„Pomijanie państw Europy Środkowo-Wschodniej w rozmowach USA-Rosja oceniamy negatywnie. To po prostu błąd” – skomentował w WP.pl spotkanie prezydenta USA Joe Bidena z prezydentem Rosji Władimirem Putinem polski wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński.
Biden i Putin spotkali się wirtualnie 7 grudnia 2021 ok. godziny 16:00 polskiego czasu. Głównym tematem rozmów była Ukraina. A dokładnie powody, dla których Rosja gromadzi wojsko na granicy ze swoim zachodnim sąsiadem. Jak informowali przedstawiciele ukraińskich władz jeszcze w połowie listopada, mowa jest o mobilizacji prawie 100 tys. żołnierzy.
Władze Rosji zapewniały wtedy, że „nikomu nie zagrażają”. I że przesunięcia wojsk na rosyjskim terytorium nie powinny zaprzątać niczyjej głowy. Faktem jest jednak, że Rosja w 2014 dokonała aneksji Krymu i od tego czasu wspiera ruchy separatystyczne we wschodniej Ukrainie.
Według źródeł amerykańskiej telewizji CNN rosyjskie wojska mają możliwości, by przeprowadzić szybką i natychmiastową inwazję na Ukrainę. Powstały już także linie zaopatrzenia z jednostkami medycznymi i zapasami paliwa, w razie gdyby konflikt miał się przedłużyć. Amerykański wywiad szacuje, że inwazja może zacząć się za kilka miesięcy, gdy Rosja zgromadzi na granicy 175 tys. żołnierzy.
W dzisiejszej rozmowie Biden miał ostrzegać Putina przed możliwymi konsekwencjami takiego scenariusza. I namawiać go do deeskalacji.
To kolejne spotkanie amerykańskiego prezydenta w sprawie Ukrainy. Wczoraj, 6 grudnia 2021, Joe Biden podczas wideokonferencji rozmawiał na ten temat z europejskimi liderami: prezydentem Francji Emmanuelem Macronem, kanclerz Niemiec Angelą Merkel, premierem Włoch Mario Draghim oraz premierem Wielkiej Brytanii Borisem Johnsonem.
Wśród zaproszonych do rozmów – których Biden nazwał „kluczowymi sojusznikami” USA w Europie – zabrakło przedstawicieli Polski.
Rosja ukrywa temat spotkania
Po spotkaniu z Putinem Biały Dom poinformował, że Biden w rozmowie „wyraził głębokie zaniepokojenie” Stanów Zjednoczonych i ich „europejskich sojuszników” eskalacją sił rosyjskich otaczających Ukrainę. Miał także dać Putinowi „jasno do zrozumienia”, że dalsze zbrojenie się na granicy skończy się dla Rosji sankcjami gospodarczymi lub „innymi” – zarówno ze strony USA jak i Europy.
Z komunikatu Białego Domu wynika także, że Biden potwierdził swoje poparcie dla suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy. Oraz wezwał Rosję do deeskalacji i powrotu do dyplomacji. Rozmowy miały toczyć się także wokół innych tematów, m.in. sytuacji w Iranie.
Strona rosyjska nie podała po spotkaniu żadnych informacji o tym, czego dotyczyło. Proputinowskie media pisały natomiast o jego maksymalnej poufności – z pokoju wykluczeni mieli zostać nawet tłumacze. Na zdjęciach gabinetu Joe Bidena widać jednak, że towarzyszyły mu cztery osoby, w tym sekretarz stanu Antony Blinken.
Jak podał na Twitterze korespondent „Financial Times” w Moskwie Max Seddon, z braku materiału rosyjscy dziennikarze skupiali się na wyglądzie pokoju i biurka, przy którym siedział podczas rozmowy osamotniony prezydent Rosji.
„Nikt nie dowie się, o czym dyskutowali dwaj przywódcy” – zapewnił w państwowej telewizji jeden z rosyjskich deputowanych, ucinając spekulacje, że Kreml szykuje oświadczenie podobne do tego, jakie opublikował Biały Dom.
Kim są kluczowi sojusznicy USA?
Dzień wcześniej, 6 grudnia, Biden, Macron, Merkel, Draghi i Johnson dyskutowali o wspólnych obawach dotyczących militarnego wzmożenia Rosji na granicy z Ukrainą. A także coraz ostrzejszej retoryki po stronie rosyjskiej.
„Wezwali Rosję do deeskalacji i ustalili, że dyplomacja – zwłaszcza w formacie normandzkim – jest jedyną drogą do rozwiązania konfliktu w Donbasie poprzez realizację protokołu mińskiego. Liderzy zapewnili, że wspierają suwerenność i integralność terytorialną Ukrainy” – napisały służby prasowe Białego Domu.
W komunikacie poinformowano także, że uczestnicy spotkania zamierzają pozostać w bliskim kontakcie. Oraz konsultować się z partnerami w NATO i Unii Europejskiej, by wypracować „spójne i wszechstronne” podejście do tego tematu.
Obecna eskalacja ściśle wiąże się z trwającym konfliktem w Donbasie. Czyli regionie na wschodzie Ukrainy, gdzie w 2014 roku z rosyjskiej inspiracji i pod rosyjską kuratelą powstały separatystyczne „republiki ludowe” – Doniecka i Ługańska. Mimo podpisania dwóch protokołów mińskich zbrojny konflikt między wspieranymi przez Rosję separatystami a Ukrainą trwa do dziś.
Pierwszy protokół podpisały jeszcze we wrześniu 2014 Ukraina, Rosja oraz przywódcy separatystów, ale wbrew założeniom nie przyniósł on deeskalacji. Drugie porozumienie zawarto w lutym 2015 już w tzw. „formacie normandzkim”, tj. między liderami Francji, Niemiec, Rosji i Ukrainy.
Wszystko wskazuje, że USA chciałyby, aby taki format dominował w dalszych próbach wygaszenia sporu w Donbasie i negocjacjach z Rosją.
Polska niezaproszona do rozmów
Jest to jednak format wykluczający aktywny udział polskiej dyplomacji.
Gdy po raz pierwszy wyłonił się w sierpniu 2014, komentatorzy mówili o poważnym napięciu w stosunkach polsko-niemieckich. Bo Polski nie zaproszono do negocjacyjnego stołu, mimo że rząd Donalda Tuska mocno angażował się we wspieranie ruchu Euromajdanu i politycznych przemian na Ukrainie. A polska dyplomacja była jedną z najaktywniejszych w Europie i próbowała koordynować reakcję UE.
Przeciwnicy polityczni mówili wtedy o dyplomatycznej porażce rządu PO-PSL i podawali w wątpliwość sojusz polsko-niemiecki.
Rząd PiS miał polską dyplomację postawić na nogi i skuteczniej odpychać zagrożenie ze strony Rosji. W praktyce jednak konsekwentnie pogarsza stosunki z kluczowymi sojusznikami, w tym z Niemcami, UE i Stanami Zjednoczonymi.
I tak Polska jest wykluczona z dyskusji o bezpieczeństwie Ukrainy nie tylko w formacie normandzkim. Ale także wtedy, gdy zaproszenie do rozmów wysyła nasz – teoretycznie – największy sojusznik. Mimo że bezpieczeństwo Ukrainy i poszanowanie jej granic leżą przecież w żywotnym interesie Polski. I Joe Biden doskonale o tym wie.
Decyzja, by nie uwzględnić Polski, a zaprosić mało zaangażowane w tematykę wschodnią Włochy, świadczy o tym, że obecna administracja amerykańska nie widzi partnera w rządzie PiS. I nic dziwnego, skoro całkiem niedawno eksperci w Kongresie USA przedstawili Bidenowi rekomendacje ws. stosunków z Polską i Węgrami, które zakładały m.in. wywieranie nacisku na przywrócenie w tych krajach demokratycznych standardów.
Biden może też obawiać się, że rozpaczliwie antyrosyjska – choć niekonsekwentna – narracja PiS zaszkodziłaby jego dyplomatycznym wysiłkom.
„Wydawałoby się, że nasza perspektywa mogłaby być cenna, ale przecież nie będziemy nikomu nic narzucać” – tak brak kontaktu ze strony Amerykanów skomentował we wtorek 7 grudnia rano wicerzecznik PiS Radosław Fogiel.
Idiota nie jest poważnym partnerem do rozmów Panie Fogiel. Dlatego jesteście i będziecie pomijani na arenie międzynarodowej. Poza chaosem nie wnosicie do światowej polityki niczego konstruktywnego. Zachowujecie się jak pijani chuligani na festynie gminnym, od których wszyscy odwracają się plecami, żeby tylko nie zagadać.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Nic dodać, nic ująć.
Przypominam, że do rozmów bezpośrednich Rosja, Ukraina nie dopuszczono Polski. Bo i po co? Aby słuchać brzekania szabelką "naszych" jak na na Majdanie? Bełkotu PAD-alca lub propagandowego ględzenia Morawieckiego? Mamy u władzy nieuków, idiotów, szumowiny i psychopatów. Europa się od nich odwraca. Do czasu, aż znajdzie sposób na wykluczenie z UE.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Ależ o co to pieczenie twojej dupci, może San Escobar was zaprosi do rozmów :)))
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Jesteśmy ciekawi jak Władek zakręci Joe.
Zauważmy że Władkowi na razie wszystko sie układa po jego myśli, to on rozgrywa. Poubijał tych tam litwinienków, ten samolot jeden z drugim strącił, tu coś najechał tam kogoś spałował, interes mu sie z Nazistami kręci.
Czy zachodni świat cywilizowany stanie za Ukrainą ramię w ramię? Nie sądze, jest niemal pewne że Władek połączy Krym i Joe będzie mógł jedynie postękać że Władek jest zły i nie dla niego salony. A za pare lat znowu Joe o ile dożyje zaprosi Władka na rozmowy pokojowe.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Nie mogło być inaczej. Nie bez znaczenia było zwołanie przez prezesa międzynarodówki nacjonalistycznej do Warszawy i straszenie IV Rzeszą. Generalnie to efekt braku racjonalnej polityki zagranicznej tego rządu. Trafnie to co się dzieje w naszym kraju wczoraj podsumował odbierając nagrodę Grand Press Andrzej Stankiewicz cyt. "Mam dla państwa taki test – proszę pomyśleć o trzech słowach, które się państwu kojarzą z minionym rokiem. Mi się takie słowo przypomniało, ostatnio go bardzo często używam – łajdactwo". Kolejne które wymienił to "presja i naciski" oraz "szantaż" link https://wiadomosci.onet.pl/…/grand-press-2021…/z62x6h2 Niestety mamy państwo, które tak ocenia w ujawnionym mailu, oczywiście nie potwierdzonym przez zainteresowanego i rząd pan Dworczyk cyt. „Najgorsze jest to, że niekompetencja, nieudolność, głupota, a czasem różne ciemne interesy są zawsze podlewane w MON, PGZ i u nas w polityce – obrzydliwym sosem bogoojczyźnianych frazesów" "Tak naprawdę wywalamy dziesiątki milionów w błoto lub zgadzamy się na rozkradanie środków budżetowych"
To zabawne, że Polacy dbaja bardziej o interesy Ukrainy jak o własne, tym bardziej, że od czasu Majdanu nas tam bardzo miluja mimo, że splacamy ich długi za niezaplacony gaz Putinowi. Również dziwne, że jeszcze nie zrozumieli, że od czasu starego Brzezinskiego nazwano nas wschodnią fanką, to znaczy , w razie konfliktu terenem zrzutu nuklearnego i od tego czasu nic się nie zmieniło w strategii pentagonu, a syn tego "patrioty" jest przyjmowany jak Zbawiciel.
Wystarczy to posłuchać, chodzi tylko o biznes, oto do czego służymy amerykanom.
Le Pen, sojusznik naszego kraju na arenie europejskiej, powiedziała, że Ukraina to strefa wpływów Rosji. Więc raczej powinniśmy mówić, że Polacy dbają o interesy Kremla. A sprawa jest rozwojowa. Drugi nasz sojusznik, Orban otwarcie wspiera Rosję, a marzy mu się Zakarpacie zaludnione przez ludność węgierską. I tak mam trzy sępy do wspólnej uczty z Ukrainy.
A tak a'propos: tak działa Europa ojczyzn, która głęboko leży w serduszkach łaskawie nam rządzących: Wielcy gracze wybierają tylko tych, którzy im akurat do rozgrywki politycznej bardziej są przydatni. Europa zjednoczona stanowiłaby wspólny front wszystkich europejskich narodów i Wielcy świata dużo cieniej by śpiewali.