W czasie wysłuchania publicznego na temat wywłaszczeń pod CPK głos zabrało w Sejmie prawie 100 osób. Mówili, jak rządowa inwestycja rujnuje im życie. Odpowiadający za CPK minister Marcin Horała twittował w tym czasie, że te wystąpienia to spisek opozycji i jeszcze bardziej wkurzył ludzi
Przyjechali w czwartek 4 sierpnia 2022 do Sejmu z całej Polski – z gmin, gdzie ma być lotnisko, i gdzie CPK sięga “szprychami” kolei wysokich prędkości. Spełnili formalności, by uczestniczyć w wysłuchaniu publicznym (informacje, jak to zrobić, podawały lokalne media).
W tym czasie pod Sejmem trwał protest.
Tymczasem ludzie zebrani w Sali Kolumnowej mówili - po kolei przez cztery i pół godziny. Wielu miało przygotowane wystąpienia na piśmie, niektórzy ewidentnie nigdy nie zabierali głosu publicznie, ale teraz to zrobili.
Słuchali się nawzajem i starali nie powielać argumentów - powtarzali jednak w kółko to samo: rząd zmienia dla CPK zasady wywłaszczeń po to, by spółce budującej CPK było wygodnie i taniej. Mówili, że za proponowane przez państwo kwoty nie odbudują życia gdzie indziej, są za małe, a i tak pożre te pieniądze inflacja.
Mówili, że państwo pozbawia ich domów tak jak niedawno Rosja pozbawiła domów Ukraińców, którym w tych wywłaszczanych teraz domach dawali schronienie.
PiS przepycha właśnie przez Sejm ustawę zmieniającą zasadę wywłaszczeń pod budowę CPK. Chce znieść "zasadę korzyści” stosowaną w wywłaszczeniach od 1998 roku. Czyli założenie, że posiadacz nieruchomości wywłaszczanej pod cel publiczny ma prawo do odszkodowania na poziomie wartości, jaką ziemia uzyska po przeznaczeniu na cel inwestycyjny.
Pełnomocnik rządu ds. CPK Marcin Horała zaproponował, żeby przyjąć po prostu “wartość rynkową” powiększoną o 20-40-proc. bonusy. Zdaniem Horały to wystarczy. PiS-wskie media przekonują, że tylko przeciwnicy Polski, to znaczy zwolennicy opozycji, mogą taki pomysł krytykować.
Problem jednak w tym, że nowelizacja procedowana jest już w czasie trwającej inwestycji, czyli zmienia reguły gry w trakcie jej trwania. Na wysłuchaniu publicznym ludzie, których problem dotyczy, mówili, że po zmianie prawa dostaną mniej, niżby dostali wcześniej. Przy okazji zgłaszali też uwagi do całej PiS-owskiej inwestycji, która obejmie pół kraju.
Wcześniej rząd organizował tylko lokalne konsultacje - głos mieszkańców przepadł ("Nie wiadomo nawet, czy ktoś nasze głosy przeczytał" - mówili uczestnicy wysłuchania).
Teraz też mimo protestów rząd PiS prze ze zmianą do przodu. Krucha większość Zjednoczonej Prawicy (PiS i okolice) pozwoliła opozycji przegłosować w sejmowej Komisji Infrastruktury zorganizowanie wysłuchania publicznego. Czym wywołała taką reakcję Marcina Horały:
To możliwa w polskim prawie, ale nie praktykowana przez PiS, forma bezpośredniego udziału obywateli w stanowieniu prawa. Umożliwia zabranie głosu tym, którzy uważają, że poniosą konsekwencje projektowanego prawa.
Zasada jest prosta: wysłuchanie jest publiczne, ludzie mówią po kolei, zgodnie z formalnymi zgłoszeniami. Każdy ma taki sam czas. Przedstawiciele władzy słuchają i milczą - jeśli chcą na wysłuchanie publiczne odpowiedzieć, powinni zorganizować tzw. wysłuchanie odwrócone i na nim odpowiedzieć na zgłoszone uwagi.
Wysłuchanie jest więc formą zebrania informacji, które mogły ujść uwadze projektodawcy, nawet jeśli wcześniej zorganizował porządne konsultacje społeczne. Władza może bowiem dowiedzieć się, jak projektowane prawo zadziała w przypadku konkretnych ludzi. Tego żadna analiza robiona “od góry” nie powie.
PiS wysłuchań publicznych jednak nie praktykuje (ostatnie, w zimie, zorganizowali je w Sejmie antyszczepionkowcy) – w jego wizji demokracji mandat wyborczy wystarcza władzy do tego, by mieć rację. Nie musi konsultować ani zbierać wiedzy o skutkach regulacji.
W trakcie dopiero co przerwanego objazdu po Polsce Jarosław Kaczyński powtarzał, że PiS i tylko PiS ma rację, więc jeśli ktoś nie uważa tak jak PiS, to nie może mieć racji.
Nic dziwnego, że do wysłuchania publicznego zupełnie nieprzygotowany był gospodarz projektu, sam minister Horała (jego pełny tytuł to: pełnomocnik rządu ds. Centralnego Portu Komunikacyjnego, wiceminister Funduszy i Polityki Regionalnej oraz poseł PiS).
Na wysłuchaniu się pojawił, ale nie po to, by słuchać i notować, ale żeby na Twitterze na bieżąco polemizować z zabierającymi głos ludźmi. Promował też artykuł prorządowego portalu wPolityce, z którego wynikało, że wysłuchanie jest zorganizowanym spiskiem opozycji (i oczywiście Tuska):
Coraz bardziej wkurzeni tym uczestnicy wysłuchania nazwali to “monologiem Horały na Twitterze”.
Horała jednak najwyraźniej tweetował do swoich kolegów i do tych, którzy opowiedzą o wysłuchaniu o CPK samemu prezesowi PiS - pokazało ono bowiem nie tylko dziury w horałowym projekcie, ale i to, jak poszkodowani projektem, do niedawna wyborcy PiS, organizują się, a także wykorzystują propagandowy język PiS do nazywania niesprawiedliwości, która ich spotkała.
I zapowiadają koniec PiS-u.
Publiczność niepisowska mogła zaś z tego wysłuchania dowiedzieć się nie tylko tego, jaka krzywda spotyka współobywateli, ale jak łamanie zasad dobrej legislacji i konsultacji społecznych, które PiS praktykuje od 7 lat, doprowadziło do powstania projektu CPK.
A polegał on najwyraźniej na rysowaniu na nieaktualnych mapach kresek tak, jak władzy wygodnie, bez sprawdzania innych wariantów i pytania się ludzi o zdanie. Bo władza ma większość, a więc może wszystko.
Dziś procedura wywłaszczania pod inwestycje CPK wygląda tak, że albo człowiek godzi się na sumę proponowaną przez CPK, albo podlega wywłaszczeniu. Procedura zakłada, że w ciągu najpóźniej 120 dni ma wydać nieruchomość, następnie dopiero – ale w nieokreślonym czasie – otrzyma odszkodowanie.
Odszkodowanie to wylicza rzeczoznawca, którego decyzje są praktycznie niepodważalne. Jeśli człowiek zakwestionuje wysokość odszkodowania, może iść do sądu - trzeba tylko wpłacić 5 proc. spornej sumy. I poczekać parę lat.
CPK przewiduje wywłaszczenia na skalę niespotykaną dotychczas. To, i nowe zasady wypłaty odszkodowań, sprawiają, że ludzie nie poradzą sobie: nie będzie dość domów, dość ziemi, dość miejsca na nową działalność gospodarczą, by odbudować życie na nowo, spłacając przy tym kredyty zaciągnięte na stare domy i gospodarstwa.
Z okolic przyszłego CPK, ale i z terenów, które przetną sieci nowej kolei, od Zamościa po Śląsk. Głos zabierali samorządowcy - w imieniu wspólnot - i sami mieszkańcy. Mówiły żony i mężowie. Rolnicy i przedsiębiorczynie. Starsi ludzie upominali się o prawa młodych używając ważnych dla tego pokolenia haseł ekologicznych.
Młodzi zwracali uwagę, że dobrostan psychiczny nie zalicza się do wartości rynkowej, a lata przeżyte w stresie w oczekiwaniu na wywłaszczenie odbiją się na zdrowiu ich rodzin.
Zabierający głos byli zorganizowani na tyle, że postulowali jednym głosem nie tylko odrzucenie zmian proponowanych przez Horałę (i to punkt po punkcie), ale formułowali pozytywne postulaty: wywłaszczenia tak, ale wedle norm Banku Światowego.
Bardzo wielu powtarzało hasło ruchu protestu przeciwko CPK:
"Tak dla rozwoju Polski, nie dla rabunku nieruchomości”.
Nie zakładali, że budowę CPK można zatrzymać. Ale apelowali, by odszkodowania nie były krzywdzące a przebieg linii kolejowych na centralne lotnisko omijał gęstą zabudowę. Wykazywali, że to mozliwe, że wywłaszczeń można by uniknąć, gdyby spółka budująca CPK zechciała posłuchać mieszkańców, którzy znają lokalne uwarunkowania. Ale CPK nie slucha, bo nie musi.
Skracali wypowiedzi, a kartki z przygotowaną rozbudowaną wypowiedzią oddawali przewodniczącemu komisji (Pawłowi Olszewskiemu z Koalicji Obywatelskiej - ponieważ wysłuchanie prowadził poseł opozycji, nie było też przerywania i odbierania głosu).
“Jestem mieszkanką gminy Wiskitki i nie zgadzam się z polityką rządu dotyczącą procedowanej ustawy wywłaszczeniowej. Ten projekt narusza moje prawa. Konstytucja pozwala na wywłaszczenie za słusznym odszkodowaniem – czyli takim, które nie spowoduje zubożenia mojej rodziny” - powiedziała np. Jolanta Jachimczyk. I takich głosów było mnóstwo.
Agnieszka Brzeska opowiedziała, jak wyglądało wywłaszczenie jej rodziny w ramach specustawy o lotnisku w Radomiu-Sadkowie wpierającym CPK: „Odszkodowanie wypłacone mojej rodzinie pozwoliło na odbudowanie domu w stanie surowym. Czy to jest słuszne odszkodowanie? Od decyzji rzeczoznawcy nie da się odwołać, a jego błędy w operacie szacunkowym są niepodważalne (u nas zastosowano cennik z 2017, choć były już cenniki z 2020). Nie mieliśmy prawa do lokalu zamiennego, nie dostaliśmy go – sami znaleźliśmy naszej rodzinie dom. Wtedy wojewoda zaproponował nam przeniesienie gospodarstwa do 40-metrowego mieszkania w bloku".
“Mój dom na jednej mapce jest pod linią, na innej – w obszarze, a na kolejnej – poza nim. Mam teraz, na apel premiera, ocieplać dom i wymieniać kopciucha. Jak spłacę kredyty, skoro mnie wywłaszczycie?” - mówiła Grażyna Biernat-Benedetto, Międzyborów. A jej mąż, Tomaso Biernat-Benedetto, dodawał, że przyjechał do Polski z Włoch, zainwestował tu majątek swojej rodziny. I teraz mu się to odbiera.
Mecenas Wojciech Wałęga z Gliwic zwrócił uwagę, że taki wielki projekt infrastrukturalny wymaga budowy w konsensusie społecznym, tymczasem władza ogranicza się do propagandy. Zasady wywłaszczania w Polsce wymagają zmian. Wywłaszczenie musi dawać pewność i bezpieczeństwo, że odtworzy się majątek. Wypłata odszkodowania musi poprzedzać wyprowadzkę, a nieruchomości w strefie przylegającej do inwestycji powinny być objęte odszkodowaniami. Trzeba też rozwiązać problem zobowiązań kredytowych wywłaszczanych, powinno je przejmować państwo i z nim powinien się potem rozliczać obywatel.
Jeszcze gorsze były zarzuty polityczne, bardzo często formułowane w języku, który do polityki wniósł PiS i jego populistyczni poprzednicy:
Mówcy odwoływali się do tradycji amerykańskiego nieposłuszeństwa (“Jeśli prawo jest niesprawiedliwe, obowiązkiem jest mu się przeciwstawić"), ale i o tym, że w “katolickim i demokratycznym państwie” (Mariusz Kaczmarek) nie powinno tak być, że władza uchwala “specustawę grabieżową" (Sławomir Mitrowski).
Bardzo często cytowana była Konstytucja, zwłaszcza jej II rozdział o prawach i wolnościach. Ludzie mówili o godności (art. 30), wolności (art. 31), równości (art. 32), własności (art. 64), prawach lokatorów (art. 75) - wymieniali te artykuły, a choć podkreślali, że nie są prawnikami, prawie nikt się tu nie mylił.
“Tracimy to, co gwarantowała nam Konstytucja. Odrzućcie tę ustawę. Teraz to nas wywłaszczają, ale za chwilę możecie to być wy”
– zwracała się do posłów Katarzyna Maroń z sołectwa w gminie Czerwionka-Leszczyny.
“Przeraża mnie, co ludzie, którym społeczeństwo powierzyło władzę, robią z prawem. Interes jednej spółki nie może przeważa, a odszkodowanie musi być słuszne. Bo wychodzi, że lepiej być nierobem, zagłosować na odpowiednią partię – a dostanie się zasiłki z naszych pieniędzy. Sami się nachapują z naszych pieniędzy, nie wspomnę o obywatelu Morawieckim. Ta inwestycja może pociągnąć wszystkich ku katastrofie ekonomicznej, wyłączając grupę cwaniaków i pasożytów” - to Maciej Boniecki z Wiskitek.
Były też argumenty ekologiczne: że w czasach wojny i kryzysu żywnościowego nie można betonować ziemi rolnej dobrej jakości - zwłaszcza że ziemie wywłaszczane pod CPK były zapleczem żywnościowym Warszawy.
Twitującemu Horale, że uwagi nie odnoszą się do projektu procedowanego teraz w Sejmie, ludzie odpowiadali, że przyszli opowiedzieć o swoich niepokojach i lękach, że rozwój kraju jest potrzebny, ale powinien następować w porozumieniu z obywatelami – a nie wbrew nim.
Że to jest ich jedyna szansa, by być wysłuchanymi - nie wiadomo bowiem, co się stało z ich uwagami zgłaszanymi w czasie formalnych konsultacji ("Nie dostaliśmy nawet do tej pory odpowiedzi władzy" - mówiła Grażyna Ogrodowska, sołtyska Międzyborowa w gminie Jaktorów), a propozycje drobnych zmian w planach CPK, co pozwoliłoby uniknąć wywłaszczeń, władza odpowiedziała “Nie”.
Tu warto zauważyć, że uczestnicy wysłuchania, w przeciwieństwie do ministra Horały, wiedzieli, czym są konsultacje – zgodnie z obywatelsko-rządowym dokumentem uzgodnionym i przyjętym 10 lat temu obowiązkową cechą konsultacji jest responsywność: organizator konsultacji ma jasno i zrozumiale odpowiedzieć, co zrobił z uwagami, jakie dostał, i wyjaśnić, dlaczego tak zrobił, jak zrobił.
Zasad konsultacji jest w sumie siedem - można je przeczytać tutaj.
Mariusz Kaczmarek, gmina Baranów: “Horała tu u nas nie był, a w telewizji wyzywa nas od Niemców i Rosjan. Ludzie zainwestowali w rozwój gospodarstw, a teraz to chcecie niszczyć i betonować”.
Liderzy ruchu protestu (tacy jak Karina Kozłowska) mieli już gotowy przekaz polityczny.
"Ponieważ PiS się z tego nie wycofa, to my ich do tego zmusimy. Jeśli nie teraz, to za rok. Ale wygramy, jeśli będziemy razem".
Teraz uwagi z wysłuchania[restrict_content paragrafy="7"] trafią do komisji i - jeśli Kozłowska ma rację - to PiS odzyskawszy w niej większość po prostu je wyrzuci. Ale tego, że ludzie zabrali w Sejmie głos, wyrzucić nie da rady.
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze