0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Foto:y SAID KHATIB / AFPFoto:y SAID KHATIB /...

Izrael rozpoczął ofensywę wymierzoną w Strefę Gazy 7 października po bezprecedensowym ataku bojowników Hamasu. Organizacja terrorystyczna, która od 2007 roku zarządza Gazą, nie tylko wystrzeliła rakiety w kierunku izraelskich miast, ale wdarła się do Izraela i dokonała rzezi na cywilach: mieszkańcach kibuców, przechodniach na przystanku autobusowym, młodych ludziach, którzy uczestniczyli w festiwalu muzycznym.

Nie oszczędzali nikogo, nawet dzieci. W ataku zginęło ponad 1200 osób, a na tym nie kończy się jego groza – od 100 do 150 osób zostało przez Hamas porwanych i uprowadzonych do Strefy Gazy.

Przeczytaj także:

Izraelski 11 września

Wielu komentatorów określiło ten straszny dzień mianem “izraelskiego 11 września”. Rzeczywiście, Izrael ruszył do odwetu z wściekłością, która nie ustępuje ogłoszeniu przez George’a W. Busha “światowej wojny z terrorem” i inwazji na Afganistan i Irak.

W ciągu sześciu dni na Gazę, obszar o powierzchni nieco tylko większej od Krakowa, spadło ponad sześć tysięcy bomb. Dla porównania: podczas kampanii przeciwko tzw. Państwu Islamskiemu w latach 2014-2019 koalicja pod wodzą USA zrzucała na Syrię i Irak od 2000 do 5000 bomb miesięcznie.

– Czasami trzęsie się cały dom, siedzę na łóżku i czuję, jak się rusza – relacjonuje 27-letnia Asmaa Tayeh, pisarka i aktywistka mieszkająca w obozie Dżabalia na północy Strefy Gazy. – Im bliżej spadają rakiety, tym bardziej musimy być spokojni ze względu na dzieci. One są przerażone, szczególnie kiedy naloty są najbardziej intensywne. Niektóre z nich, te młodsze, okłamujemy. Mamy na przykład dwuipółletnią dziewczynkę, której mówimy, że te wybuchy to fajerwerki na weselu. Zawsze, kiedy je słyszy, boi się i płacze, więc dajemy jej coś słodkiego i mówimy, że to właśnie z tego wesela.

74 tysiące mieszkańców Gazy szuka schronienia w prowadzonych przez UNRWA (oenzetowska agencja ds. pomocy uchodźcom palestyńskim) szkołach. Łącznie 340 000 osób uciekło w poszukiwaniu bezpieczeństwa, głównie z północnej wschodniej części Strefy. W całej Gazie nie ma ani jednego schronu przeciwbombowego.

Hamas inwestował raczej w budowę systemu podziemnych tuneli i bunkrów dla swoich bojowników aniżeli schronów dla ludności cywilnej. Z rozmysłem naraża też ich życie, strategicznie umieszczając bunkry pod infrastrukturą krytyczną, jak szpitale.

Wojsko Izraela: Ewakuujcie się na południe

W czwartek wieczorem izraelskie siły zbrojne poinformowały ONZ i Gazańczyków, że mają 24 godziny, by opuścić północną część Strefy i ewakuować się na południe, poniżej miasta Wadi Gaza. Komunikat dotyczy 1,1 miliona osób.

“Ewakuujcie się dla bezpieczeństwa własnego i swoich rodzin, zdystansujcie od terrorystów z Hamasu, którzy traktują Was jak żywe tarcze” – wezwały Siły Obrony Izraela.

Zdaniem Nebal Farsakh, rzeczniczki palestyńskiego oddziału Czerwonego Krzyża, to niemożliwa do wykonania misja. – Ludzie są przerażeni. Nie mają jak się ewakuować, bo nie działa żaden transport, a infrastruktura, w tym drogi, jest w dużej mierze zniszczona. Nie ma żadnej organizacji, która byłaby odpowiedzialna za organizację ewakuacji. Zresztą dokąd mieliby pójść? Nie ma dla nich ani jednego bezpiecznego miejsca – podkreśla.

Jak ewakuować szpital?

Część zespołu Czerwonego Półksiężyca została ewakuowana na południe, do miasta Chan Junus. Pozostali, w tym cały personel medyczny, zostali w szpitalu Al-Quds w północnej części Strefy.

Podobnie, jak inne szpitale w Gazie, szpital nie zostanie ewakuowany – transport groziłby śmiercią wielu pacjentów w ciężkim stanie, którzy są podłączeni do specjalistycznej aparatury. Ministerstwo Zdrowia także zaapelowało, by nie ewakuować placówek medycznych.

W tej chwili w Al Quds jest leczonych 308 osób, a 1500 schroniło się w placówce, ufając – podobnie, jak w przypadku szkół – że nie stanie się celem bombardowania.

– Społeczność międzynarodowa musi zareagować natychmiast, żeby zapobiec katastrofie humanitarnej. Nie mamy możliwości transportu rannych, chorych, starszych i niepełnosprawnych osób – podkreśla Farsakh.

“Przemieszczenie ponad miliona osób przez gęsto zaludnioną strefę wojenną bez jedzenia, wody, zakwaterowania, kiedy całe terytorium jest oblężone, jest ekstremalnie niebezpieczne i w niektórych przypadkach niemożliwe” – powiedział sekretarz generalny Antonio Guterres. Amnesty International przypomniała, że przymusowe przesiedlenia cywili są zbrodnią wojenną.

Blokada informacyjna

Izrael nie dopuszcza do Strefy Gazy zagranicznych dziennikarzy, oblężenie relacjonują więc sami Palestyńczycy. W telewizyjnych relacjach widać, z jakim trudem przychodzi im pokazywanie tragedii swojej społeczności. Sami także padają celem ataków – według gazańskiego biura prasowego od początku eskalacji zginęło aż ośmiu reporterów.

Bombardowania obracają w gruz całe bloki mieszkalne. Rodziny przenoszą się z jednego domu do drugiego, gromadzą w coraz większych, wielopokoleniowych grupach. 27-letnia Asmaa Tayeh przebywa z rodzicami, rodzeństwem i ich dziećmi, w jednym z domów rodziny w obozie dla uchodźców Dżabalia na północ od miasta Gaza.

Opowiada o przytłaczającym mieszkańców poczuciu, że w każdej chwili mogą stać się kolejnym celem. – Nie możemy ufać izraelskim bombowcom – twierdzi Asmaa. – Może powiedzą, że uderzą w coś, a tak naprawdę zbombardują inne miejsce. Nasz obóz jest jednym z najbardziej zatłoczonych. Jest tu tak gęsto, że jeśli jeden dom ma być zbombardowany, to inne dookoła niego też trzeba ewakuować, bo też na pewno zostaną zniszczone.

Kilka minut na ucieczkę

Izraelskie wojsko ostrzega telefonicznie, przez wiadomość tekstową lub oddanie pojedynczego strzału, na który budynek będzie dokonywało nalotu. To zwykle daje mieszkańcom kilka minut na ucieczkę.

Zdarzają się jednak tragiczne pomyłki – w niedzielę na południu Gazy zginęła 19-osobowa rodzina, bo rakieta, która miała trafić w inny budynek, uderzyła w ich dom. – Bombardują, co tylko możesz sobie wyobrazić: szpitale, karetki, dziennikarzy pracujących na ulicach, domy, uniwersytety, szkoły. Znam wiele osób, które straciły domy. Mój przyjaciel stracił mamę, a jego rodzeństwo zostało ranne. Została zabita w poniedziałek z samego rana.

W nalotach zginęło m.in. czterech ratowników medycznych Czerwonego Półksiężyca. – Podróżowali wyraźnie oznaczonymi karetkami, jechali po ciężko rannych. Ponieważ wyjazd był na wschód Strefy Gazy, przy granicy, Międzynarodowy Komitet Czerwonego Półksiężyca powiadomił izraelskie władze, żeby zapewnić bezpieczny przejazd. I mimo potwierdzenia, że tak będzie, izraelskie siły zbrojne ostrzelały karetkę – twierdzi Nebal Farsakh.

– Od początku eskalacji zarejestrowaliśmy piętnaście ataków na nasze misje medyczne. Pięciu ratowników jest rannych, w tym jeden w stanie ciężkim, inny, który stracił kolegów, wciąż jest w szoku, nie jest w stanie wrócić do pracy.

Prawie 1900 ofiar

W wyniku izraelskiej odpowiedzi na atak Hamasu zginęło już 1845 Palestyńczyków, a ponad 6000 zostało rannych. Te liczby zmieniają się z każdym kolejnym ostrzałem. Farsakh podkreśla, że choć wojna nie jest jej ani innym mieszkańcom Gazy obca, obecna fala ataków nie przypomina niczego, z czym mieli do czynienia w przeszłości.

– Nie ma dosłownie ani jednej minuty przerwy pomiędzy kolejnymi bombardowaniami. Nasi koledzy, którzy pracują w terenie, są świadkami rzeczy niemożliwych do opisania. Pracuję tu, w sektorze humanitarnym, od lat i nigdy nie widziałam niczego podobnego. To bezprecedensowa, najtrudniejsza, ekstremalna sytuacja.

Dodaje, że szpital wkrótce nie będzie w stanie udzielać pomocy rannym i chorym z powodu braku elektryczności.

Pełna blokada

Równolegle z bombardowaniami rząd Benjamina Netanjahu zdecydował o całkowitej blokadzie Strefy Gazy i odłączeniu jej od dostaw z Izraela. – Żadnej elektryczności, żadnego paliwa, żadnego jedzenia. Wszystko zostaje odcięte – zapowiedział minister obrony Jo’aw Gallant.

A mowa o trzecim najgęściej zaludnionym obszarze na świecie, do i z którego przepływ osób i towarów już od 16 lat jest niezwykle ograniczony. Prawie dwie trzecie mieszkańców Gazy korzysta z pomocy humanitarnej, głównie w postaci dostaw jedzenia.

Strefa nie ma też własnego źródła elektryczności – poza dostawami prądu z Izraela polega wyłącznie na generatorach napędzanych paliwem dieslowskim, które także jest dostarczane z zewnątrz. Jak mówi Farsakh, według najbardziej optymistycznego scenariusza, paliwa wystarczy na jeszcze dwa lub trzy dni.

Niektórzy mieszkańcy zaczęli pić zanieczyszczoną wodę z morza. Inni oszczędzają skromne zapasy, nie wiedząc, kiedy będą mogli je uzupełnić. – Staramy się jeść i pić tak mało, jak możemy. Oszczędzamy też prąd. Przez pierwsze trzy dni mieliśmy elektryczność przez cztery godziny dziennie, ale od kilkudziesięciu godzin – wcale. Gaz skończy nam się za około 10 dni, ale szczególnie martwimy się o wodę. Robimy wszystko, żeby zużywać jej jak najmniej – relacjonuje Asmaa.

Joseph Borell, szef unijnej dyplomacji, izraelską blokadę określił jako “nielegalną”. ONZ wezwało Izrael do natychmiastowego zniesienia blokady i umożliwienie transportu pomocy humanitarnej.

Netanjahu: to dopiero początek

Rząd Benjamina Netanjahu niewiele robi sobie jednak z uwag społeczności międzynarodowej. W piątek wieczorem powiedział, że Izrael uderza we wroga z niespotykaną wcześniej mocą, a to jedynie początek.

Zgodnie z przypuszczeniami, ostrzeżenie o ewakuacji miało być preludium do ofensywy lądowej. Do Strefy Gazy po raz pierwszy od zakończenia wojskowej okupacji wkroczyły izraelskie wojska. Żołnierze mają przeprowadzać “zlokalizowane naloty”. Prezydent USA Joe Biden, zapytany, co martwi go w izraelskiej operacji, powiedział: “śmierć”.

Egipt odmawia wpuszczenia uchodźców

Egipt, jedyne poza Izraelem państwo, które ma granicę ze Strefą Gazy, odmówił otworzenia korytarza humanitarnego i przyjęcia uchodźców. Zagraniczne media, powołując się na źródło w egipskiej administracji, cytują argument o “prawie Palestyńczyków do pozostania przy swojej sprawie i na swojej ziemi”.

Jednak nie tylko Kair obawia się, że mieszkańcy Gazy mogliby zostać w Egipcie na dłużej. Część Gazańczyków odmawia ewakuacji, wspominając exodus Palestyńczyków w 1948 roku. Ponad 700 000 osób zostało wtedy zmuszonych do – jak sądzili – tymczasowej ucieczki, lecz nigdy nie umożliwiono im powrotu.

Izraelscy politycy stawiają jednak sprawę jasno. “Terroryści kamuflują się jako cywilni mieszkańcy. Musimy ich oddzielić. Ci, którzy chcą ocalić życie, niech jadą na południe” – powiedział w piątek 13 października minister obrony Jo’aw Gallant.

Zamknięty świat

Asmaa spędziła w Gazie całe swoje życie i nie wyobraża sobie opuszczenia domu. Podkreśla jednak, że życie w Strefie nawet przed obecną eskalacją było wyjątkowo trudne. – Wyobraź sobie, że nie masz żadnego poczucia bezpieczeństwa. Cały czas nasłuchujesz różnych dźwięków. Teraz sama możesz usłyszeć dźwięk izraelskich dronów. Są na niebie non stop, 24/7. Czasami słyszysz też wybuchy bomb, raz dalej od Ciebie, raz bliżej. Zawsze się ich boisz. Z jednej strony cały czas myślisz o możliwościach wyjazdu z Gazu, z drugiej strony – to jest nasza ziemia, nasz dom.

Mieszkańcy Gazy mogą udać się do Izraela tylko, jeśli mają pozwolenie na leczenie lub pracę – oba są bardzo trudne do zdobycia. Niekiedy pojawia się możliwość przekroczenia przejścia granicznego z Egiptem w Rafah.

– W 2021 pojechałam do Turcji, do Stambułu, z moją mamą na jej leczenie. To był pierwszy raz, kiedy opuściłam tę klatkę. Mogłam złapać oddech i zobaczyć, poczuć, jak to jest być poza Gazą. Zdałam sobie sprawę z tego, jak wielki jest świat i ile możliwości mają inni ludzie. Dla nas wszystko jest ograniczone.

Z koniecznością ucieczki liczyła się jeszcze przed wezwaniem Izraela do ewakuacji. – Spakowałam się do dwóch toreb, każde z nas taką ma. Trochę zdjęć, dokumenty, jak dowód osobisty i paszport, trochę rzeczy do pierwszej pomocy, elektronika, pieniądze i inne ważne dla mnie przedmioty. Trzymam je dokładnie przy drzwiach domu, żeby móc je chwycić, gdybyśmy musieli uciekać w pośpiechu. Ale nie wyobrażam sobie wyjazdu. Nie chcę dawać im szansy, żeby przyszli i zajęli mój dom, gdy nas nie będzie.

;
Na zdjęciu Jagoda Grondecka
Jagoda Grondecka

Iranistka, publicystka i komentatorka ds. bliskowschodnich, współpracuje z „Kulturą Liberalną”. Absolwentka Instytutu Stosunków Międzynarodowych UW. Doświadczenie zdobywała m.in. w ambasadach RP w Teheranie i Islamabadzie. Współautorka publikacji „Muzułmanin, czyli kto? Materiały dydaktyczne dla nauczycieli i organizacji pozarządowych”.

Komentarze