Długi sznur samochodów z uchodźcami ciągnie się do Armenii – Karabach opuściło już około 60 tys. osób. Azerbejdżańskie media informują, że rząd planuje przesiedlenia na teren Karabachu 150 tys. Azerbejdżan w ciągu najbliższych trzech lat. Część z nich to osoby, które wrócą po trzech dekadach na swoje ziemie
Wyjeżdżają samochodami, autobusami, ciężarówkami (na zdjęciu powyżej). Radio Echo Kaukazu podaje, że niektóre samochody jadą na holu, bo nie dla wszystkich starczyło paliwa. Zabrali ze sobą, ile się dało. O sytuację w większości obwiniają władze Armenii, zwłaszcza premiera. „Gdyby znał historię, nigdy by tak nie zrobił”, powiedziała dla Echa Kaukazu jedna z przesiedlanych, Gajane.
Są też źli na rosyjskich żołnierzy tzw. sił pokojowych, mirotworców, których podstawowym zadaniem miała być ochrona ich praw. „Nas tam teraz nie ma. Kogo będą bronić? Azerbejdżan? Może oni są tam po to, żeby ochraniać Azerbejdżan, kiedy nas zabijają, a potem ci mirotworcy będą wywozić ciała martwych Ormian? Może po to tam siedzą?” – powiedziała Echu Kaukazu inna uciekinierka z Karabachu Flora.
19 września 2023 Azerbejdżan przeprowadził „lokalną specjalną operację antyterrorystyczną” i przejął pełną kontrolę nad Górskim Karabachem – nieuznawaną przez społeczność międzynarodową republiką w zamieszkałej przez Ormian enklawie. W wyniku akcji azerbejdżańskiego wojska zginęło około 200 osób, wśród nich blisko dziesięcioro cywili, a ponad 400 osób zostało rannych.
Według oficjalnych danych nieuznaną Republikę Górskiego Karabachu zamieszkiwało 120 tys. etnicznych Ormian. Nie wiadomo jednak dokładnie, ilu z nich przebywało na jego terenie w momencie ostatniej ofensywy. Szacuje się, że Azerbejdżan zaproponował ok. 60-70 tys. karabachskich Ormian pozostanie w swoich domach i przyjęcie obywatelstwa azerbejdżańskiego. Nie wiadomo, czy ktoś zdecydował się na taką opcję.
Ze świata płynie pomoc dla opuszczających swoje domy Ormian: 5 mln euro od Unii Europejskiej, 7 mln euro od Francji i 11,5 mln dolarów od USA. Rosja, nic nie zaoferowała, ale za to ostro atakuje władze Armenii. Rosyjskie media prowadzą nagonkę na premiera Nikola Paszynjana, obwiniając go o zdradę, oddanie Karabachu Azerbejdżanowi i prowadzenie antyrosyjskiej polityki. Kreml popiera też (a może i podkręca) antyrządowe protesty w stolicy Armenii Erywaniu.
Armenia nie przyszła na pomoc Górskiemu Karabachowi podczas tej ofensywy Azerbejdżanu. Premier Paszynjan ogłosił, że nie pozwoli wciągnąć swojego kraju w konflikt zbrojny. Wcześniej wielokrotnie powtarzał, że uznaje integralność terytorialną Azerbejdżanu, a co za tym idzie przynależność do niego Karabachu.
Karabachskim Ormianom nie pomogła także Rosja, której kontyngent wojsk pokojowych od 2020 roku stacjonuje w Karabachu i odpowiada za bezpieczeństwo mieszkańców. Kreml uznał kwestię karabachską za wewnętrzną sprawę Azerbejdżanu i nie ingerował.
Zakończenie konfliktu o Karabach nie jest jednak Rosji na rękę. Przede wszystkim kończy się potrzeba stacjonowania rosyjskich mirotworców na terenie Azerbejdżanu. Ich mandat wygasa w 2025 roku i prawdopodobnie nie będzie potrzeby jego przedłużenia.
Oznacza to, że Kreml straci bazę wojskową na terenie tego kraju i tym samym jej wpływ na Azerbejdżan ulegnie zmniejszeniu. Nie to jest jednak jednoznaczne z osłabieniem wpływów Rosji w pozostałych obszarach Kaukazu Południowego ani szansą na jej wycofanie się z regionu. Nadal ma bazy militarne w separatystycznej republice w Abchazji, tzw. Osetii Południowej oraz w Armenii.
Ma ogromny wpływ na gospodarkę, ekonomię i politykę w regionie, a także na proces pokojowy między Armenią a Azerbejdżanem.
Jednodniową ofensywę na separatystyczną republikę Arcach (ormiańska nazwa Górskiego Karabachu), a w zasadzie na jej część, która po tzw. 44-dniowej wojnie z 2020 roku nie była pod azerbejdżańską kontrolą, można odczytać jako kolejny „akt” przymuszenia Armenii do podpisania pokoju.
Negocjacje w tej sprawie trwają od jesieni 2020 roku i uczestniczą w nich Rosja, USA i UE, ale do tej pory nie przyniosły żadnych rezultatów.
W tej chwili Baku, jako wygrana strona, rozdaje karty i chce podpisać pokoju na swoich warunkach. Pierwszy z nich – rozwiązanie sprawy karabachskiej i „armeńskojęzycznej społeczności Azerbejdżanu”, jak określa karabachskich Ormian, wydaje się już zakończony. Pozostaje jeszcze inna sporna kwestia, mianowicie odblokowanie dróg, które mają połączyć Azerbejdżan właściwy z jego inną eksklawą Nachiczewan.
Drogi do Nachiczewania przebiegają przez południową armeńską prowincję Sjunik, graniczącą z Iranem. Baku chce otwarcia eksterytorialnego korytarza, który znajdzie się poza kontrolą Armenii. Ta z kolei nie chce wyrazić na to zgody, ponieważ może to wpłynąć na jej integralność terytorialną. Budowie korytarza sprzeciwia się także Iran, którego szlaki handlowe biegną przez armeńską prowincję. Od 2020 roku proponuje Armenii wsparcie zarówno dyplomatyczne, jak i militarne w wypadku, jeśli Azerbejdżan zdecyduje się otworzyć korytarz siłą.
Dla Armenii zakończenie sprawy karabachskiej może być szansą na nowe otwarcie i normalizację stosunków z Turcją i Azerbejdżanem. Przed Armenią stoi jednak także potężne wyzwanie, ponieważ musi poradzić sobie z tysiącami przesiedleńców z Karabachu. Nie wiadomo, jaki ma pomysł na ich zabezpieczanie, ani jak przyjmą ich mieszkańcy Armenii.
Nie wiadomo także czy Paszynjanowi uda się utrzymać władzę i czy nie dojdzie do przebicia eksterytorialnego korytarza do Nachiczewania siłą przez Armenię. Nie wiadomo też jakie plany ma Kreml. Na ten moment wszystko może się wydarzyć.
Najbliższe spotkanie prezydenta Azerbejdżanu Ilhama Alijewa z premierem Armenii Nikolem Paszynjanem zaplanowano na 5 października w Hiszpanii. A władze przez nikogo nieuznanej Republiki Górskiego Karabachu ogłosiły właśnie, że quasi-państwo oficjalnie przestanie istnieć 1 stycznia 2024 roku.
Stasia Budzisz, tłumaczka języka rosyjskiego i dziennikarka współpracująca z "Przekrojem" i "Krytyką Polityczną". Specjalizuje się w Europie Środkowo-Wschodniej. Jest autorką książki reporterskiej "Pokazucha. Na gruzińskich zasadach" (Wydawnictwo Poznańskie, 2019).
Stasia Budzisz, tłumaczka języka rosyjskiego i dziennikarka współpracująca z "Przekrojem" i "Krytyką Polityczną". Specjalizuje się w Europie Środkowo-Wschodniej. Jest autorką książki reporterskiej "Pokazucha. Na gruzińskich zasadach" (Wydawnictwo Poznańskie, 2019).
Komentarze