0:000:00

0:00

We wtorek 4 maja 2021 po długiej i burzliwej debacie polski Sejm przyjął ustawę ratyfikującą decyzję o zasobach własnych Unii Europejskiej - czyli de facto zgodził się na powstanie Funduszu Odbudowy UE.

Ustawa przeszła większością 290 głosów (PiS, Lewicy, PSL i Polski 2050), przy 33 głosach przeciw (Solidarnej Polski i Konfederacji) i 133 wstrzymanych (w większości Koalicji Obywatelskiej). Teraz czeka jeszcze na debatę w Senacie i podpis prezydenta.

Sejmowe głosowanie poważnie skonfliktowało Lewicę i KO i to właśnie "rozłam" opozycji w ostatnich tygodniach ogniskował uwagę mediów. Poważny konflikt trwa też jednak w obozie rządzącym.

Politycy PiS i Solidarnej Polski nie ustają w przerzucaniu się oskarżeniami o zdradę polskich interesów.

W kolejnych dniach po głosowaniu wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński i minister ds. europejskich Konrad Szymański powtarzali w mediach, że ratyfikacja decyzji o zasobach własnych UE nie ma nic wspólnego z "uwspólnotowieniem długu". I że minister Zbigniew Ziobro się myli. W poniedziałek 10 maja 2021 ich argumenty odpierał w "Tłicie" WP wiceminister sprawiedliwości i poseł Solidarnej Polski Sebastian Kaleta.

"Zbigniew Ziobro miał rację od początku negocjacji tego budżetu" - przekonywał.

Faktem jest, że rozporządzenie o praworządności jest. Że decyzja o zasobach własnych zawiera klauzulę pozwalającą na uwspólnotowienie długu. I faktem jest, że Komisja Europejska, na podstawie tej decyzji będzie mogła forsować podatki europejskie.
Udało się prawie bez przekłamań. Ale minister manipuluje, mówiąc, że Komisja Europejska będzie "forsować" nowe podatki w Unii.
"Tłit" WP,10 maja 2021

Kaleta nie chciał wprost przyznać, że ministrowie Jabłoński i Szymański kłamią. Stwierdził jedynie, że "PiS inaczej niż Solidarna Polska ocenia ryzyka" wynikające z decyzji UE. "W ciągu kilku miesięcy prawdopodobnie dowiemy się, czy rację miał Zbigniew Ziobro czy Mateusz Morawiecki" - mówił.

Partia Kaczyńskiego jak ognia unika przyznania przed opinią publiczną, że poparcie Funduszu Odbudowy to nie tylko dodatkowe miliardy euro dla Polski. Ale także zgoda na silniejszą i bardziej solidarną Unię. Ziobryści - dla celów antyunijnej propagandy - mówią to wprost i są tutaj znacznie bliżej prawdy.

Kto spłaci Fundusz Odbudowy?

Fundusz Odbudowy wiąże się z uwspólnotowieniem długu państw członkowskich. Cały Fundusz to 750 mld euro, które Komisja Europejska pozyska na rynkach finansowych poprzez emisję euroobligacji. Z tego 390 mld euro zostanie przekazane państwom członkowskim w formie bezzwrotnych grantów a maksymalnie 360 mld w formie tanich pożyczek.

Bezprecedensowa jest skala pomocy, bo to nie pierwszy raz, gdy KE emituje wspólny dług. W maju 2020 zrobiła to na potrzeby programu SURE, czyli 100 mld euro na walkę z pandemicznym bezrobociem.

Przeczytaj także:

Ale wracając do Funduszu: część grantowa, czyli 390 mld będzie spłacana przez Unię jako całość, ze wspólnego budżetu. Oznacza to, że np.

Polska, która otrzyma ok. 28 mld euro grantów, spłaci tylko tyle, ile proporcojnalnie włoży do budżetu UE. To pokaz unijnej solidarności, bo np. bogate Niemcy zapłacą najwięcej za ratowanie najbardziej poszkodowanych przez pandemię krajów, np. Włoch.

Dlaczego godzą się na uwspólnotowienie długu? Bo postpandemiczny kryzys we Włoszech lub Grecji odbije się na całej Unii. Fundusz ma temu zapobiec a jednocześnie dać impuls do realizacji unijnych celów, np. zielonej transformacji energetycznej czy cyfrowej.

Z częścią pożyczkową będzie inaczej. Komisja zaciągnie ich tylko tyle, o ile zawnioskują poszczególne kraje. Np. dla Polski szykowano 34 mld euro, ale rząd poprosił o ok. 12 mld. Tę kwotę w całości będziemy spłacać bezpośrednio do Brukseli, bo Komisja będzie zarządzać i grantami, i pożyczkami. Dzięki temu pożyczki będą nisko oprocentowane - Unia jako całość może zadłużać się taniej niż poszczególne kraje.

Co w przypadku, gdy któreś z państw nie wywiąże się ze swoich zobowiązań i np. nie będzie spłacać swojej części pożyczek? Co jeśli Unia nie będzie miała w budżecie wystarczająco środków na obsługę zadłużenia? W decyzji o zasobach własnych jest mowa o zabezpieczeniu na taką ewentualność.

W art. 9 ust. 5, 6 i 7 czytamy, że Bruksela w ostateczności może poprosić państwa członkowskie o pokrycie takiej różnicy - ale znowu proporcjonalnie do tego, ile dany kraj wpłaca do budżetu. I w kwocie nie większej niż 0,6 proc. dochodów budżetu danego kraju. Nie będzie więc mowy o tym, by np. Polska spłacała należności Greków. W najgorszym przypadku dorzucimy się do spłaty, choć znacznie mniej niż np. Niemcy.

"Podatki" nowym źródłem dochodów

A co z europejskimi podatkami, które zdaniem wiceministra Kalety, Komisja Europejska będzie mogła "forsować"?

Decyzja o zasobach własnych UE rzeczywiście zawiera wezwanie do utworzenia w UE nowych źródeł dochodów. Obecnie zdecydowana większość - ok. 70 proc. - wpłat do budżetu to składki państw członkowskich obliczane na podstawie ich dochodu narodowego brutto. Unia od dłuższego czasu dyskutuje o tym, jak nieco uniezależnić się od składek, na których wysokość stale narzekają bogatsze kraje Unii.

Poza składkami budżet UE zasilają dochody z ceł i z VAT, a także część podatków od wynagrodzeń unijnych urzędników, składki od państw spoza Unii, które biorą udział w unijnych programach, i kary finansowe np. za naruszenie zasad konkurencji na unijnym rynku.

To jednak wciąż zbyt mało, by sfinansować spłatę dodatkowego długu na poczet Funduszu Odbudowy. Dlatego nowa decyzja o zasobach uwzględnia tę potrzebę. Czytamy w niej, że:

  • UE będzie pobierała od państw członkowskich opłatę od niezrecyklingowanego plastiku - w wysokości 0,80 euro za kilogram (dla Polski przewidziano roczną obniżkę ryczałtową w wysokości 117 mln euro) - już od 1 stycznia 2021;
  • Komisja Europejska do połowy 2021 roku ma zaproponować mechanizm pobierania opłat od emisji CO2 na granicach oraz opłatę od dochodów cyfrowych gigantów - te miałyby zacząć obowiązywać od 1 stycznia 2023 roku;
  • KE ma przedstawić propozycję reformy systemu handlu emisjami CO2 tak, by uwzględnić w nich emisje transportu lotniczego i morskiego;
  • UE będzie pracować nad kolejnymi źródłami dochodów, w tym np. podatkiem od transakcji finansowych.

Nowe dochody mają nie tylko pomóc sfinansować Fundusz i odsetki, ale także pomóc UE nieco uniezależnić się od składek i zapobiec ich podwyższaniu w przyszłości. W rozporządzeniu wprowadzającym Fundusz Parlament Europejski dodał, że wszelkie dochody z nowych źródeł będą musiały w pierwszej kolejności posłużyć do obsługi zadłużenia.

Tak więc nowe "podatki" rzeczywiście powstaną - ale są one naturalną konsekwencją powstania Funduszu i odpowiadają "zielonym" celom UE. Mają stanowić zachętę np. do minimalizowania ilości odpadów czy emisji CO2.

Wbrew słowom Kalety nie może być jednak mowy o "forsowaniu" czegokolwiek przez KE.

Do stworzenia nowych dochodów wezwała Komisję w lipcu 2020... Rada Europejska, czyli głowy państw członkowskich. Zasoby własne to zresztą domena, w której Unia współpracuje w formacie międzyrządowym. Dlatego wszelkie zmiany wymagają ratyfikacji w parlamentach państw członkowskich. Bez zgody członków UE o nowych "podatkach" nie mogłoby być mowy.

Zamrożony mechanizm praworządności

Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry stale przypomina w wywiadach, że rząd PiS zgodził się w Brukseli na rozporządzenie "pieniądze za praworządność". To także prawda.

Chociaż Mateusz Morawiecki i Viktor Orbán zapowiadali, że zawetują budżet UE na lata 2021-2027, ostatecznie wycofali weto na szczycie w grudniu 2020. W konkluzjach ze szczytu zapisano jedynie, że Komisja Europejska nie będzie stosować rozporządzenia do czasu, aż na jego temat wypowie się Trybunał Sprawiedliwości UE.

Rozporządzenie formalnie weszło jednak w życie 1 stycznia 2021, a Polska i Węgry zgodnie z zapowiedziami w marcu zaskarżyły je w TSUE. Kaleta przestrzega, że wyrok TSUE za kilka miesięcy najpewniej odblokuje ten mechanizm. Komisja Europejska dostanie wówczas zielone światło, by wnioskować o zawieszenie wypłat z budżetu (i Funduszu Odbudowy!) krajom, które łamią zasadę rządów prawa.

Partia Zbigniewa Ziobry sprzeciwia się rozporządzeniu, bo obawia się, że Unia w ten sposób skutecznie zablokuje dalsze "reformy" wymiaru sprawiedliwości. Ministrowi-prokuratorowi generalnemu nie podoba się zwłaszcza zwiększony nadzór nad podporządkowanymi mu politycznie polskimi śledczymi.

W dyskusji o wieloletnim budżecie, Funduszu Odbudowy i zasobach własnych UE Solidarna Polska odsłoniła antyeuropejskie oblicze na miarę Konfederacji.

Dla ziobrystów Fundusz, budżet i cała Unia to zagrożenie dla "polskiej suwerenności", której - w przeciwieństwie do PiS - nie sprzedaliby "za przelewy z Brukseli".

Dla PiS sytuacja jest co najmniej niezręczna: po latach narzekań na Unię musi bronić jej (i siebie) przed zarzutami własnego koalicjanta. Jak na razie próbuje wybrnąć, mieszając przechwałki ("to my wynegocjowaliśmy 770 mld euro dla Polski") z ewidentnymi przekłamaniami ("nie będzie uwspólnotowienia długu").

;

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze