Żadnego podestu, Donald Tusk przemawia, stojąc na środku wśród ludzi. Uczestnicy spotkania na krzesłach, na ławkach, niektórzy na korytarzu za drzwiami - nie wszyscy się zmieścili. TVP Info twierdzi, że przywiozła ich Platforma. Jak było naprawdę? Byliśmy w Jaktorowie
11 sierpnia 2022 r. Donald Tusk przyjechał do Jaktorowa – wsi na Mazowszu oddalonej o 40 kilometrów od Warszawy. Mieszkańcy protestują tam przeciwko budowie CPK. Wyliczyli, że w tej 10-tysięcznej gminie 300 domów zagrożonych jest rozbiórką. Przez Jaktorów mają bowiem przechodzić nowe linie kolejowe związane z budową portu lotniczego.
Pojechałam na to spotkanie.
Sala na pierwszym piętrze remizy strażackiej, gdzie odbywało się spotkanie, jest pełna. W sali duchota, mimo otwartych okien. Żadnego podestu dla przewodniczącego PO, przemawia, stojąc na środku wśród ludzi. Uczestnicy na krzesłach, na ławkach, niektórzy na korytarzu za drzwiami - nie wszyscy się zmieścili.
Kiedy Tusk wchodzi, witają go gromkie oklaski. „Panie premierze, chciałem zapewnić, że nikt tego nie przygotował” - rozpoczyna wójt Jaktorowa Maciej Śliwerski. Tusk odpowiada: „Jesteśmy w miejscowości, gdzie nikt nie uczy skandowania i nie zwozi ludzi autobusem”. Niektórzy uważają jednak, że było inaczej.
TVP Info zatytułowało materiał na temat tego spotkania: „Mieszkańcy Jaktorowa licznie powitali Tuska? «Większość z nich to przyjezdni, wielu z PO»”. Portal prorządowej telewizji twierdzi, że „wśród zebranych dużą grupę stanowili także działacze i politycy Platformy Obywatelskiej”.
Widziałam posłankę Monikę Wielichowską oraz posłów Marcina Kierwińskiego i Jana Grabca. To trójka polityków PO, którzy jeżdżą z Donaldem Tuskiem na spotkania w ramach jego objazdów po Polsce. TVP Info pisze, że byli również: „kandydat PO na posła Piotr Tokarski z Tomaszowa Mazowieckiego, burmistrz dzielnicy Ursus m.st. Warszawy Bogdan Olesiński z PO, radny Sejmiku Województwa Mazowieckiego Piotr Kandyba z PO, radny dzielnicy Praga-Południe m.st. Warszawy Michał Wieremiejczyk czy działacz PO z Bemowa Krzysztof Kościński”. Być może byli. Na kilkaset obecnych osób nie jest to wielka reprezentacja.
Niewątpliwie jednak, sądząc po reakcjach na słowa Tuska, większość sali to osoby mu przychylne. Był transparent „Konstytucja” i osoby w koszulkach z „Konstytucją”. Ale Jaktorów to nie jest "platformerska" gmina - w 2019 r. PiS zdobył 44,3 proc. głosów, Koalicja Obywatelska - 26,47, Lewica - 11,60, Konfederacja - 6,68, PSL - 8,74.
Przed i po spotkaniu rozmawiałam z kilkoma osobami. Dziennikarski traf chciał, że wszystkie te osoby mieszkały w gminie Jaktorów lub w jej pobliżu. Wśród moich rozmówców i rozmówczyń jedna wprost powiedziała, że przyszła na spotkanie, bo wspiera opozycję. Dwie deklarowały poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości.
Pytam posłankę Wielichowską, czy Platforma przywoziła działaczy na to spotkanie: „Nikogo nie przywoziliśmy. Spotkanie było otwarte, informowaliśmy o nim w mediach społecznościowych. Na każde nasze spotkanie wejść może każdy, co było widać po pytaniach jednej z uczestniczek [o tym więcej niżej - przyp. red.]. Tak było w Dzierżonowie, w Nowej Rudzie. Nie robimy spotkań za szlabanem”.
Posłanka dodaje: „To jest temat, który nie dzieli. To mogą być wyborcy PiS, PO, SLD, łączy ich CPK, które krzywdzi wielu ludzi, ponad podziałami politycznymi”.
O obecność mieszkańców pytam też Urszulę Brzezińską-Kuran ze Stowarzyszenie Społeczność-Stare Budy (to wieś w gminie Jaktorów): „Było bardzo dużo ludzi z Jaktorowa, z Brzezin. Mówiliśmy, że będzie się coś działo, zapraszaliśmy. Mamy wspólną wojnę z CPK, proszę się nie dziwić, że przyjechali ludzie z okolicznych wsi, które też będą dotknięte problemem”.
Zaznacza jednocześnie: „My jesteśmy apolityczni. Polityka wchodzi sama w nasze życie, rozmawiamy ze wszystkimi.
Póki co, jest odzew ze strony opozycji, a ze strony władzy nie ma go.
Pisaliśmy do posłów z rządzącej frakcji, zignorowali nas. A później w telewizji chwalą się, że są w stałym kontakcie z ludźmi. My jesteśmy tymi ludźmi”.
Po półtorej godzinie wójt żartuje: „Odebrałem telefon z Nowogrodzkiej i musimy już kończyć”. Zaprasza Tuska ponownie we wrześniu: „Do tego czasu ja wybiję te wszystkie szyby, żeby był lepszy przewiew”. Tusk: „Jest pan pierwszym wójtem, który mówi, że wybije szyby. Czasami słyszę, że wójtowi wybiją szyby. Czyli nie jest źle”.
Przewodniczący PO jednak kończyć nie chce. Prosi o jeszcze kilka pytań i odpowiada na nie przez kolejne pół godziny. Jedną z osób, które zabierają wtedy głos, jest właśnie Urszula Brzezińska-Kuran.
„Nasza wioska zniknie” - mówi Tuskowi jedna z liderek tutejszych protestów przeciwko CPK Magda Darska-Serafi.
„Wiecie, że słowa polityków nie są wiele warte” - mówi w odpowiedzi Tusk i zachęca, żeby sprawdzać fakty.
Jako ostatnia głos zabiera Urszula Brzezińska-Kuran ze stowarzyszenia Stare Budy. Prosi Tuska o interwencję w Unii Europejskiej, bo część pieniędzy na koleje w ramach CPK ma iść z europejskich środków: „Pan Donald Tusk był w Unii, wie, do kogo uderzyć”.
Opowiada, że jej stowarzyszenie wysłało informację na temat wywłaszczeń do Parlamentu Europejskiego, ale nie przyszła żadna odpowiedź.
Z panią Urszulą rozmawiam po spotkaniu.
„Nasza gmina zostanie pocięta, zniknie z powierzchni ziemi” - mówi. Ona sama zostanie dotknięta przez budowę kolei. „Stracę działkę, stracę dom”.
Mówi, że zburzonych zostanie 112 domów - przez miejsca, gdzie teraz stoją będą przechodziły linie kolejowe, drogi dojazdowe, odprowadzenia wody: „Na naszej ulicy są praktycznie same nowe domy. To są domy w kredytach. Nasz sąsiad budował swój dom po godzinach. Proszę się nie dziwić, że ludzie walczą, szukają, każdego możliwego ratunku”.
„My potrzebujemy pomocy. Chcemy, żeby ktoś na nas spojrzał jak na zwykłych obywateli, którzy mają prawa w tym kraju, a nie są tylko problemem do rozwiązania. Potraktowano nas jak obywateli gorszej kategorii”.
Opowiada, że o wywłaszczaniu dowiedziała się z mapy w internecie. Jest oburzona, że nie było prawdziwych konsultacji z mieszkańcami. Propozycje innego poprowadzenia linii kolejowych, które przygotowali mieszkańcy i wójt, odpowiedzialny za rządową inwestycję minister Marcin Horała zignorował.
„Mamy oddać dom i zrzucić się na dobro społeczne. Nie mówimy, że rozwój kraju jest czymś złym. Widzimy autostrady, którymi się fajnie jeździ, ale niech to będzie robione z głową, niech nam ktoś zapłaci tak, żebyśmy mogli kontynuować to życie gdzieś indziej. Dobro społeczne nie powinno być kosztem krzywdy ludzkiej”.
Co z odszkodowaniami, które według ministra Horały ma zapewnić nowa ustawa? Urszula Brzezińska-Kuran argumentuje, że wartość rynkowa domów w gminie Jaktorów i okolicach wynosi teraz zero: „Nie ma chętnych do nabycia tych działek, nie ma chętnych do transakcji w Baranowie, bo pierwszeństwo ma CPK. Każda transakcja musi być skonsultowana z CPK, potencjalny nabywca od razu się zniechęca”
„Jesteśmy zwykłymi ludźmi, którzy mieli normalne życia. Sytuacja wymaga tego, żebyśmy studiowali ustawy” - mówi Brzezińska-Kuran, która sama nie jest prawniczką, pracuje jako menadżerka łańcucha dostaw w prywatnej firmie. „Dla mnie polityka jest obrzydliwa, nigdy nie sądziłam, że będę pisać do posłów” - przyznaje.
Donald Tusk odsyła ją do posła Pawła Olszewskiego. Od pani Urszuli wiem, że umówili się na spotkanie w przyszłym tygodniu. Dzwonię do posła, pytam, co zamierza jej zaproponować. Poseł odpowiada mi, że każda ze spraw związanych z CPK ma indywidualny charakter i nie chce rozmawiać o szczegółach przed spotkaniem. Obiecuje pomoc prawną. „Nie jest pozamiatane, bo proces legislacyjny jeszcze trwa, można wywierać presję na prezydenta” - dodaje. Zaznacza, że to z inicjatywy Platformy odbyło się wysłuchanie publiczne w sprawie CPK.
„Wysłaliśmy listy do pana prezydenta, czekamy na odpowiedź” - mówi Urszula Brzezińska-Kuran. Zapowiada kolejne protesty: „To będzie kula śnieżna, urośniemy w siłę”.
A co zrobi Tusk w sprawie wywłaszczeń, jeśli opozycja wygra wybory? „Nikt nie zostanie wywłaszczony, jeśli sam tego nie zaakceptuje” - obiecuje Tusk.
Podczas tego spotkania Tusk wystąpił jednak nie tylko w roli kogoś, kto słucha i pomaga coś załatwić, ale również w roli sprawozdawcy z rzeczywistości. Opowiada to, co przeczytał, czego się dowiedział. Taki przegląd tematów politycznych z komentarzem na żywo. O Odrze, o KPO, o podwyżkach w kancelarii premiera Morawieckiego („a oni naprawdę nie byli na płacy minimalnej”).
„Ciągle raportuję państwu to, co się dzieje w ostatnich dniach i tygodniach. Wczoraj jest informacja, że za chwilę zabraknie cementu. Wiecie, co to będzie oznaczało, jeśli chodzi o ceny cementu. Czytałem takie komentarze, że Polacy nie będą mieli cementu, ale beton partyjny będzie się trzymał wyjątkowo twardo”.
I w tym momencie Tusk wprowadza jeszcze inny temat.
„Zamiast dać godne warunki nauczycielom, zaproponowali ten słynny podręcznik >>Historia i teraźniejszość<<. Czarnek wymyślił podręcznik, który ma uczyć nasze dzieci historii i teraźniejszości. Tam jest wiele różnych, bardzo dziwnych, czasami strasznych tez. Ja dzisiaj odkryłem taki maluteńki rozdział o dzieciach in vitro. W tym podręczniku Czarnek i jego współpracownicy zamieścili takie słowa, że dzieci z in vitro to jest hodowla ludzi. Kto będzie kochał takie dzieci? Jest 70, 80 może 100 tysięcy - nie ma dokładnej statystyki - dzieci i dorosłych, Polaków, żyjących tu, chodzących do szkół. Być może dzisiaj już w każdej polskiej szkole jest jakieś dziecko z in vitro, kochane przez rodziców, przez dziadków. I to dziecko dostanie do ręki podręcznik i przeczyta w tym podręczniku... [i tu Tuskowi załamuje się głos]... że jest dzieckiem z hodowli, którego nikt nie kocha... przepraszam za... [oklaski]”
Ostatnim politykiem, który publicznie w podobny sposób okazywał emocje, był Szymon Hołownia.
Temat "in vitro Roszkowskiego" wywołał masę komentarzy, podniosła się fala oburzenia.
„Chciałam zapytać o taką rzecz: czy robił to pan z głupoty, czy z bezczelności, czy z chciwości, zabierając młodym ludziom 150 mld zł z OFE [otwartych funduszy emerytalnych]?” - to pytanie zadaje starsza kobieta. Już wcześniej kilka razy wyrywała się do głosu. Mówi z dużymi emocjami: „Okradł pan moje dzieci i inne. I miał pan czelność powiedzieć «Przecież to nie są wasze pieniądze». A czyje? A czy pamięta pan, że jak matka nie miała za co kupić chleba, to żeście jej zabrali dziecko?”
„Nie pamiętam. Ja pamiętam fakty, a nie propagandę” - odpowiada Tusk.
„Pamiętam, że kiedy przeszłam na emeryturę i dostałam pierwszą waloryzację, dostałam 4,5 zł. Więcej na papier, pocztę i urzędników wydano” - mówi kobieta.
W pewnym momencie ktoś próbuje jej przerwać, zabrać mikrofon. Tusk interweniuje: „Proszę zostawić pani mikrofon. Jak skończy, to sama odda”.
Tusk i jego sztab wyzyskują takie momenty - krytyki, sprzeciwu, kontry od tych, którzy na Tuska nie głosują. Każdy z takich głosów - które Tusk dopuszcza i na które odpowiada - pokazuje różnicę między szefem PO a Jarosławem Kaczyńskim. I trzeba przyznać, że w przypadku Tuska robi to dobre wrażenie.
Tusk odpowiada: „Za pytanie o OFE bardzo dziękuję. Mam okazję głośno i dobitnie powiedzieć: powtarza pani ohydne kłamstwa na temat OFE. Proszę sprawdzić dowolne konto zusowskie byłego uczestnika OFE. Wszystkie pieniądze zostały przeniesione z OFE do ZUS. Każdy dokładnie to, co miał w OFE, ma w ZUS”.
O waloryzacji emerytur: „Po pierwsze, po rządzie Jarosława Kaczyńskiego odziedziczyłem niesprawiedliwą zasadę procentowej waloryzacji: masz małą emeryturę, dostajesz bardzo niską waloryzację. Zmieniliśmy system, by waloryzacja była kwotowa, a nie procentowa. No i był drugi, ważniejszy powód: waloryzacja emerytur wynikająca z inflacji była mała, bo nie było inflacji. Jestem dumny, że jak zdawałem urząd premiera, inflacja była 0,0 proc”.
O tym, że rzekomo zabrał kobiecie dziecko: „Czy pani jest w tej bardzo smutnej sytuacji, jak ponad połowa Polek i Polaków, że jak włączy telewizję, to ma tylko TVP i TVP Info, bo zabrali możliwość oglądania innych telewizji? Bo to by wiele tłumaczyło".
Po spotkaniu rozmawiam z dwiema mieszkankami gminy, emerytkami, Jadwigą i Teresą. Jadwiga: „Ja akurat nie wiem, czy mam protestować, czy nie protestować. Mnie to nie dotyczy”. Co myśli o spotkaniu? Myślę, że dużo osób przyjechało, żeby poklaskać. Nie widziałam, żeby pan Tusk zapewniał, że nie będzie tego CPK i że je zatrzyma. No bo czy może zatrzymać?”
Teresa: „My nic nie poradzimy. Jak zdecydują, tak będzie”.
Kiedy zwracam uwagę, że nie wszyscy chcą się godzić z decyzjami rządu i walczą, pani Jadwiga odpowiada:
„Ja wywnioskowałam, że pan Tusk namawiał tylko, żeby wygrać wybory. Ja nie jestem za panem Tuskiem, wiem, że pan Tusk był w Europie, nic dla Polski nie zrobił, karać kazał, kopalnie zamykać, uchodźców kazał, żeby przyszli do Polski. Trzeba pomagać Ukraińcom. I tak jest ich bardzo dużo. Jak tylko wyjdę na miasto, tylko słyszę ukraiński. Oni uciekają, bo tam jest wojna. A jak u nas była wojna, kto nam pomógł? A Ukraińcom pomagamy i nie dostaliśmy pomocy, pieniędzy z Unii”.
Teresy i Jadwigi Donald Tusk nie przekonał. Ale kampania wyborcza przed przyszłorocznymi wyborami dopiero się zaczyna. Takie spotkania jak w Jaktorowie pokazują, jakie będą rządzić w niej emocje.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze