliśmy o tę korektę jako samorządowcy, bo uznanie tej usługi jako zadanie własne było niezgodne z prawem.

Stawka za przewóz jednej osoby to 60 zł, czyli prawdopodobnie poniżej kosztów faktycznych. Dopiero teraz możemy planować przetarg, by wyłonić przewoźnika. Nawet w uproszczonej procedurze Covid-19 to musi chwilę potrwać. Będziemy oczywiście gotowi na czas, a już dziś jesteśmy przygotowani do transportu powstańców warszawskich.

Pandemia się nie wyciszyła, nauczyciele nie są zaszczepieni

18 stycznia do szkół podstawowych wracają uczniowie klas I-III. I chyba wszyscy zadają sobie jedno pytanie: czy nie powtarzamy błędów z września?

My również zadajemy sobie to pytanie. Po to zabiegaliśmy o priorytetowe szczepienie nauczycieli, by uniknąć kolejnego lockdownu. Dla nas nic się nie zmieniło. Do szkół wraca co prawda tylko część dzieci, ale okoliczności są te same: rząd nic specjalnego nie przygotował, pandemia się nie wyciszyła, nauczyciele nie są zaszczepieni.

Szkoły nie będą jednak aż tak przepełnione. Rząd przygotował też nowe wytyczne, zgodnie z którymi uczniowie mają uczyć się w tzw. bańkach. Choć 14 stycznia minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek na konferencji prasowej stwierdził, że wydanych przez jego resort wytycznych "nie trzeba stosować, a jeśli już, to można z nich wybrać tylko to, co akurat pasuje".

To niepoważne. Albo mamy wytyczne, albo ich nie mamy. Albo pracujemy w reżimie sanitarnym, albo nie.

Życzenie ministra Czarnka o "bańkach" nie spełni się z bardzo prostego powodu.

Jeśli chcemy, by uczeń miał jednego nauczyciela, nie zmieniał klasy, przychodził na różne godziny, nie dzielił przestrzeni wspólnych, to trzeba zrezygnować z obowiązku realizacji podstawy programowej.

Dzieci w klasach I-III mają przecież zajęcia z języka angielskiego, w-fu, muzyki czy plastyki. W jaki sposób mamy podzielić jednego nauczyciela między sześć, siedem, osiem klas? Po prostu nie da się tego zrobić.

Czyli w szkołach nie będzie bezpiecznie?

Robimy, co możemy. Wszystkie placówki zostaną zdezynfekowane, wprowadzimy reżim podobny do tego, który był we wrześniu, zaopatrzymy pracowników w środki ochrony osobistej. Nie mamy jednak możliwości, by uczniowie w ogóle się nie mieszali.

Może się wydawać, że to tylko trzy roczniki, ale w Warszawie to ponad 54 tysiące uczniów. Czasem oznacza to powrót 24 oddziałów i kilkudziesięciu nauczycieli do jednej szkoły.

Nie przeskoczymy ograniczeń infrastrukturalnych. Część szatni da się podzielić, inne nie. Stołówki mogą wydawać posiłki o innych godzinach, ale czy naprawdę mają to robić cały dzień? Co zrobić ze świetlicą? Przecież wszystkie trzy roczniki mają możliwość w nich przebywać.

Rząd postawił dyrektorom szkół warunki nie do spełnienia, choć nie wiem, czy coś, co jest nie tylko dobrowolne, ale niepoważne, można nazwać warunkami.

Dr Paweł Grzesiowski pediatra, immunolog, ekspert w zakresie kontroli zakażeń stwierdził, że otwarcie szkół bez szczepień dla nauczycieli to przepis na trzecią falę koronawiursa.

W piątek wieczorem sanepid skończył testowanie kadr. Czekamy na wyniki. Jestem bardzo ciekawa, jaki odsetek nauczycieli będzie mieć wynik dodatni. Do testów przesiewowych zgłosiło się 8,5 tys. z 13 tys. pracowników stołecznych szkół. Wiemy oczywiście, że jednorazowe testowanie to nie metoda prewencji zakażeń.

Pamiętajmy także, że we wrześniu wnioskowaliśmy, by opóźnić rozpoczęcie roku szkolnego o dwa tygodnie. Epidemiolodzy zwracali uwagę, że po wakacjach, gdy kontakty były intensywne, potrzebna jest kwarantanna. Nie wiemy, czy ferie, które dobiegają końca, faktycznie były czasem izolacji. Nie wiemy, czy poświąteczne zakażenia już się wyciszyły.

Boimy się, że efekt dosyć przypadkowego otwarcia szkół, znów będzie błyskawiczny.
;

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze