0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: AFP PHOTO / ABC/ DISNEY / RANDY HOLMESAFP PHOTO / ABC/ DIS...

„Jak mówiłem zanim mi przerwano...” – tak Jimmy Kimmel zaczął swój wtorkowy (23 września) program po niecałym tygodniu zawieszenia prowadzonego przez niego wieczornego show. Stacja ABC tydzień wcześniej (17 września 2025) poinformowała, że program Kimmela znika z anteny „bezterminowo” po tym, jak komik wygłosił swój monolog uderzający w środowisko MAGA i Donalda Trumpa i ich reakcję na śmierć Charliego Kirka.

Po tygodniu protestów i apeli podpisywanych przez największe gwiazdy Hollywood, Walt Disney Company, właściciel stacji ABC, przywrócił program Kimmela. Komik przywitał się z widownią emocjonalnym (i uderzającym w Trumpa) przemówieniem, podczas którego kilkukrotnie musiał hamować łzy.

„W ciągu ostatnich sześciu dni odezwały się do mnie chyba wszystkie osoby na świecie. Kontaktował się ze mną każdy, kogo kiedykolwiek spotkałem, nawet dziwne postaci z mojej przeszłości. Facet, który zwolnił mnie z mojej pierwszej pracy w radiu w Seattle, gdzie, nawiasem mówiąc, nie nadajemy dziś wieczorem. Przepraszam, Seattle. Nazywa się Larry. W 1989 roku Larry próbował zmusić mnie do udziału w programie »Jokes for Donuts«, w którym ludzie dzwonili z dowcipami, a ja miałem dawać im pączki. Odmówiłem i wyśmiałem Larry'ego za ten pomysł, a on w końcu mnie zwolnił. Musiałem z powrotem wprowadzić się do rodziców. Ale nawet on zadzwonił, żeby mnie pocieszyć. Dziękuję, Larry, i chcę podziękować wszystkim, którzy się odezwali” – mówił Kimmel.

Kimmel wraca, ale nie wszędzie

Jego programu rzeczywiście nie mogli zobaczyć widzowie telewizyjni z Seattle. W sumie, mimo powrotu na antenę ABC, zniknął z 70 stacji lokalnych nadających na terytorium USA.

Zdecydowały o tym dwie grupy nadawcze – Nexstar i Sinclair. „Nexstar, największa lokalna grupa nadawcza w kraju, jest właścicielem około 30 stacji zależnych ABC w miastach takich jak Nashville w stanie Tennessee, Nowy Orlean i Salt Lake City. Sinclair jest również właścicielem kilkudziesięciu stacji zależnych, w tym stacji ABC obsługującej Waszyngton i jego przedmieścia" – wyjaśnia portal Politico.

Na kanałach zależnych od Sinclair program Kimmela zastąpiono audycją informacyjną. Media podają, że w przyszłości w tym paśmie ma być nadawany program upamiętniający Charliego Kirka – prawicowego influencera zamordowanego 10 września.

Cały system telewizyjny, który pozwala na takie rozwiązanie, jest zupełnie różny od tego, co znamy w Polsce. U nas, jeśli jakaś stacja – na przykład TVN czy Polsat – emituje konkretny serial, widzą go na ekranach telewizorów widzowie z całego kraju, niezależnie od tego, w jakim mieście czy regionie są. W USA koncerny nie są właścicielami lokalnych kanałów naziemnych, mimo że te emitują ich treści.

„Duże sieci telewizyjne (CBS, NBC, ABC, Fox) tworzą ramówkę, na ogół posiadają też własne stacje telewizyjne w dużych metropoliach, ale setki lokalnych, afiliowanych stacji nadających pod szyldem danej sieci należą do innych, niezależnych podmiotów” – wyjaśniał portalowi Wirtualnemedia.pl Marek Sowa, wieloletni menadżer na rynku medialnym. Takimi podmiotami są właśnie Nexstar i Sinclair, co daje im możliwość zastąpienia programu Kimmela inną audycją.

Konsekwencją tej blokady będzie znaczący spadek oglądalności „Jimmy Kimmel Live”.

Żart, którego nie było

„Dużo słyszałem o tym, co powinienem dziś wieczorem powiedzieć i zrobić, ale prawda jest taka, że nie sądzę, aby to, co mam do powiedzenia, miało jakieś znaczenie. Jeśli mnie lubicie, to mnie lubicie. Jeśli nie, to nie. Nie mam złudzeń, że zmienię czyjeś zdanie” – mówił dalej Kimmel w swoim monologu.

„Chcę jednak wyjaśnić jedną rzecz, ponieważ jest to dla mnie ważne jako człowieka. Nigdy nie było moim zamiarem bagatelizowanie morderstwa młodego człowieka [Charliego Kirka – od aut.]. Nie sądzę, żeby było w tym coś zabawnego. W dniu, w którym zginął, opublikowałem na Instagramie wiadomość, w której przesłałem wyrazy współczucia jego rodzinie i prosiłem o okazanie empatii. Było to szczere i nadal tak uważam” – dodał.

Przeczytaj także:

Tutaj wyjaśnijmy: prawicowe media z USA informowały o żartach Kimmela ze śmierci Charliego Kirka, ale tak naprawdę komentarze komika dotyczyły środowiska MAGA (od trumpowego hasła Make America Great Again). W „kontrowersyjnym” monologu, po którym został zawieszony, Kimmel mówił: „W weekend osiągnęliśmy nowe dno, gdy MAGA gang desperacko próbowała przedstawić tego dzieciaka [mordercę Kirka – od aut.] jako każdego, tylko nie jednego z nich i zrobić wszystko, by zdobyć polityczne punkty”. Następnie wyśmiał sposób, w jaki Donald Trump mówi o żałobie po śmierci prawicowego aktywisty. Pokazał nagranie, na którym Trump na pytanie dziennikarza o to, jak sobie radzi z żałobą, zaczął opowiadać o budowie sali balowej w Białym Domu.

Tyle. Kimmel nie żartował z zastrzelenia Kirka ani z tragedii jego rodziny.

Najpierw Colbert, teraz Kimmel

We wtorkowym (23.09) monologu mówił pojednawczo, że być może dla niektórych „było to niejasne”.

„Mam wielu przyjaciół i członków rodziny po drugiej [prawicowej – od aut.] stronie, których kocham i z którymi pozostaję w bliskich relacjach, mimo że w ogóle nie zgadzamy się w kwestiach politycznych. Nie sądzę, aby morderca, który zastrzelił Charliego Kirka, reprezentował kogokolwiek. Był to chory człowiek, który wierzył, że przemoc jest rozwiązaniem, a tak nie jest. Nigdy” – powiedział.

Kimmel podkreślał również, że zakazywanie komikom komentowania rzeczywistości, to złamanie pierwszej poprawki amerykańskiej konstytucji, gwarantującej wolność słowa.

„Ten program nie jest ważny. Ważne jest to, że żyjemy w kraju, który pozwala nam nadawać taki program. Tak! Miałem okazję spotkać się i spędzić czas z komikami i gospodarzami talk-show z krajów takich jak Rosja czy kraje Bliskiego Wschodu, którzy mówią mi, że za wyśmiewanie się z rządzących grozi im więzienie, a nawet coś gorszego niż więzienie. Wiedzą, jak wielkie mamy szczęście, że tu jesteśmy. Najbardziej podziwiają w tym kraju naszą wolność słowa. Wstyd mi to przyznać, ale traktowałem to jako coś oczywistego, dopóki nie wycofano mojego przyjaciela Stephena [Colberta] z anteny i nie próbowano zmusić stacji partnerskich, które nadają nasz program w miastach, w których mieszkacie, do wycofania mojego programu z anteny. To nielegalne. To nieamerykańskie. To nieamerykańskie i bardzo niebezpieczne” – mówił.

Kimmel dodał: „Jeśli nie mamy wolności słowa, to nie mamy wolnego kraju. To takie proste. Jeśli pozwolimy, aby to najbardziej podstawowe prawo zniknęło, to reszta naszych praw i wolności również upadnie. Jak kostki domina, jedna po drugiej, będą się przewracać”.

Groźba dla lokalnych stacji

Obok Trumpa największym czarnym charakterem historii z zawieszeniem Kimmela jest Brendan Carr, przewodniczący FCC (odpowiednik naszego KRRiT).

Carr otwarcie krytykował Kimmela i zasugerował, że FCC mogłaby cofnąć licencje lokalnym stacjom za nadawanie programu „Jimmy Kimmel Live”.

„Możemy to zrobić w łatwy albo w trudny sposób” – mówił w jednym z podcastów, co później amerykańscy komicy wyśmiewali jako nieudane nawiązanie do mafijnych pogróżek.

Groźba jednak zadziałała, bo kilka godzin po tym komentarzu Disney ogłosił, że ABC wstrzymuje nadawanie „Jimmy Kimmel Live”. Co więcej, groźba działa dalej. Carr chwalił Nexstar i Sinclair za odmowę emisji programu Kimmela, mimo jego powrotu na „dużą antenę”.

„Po raz pierwszy w ostatnim czasie lokalne stacje telewizyjne sprzeciwiły się programowi ogólnokrajowemu, takiemu jak Disney” – napisał we wtorek na X. „To dobrze, bo zależy nam na wzmocnieniu pozycji lokalnych stacji telewizyjnych” – dodał.

Nie chodzi jednak wyłącznie o „wzmocnienie”, ale również przyszłość obu firm. Nexstar obecnie dąży do fuzji z firmą Tegna. Aby do niej doszło, potrzeba zgody zarządzanej przez Brendana Carra FCC.

Trump jak Putin

Donald Trump nie jest w stanie znieść tego, że popularni w USA komicy z niego żartują. John Oliver, który prowadzi swój program w HBO, porównywał to do sprawy rosyjskiego satyrycznego show „Kukły”, nadawanego przez niezależną telewizję NTV. Program tak drażnił Władimira Putina, że doprowadził do zdjęcia go z anteny, a samo NTV kontroluje teraz Gazprom.

Trump po zawieszeniu emisji Kimmela napisał na Truth Social: „Gratulacje dla ABC za to, że w końcu zdobyło się na odwagę i zrobiło to, co trzeba. Kimmel nie ma ŻADNEGO talentu i gorsze notowania niż Colbert, jeżeli to możliwe. Pozostają Jimmy [Fallon] i Seth [Meyers], dwaj totalni nieudacznicy z Fake News NBC. Ich wyniki oglądalności są również fatalne. Do dzieła, NBC!!!”.

Kimmel komentował: „Prezydent Stanów Zjednoczonych dał jasno do zrozumienia, że chce, aby mnie i setki osób, które tu pracują, zwolniono z pracy. Nasz przywódca cieszy się, że Amerykanie tracą źródła utrzymania, ponieważ nie potrafi przyjąć żartu. Udało mu się w jakiś sposób wyrzucić Colberta z CBS, potem zwrócił uwagę na mnie, a teraz otwarcie kibicuje NBC, aby zwolniło Jimmy'ego Fallona i Setha Meyersa oraz setki Amerykanów, którzy pracują dla ich programów i nie zarabiają milionów dolarów. Mam nadzieję, że jeśli tak się stanie [...] będziecie dziesięć razy głośniejsi niż w tym tygodniu. Musimy sprzeciwić się temu człowiekowi”.

„Nie chodzi tylko o komedię”

Monolog zdenerwował Trumpa, który 24 września rano napisał na platformie Truth Social: „Nie wierzę, że ABC Fake News przywróciła pracę Kimmelowi. Biały Dom był poinformowany przez ABC, że program został zlikwidowany. Coś się stało między wtedy a teraz, widowni tego programu nie ma, a jego [Kimmela] talentu nie było nigdy. Dlaczego przywracają kogoś, kto jest tak słaby, nieśmieszny i naraża stację na niebezpieczeństwo nadając w 99 proc. pozytywne dla Demokratów ŚMIECI”.

Zagroził też ABC pozwem, podkreślając, że może dostać od stacji miliony dolarów. „Przegrywy!” – dodał we wpisie.

Jimmy Kimmel w swoim triumfalnym przemówieniu dokładnie przewidział taką reakcję. Mówił:

„On się nie zatrzymuje. I nie chodzi tylko o komedię. On atakuje również naszych dziennikarzy. Pozywa ich, zastrasza. W weekend jego przebiegły przyjaciel Pete Hegseth [sekretarz obrony USA – od aut.] ogłosił nową politykę, która wymaga od dziennikarzy posiadających akredytację Pentagonu podpisania zobowiązania, że nie będą publikować informacji, które nie zostały wyraźnie zatwierdzone do publikacji. Dotyczy to również informacji nieobjętych klauzulą tajności. Chcą wybierać, co jest wiadomością. Wiem, że nie jest to tak interesujące, jak kneblowanie komika. Ale wolność prasy jest niezwykle ważna i to szaleństwo, że nie zwracamy na nią większej uwagi”.

;
Na zdjęciu Katarzyna Kojzar
Katarzyna Kojzar

Dziennikarka, reporterka, kierowniczka działu klimatyczno-przyrodniczego w OKO.press. Zajmuje się przede wszystkim prawami zwierząt, ochroną rzek, lasów i innych cennych ekosystemów, a także sprawami dotyczącymi łowiectwa, energetyki i klimatu. Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu, laureatka Polsko-Niemieckiej Nagrody Dziennikarskiej im. Tadeusza Mazowieckiego za reportaż o Odrze i nagrody Fundacji Polcul im. Jerzego Bonieckiego za "bezkompromisowość i konsekwencję w nagłaśnianiu zaniedbań władz w obszarze ochrony środowiska naturalnego, w tym katastrofy na Odrze". Urodziła się nad Odrą, mieszka w Krakowie, na wakacje jeździ pociągami, weekendy najchętniej spędza na kajaku, uwielbia Eurowizję i jamniki (a w szczególności jednego rudego jamnika).

Komentarze