Po wyborach prezydenckich wygrany PiS traci, a przegrana KO zyskuje. Rośnie siła Konfederatów, drogę toruje Nawrocki, niesforny stwór dr. Frankensteina – Kaczyńskiego. Według sondaży wróciliśmy do stanu gry z 2015 i 2019 roku. Bez zmiany polityki wynik wyborów będzie taki jak wtedy. Lub gorszy.
Nieszczęściem nie tylko polskiej demokracji jest to, że kampania wyborcza trwa faktycznie non stop. I w związku z tym krążą prognozy i fantazje na temat wyniku wyborów 2027, w tym takie:
Nie mając pod ręką szklanej kuli, możemy popatrzeć na trendy sondażowe.
Skorzystamy z zestawień ze strony ewybory.eu, która gromadzi wyniki wszystkich sondaży, liczy średnią, a także poddaje analizie regresji, czyli metodzie statystycznej pozwalającej przewidywać poparcie z uwzględnieniem trendów. Tak wyliczone średnie sondażowe zamieniamy na prognozę wyniku wyborczego, rozkładając proporcjonalnie głosy osób niezdecydowanych.
Porównamy najpierw prognozę wyborczą na podstawie sondaży w połowie listopada 2025 oraz sondaży z kwietnia 2025, czyli ostatniego miesiąca przed wyborami prezydenckimi.
Jak widać, dzisiejszy układ sił dałby w wyborach aż 50,2 proc. głosów szeroko rozumianej prawicy: PiS + Konfederacja Wolność i Niepodległość + Konfederacja Korony Polskiej, czyli antysemicka i antyukraińska partia Grzegorza Brauna, opowiadającego baśnie z historii Polski Piastów, a zarazem powtarzającego tezy kremlowskiej propagandy.
Wyjątkowo silna byłaby dziś w wyborach KO (34,6 proc.), Lewica na typowym ostatnio poziomie (6,9 proc.), głęboko pod próg zeszły Polska 2050 i PSL. Oznacza to ledwie 45,4 proc. poparcia dla Koalicji 15 października.
Razem ma swoje 3,5 proc. Było nieco więcej po sukcesie wyborczym Adriana Zandberga, ale jak zwykle partia i jej lider spoczęli na laurach.
Zmiany mogą wydawać się paradoksalne, bo przecież wygrał kandydat PiS, jakim był „obywatelski” Karol Nawrocki, a przegrał faworyzowany i sklejony z rządem i Tuskiem Rafał Trzaskowski. Tymczasem
przewaga KO nad PiS wzrosła ze statystycznie nieistotnych 0,8 pkt proc. w kwietniu do prawie 5 pkt proc. w listopadzie.
Prognoza wyborcza PiS (29,9 proc.) to
najgorszy wynik w sondażach od połowy 2015 roku,
kiedy to PiS zaczął rosnąć, goniąc a potem wyprzedzając PO i wygrywając wybory. To wynik gorszy niż w przegranych wyborach 2007 roku (32,1 proc.) i równy fatalnym dla PiS wyborom 2011 roku.
Tzw. geniusz Kaczyńskiego, który Nawrockiego wymyślił, przypomina osiągnięcie literackiego i filmowego dr. Wiktora Frankesteina, który z ludzkich zwłok stworzył potwora. Jak wiadomo, stwór wpadł w szal i wymordował mu rodzinę.
Kaczyński stworzył Nawrockiego ze szczątków wartości chrześcijańskich, nacjonalizmu z fobią germańską i sceptycyzmem europejskim oraz bajdurzenia o wielkiej I i II RP, naciągając mu na dłonie bokserskie rękawice.
Nawrocki przyjął do kancelarii ludzi PiS, ale rozhulał przekaz dryfując w kierunku Konfederacji.
Wypiera Kaczyńskiego jako ten, który mówi głośniej (a właściwie dosłownie krzyczy), jest retorycznie sprawniejszy, maszeruje z flagą jak z ułańską piką, bije od niego energia, a jego bezsensowne z punktu widzenia państwa weta robią wrażenie, że rządzi Polską jak jakiś nadwiślański Trump.
W dodatku prawdziwy Donald Trump mówi, że Nawrocki jest „fantastyczny”, co umieszcza go w jednym szeregu z przywódcami takimi jak Orbán („wykonuje fantastyczną robotę”), Erdoğan („jest ogromnie szanowany”), Xi („to szanowany człowiek, bardzo silny przywódca bardzo dużego kraju”), a nawet Putin („Putin mnie szanuje, a ja szanuję Putina” – cytował Trumpa w książce „Wojna” dziennikarz Bob Woodward), czy skazany za próbę zamachu stanu Bolsonaro.
Czy Donald Trump stwierdził kiedyś, że Kaczyński jest fantastyczny? Albo przynajmniej szanowany?
Zwrot w prawo zapowiadały wyniki Mentzena (14,8 proc.) i Brauna (6,3 proc.) w I turze wyborów prezydenckich; dwaj konfederaci razem z Nawrockim uzbierali 50,69 proc. głosów w I turze, czyli tyle (50,89 proc.), ile Nawrocki w drugiej. I tyle, ile cała prawica ma teraz w sondażach.
Wszystko to razem otworzyło pole do licytacji na radykalizm, wygłaszania dowolnie głupich opinii, byleby wpisywały się w nacjonalistyczną narrację. Bo nasza prawica jak w USA wkroczyła na ścieżkę wojenną z „cenzurą myśli” jaką narzucały im „liberalne elity” i toczy się, toczy, i gna coraz prędzej po torach oderwanego od rozumu alt-rightu.
Cichutki, drepczący w Marszu Niepodległości Kaczyński liczy się mniej.
Odpowiedzią Tuska na porażkę wyborczą Trzaskowskiego była – po chwili smuty – obrona przez atak. Polityka rozliczeń, którą prowadzi głównie Waldemar Żurek, ma pokazać, że formacja i jej lider są w formie. Jest to jednak wciąż daleko od „100 Konkretów”, które zapowiadały, że „łamanie Konstytucji i praworządności będzie szybko rozliczone i osądzone”. Przed Trybunałem Stanu miało stanąć siedmiu polityków, kolejne kilkanaście osób odpowiedzieć karnie.
Serce białoczerwone rosło na widok tych nazwisk: Duda, Kaczyński, Morawiecki, Ziobro, Glapiński, Macierewicz, Kurski...
Możliwości rozliczeń okazały się żałośnie małe, Romanowski i Ziobro tańczą sobie walczyka „nad pięknym modrym Dunajem”, ale zapowiedź, że jednak do nich dojdzie, zmobilizowała wyborców KO i notowania partii wzrosły do poziomu najwyższego od lata 2015 roku. Tyle że strata dawnej TD (4,2 pkt proc.) jest większa niż zysk KO, co oznacza, że część z nich odpłynęła do niegłosujących lub ruszyła w prawo.
KO udało się przejść suchą nogą przez porażkę wyborczą Trzaskowskiego, bez dokonania choćby śladu rozliczeń i ma sukces. Tyle że daje on jedynie długą ławę sejmowej opozycji. W wybranym dziś Sejmie trzy siły prawicowe (PiS i obie konfederacje) miałyby 259 mandatów i ogromną przewagę nad KO i Lewicą (201 mandatów).
Omawiając sondaże, media zwykle podają ostatni wynik tej samej pracowni. Popatrzymy na prognozy z 2025 w dłuższej perspektywie: wyborów 2015, 2019 i 2023, przy czym połączymy partie w trzy polityczne bloki:
Jak widać, od wyborów 2019 roku, które były triumfem PiS (43,6 proc.) partia straciła (wg listopadowej prognozy) prawie 14 pkt proc. To wskazuje na wyczerpywanie się formacji, którą przelicytowują radykalniejsi konfederaci i prezydent.
Zysk skrajnej prawicy jest spektakularny. W wyborach 2015-2023 konfederaci zbierali po duże kilka procent poparcia, a dziś mogą liczyć razem na 21,2 proc.
Obecne poparcie dla bloku centrolewicowego wynosi 48,9 proc., czyli niemal dokładnie tyle, ile w wyborach 2015 i 2019.
Czyżby więc wybory 2023 były wyjątkowym wzlotem w kierunku bardziej demokratycznego państwa, podgrzanym przez bunt przeciw rządom PiS? I łączny wynik trzech partii Koalicji 15 października 53,7 proc. jest nie do powtórzenia?
Jeszcze w kwietniu 2025 poparcie dla KO, TD i Lewicy sięgało w miarę bezpiecznych 51,7 proc.
Listopadowe szanse bloku centrolewicowego są dodatkowo marne, bo:
To wszystko sprawia, że KO ze swym zasłużonym liderem znalazła się w pułapce własnego sukcesu. Grozi splot następujących procesów:
Z drugiej strony poparcie prawie 49 proc. dla pięciu partii: KO, Lewicy, Polski 2050, PSL i Razem, mimo powyższych zastrzeżeń, to wciąż wielki potencjał –
prawie połowa elektoratu, która nie ulega prawicowym narracjom.
Wynik tym bardziej znaczący, gdy porównać go z odsetkiem 31 proc. zwolenników rządu w porównaniu z 40 proc. przeciwników, nie mówiąc o wskaźnikach zaufania do premiera. Tuskowi ufa 36 proc., ale nie ufa aż 52 proc., w zasadzie tyle samo, co Kaczyńskiemu – 55 proc., Braunowi – 54 proc. i Morawieckiemu – 51 proc. (oba wyniki z październikowych sondaży CBOS).
Ten antyprawicowy odruch, choć osłabł po bulwersujących dla centrolewicy wyborach prezydenckich, może wzrosnąć w wyniku prawdopodobnej dalszej radykalizacji Nawrockiego, Brauna, Mentzena, a także prób doszlusowania do niej przez działaczy PiS; w niedzielnej (16 listopada 2025) „Kawie na ławę” TVN24 Michał Wójcik dosłownie krzyczał o zablokowaniu nominacji sędziowskich przez Nawrockiego: „Nareszcie będzie porządek!”.
To może działać mobilizująco (czytaj – wkurzać) elektorat antyprawicowy. Licytacja na radykalizm stworzy odczucie zmęczenia i przesytu, zwłaszcza że Nawrocki ma do dyspozycji niewiele narzędzi poza coraz głośniejszymi okrzykami, że prezydent na coś nie pozwoli. I ludzie mogą dostrzec, że on po prostu blokuje, żeby psuć, a nie naprawiać.
Warunki, by to wykorzystać, są trzy, co jeden to trudniejszy dziś do wyobrażenia.
Niewykluczone, że powtórzenie „numeru” z Trzecią Drogą, czyli znalezienie dużego poparcia dla siły centrowej, która ustawiłaby się w częściowej kontrze także wobec KO, jest mało prawdopodobne. Zwłaszcza że nie widać kandydata. Nie odegra tej roli radykalnie – jak na Polskę – lewicowy Adrian Zandberg. Choćby dlatego, że nie wydaje się prawdopodobne, by Partia Razem mogła potroić swój najlepszy wynik wyborczy z 2015 roku (3,6 proc.).
Pozostaje współpraca partii centrolewicowych w wykorzystaniu antyprawicowej mobilizacji, niewykluczone, że
w formule wspólnej listy wyborczej.
OKO.press konsekwentnie krytykowało taki koncept w kampanii wyborczej 2023 roku jako wtedy kontrskuteczny. Tym razem rysuje się jednak sens szerokiego frontu obrony polskiej demokracji przed prawicowym populizmem i szaleństwem antyunijnych polityk i kulturowej wojny z Zachodem prowadzonej w obronie, jak to ujął ostatnio prezydent Nawrocki, „narodowego jestestwa”.
Rząd musiałby pokazać, że mimo nie-kohabitacji jest w stanie skutecznie realizować polityki społeczne, proekologiczne i podejmować rozbudzające wyobraźnię projekty (CPK), ale towarzyszyć temu musi alarm przed zwycięstwem prawicy, bo samym programem pozytywnym wyborów się nie wygra.
Alarm tym bardziej serio, że wybory 2027 mogą uczynić z Polski antydemokratyczny monolit. Byłoby to odwróceniem argumentu, który zaszkodził Trzaskowskiemu, że jego zwycięstwo wyborcze domknęłoby monopol władzy KO.
Trzeba by też zarysować kontrpropozycję wobec polityki ogłupiania ludzi, rozbudzania nienawiści narodowych, rasowych, rozpowszechniania teorii spiskowych, podważania świadectw naukowych i dziennikarskich.
To bodaj najtrudniejsze, bo polityka to gra ambicji i osobistego zaangażowania. A jednak nie wydaje się możliwe, by Donald Tusk mógł stać się twarzą szerokiego anty-prawicowego frontu, zgarniającego różne grupy, ze względu na banalny czynnik, jakim jest jego niska osobista popularność.
Gdyby jednak powstał front obrony demokracji, można by osłabić efekt „winy Tuska”, dzieląc kompetencje między kilku przywódców i przywódczyń. Byłoby to odświeżającą kontrpropozycją wobec trendu wodzowskiego, jaki wdziera się do światowej polityki.
Wybory
Grzegorz Braun
Jarosław Kaczyński
Janusz Korwin-Mikke
Sławomir Mentzen
Karol Nawrocki
Donald Trump
Rafał Trzaskowski
Adrian Zandberg
Koalicja 15 października
Koalicja Obywatelska
Konfederacja
Polska 2050
PSL
Trzecia Droga
Jair Bolsonaro
Konfederacja Korony Polskiej
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze