0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: EU/Dati BendoEU/Dati Bendo

Wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej Věra Jourowá obiecała nowe projekty przepisów i działań na spotkaniu poświęconym SLAPPom i dwóm nowiutkim raportom dotyczącym SLAPPów, czyli postępowaniom prawnym przeciwko aktywistom działającym w interesie publicznym (Strategic Lawsuits Against Public Participation). Przygotowała je koalicja europejskich organizacji pozarządowych (o raportach - niżej).

Dziennikarze na celowniku

Zdaniem komisarz Jourovej SLAPPy grożą już teraz demokracji w Europie – blokowanie, zastraszanie, wywoływanie efektu mrożącego wśród dziennikarzy może wyłączyć jeden z filarów demokracji, jakim są media. Jourová podkreślała, że dziennikarzy trzeba w Europie lepiej chronić,

bo to, co dzieje się teraz w Rosji, jasno pokazuje, że władza niczym nieograniczona prowadzi do czystego zła.

Problem SLAPP w Europie - jak wynika z obu raportów - jest już poważny i narasta.

Z zebranych przez koalicję organizacji pozarządowych (The Coalition Against SLAPPs in Europe, CASE) danych wynika, że w samym 2019 roku liczba takich spraw w Europie wzrosła o 43 proc. Atakowani są głównie dziennikarze (34 proc.), media (23 proc.), aktywiści (10 proc.) i wydawcy (9.5 proc.).

Skąd to się bierze? W czasach cyfrowych łatwiej namierzyć treści, które się wielkim tego świata nie podobają, i łatwiej wszcząć procedurę prawną, która uczyni życie dziennikarza, wydawcy czy aktywisty nie do wytrzymania. W większości analizowanych przypadków atakujący nie odnieśli sukcesu - ale nie o sukces tu chodzi, nie o uznanie racji przed sądem, lecz o zniechęcenie do poruszania tematów niewygodnych dla możnych tego świata.

Przeczytaj także:

Ludzie Putina atakują SLAPPem

Bardzo aktualny jest przypadek Catherine Belton, autorki książki “Ludzie Putina” z 2020 roku. Zaatakowali ją w 2021 roku rosyjscy oligarchowie i rosyjskie firmy. Zaczęło się od Romana Abramowicza, który pozwał Bolton i jej wydawcę o zniesławienie twierdząc, że fałszywie oskarżyła go o kupienie klubu Chelsea na polecenie Putina. W książce nie było takiego zdania. Ale procedura prawna się zaczęła. Do Abramowicza dołączyli kolejni oligarchowie. Jak mówiła Bolton na spotkaniu prezentującym dwa SLAPPowe raporty - wyglądało to na zorganizowany atak. Jej zdaniem rozkaz mógł pójść wprost z Kremla. Na książkę powołał się dwa miesiące przed atakiem Aleksiej Nawalny w jednym ze swoich przesłań. To mogło zwrócić uwagę Putina.

Żeby zwiększyć koszty, Abramowicz pozwał Bolton i jej wydawcę nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale i w Australii. Sprawy toczyły się dziewięć miesięcy, były powtórnie kosztowne. Zakończyły się ugodami – Bolton zgodziła się usunąć z książki kilka zdań (była przekonana, że nie zmienia to treści), a potem także złagodzić język. To ostatnie zrobiła z żalem, ale nie była gotowa na kolejne miesiące prawnego użerania się. I tak przez czas procesowania się z Abramowiczem nie mogła się zajmować praktycznie niczym innym.

To jest właśnie istota SLAPPu: naciągane zarzuty, kosztowna dla atakowanego procedura (dla oligarchy to drobny wydatek) i zmarnowany czas.

Przykład Catherine Bolton jest o tyle ważny, że choć większość SLAPPów toczy się lokalnie (atakujący i ofiara są z tego samego kraju i przed jego sądem stają), to jeśli oligarcha lub wielki biznes chce komuś naprawdę dopiec, pozywa go przed sądem brytyjskim. Bo tamtejsze procedury są najbardziej skomplikowane i kosztowne - a w dobie cyfrowej łatwo udowodnić, że “zniesławienie” nastąpiło także w Wielkiej Brytanii.

SLAPP o pestycydy

Veronika Feicht z Umweltinstitut w Monachium opowiadała, jak mała niemiecka organizacja pozarządowa wciągnięta została w kosztowny proces we Włoszech. Aktywiści chcieli zwrócić uwagę na problem nadużywania pestycydów w regionie Włoch “popularnym wśród niemieckich turystów”. Liczyli na debatę na ten temat - zamiast tego władze regionu pozwały ich o zniesławienie. Procedura sądowa w innym kraju jest ogromnie kosztowna dla małej organizacji - mówiła Feicht.

Obie te sprawy to maleńki fragment tego, co zostało zebrane w raportach. Jourová twierdzi, że bardzo to przyda się w pracy.

Regulacje europejskie zmierzać będą - jak mówiła - do sprecyzowania, kim jest dziennikarz, aktywista społeczny czy sygnalista.

Konkretnych propozycji jeszcze nie ma, bo - jak powiedziała Jurová – wojna w Ukrainie wywróciła wszystkie plany. Ale założenie ma być takie, że osoby zaliczane do tych kategorii zostaną objęte szczególną procedurą pozwalającą sądom na zablokowanie sprawy sądowej już na samym początku - by ludzi działających w interesie publicznym nie można było zastraszać samą długością procesu.

Jeśli sąd rozpozna cechy ataku typu SLAPP, będzie mógł zatrzymać procedurę sądową.

Dwa raporty, kopalnia informacji

Z zaprezentowanych 16 marca dwóch raportów:

wynika, że działania na szczeblu unijnym są konieczne, bo żaden kraj członkowski nie ma ustawodawstwa powstrzymującego SLAPPy. Raport “Tłumiąc krytykę” oparty jest na drobiazgowej analizie 570 przypadków typu SLAPP, ale rzeczywisty zakres problemu może być większy niż to, co udało się do tej pory udokumentować.

We wszystkich krajach objętych badaniem pozywający nadużywają przepisów w celu zastraszania i nękania tych, którzy zabierają głos i aktywnie uczestniczą w życiu publicznym - dziennikarzy, sygnalistów, aktywistów, naukowców i innych strażników publicznych.

Z raportów wynika, że:

  • SLAPPy są zjawiskiem paneuropejskim, które należy rozwiązać odnosząc się zarówno do spraw krajowych, jak i transgranicznych.
  • Najwięcej spraw typu SLAPP w liczbach bezwzględnych odnotowano w Polsce.
  • Największą liczbę spraw na mieszkańca stanowiły sprawy wniesione na Malcie; zamordowana w 2017 roku dziennikarka Daphne Caruana Galizia była najczęściej atakowaną osobą w Europie.
  • Sprawy SLAPP występują zarówno w krajach o silnych demokracjach, a także tych, w których występują obawy dotyczące praworządności.
  • SLAPP wpływają na wiele sektorów, od ochrony środowiska po edukację i rzecznictwo antykorupcyjne.
  • Najczęściej do ataku wykorzystywane są przepisy o zniesławieniu, ale oraz częściej używane są też przepisy o ochronie danych osobowych.
  • Wiele spraw nie dociera do sądu - sama groźba pozwu wystarcza, by zatrzymać dziennikarza/aktywistę. Szczególnym problemem są groźby spraw wytaczanych przed sądami w innym kraju.

Polskie SLAPPy

Oba raporty pokazują przykłady SLAPPów w krajach Europy – w obu występuje Polska. Największą liczbę spraw typu SLAPP w Europie zawdzięczamy pozwom przeciw "Gazecie Wyborczej", a także OKO.press. Oraz ściganiu historyków za publikowanie treści, które nie podobają się władzy. Raport “SLAPPy przeciw dziennikarzom w Europie" opisuje np. sprawę OKO.press:

Raport “Tłumiąc krytykę” wskazuje na rolę PiS w tłumieniu krytyki prasowej i opisuje pogarszanie się sytuacji polskich mediów od 2015 roku.

Warto zauważyć, że polskie SLAPPy mają też wiele cech wspólnego z tym, co spotkało Catherine Bolton. Mają cechy ataku organizowanego odgórnie przez władze. Poza pozwami cywilnymi i sprawami karnymi z nieszczęsnym artykułem 212 Kodeksu karnego (na które wskazują oba raporty), mamy jeszcze całą listę spraw specyficznie polskich – kiedy do uciszania aktywistów stosuje się kodeks wykroczeń i zniechęca się ludzi do działania nie tyle wysokością kar, co żmudnym, wielomiesięcznym postępowaniem w tych sprawach.

W OKO.press nazwaliśmy ten proceder braniem ludzi “na celownik” i opisujemy w serii “Na celowniku”. Nasz raport z pierwszego półrocza projektu dostępny jest tu:

Tekst ten powstał w ramach projektu „Na celowniku”, który OKO.press prowadzi razem Archiwum Osiatyńskiego. Dokumentujemy działania osób zaangażowanych w obronę praworządności i praw jednostki w Polsce po 2015 r. Staramy się opisać polskie SLAPPy - represje, jakim zostali poddani aktywiści. A także to, jak państwo stara się wypchnąć ich ze sfery publicznej i zniechęcić do zabierania głosu.

Projekt prowadzimy od 2021 r. Początkowo wspierała nas w tym norweska Fundacja Rafto; od 2022 r. - amerykański German Marshall Fund.

Materiały zebrane w 2021 r. podsumowaliśmy raporcie opublikowanym na początku 2022.

;

Udostępnij:

Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022

Komentarze